64.
Miałam rację, od czasu gdy zgodzilam się na wywiad o moim życiu i na zgłoszenie sprawy na policję, moje życie zmieniło się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Nic nie było takie same. Wszyscy wydzwaniali, litowali się, zapraszali na obiady, śniadania czy nawet terapię. Moja rodzina nagle zaczęła się mną interesować, a matka dzwoniła praktycznie co godzinę, więc zaczęłam już ją ignorować. Od Richarda wiedziałam, że policja zdobyła wystarczającą ilość dowodów przeciwko Nickowi, abym zdobyła rozwód bez jego zgody. Więc praktycznie miesiąc później byłam już szczęśliwie rozwiedzioną dziewczyną przed dwudziestym trzecim rokiem życia. Nie miałam pojęcia co tak na prawdę dzieje się z Nickiem, ale jego kariera całkiem się skończyła gdy do prasy " wyciekły " smsy w których groził mi śmiercią i zdjęcia mojego ciała po każdym jego uderzeniu. Robiłam je zawsze, bo wiedziałam, że kiedyś wreszcie je wykorzystam. Że dorwe tego palanta raz na zawsze.
Powróciły wszystkie moje kontrakty, wszyscy którzy mieli mnie za wariatkę, która chciała popełnić samobójstwo, osobiście mnie przeprosili. Odnowiłam kilka z nich żeby mieć jakieś stałe źródło utrzymania, a Nicole jak zwykle była po mojej stronie, mimo, że na prawdę lubiła Nicka.
Było mi cholernie ciężko nie przez te całą sytuację, bo to jakoś musiałam przetrawić, ale wczoraj do gazet trafiły informacje o ślubie znanej aktorki i komisarza Londyńskiej policji. A tego znieść już nie potrafiłam.
Żeby za bardzo o tym nie myśleć, zgodziłam się spędzić u rodziców cały weekend i spotkać się nawet z Emmą i jej potworkami. Zdecydowanie nie był top dobry pomysł, ale tylko w ten sposób mogłam uciec od rzeczywistości. No przynajmniej tak myślałam, do czasu aż nie weszłam do domu rodzinnego i po prostu zastygłam w bezruchu z bagażem w ręku. Byli tam wszyscy, cała moja rodzina, razem z Emmą, Tonym i ich synami, ale była też ciotka Stella z wujkiem Issaciem, a tuż obok nich siedział On wraz z narzeczoną i tym małym urwisem, który siedział na jego kolanach. Gdy zadałam sobie pytanie co właściwie tu robię, było za późno, bo ojciec już mnie wypatrzył i podszedł do mnie, oczywiście zachowując ten swój dystans. Nie pamiętam czy kiedy kolwiek zachowywał się w stosunku do mnie tak jak do Emmy. Czy kiedy kolwiek traktował mnie z miłością z jaką powinno się traktować swoje dziecko.
- cześć- powiedział stając metr przede mną
- hej- odpowiedziałam tylko
- jak podróż?- rany, serio? Musimy przez to przechodzić?
- ujdzie - i teraz zobaczyli mnie też inni, więc podeszłam by grzecznie się przywitać
- hej- powiedziałam do siostry i Tony'ego, a ja widziałam w ich uśmiechach smutek, więc na pewno i oni też czytają gazety albo strony plotkarskie w Internecie.
" Modelka ofiarą przemocy domowej" Pięknie.
- nie spodziewałam się Ciebie tutaj - zaśmiała się Candy przytulając mnie ma przywitanie
- to mój dom - zauważyłam, ale również sztucznie się zaśmiałam żeby nie wyszło nie miło, czy nie zręcznie.
- kochanie- matka oczywiście musiała robić sceny i rozpłakała się jak tylko mnie przytuliła, więc szybko wyswobodziłam się z jej ramion i stanęłam obok
- nie chce o tym rozmawiać dobrze? - powiedziałam do niej - cześć ciociu, cudownie wyglądasz- powiedziałam do ciotki Stelli również ją przytulając. Znałam te kobietę od dziecka, po za tym była moją matką chrzestną.
- siadamy właśnie do kolacji, zjesz z nami prawda ? Mamy co świętować- powiedziała ciotka patrząc na Richarda, a ja wiedziałam doskonale o czym mówi. Więc to dlatego są tutaj wszyscy. Ja to jednak mam zajebiste wyczucie czasu. Szlak by to.
- bardzo wam gratuluję- powiedziałam do Candy- ale nie zjem z wami, jestem bardzo zmęczona i chciałabym już się dziś położyć, dobrze? Mam za sobą naprawę ciężki tydzień- powiedziałam odrobinę kłamiąc, ponieważ praktycznie cały tydzień spędziłam w łóżku, bo zapewniłam sobie zwolnienie lekarskie.
- dobrze, odnowiliśmy strych, teraz są tam dwa pokoje gościnne, jeden zajmiesz ty, a drugi Richard z rodziną, bo u ciotki trwa remont i nie ma gdzie ich pomieścić- powiedziała mama , No błagam co jeszcze ?
- może jutro mogłabyś zostać z Tommym? - spytała nagle Candy- wszyscy tu pracują, a ja z misiem musimy kupić garnitur- oczy wszystkich spojrzały na mnie
- ja...-
- oczywiście jak nie masz chęci to zrozumiem doskonale - jej ton sugerował że coś podejrzewa, że czuje we mnie zagrożenie, a za chiny nie mogłam zrobić tego Rich'owi
- nie ma problemu, i tak nie zamierzam nigdzie wychodzić z tego domu przez cały weekend, chłopiec może zostać ze mną. A teraz już na prawdę dobranoc -
***
Patrzyłam na chłopca, a on patrzył na mnie. Byłam tylko ja i on.
- chce amu- powtórzył mi po raz kolejny
- sałatkę? - spytałam otwierając lodówkę, a on zaprzeczył głową- masz rację to gówno- szlak! Nie można się tak odzywać do dziecka! Wzięłam głęboki oddech
- to może kanapkę? - spytałam
- z cekoladą?-
- wiesz ile to ma kalorii?- spytałam
- cio?- spytał, a ja już nie chcąc się więcej wdawać w dyskusje wyciągnęłam z lodówki czekoladę i posmarowałam dwie kromki. Rany, jak dawno nie miałam w ustach nic równie pysznego
- pić- i znowu zaczyna, jak ludzie dobrowolnie mogą chcieć dzieci?
- wodę? - spytałam podając mu butelkę
- fu- odparł tylko przyewracając ją
- dobra, to może sok?
- banankowy?- spytał z nadzieją a ja odetchnęłam z ulgą gdy znalazłam sok w lodówce.
- nie lubisz mnie?-spytał nagle czterolatek, no pięknie
- lubię, tylko Cię nie znam -
- mam na imię Tommy- powiedział i przytulił się do mnie, a ja nagle poczułam coś dziwnego, i również przytuliłam te małą istotę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro