59.
On ma dziecko! On ma narzeczoną i to cholerną Candy Blumbzberg! I ma z nią syna.
Znowu czułam się jak w potrzasku, czego właściwie oczekiwałam? Że on przez te pięć lat będzie na mnie czekał, będzie czekał na telefon ode mnie, albo że sam zadzwoni i poprosi o spotkanie? Jestem taka naiwna. Przecież on nigdy nie był tak ba prawdę mój i nigdy nie będzie.
- masz te testy? Czemu znowu ryczysz?- podniósł na mnie głos Nick, a ja miałam ochotę wystawić mu środkowy palec, ale nauczyłam się, że to nigdy nie skutkowało niczym dobrym.
- mam, zaraz je zrobię i nie twoja sprawa- warknęłam tylko i udałam się do łazienki. Wyjęłam z torby trzy opakowania testów i po prostu je zrobiłam, modląc się o jakiś cud.
Cud nastąpił, ale nie przewidziałam jednego, jak powiem o tym Nickowi.
- nie jestem w ciąży- powiedziałam szybko jak tylko wyszłam z łazienki
- kpisz sobie? Jak to nie jesteś?!- i tak właśnie zaczęło się piekło.
Tym razem było ciężej niż zazwyczaj, Nick nie odpuszczał i krzyczał coraz bardziej. Ja tylko stałam ze spuszczoną głową jakby to była moja wina. Jakby całe zło świata było moją winą.
- pójdę na policję! Tknij mnie, a pójdę na policję ty Pierdolony bokserze!- krzyknęłam
- na policję? Czy do Richarda? Już się z nim szmacisz ty kurwo!?- i znowu uderzył mnie w brzuch
- nie mam z nim kontaktu Nick! Przysięgam!- krzyknęłam gdy chciał uderzyć ponownie
- nie wierzę ci! Zawsze lgnęłaś do niego jak suka do psa !- krzyknął, a ja odruchowo zamachnęłam się by go spoliczkować, lecz złapał moją rękę w locie.
- jesteś taka głupia- zaśmiał się i odepchnął mnie na bok - kiedy wreszcie zrozumiesz, że ze mną nie ma żartów? -
***
W nocy zaczęłam pakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Nie wiedziałam gdzie tak na prawdę pojadę, ale wiedziałam, że nie mogę tu zostać. Nie z nim.
Wyjechałam i od razu napisałam do zaprzyjaźnionej dziennikarki pytając czy chciałaby dostać ciekawy materiał. Zamierzałam pogrążyć mojego męża całkowicie i zacząć po prostu żyć.
Umówiliśmy się w barze, czynnym całą dobę, musiałam nałożyć na siebie czarne okulary, ponieważ tym razem Nick'a poniosło zdecydowanie za bardzo. Bolał mnie każdy centymetr ciała, ale nie to było najgorsze. Już godzinę później dostałam smsa, że Sylwia nie przyjdzie, ponieważ dostała inne zgłoszenie. Cała moja odwaga wyparowała. Siedziałam w obskurnej knajpie w której nikt mnie nie poznawał i piłam coś na wzór piwa. Usiadłam w ciemnym kącie knajpki i po prostu płakałam, ale nikt nie miał o tym pojęcia, bo miałam dalej na sobie przyciemniane oksy.
- Elena? To ty? Jezu ledwo Cię poznałam - koło mnie dosiadła się do mnie Candy. Jeszcze jej tu brakowało, ale lepsze pytanie... Co ona robiła w takiej dziurze
- co tu robisz Candy?- nie za bardzo za nią przepadałam, ale ona chyba myślała, że jest odwrotnie
- Ricky przychodzi tu często po pracy na piwo, chciałam mu zrobić niespodziankę. Zrobimy sobie fote na insta?- zaśmiała się i nie wiele myśląc ściągnęła mi okulary do foty.
- rany? To charakteryzacja?- poważnie?
- tak- powiedziałam pospiesznie i z powrotem nałożyłam okulary na nos- pójdę już, miałam tu wywiad, ale powinnam wracać do domu -
- kto ci to zrobił?- spytała. Czemu musiała być miła? Skoro ja pragnęłam ją nienawidzić? Zabrała mi go.
- nikt- powiedziałam, ale ona już się zerwała i pobiegła w stronę drzwi rzucając się na szyję Richardowi, który właśnie wszedł do baru więc i ja poszłam w tamtą stronę
- miło było Cię spotkać, na prawdę muszę już iść- powiedziałam do Candy- cześć Richard - dodałam gdy ten na mnie spojrzał
- co tu robicie ?- zdziwił się, odsuwając sie nieznacznie od swojej narzeczonej i mocno się we mnie wpatrując
- wpadłyśmy na siebie przypadkiem, na prawdę powinnam już iść- powiedziałam
- poczekaj, Nick jest policjantem, może na prawdę chciałabyś z nim O Tym pogadać?- zapadłam się pod ziemię
- co?- spytał Richard, ale ja machnęłam tylko ręką.
- to nic takiego, wypadek na wybiegu,jest już bardzo późno- i wyszłam z baru. Czekałam na taksówkę, a po chwili obok mnie stanął Richard.
- Candy pojechała już do domu- wytłumaczył się, ale ja wcale go o to nie pytałam. Zbliżył się i patrząc wciąż na moją reakcję zdjął mi z twarzy okulary
- ja pierdole - powiedział tylko, ale wyszarpałam mu je z dłoni i spowrotem nałożyłam na twarz
- kto ci to robi?- spytał dotykając mojego policzka
- pilnuj narzeczonej i syna, muszę iść-
- czekasz na taksówkę- przypomniał mi zatrzymując mnie
- miałeś się nie mieszać !
- to jakaś dziewczyna z wybiegu? Fotograf? Kto Cię dręczy? Jakiś wielbiciel? - dopytywał, a z moich oczu poleciały łzy
- Gdzie byłeś!?- krzyknęłam nagle nie panując nad sobą całkowicie- gdzie byłeś do licha jak Cię potrzebowałam?! No gdzie!?- nagle wszyatko ucichło, przytulił mnie mocno, a ja znowu poczułam zapach jego perfum, jego przepięknych perfum.
- maleńka- wyszeptał- powiedz mi, wszystko, naprawimy to. Opowiedz mi o wszystkim proszę-
- nie! Nic nie rozumiesz! To moje życie , ty znowu znikniesz na kolejne kilka lat, a ja dalej zostanę w tym piekle!-
- już nigdy cię nie zostawie - wyszeptał mi we włosy I nawet nie wiem kiedy weszliśmy do taksówki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro