Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54.

- Co mu zrobiłeś! - krzyknęłam gdy zobaczyłam, że kotek, którego dostałam na święta od Bena i jego rodziny leży martwy.
- mówiłem ci, że nawet zwierzęciem się nie potrafisz zająć. I nie wrzeszcz tak idiotko, boli mnie głowa, a na górze jest jeszcze Pam-
- co mnie ona obchodzi? To mój dom! Zapłacisz za to co mu zrobiłeś! Pożałujesz- i wyszłam niosąc na rękach kotka, martwego kotka. Gdy wyszłam do tylnego ogrodu od razu wiedziałam co było przyczyną jego zgonu. Wszędzie rozsypana była trutka na myszy i szczury. Przecież tu nigdy nie było gryzoni. Rozpłakałam się już całkiem wykopując dużą dziurę przy drzewie. Zawinęłam kociaka w ulubioną bluzkę i schowałam do worka, by następnie delikatnie ułożyć go w dole i zakopać. Czemu on mu to zrobił? Co do licha przeszkadzał mu malutki koteczek? Mój koteczek.

O tym, że Nick był potworem wiedziałam w sumie od początku naszej toksycznej relacji, więc można by pomyśleć, że tkwie w tym na własne życzenie.

Ciężka praca pozwala mi na chwilę zapomnieć o całym tym syfie, chociaż na chwilę, ale na dłuższą sprawę, tak się nie da, potrzebowałam chociaż odrobiny spokoju, a zamiast tego miałam dziwke w domu i martwego kota.
Wzięłam podwójną dawkę leku na uspokojenie, który przepisał mi mój lekarz prawie rok temu, wiedziałam że dziś jedna dawka to było zdecydowanie za mało, ale ... wieczorem wydarzyło się coś znacznie gorszego, coś co spowodowało, że zapragnęłam wziąć całe pudełko na raz.

- będziemy mieli dziecko - powiedział mi Nick przy kolacji, a ja zaczęłam się śmiać jak małe dziecko, dawno się tak nie uśmiałam, a dopiero pochowałam kotka
- zapłodniłeś te kurwe? -
- nie mowie o Pam. Ty i ja zrobimy dzieciaka- dodał i dopiero teraz zrozumiałam co on do mnie pieprzy, całkiem mu odbiło. Ostatnio spaliśmy razem noc po ślubie gdzie całkowicie nie kontaktowałam co robię. Nie ma nawet mowy,że go dotknę.
- odbiło ci- powiedziałam tylko pijąc swoją herbatę
- nie!- wrzasnął- w gazetach pojawiły się plotki, że Cię zdradzam do licha! Jesteśmy już dwa lata po ślubie więc to normalne, że czas na dziecko-
- lecz się psycholu, dobrze wiesz, że Cię nie dotknę! -
- tobie się pewnie wydaje, że masz jakieś wyjście co? Nikogo nie masz oprócz mnie, rodzina Cię szczerze nienawidzi, a Ben spotyka się z tobą z Litości, bo myśli że na prawdę masz anoreksje czy inne gówno o którym pisze prasa. Wszyscy mają Cię w dupie El!- podniósł głos i wstał by do mnie podejść
- Nie zbliżaj się! Myślisz że gwałt ujdzie ci na sucho ?- podniosłam głos również wstając od stołu
- gwałt? Z własną żoną? Kto ci w to uwierzy- zaśmiał się
- nie chce żadnego dziecka! Ja nawet ciebie nie chce psycholu ! - krzyknęłam i w momencie w którym do mnie podszedł zrozumiałam swoją kiepską sytuację. Pozamykane były nawet drzwi tarasowe, zaplanował wszystko.
- jesteś mordercą, a teraz jeszcze gwałcicielem?- uderzenie było szybkie, ale bardzo bolesne
- Pierdolony damski bokser!- krzyknęłam mu prosto w twarz, a on uderzył ponownie i wyszedł z domu zapominając o swoich zamiarach więc czym prędzej zamknęłam się w swojej sypialni.
Z płaczem udałam się pod prysznic. Po drodze zgarnęłam z biurka swoje tablektki. Wzięłam zdecydowanie za dużo i usiadłam pod prysznicem na podłodze, puszczając wodę na swoją głowę.
Często w życiu kierowała mną złość. Chciałam zrobić na złość matce więc nie poszłam na studia, chciałam zrobić na złość Richardowi więc zostałam z Nickiem. Chciałam zrobić na złość całemu światu więc przeprowadziłam się do LA. Nienawidzę samej siebie i mam dość tego całego syfu. Mam dość samej siebie. Ale czy na prawdę chce umrzeć? Na prawde jestem aż tak słaba? Przecież mogę zabić po prostu Nick'a i też będzie po problemie. Bylo za późno, nie mogłam nawet wstać z ziemi by sięgnąć mój telefon. Jakimś cudem doczołgołam się do szafki nocnej i wybrałam numer Bena.
- halo? EL? -
- pomóż mi. Jestem w domu- tyle zdążyłam powiedzieć zanim odpłynęłam już całkiem. Nie wiedziałam czy Bem zdąży, a moje ostatnie myśli przed śmiercią zaczęły uciekać do Richarda. Czy chociaż jemu się udało,  czy odnalazł to czego tak szukał. Zasnęłam z uśmiechem na ustach.

Emma

Oglądaliśmy z Tonym wiadomości gdy wyskoczył komunikat,że słynna modelka Elena Gross jest w stanie krytycznym w szpitalu w Los Angeles po przedawkowaniu .
- co kurwa - powiedział Tony i już wykręcał czyjś numer, a ja zadzwoniłam do rodziców, którzy nie mieli o niczym pojęcia.

Wiedziałam, że mam przesrane od razu gdy otworzyłam oczy. Matka, Emma i Tony siedzieli i bacznie mnie obserwowali nie mówiąc ani słowa. Ben siedział najbliżej mnie, więc jednak zdążył mnie uratować.
- dzięki Bogu- powiedział Tony
- zawołam lekarza- matka wstała i wyszła zapewne wcale nie chcąc ze mną rozmawiać 
- nie wiedzieliśmy jak poinformować twojego Męża o tym gdzie jesteś. Nie zostaliśmy go w domu, a twój telefon w ogóle nie ma jego numeru - poinformowała mnie Emma, przecież wiem, że nie ma, jeszcze tego bym potrzebowała. Jasne.
- na prawdę chciałaś to zrobić?- spytał nagle Ben, a oni spojrzeli na mnie zdziwieni, skąd mam wiedzieć czy chciałam? Nie chce już dłużej żyć w świecie w którym żyje.
-powiedz coś- poprosił Ben- skąd siniak na twarzy? - spytał a ja wzruszyłam tylko ramionami i nie zdołałam odpowiedzieć na choćby jedno pytanie Bo do mojej sali weszło trzech policjantów w asyście lekarza.
- Pani Elena Gross? Jest Pani aresztowana pod zarzutem nie legalnym handlem bronią i narkotykami- zaczął policjant
- oczywiście jak tylko lekarz wyrazi na to zgodę przewieziemy Panią na komisariat- odezwał się drugi. Zrobił to. Zniszczy mi życie całkowcie.

-aresztowana? To jakaś pomyłka- zaczął Tony, ale policjanci wyprosili ich z sali by mógł mnie zbadać lekarz.

Czy mogło być gorzej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro