52.
W zniknięciu Richarda najdziwniejsze było to, że nikt się nie martwił. Wiadomo na początku każdy pytał, zadawał pytania, ale wszystkich zadowolił fakt, gdy Rich napisał matce wiadomość, że woli mieszkać i chodzić do szkoły na jakimś zadupiu oddalonym od nas o prawie 100 kilometrów, u swojej babci.
Nikt nie zastanawiał się czemu on wyjechał, co było powodem tak nagłej decyzji? Przecież to nie mogło chodzić tylko o naszą kolejną kłótnię, musiało być coś na rzeczy, coś o wiele gorszego niż to. A oni wszyscy jakby z dnia na dzień przyzwyczajali się do sytuacji, że go nie ma. Coraz częściej o nim myślałam, coraz częściej szukałam go wzrokiem na szkolnym korytarzu, modląc się wręcz aby go zobaczyć. Na nic. Minęły miesiące, zaczęła się zima, a wraz z nią przygotowania do świąt. Do dziś pamiętam płacz ciotki Stelli gdy okazało się, że jej syn znalazł jakąś pracę i nie ma jak wrócić do domu na święta, bardzo to przeżywała. A jeszcze bardziej przeżywała to Emma, która po urodzeniu dziecka, dalej nie miała kontaktu z przyjacielem. Steven może i był uroczym małym chłopcem, ale ja miałam zdecydowanie za mało czasu by odwiedzać go regularnie .
Dalej byłam po za zasięgiem mojej rodziny, wpadałam do nich przeważnie w niedzielę, ale zazwyczaj byli tak pochłonięci życiem rodzinnym, że praktycznie nie zauważali gdy przychodziłam. Moi rodzice całkowicie zglupieli przy tym urwisie i na prawdę nie przesadzam, no bo każdy bobas ma cztery wózki? Gdy o nie spytałam, stwierdzili, że nie mogli się zdecydować na jeden, a przecież się nie zepsują. Więc przestałam zadawać pytania, nie chcąc słyszeć tych coraz głupszych odpowiedzi.
- więc, święta spędzamy we dwoje? Czy idziesz do starych?- spytał Nick masując mój kark, miałam za sobą na prawdę ciężki dzień na sesji wodnej
- chcesz spędzić święta razem?- spytałam a on lekko pocałował mnie w usta. Sprawa z jego ojcem, mimo że cholernie trudna, chyba udała się sukcesem i siedzi on teraz drugi miesiąc w klinice odwykowej.
- to znaczy tak?-zaśmiałam się
Mimo tego że z Nickiem łączyło mnie w sumie tylko łóżko, lubiłam spędzać z nim czas. Był może i porywczy czy wybuchowy ale tylko przy nim nie myślałam o Richardzie. O tym, jak bardzo chciałabym go zobaczyć... szlak i znowu o nim myślę.
- Dostałam propozycję pracy w LA!!- krzyknęłam gdy tylko spotkałam się z Nickiem następnego dnia po wstępnej rozmowie
- co takiego? Jak to?- i opowiedziałam mu o pomyśle Nicole, otwiera tam nową agencję i nie dość że byłabym tam modelką numer jeden to jeszcze sama rekrutowałabym nowe przyszłe gwiazdki
- A szkoła?- zdziwił się
- jestem Przecież w ostatniej klasie pamiętasz? W wakacje przeprowadzam się do Los Angeles ! Uwierzysz w to? - zaśmiałam się
- A egzaminy? A studia? A stypendium sportowe?- machnęłam ręką na jego słowa, już dawno przestałam marzyć o sportowej karierze, moja noga choć już praktycznie wrociła do pełni sił, nigdy nie będzie już tak samo szybko jak przed wypadkiem, choć może niewiele brakuje, ale w tym sporcie każda sekunda ma znaczenie i to cholernie wielkie
- nie chcesz zdawać egzaminów? Nie chcesz studiować?-
- rany, byłam pewna że się ucieszysz z mojego szczęścia- westchnęłam- a męczysz mnie tak samo jak rodzice, chciałam studiować ale teraz? Czy po studiach będę zarabiać takie pieniądze jakie mam teraz? Studia poczekają, a moja kariera nie -
- nie chciałaś tej kariery - przypomniał
- byłam głupia i tyle, nie chciałeś nigdy wyjechać z tego miasta? Przecież Nicole jest w tobie praktycznie zakochana, wziąłeś udział tylko w dwóch sesjach, a zarobiłeś tyle co ja przez dwa miesiące, na pewno zgodzi się abyś i ty zaczął tam pracować, już z umową i porządnym kontraktem-
- mam zostać modelikiem? - zaśmiał się
- co w tym złego? Sam wiesz jakie to duże pieniądze, buźke masz fajną, ciało pierwsza klasa, razem podbilibyśmy miasto aniołów- zaśmiałam się, a on razem ze mną, widziałam że w głowie bardzo dokładnie przemyśla moją propozycję. Nie chciałam go stracić, chciałam tam w obcym mieście, mieć chociaż jedną znajomą osobę obok. Przecież mu się to opłaci.
- wciąż nie pojmuję po co idziesz do nich na święta- westchnął przyciągając mnie do siebie, faktycznie dzisiaj idę na kolację do ciotki Stelli, była tak załamana faktem, że jej jedyny syn nie przyjedzie, że moja rodzina postanowiła się do niej wprosić na wigilijną kolację, a ja jako, że obiecałam mamie że wpadnę chociaż na godzinę, teraz musiałam iść do domu Richarda. Na szczęście bez Richa w środku.
- go tam nie będzie, po za tym już ci mówiłam że możesz iść ze mną-
- jako kto? Kolega? Czy kumpel od seksu?-
- nie bądź chamem - warknęłam
- nie jestem, nie mogę iść bo obiecałem matce że będę, to ich pierwsze święta bez ojca, nawet Stark to przeżywa- westchnął
- wyjedziemy razem, ale tylko jeśli zgodzisz się zostać moją dziewczyną- powiedział
- nie musisz mnie szantażować i tak bym nią została pajacu, wystarczyło spytać -
***
Wigilijna kolacja przebiegała nudno i bez większych cyrków. Syn mojej siostry na szczęście grzecznie spał i nie płakał co dziesięć minut domagając się naszej uwagi, ale to spowodowało że ta uwaga skupiła się na mnie, a ja nie do końca tego chciałam.
- powinnam już pójść- powiedziałam słysząc kolejne pytanie odnośnie mojej pracy
- nie wyglupiaj się, nawet nie zjadłaś kolacji- zauważyła ciotka Stella- schudłaś coś ostatnio- i teraz znowu byłam w centrum uwagi i wszyscy zaczęli oceniać czy na pewno schudłam czy nie. Z opresji wybawił mnie dzwonek do drzwi więc wstałam
- ja otworzę i tak na prawdę muszę już iść- poszłam w stronę drzwi sądząc że może to Nick przyjechał po mnie wcześniej, podałam mu przed wyjście dokładny adres. O tym, że to nie był Nick przekonałam się już sekundę później patrząc na Richarda w towarzystwie blond piękności, kurwa ona na prawdę była nie ziemsko piękna
- co tu robisz?- zdziwił się Richard patrząc na mnie od góry do dołu
- o mój Boże ! To ty jesteś tą modelką która poprowadziła ostatnio pokaz mody Charlesa Kominga!- krzyknęła
- Tak to ja, twoja mama zaprosiła nas do siebie na kolację, myśleli że nie przyjdziesz, jestem El - powiedziałam i grzecznie podałam dziewczynie dłoń
- kumpele mi nie uwierzą! - zaśmiała się, a ja poszłam spowrotem do stołu
- to do cioci- powiedziałam tylko i w drzwiach stanął Rich. Radością nie było końca, a ja w końcu usiadłam i zjadłam trochę tej kolacji, by robić cokolwiek tylko się na niego nie gapić lub co gorsza nie rozpłakać
- to jest Olivia, mamy razem staż i od kilku dni -
- spotykamy się- skończyła za niego Olivia, a ciotka uściskała I ją, chwaląc oczywiście jej urodę
Dzwonek do drzwi zadzwonił znowu gdy tylko wszyscy usiedli przy stole, a ja tym razem nie miałam zamiaru iść ich otwierać. Poszedł wujek Issac stając po chwili z Nickiem tuż przy stole
- dzień dobry, wesołych świąt- powiedział Nick do wszystkich i spirunował wzrokiem Richarda.
- bardzo dziękuję za kolację, była przepyszna, musimy się zbierać- powiedziałam wstając od stołu
- dziś leci ulubiony serial El, jak nie obejrzy całego odcinka to strasznie się wścieka- zaśmiał się Nick i zapadła cisza. To zabrzmiało tak jakbyśmy mieszkali razem. Co on wyprawia?
- mieszkacie już razem?- spytała matka udając obojętność
- nie jeszcze nie, ale w Los Angeles na pewno zamieszkamy prawda?- Nick pocałował mnie lekko w policzek A ja zmroziłam go wzrokiem
- nie powiedziałaś im jeszcze?- zrozumiał swój błąd od razu
- gdzie???!- podnieśli głos moi rodzice
- jedziesz do LA? Rany ale ty masz życie- zaśmiała się Olivia , no trzeba przyznać że mądrości jej trochę brakowało
- za pół roku - wyjaśniłam- od razu po szkole, porozmawiamy o tym jutro, teraz na prawdę muszę się zbierać-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro