37
Ben wyjechał w poniedziałkowy poranek zostawiając mi tylko swój numer telefonu. Matka wróciła ze szpitala i oboje z ojcem zaczęli swoje straszne wykłady, musieli zapłacić spore pieniądze dla szkoły letniej aby ci nie zgłaszali sprawy do sądu dla nieletnich, choć w sumie nie rozumiem czemu mieliby, przecież to moi starsi mogliby ich pozwać, że nie dopilnowali im dziecka prawda? Ale odszkodowanie było na tyle duże, że musiałam kilka ostatnich dni wakacji sprzątać siłownię mojego dziadka, by choć trochę odkupić winy. Nie odezwałam się nawet słowem, do nikogo. Rodzice krzyczeli, wypytywali, prosili abym powiedziała gdzie byłam, po co? Dostali moje szczegółowe wyniki z letniej szkoły dla psycholi i instrukcje abym nadal uczęszczała na prywatne terapie, dostałam też te same straszne leki, które podawali mi w ośrodku. Nie rozumiałam co takiego napisali niby w tych papierach, że nadal musiałam się truć. I to było m dni. To i jeszcze chciałabym się spotkać z Nickiem, nie widziałam go przecież calutkie dwa miesiące. Ale tu właśnie pojawiały się schody, byłam całkowcie uziemiona, matka odwoziła mnie rano pod siłownię, a na niej pilnowali mnie pracownicy dziadka no i po kilku godzinach szorowania sprzętu czy mycia podłóg przyjeżdżał po mnie ojciec by bez słowa zawieźć mnie do terapeutki, która w sumie była chyba bardziej pojebana ode mnie. Jak miałam spotkać się z Nickiem? Jak miałam normalnie żyć w tych warunkach i nie oszaleć, wiem, że przesadziłam, może i nie powinnam uciekać z ośrodka, ale coś się komuś stało? Bez przesady.
- musisz zacząć ze mną współpracować, dlaczego uciekłaś z ośrodka?- spytała Samantha, lekko otyła Pani psycholog
- wcale nie muszę- powiedziałam tylko- sądzi Pani, że lepszy będzie chabrowy czy bordowy?- spytałam, a kobieta tylko się do mnie uśmiechnęła, notując coś w zeszycie. Głupie babsko, nie może odpowiedzieć? Jak mam wybrać sama kolor ściany skoro podobają mi się oba te kolory?
- celowo ignorujesz moje pytania Eleno?-
- jestem Lena albo El- poprawiłam ją mało grzecznie
- cieszysz się z jutrzejszego powrotu do szkoły ?- zmieniła taktykę, a ja tylko westchnęłam i do końca terapii nie odezwałam się już ani słowem, jak to niby ma mi pomóc? Co oni próbują mi wmówić?!
Siedząc już z ojcem w samochodzie dostałam wreszcie wiadomość od Ben' a, czekałam na nią kilka dni.
" totalnie uziemiony, ale jakoś udało mi się dorwać telefon, co u Ciebie młoda? "
" zmusili mnie nawet do pracy bym odkupiła swoje grzechy, chodzę na jakieś denne terapie i przepisali mi jakieś nowe tabletki, dziś muszę zacząć je brać"
" psychotropy? Nie bierz tego, ty nie jesteś chora, oni próbują zrobić z Ciebie wariatke, chowaj tabse pod język i wyrzucaj "
" może ze mną faktycznie jest coś nie tak?"
" wiesz z kim jest coś nie tak? Z twoją rodziną i przyjaciółmi, potrzebujesz po prostu miłości, wsparcia i zrozumienia, a cały czas jesteś sama"
" Spotkamy się jeszcze kiedyś?"
" pewnie, jak tak dalej pójdzie oboje wylądujemy w prawdziwym psychiatryku, a tak na poważnie, jak tylko rodzice trochę odpuszczą to Cię odwiedzę, albo wpadniesz do mnie na kilka dni? Tylko spróbuj nie wkurzać już starszych"
" łatwo mówić, wydaje mi się, że ja nawet nie mogę nic powiedzieć, bo oni są wkurzeni samą moją obecnością Ben "
" Z czasem będzie lepiej, na prawdę, omijaj Nieustraszonych szerokim łukiem, znajdź koleżankę i od razu pierwszego dnia spowrotem zapisz się do drużyny lekkoatletycznej, a może jakiś nowy sport? "
" jesteś pewny, że nie chcesz zmienić szkoly? "
" dasz radę!! Dobrej nocy mała, bez odbioru, napisz mi jutro jak pierwszy dzień budy i nałóż coś seksownego"
Westchnęłam odkładając telefon i dopiero teraz zorientowałam się, że ojciec już dawno zaparkował pod domem i wpatruje się we mnie z dziwną miną.
- co?- spytałam po prostu
- powiesz mi co się dzieje? Kiedyś byliśmy blisko-
- powiem, myślicie, że mam coś z głową, traktujecie Emme jak księżniczkę, a mnie jak gówno, w szkole jest dokładnie tak samo, a teraz nie mam już nikogo, bo co z tego że suka ma milion znajomych, skoro i mojego jedynego musiała sobie zabrać!- warknęłam wysiadając z wozu, i to by było na tyle z miłej El.
- jak ty się wyrażasz!- krzyknął ojciec idąc za mną do domu, weszłam i poszłam do salonu gdzie siedziała moja rodzina wraz z całą rodziną Richard'a. No tak... niedziela.
- wypadało by powiedzieć dzień dobry- zbeształa mnie matka, a ja jednak tylko wzruszyłam ramionami i poszłam na górę. Jednak nie udałam się do pokoju tylko stanęłam na szczycie schodów i słuchałam co gadają. Wiedziałam, że zaczną mój temat jak tylko znikne z pola widzenia
- wiadomo już coś?- spytała ciotka Stella, najlepsza przyjaciółka matki i matka kretyna
- nic a nic, terapeutka twierdzi, że jeszcze nigdy nie pracowała z tak ciężkim przypadkiem, Elena nie chce z nią rozmawiać, obraża ją, ignoruje i przeklina. Nie można dojść z nią do żadnego porozumienia, jak ma zacząć terapie skoro nie chce współpracować-
- co jej właściwie jest?-spytał wujek Issac
- lekarze twierdzą, że ma głęboko zakorzenioną depresję i dużo negatywnych emocji z którymi nie potrafi sobie poradzić- westchnęła matka jakby to było na prawdę coś strasznego, halo jestem nastolatką, która nastolatka radzi sobie z emocjami?
- nie rozumiem co się stało, zawsze była taka grzeczna, nie było z nią żadnych problemów- matka znowu się rozpłakała- dwa razy wylądowała w izolatce, awanturowała się, wylała na nauczycielke farbę, ugryzła kogoś, biła się z jakąś dziewczyną, namówiła tego chłopca na ucieczkę i sama wszystko zorganizowała, to nie jest moja córka, moja córka była mądra, grzeczna i poukładana- no dalej mamusiu, wbijaj mi dalej gwoździe w moje serce
- nie mów tak, może to tylko taki bunt? Wpływ rówieśników - pocieszała ją ciotka
- jakich rówieśników, przecież ona jest sama jak palec ! - no dawaj mamo, rozkręcasz się.
Gdy chciałam już się odwrócić i ze łzami w oczach zaszyć się na strychu, bo w moim pokoju aktualnie trwa remont na który jakimś cudem udało mi się namówić rodziców. Nie zrobiłam ani kroku bo wpadłam w ramiona Richarda. Musiał stać za mną i słuchać dokładnie tego co słuchałam ja, bo w oczach miał również smutek
- ona tak nie myśli, jest po prostu zła- zaczął szeptając, a ja miałam gdzieś słowa matki, w tej chwili miałam gdzieś wszystko, ruszyłam schodami prosto na strych, ale pech chciał że on szedł tuż za mną
- podobają mi się twoje włosy- zaczął tak po prostu siadając na czarnym fotelu stojącym w rogu pomieszczenia
- mi się nie podoba to, że znowu jesteś tam gdzie jestem ja- zauważyłam, ale wiedziałam, że gdy powiem, żeby wyszedł on i tak zostanie chcąc zrobić mi na złość.
- Emma ma randkę z Tonym, a moi starsi zmusili mnie na niedzielną kolację, kto inny ma dotrzymać mi towarzystwa?- zaśmiał się lekko
- może moja matka? Oboje wkurwiacie mnie tak samo, więc na pewno się dogadacie. Ja chcę się już położyć-
- jest dwudziesta dzieciaczku-
- dobra Richard, kawa na ławę. Co tu robisz?-
- szczerość za szczerość?- spytał
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro