35.
- Jezu...- wyszeptałam gdy moja noga stanęła lekko na ziemi, a mój lekarz, który przyjechał specjalnie do szkółki letniej spojrzał na mnie zdziwiony.
- i jak?-spytał
- nie boli ...- nie mam pojęcia czemu cały czas szeptałam
- takie właśnie było założenie, jeszcze będziesz odczuwać dyskomfort, ale miejmy nadzieję, że po rehabilitacji całkiem staniesz na nogi - powiedział
*** 2tygodnie później
- masz?- spytałam podpierając się kuli i wchodząc do pokoju Bena, było już po kolacji, a my wreszcie mieliśmy trochę wolnego
- wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że już nie potrzebujesz mojej pomocy - patrzył cały czas na moje nogi więc zadałam pytanie raz jeszcze
- masz czy nie?-
- mam ale jesteś pewna?ja sie wcale na tym nie znam, a jeśli coś pójdzie nie tak?-
- Ben nie przesadzasz? To tylko ruda farba, co ma wyjść nie tak- zaśmiałam się siadając delikatnie na podłodze- no zaczynaj, nie chce już przypominać ani matki, ani siostry-
- koniecznie na rudo?- spytał
- przestań pieprzyć i działaj-
- o kurwa- powiedziałam nagle równocześnie z Benem gdy zmyłam farbę z włosów i wysuszyłam je dokładnie
- Ogień- powiedział dalej nie mogąc przestać się na mnie gapić- to aż dziwne, że nie jesteś naturalnie ruda- wyszeptał dotykając moje pomarańczowe kosmyki
- mam już cały obmyślony plan, chyba że jednak nie wchodzisz w ten układ?- spytałam
- do końca wakacji zostało półtora tygodnia, na prawdę chcesz to zrobić?- spytał- możesz sobie tylko zaszkodzić, będą nas szukać-
- boisz się?- spytałam
- przestań, przecież wiesz, że ja akurat nie mam nic do stracenia - zauważył Ben- więc jaki jest plan?
- wczoraj już obmyśliłam wszystko do końca, mam przy sobie kartę płatniczą ze sporym kieszonkowym, ale musimy wypłacić pieniądze od razu po ucieczce, żeby później nas przez nią nie namierzyli-
- dobrze, ale jak zamierzasz stąd uciec? Może zapomniałaś ale wszędzie są kamery- zauważył
- i właśnie tu się mylisz, a nasza miejscówka na dachu? Ta stara winda pracownicza, którą jeździłam gdy potrzebny był mi jeszcze wózek, ona nie jedzie tylko do góry, jedzie też na sam dół, sprawdzałam wielokrotnie. Wyjeżdża na tyły ogrodu różanego, a tam również nie ma już kamer, są tylko ochroniarze, którzy równo co pół godzin patrolują cały teraz, więc będziemy mieli jakieś 28 minut aby przeskoczyć przez niezbyt wielką tylnią bramę, bo tylko ona nie jest strzeżona, bo prowadzi w las. Ściągnelam na telefon mapę tego lasu, abyśmy nie błądzili w nim do rana, w godzinę powinniśmy dojść do przystanku autobusowego na którym na pewno jest jakiś bankomat - powiedziałam na jednym tchu
- ty jesteś genialna! Może obrabujemy jakiś bank? Ale masz łeb!- zachwycał się
- dobrze, że ci się spodoba, spakuj swoje rzeczy do niewielkiego plecaka żebyśmy nie wzbudzali podejrzeń i widzimy się równo o pierwszej dwa, pod drzwiami starej windy, i błagam Cię idź cały czas przy ścianie, tak aby nie złapała cię z żadnych kamer-
***
- jesteś najlepsza! - krzyknął Ben dość cicho, gdy przeskoczyliśmy przez serio nie dużą bramę i znaleźliśmy się w ciemnym lesie.
- latarka- powiedziałam podając Benowi urządzenie
- chyba sie w tobie zakocham- wyszeptał nagle uśmiechnięty i nagle przycisął mnie do drzewa I chciał pocałować
- nie teraz Ben, teraz musimy ruszać, za kilka godzin zorientują się, że nas nie ma, będą nas szukać, a wtedy my musimy być juz daleko stąd-
*** Emma
- jak to zniknęła?!- usłyszałam krzyk mojej matki, który obudził mnie o nieludzko wczesnej porze.
- co się dzieje ?- obok mnie przeciągnął się Tony, który został również obudzony. Przyznaliśmy się rodzicom do naszego związku i chociaż oboje byli w ogromnym szoku, żadne z nich tego nie skomentowało.
Do mojego pokoju bez pytania wbiegła matka z oczami całymi w łzach
- powiedzcie, że wiecie gdzie ona jest - rozpłakała się już całkiem i nawet nie powiedziała o co chodzi, a do pomieszczenia wszedł również ojciec
- jedźmy, nie ma sensu bezczynnie siedzieć- powiedział
- Ale co się stało?- spytał Tony już całkiem ubrany, kiedy on wyszedł z łóżka?
- El uciekła ze szkółki- powiedziała tylko matka i oboje wyszli kierując się do auta.
- jak to uciekła? Gdzie ?- zaczął Tony
- uspokój się kochanie - starałam się go pocieszyć
- to nasza wina Em, nie powinniśmy jej mówić, to ją całkiem złamało, widziałaś jej minę gdy wychodziliśmy-
- zadzwonię do chłopaków, może oni będą mieć jakiś pomysł- westchnęłam i już wykręciłam numer do Richarda.
Przyszli do mnie od razu po telefonie, całkowicie zaskoczeni tym co im powiedziałam
- to żart?-spytał Richard wchodząc, miał sińce pod oczami co wskazywało na to, że mój przyjaciel miał kolejną nie przespaną noc, ciekawe czy tym razem odpowiedzialna za to była Sofia. Nowa zabaweczka naszego podrywacza.
- dzwoniłam do mamy, pielęgniarki twierdzą, że ona poruszała się już bez wózka-
- nie za szybko?- zdziwił się Tony- w co ona się znowu wpakowała- westchnął i teraz zadzwonił jego telefon A mu oczy prawie wyskoczyły z orbit
- to ona - wyszeptał i odebrał telefon dając od razu na głośno mówiący
- musisz mi pomóc Tony - zaczęła, a mi nogi się ugieły, może i nie jesteśmy sobie bardzo bliskie, ale to przecież moja siostra
- El? Gdzie jesteś!? Co się stało?!- krzyknął Tony tracąc nad sobą panowanie, znał ją z nas najlepiej
- Toni- teraz rozpłakała się już na dobre, a mi zrobiło się aż słabo- to był głupi pomysł Tony, on nie oddycha, ja nie wiedziałam- płakała bez opanowania
- co? Kto nie oddycha El?- podniósł głos Tony- gdzie jesteś?-
- pomóż mi błagam- płakała
- kurwa ! Ogarnij się i powiedz spokojnie co się stało!- wybuchł Richard zabierając Tony'emu telefon i nagle zrobiło się cicho
- Ben miał jakiś atak, nie wiem co się stało, upadł- powiedziała już bardziej świadoma
- gdzie jesteście?- spytał Richard
- powiedzcie mamie, że przyjadę w ostatni dzień wakacji jak tylko wszystko poukładam- i nagle połączenie się urwało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro