Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31.

- może coś nam o sobie opowiesz Eleno? -spytała nauczycielka gdy wszyscy usiedliśmy w kółku - postanowiłam całkowicie ich wszystkich tutaj ignorować. Ile razy można im tłumaczyć, żeby nie wypowiadali mojego imienia? Na prawde tak trudno je skracać?
Siedzieliśmy teraz na miękkich pufach utworzonych w niby koło, serio tylko niby, bo było nas tak dużo, że ze względu na wielkość pomieszczenia, koło bardziej przypominało jajko. W sensie, oni siedzieli na pufach, mi zrobili tylko miejsce, żebym mogła upchać ten pierdolony wózek
- Mia? To może chociaż ty?- westchnęła lekarka a ja spojrzałam na brunetke siedzącą koło mnie.
- znowu miałam w nocy straszne koszmary - powiedziała jakby to była najgorsza rzecz na świecie i zaczęła płakać. Wszyscy nagle do niej podeszli, zaczęli ją pocieszać, mówić, że to minie. Wstałam gdy wszyscy zajęci byli tą małą beksą i udałam się do swojego pokoju co na wózku wcale nie było takie proste, jednak mój spokój nie trwał wcale długo, bo za mną do pomieszczenia ktoś wszedł. Od wróciłam się wystraszona, że to może któryś z nauczycieli lub lekarzy ośrodka ale to był chłopak, na oko w moim wieku, ubrany cały na czarno, już go tu wcześniej chyba  widziałam.
- czego chcesz?- spytałam.
- musisz tam wrócić. Terapeutka mnie tu wysłała- nie był za miły
- wracaj jak tak bardzo chcesz- powiedziałam
- posłuchaj laleczko...- zaczął ,ale nie pozwoliłam mu skończyć
- nie. To ty mnie posłuchaj, nie wiem na co Cię tu leczą, ale jest spora szansa że nie jesteś debilem i zrozumiesz co powiem. Wypierdalaj-powiedziałam a on się uśmiechnął. No bez kitu, stał i tak po prostu się uśmiechał. Jednak jest debilem! Szlak by to!

Wszystko tu było nie tak, dusiłam się w tym miejscu, jakby ktoś celowo zabierał mi cały tlen. Czemu mnie tu wysłali?
Już pierwszego dnia znalazłam w tym wariatkowie drzwi pożarowe, które prowadziły na prawie dach, prawie bo taras otoczony był siatką, która uniemożliwiała zapewne skok w dół przyszłym samobójcą.
  Jak się tam dostałam? Nie było łatwo, ale okazało się, że stara pracownicza winda przy długich schodach nadal działa, na początku się bałam ale później zastanowiłam się czy nie warto? Było warto.

Ostatni papieros właśnie leci z dymem, ciekawe co ja zrobię jutro gdy wstanę w tym piekle bez ani drobiny nikotyny.
- postanowiłaś  ukraść moją miejscówkę?- za moimi plecami usłyszałam głos który od początku  bardzo działa mi na nerwy.
- pieprz sie- powiedziałam tylko zaciągając się dymem.
- jesteś bardzo nie miła a już chciałem się z tobą podzielić- zaśmiał się wyciągając z kieszeni skręta. Popatrzyłam na niego zdziwiona

- serio?-

- chcesz czy nie? nie znoszę jarać sam- przyznał siadając pod murem, więc tak po prostu podjechałam wózkiem tuż obok niego, zachowując niewielką odległość i czekałam aż rozpali narkotyk.

***
- jestem Ben- powiedział po jakimś czasie ciszy
- czemu tu jesteś?- spytałam gdy zioło całkiem mnie roluźniło i miałam gdzieś, że wcale nie przepadam za tym kolesiem

- wydaje mi się, że dokładnie z tego samego powodu co ty, pobiłem kilka osób, trochę kradzieży, ale gdy zaatakowałem nauczyciela to rodzice stwierdzili, że mam problem więc jestem, no a ty?- spytał

-sama do końca nie wiem jaki był konkretny powód, nikogo nie zaatakowałam, w życiu też nikogo nie okradłam-

- pytania raczej czy byś chciała-powiedział nagle z błyskiem w oku
- co? - nie czaiłam co Ben do mnie mówił,  ale tu mało kogo można było zczaić. 

- to miejsce już takie jest, nie musisz być ćpunem żeby tu być, bo starsi wysyłają nas tu gdy tylko poczują narkotyki, nie musisz ukraść milionów by tu być, wystarczy,że dla zabawy z kumplami ukradniecie piwo i trach  już jesteś w letniej szkółce, jestem tu co rok mała, moi rodzice twierdzą, że widzą jakieś efekty, a ja w sumie całkiem nieźle się tu zadomowiłem- znowu go wcale nie rozumiałam
- więc są tu po prostu dzieciaki, których rodzice mieli gdzieś?- zaśmiałam się
- nie no, są też nieźle popierdolone świry- on również się zaśmiał, a ja zastanawiałam się czy serio jesteśmy w stanie ze sobą gadać czy to po prostu wina jarania. 

- skąd ten wózek?- 
- mój chłopak się naćpał i kazał po siebie przyjechać w środku nocy, nie mam prawka więc... reszte historii znasz - wyznałam tak po prostu jakbyśmy znali się od małego
- to już na zawsze?- był serio przejęty, albo po prostu był niezłym aktorem
- ty pewnie myślisz że ja w ogóle nie mam czucia w nogach co?- spytałam i poruszyłam lekko obydwoma nogami, choć jedną oczywiście dużo lżej

- więc czemu?-
- tydzień temu miałam operację, włożyli mi w nogę kilka śrub- przyznałam- trzeba czekać aż się ładnie zrośnie-

- A potem będziesz biegać?- spytał
- co?
- nie zgadłem? Masz idealnie wypracowane łydki, myślałem, że biegasz-
- biegałam, lekarze, rodzina i przyjaciele nie widzą szans na mój ponowny debiut w sporcie - znowu wzięłam bucha
- więc jaki jest plan Be na resztę życia?- dopytywał patrząc na mnie tym mroczno czarnym spojrzeniem
- może na początku przetrwać jakoś te wakacje ?- zaśmiałam się
- ja ci w tym pomogę, a teraz musimy się zbierać bo zaraz oddają telefony więc musimy być w pokojach - i tak po prostu pchnął mój wózek, a ja jakby nigdy nic mu na to pozwoliłam. Był pierwszą osobą której pozwoliłam to zrobić, czemu? On jedyny mnie nie osądzał, nie patrzył z góry. Po prostu wysłuchał.

***

Emma

Wydawać by się mogło że po wyjeździe El, w domu wreszcie zapanuje spokój. Nic bardziej mylnego.  Mama cały czas płakała, że nie powinna jej tam wysyłać, że ona sobie tam nie poradzi, namawiała ojca żeby po nią jechać. Ojciec za to był nie ugięty, zawalił się toną pracy i raczej nie za często bywał w domu.

- może grafitii? - spytał Stark, szukaliśmy jakiegoś pomysłu na spędzenie dzisiejszego dnia, ale żaden nie był w pełni akceptowany
- to nudne- zauważyłam
- czy mi się wydaje czy Ricky znowu odleciał?- spytał jeden z bliźniaków i faktycznie nasz kumpel niepostrzeżenie założył słuchawki i już dawno przestał nas słuchać.
- musimy pogadać- do salonu mojego domu jakby nigdy nic wszedł Tony, oszalał? Przecież ktoś się domyśli...
- chodzi o El- wyznał i nagle Richard usiadł na kanapie i zawzięcie ziewnął
- co on tu robi?-spytał przeciągając się
- pisałem z Eleną, oni podają jej leki, na uspokojenie i chuj wie na co, trzeba powiedzieć twoim starszym- wyznał
- przecież to wiedzą, sami ją tam zapisali- zauważyłam
- ona jest zdrowa! Nie mogą otumaniać jej lekami do chuja- zauważył Tony
- zadzwoń do niej- powiedział do niego Richard i w sumie miał rację, było po 20 więc była już po zajęciach, więc Tony wyciągnął telefon dając na głośnik
- halo?- odebrała niemalże od razu śmiejąc się do słuchawki- halo? Tony?- 
- cześć- powiedział zestresowany, co on myślał, że Lena będzie płakać? Ona poradzi sobie zawsze i wszędzie ,  to przecież Lena. Znam ją od dziecka.
- co u Ciebie?- spytał
- właśnie pokazywałam Benowi zdjęcia z budy, mieliśmy niezłą beke z naszych zdjęć z przed kilku lat - zaśmiała się
- komu? - spytał Tony
-  no tak, mam niewidzialnego przyjaciela, tak kazali na terapii -
Spojrzałam przestraszona na Richarda, a on w tym czasie spojrzał na mnie
- spokojnie ona żartuje, istnieje - powiedział nagle męski głos w słuchawce i znowu El się zaśmiała A Tony wkurwiony sie rozłączył. Czemu się rozłączył? A lepsze pytanie
Gdzie jest kurwa Richard?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro