21.
- nie chce problemów z twoją mamą El- powiedziała ciotka gdy rano nie poszłam do szkoły
- nie chce widzieć Emmy i tej jej idealnej paczuszki- powiedziałam wprost, a ona westchnęła, ale nie powiedziała już więcej ani słowa. To w niej lubiłam najbardziej, po prostu wiedziała kiedy powinna się zamknąć. Była starsza o jakieś kilka naście lat, a mimo to wyglądała jak osoba w moim wieku.
- wiesz o tym, że matce jest przykro?- powiedziała delikatnie siadając obok mnie na kuchennym krześle.
- przykro że mnie urodziła? Czy, że mnie uderzyła?- zadrwiłam
- wiesz, że nie jest biologiczną matką Emmy, stara się was kochać na równi- no i znowu się zaczyna. Biedna Em, która nie ma matki, no błagam was, przecież już zabrała sobie moją, to kto tu jest w końcu pół sierotą?
-pójdę na drugą lekcję- wzięłam torbe i ruszyłam by ubrać buty
-El, możesz zostać u mnie jak długo zechcesz, ale wolałabym abyś porozmawiałam z mamą- nie słuchałam już po prostu wyszłam z domu nakładając słuchawki na uszy. To jasne, że wcale nie miałam zamiaru iść do szkoły, tylko gdzie niby pójdę?
- chciałabym zapisać się znowu na rehabilitację- powiedziałam do mojej dawnej masażystki a ona uśmiechnięta wpisała mnie na liste. Nie mogę cały czas użalać się nad sobą, nie mogę też mieszkać u ciotki Caro bo przeze mnie ma spięcia z moją matką. Wszystko nie tak. Wyciągnęłam z torby swój strój sportowy i uśmiechnęłam się na myśl, że wiem gdzie pójdę.
Na siłowni mojego dziadka tak wcześnie nie było nikogo, ale pani z recepcji, która znała mnie doskonale, wpuściła mnie bez problemu.
Zagryzłam wargę z bólu, ale mimo wszystko pedałowałam na tym przeklętym rowerku, przejadę nie dwa kilometry, a dziesięć. Moja noga jakby płonęła, a ja starałam się o tym nie myśleć i jechałam dalej.
Nie wiem jak długo to robiłam, lecz gdy przestałam... nie mogłam się ruszyć. Noga bolała do tego stopnia, że najmniejszy ruch powodował że chciało mi się płakać. Jak mam wrócić do domu? Jak mam się przebrać? Skoro nie mogę się ruszyć?
- wiedziałem, że to się tak skończy-drgnęłam lekko i podniosłam głowę patrząc na tego dupka, który swoją drogą powinien być w szkole razem z resztą durnej paczki.
- spieprzaj- powiedziałam przez zaciśnięte zęby, lecz on mimo wszystko podszedł i przy mnie kucnął. Co on odwala? Nie patrząc na mnie dotknął mojej łydki, był przy tym tak delikatny, że pomimo bólu rozchodzącego się po całym moim ciele, nie chciałam żeby przerywał.
- dobrze?- spytał, a ja tylko pokiwałam głową , za bardzo bałam się, że mój głos zdradzi mu, stan w jakim się obecnie znajduje. Co się kurwa dzieję?
- podniosę cię z tego rowerka, złap mnie za kark- zrobiłam co mówił i już po chwili siedziałam w damskiej szatni, a on siedział tuż obok mnie- twoją nogę musi zobaczyć lekarz- czy on zawsze tyle gada? Ciągle patrzę w te jego piękne oczy i ciągle nie mówię nic, jak jakaś pojebana idiotka.
- boli Cię tak bardzo? Czy na mnie też jesteś obrażona i nie będziesz się odzywać?- spytał
- nie jestem- powiedziałam tylko próbując wstać z ławki lecz on przytrzymał mnie ręką.
- twoja mama źle zrobiła, Emma też zachowała się nie najlepiej, ale oni się o Ciebie martwią, boją się że się całkiem załamiesz, a ty od wypadku i wyjazdu Tony'ego jesteś zupełnie inna- jezu on serio musi tyle gadać?
- przestań to robić- warknęłam tym razem wstając
- co robić?-
-zachowywać się jak mój ojciec czy brat, nie potrzebuje tego, świetnie daje sobie rade. Może nie jestem tak lubiana jak Pan z Nieustraszonych, ale nie narzekam!- warknęłam a on stanął ze mną twarzą w twarz
- radzisz sobie? Chlanie i sypianie z Nickiem to jest twoje radzenie?!-Teraz on podniósł głos,a ja nie wierzyłam w to, co on mówi. Spanie?
Chciałam zaprzeczyć, a zamiast tego moja buzia zaczęła wypowiadać zupełnie inne słowa
-mogę pieprzyć się z kim chce-
- po co? Skoro wiem, że chcesz pieprzyć się ze mną?!- posniósł głos lekko popychając mnie na szafki dla sportowców. Wstrzymałam oddech, właśnie takiego Richard'a, nie znałam. Co on wyprawia? Był zdecydowanie za blisko mnie, a moje całe ciało drżało zdradzając mnie przy tym całkowicie. Na jego twarz wkradł się zdradziecki uśmiech, kiedy jego ręce znalazł się po obu stronach mojej głowy, a jego usta były może centymentr od moich
- musisz kazać mi stąd wyjść-wyszeptał nagle cały czas patrząc mi w oczy. Jezu! Czy one zawsze były takie śliczne, czy on zaczął nosić soczewki?
Zbliżył się jeszcze bliżej a jego usta znalazły się teraz bardzo blisko mojego ucha
- mam w głowię milion scenariuszy tej sceny, ale żadna nie przypomina rozmowy siostry z bratem dzieciaczku- wyszeptał a ja znowu zadrżałam, jego usta zaczęły składać niewinne pocałunki na mojej szyi, a moje ręce zacisnęły się w pięści, żebym tylko nie zaczęła tu jęczeć.
- proszę- wyszeptałam, ale nie wiem o co tak na prawdę go prosiłam, bo w całym moim życiu nie czułam tego, co czułam teraz. Chociaż może jeden raz z Tonym to nie za wielkie doświadczenie, ale nie było mi wcale przyjemnie, a teraz nawet nie doszło do niczego, a ja już czułam się tak niesamowicie. Przerwij to idiotko!
- o co mnie prosisz maluszku- jego ręka sprawnie znalazła sie pod moją koszulką i zaczęła jeździć po mojej talii.
- chce wrócić do domu- odsunął się ode mnie jak za dotknięciem magicznej różdżki.
-kurwa...- wyszeptał nagle jakby wyszedł z jakiegoś transu i tak po prostu odwrócił się i wyszedł.
Starając się nie myśleć o tym co się tu stało, zaczęłam bardzo powoli i ostrożnie się ubierać. Gdy wyszłam z siłowni okazało się że rozpadało się na dobre, a z moim zabójczym chodem, wiedziałam że zmokne jak szczur.
-wsiadaj- koło mnie znowu pojawił Richard- odwiozę cię do domu- wyjaśnił wskazując mi swój wóz
-to nie jest dobry po...- nie pozwolił mi dokończyć bo nagle krzyknął tak bardzo, że aż się przestraszyłam
- wsiadaj to tego pierdolonego wozu!- nie mówiąc nic więcej po prostu weszłam. Siłownia nie znajdowała się daleko od mieszkania moich rodziców , ale od mieszkanie ciotki to był całkiem spory kawałek
- nie chciałem krzyczeć, czasem jesteś uparta jak osioł - zaczął ale ja nie zamierzałam wdawać się z nim już w żadne dyskusję.
- teraz będziesz milczeć?- poczułam jak jego wóz przyspiesza, a ja pomimo że jechaliśmy polną drogą, zaczęłam się bać. Chciał żebym zmiękła, wiedziałam że ma nie pokolei w głowie.
-zatrzymaj auto!-krzyknęłam na prawdę się bojąc, jeszcze chyba nigdy nie jechałam tak szybko, a on przyspieszył jeszcze bardziej
-Ricky zatrzymaj te pierdolone auto!- krzyknęłam a on zahamował tak raptownie, że brzuch zabolał od napiętego pasa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro