13.
Dni mijały mi w ciszy i spokoju, do czasu aż lekarz nie oznajmił mojej matce, że można zdjąć ten przeklęty glips. Miałam spore trzy tygodniowe braki w szkole, więc nie było opcji żebym mogła jeszcze dłużej siedzieć w domu.
- czemu kuleję?- spytałam lekarza gdy po zdjęciu gipsu nie potrafiłam nadal przejść nawet metra by się nie zachwiać.
- kochanie uspokój się, przecież pan lekarz nas uprzedzał, że może tak być- matka starała sie mnie uspokoić
- rokowania nie są najlepsze, kości piszczelowe mają to do siebie, że ich złamania często wiążą się z powikłaniami, chciałbym powiedzieć coś dobrego, ale w chwili obecnej powinnaś się cieszyć, że możesz stanąć na tej nodze, a resztą zajmiemy się na rehabilitacji- powiedział lekarz
- a treningi? kiedy będę mogła zacząć biegać?- spytałam a lekarz z mamą popatrzyli po sobie wymownie
- lepiej będzie jak powiem ci to wprost Eleno, nie powinnaś się nastawiać, że jeszcze kiedy kolwiek będziesz biegać, a co dopiero startować w zawodach-powiedział
- wiedziałaś prawda?- spytałam matki a ta lekko przytaknęła głową i podała mi kulę, teraz już chodziłam o jednej, ale dalej musiałam jej używać, ponieważ nie wolno mi było aż tak bardzo obciążać nogi.
- jedźmy do domu, jeszcze dziś zrobisz sobie wolne - powiedziała gdy byliśmy już w samochodzie
- przestań się nade mną litować, chce jechać do szkoły, po to przecież wzięłam ze sobą książki do lekarza-
- powinniśmy porozmawiać El- powiedziała gdy auto tak jak chciałam zatrzymało się pod szkołą. Spojrzałam na nią i wiedziałam że to nie będzie łatwa rozmowa.
- dostaliśmy pismo z policji, taksówkarz wniósł oskarżenie, podobno nawet nie jechałaś swoim pasem, zatrudnimy adwokata, spróbujemy cię wybronić, ale musisz nam powiedzieć gdzie byłaś tamtej nocy -
-teraz? Za dwie minuty zaczynają się lekcję, po za tym już mówiłam, że chciałam spróbować jak to jest-
- w środku nocy do licha?!- krzyknęła na mnie, ale od razu ucichła- co się z tobą dzieję ostatnio?- spytała patrząc mi prosto w oczy
- co ma się dziać? No co?! Może właśnie się dowiedziałam że cała moja przyszłość legła w gruzach? Na razie- i tak po prostu wyszłam z wozu. Nie chciałam dłużej z nią rozmawiać. W szkole nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że wróciłam. Nie miałam zbyt wielu znajomych, właściwie prócz Tony'ego nie miałam nikogo, zawsze wystarczał mi tylko on. W szkole znano mnie jako młodszą, nudną siostrę Emmy- dziewczyny z Nieustraszonych. Ona była tą lubianą i popularną, a ja byłam po prostu niewidzialna. Czemu więc teraz gdy przekroczyłam próg szkoły czuję na sobie tak wiele spojrzeń?
- Hej-powiedział do mnie jakiś całkiem nieznany mi koleś i poszedł dalej, zanim zdążyłam mu cokolwiek odpowiedzieć. Ledwo weszłam do budy, a już całkowicie miałam jej dość.
- jesteś sławna El- koło mojej szafki pojawił się Aaron, który jak zwykle wkurzał mnie swoją obecnością-wszyscy gadają o wariatce, która ukradła samochód Richardowi i celowo rozbiła-
- celowo zrobiłam z siebie kaleke?- spytałam podniosienym głosem- nieważne, gdzie Tony?-
- nie będzie go dzisiaj, ma ostry zjazd- powiedział nagle-to znaczy, za dużo wczoraj wypił i raczej przeleży cały dzień w łóżku- dodał. Czemu mnie to nie zdziwiło? Ale czy ja miałam ochotę tu w ogóle być?
Po czwartej lekcji miałam całkowicie dość, ciągle ktoś do mnie podchodził, witał się, pytał o moje zdrowie, a ja dopiero na obiedzie przekonałam się czyja to wina, gdy usłyszałam jak Ricky, opowiada głośno o tym jak tajemnicza dziewczyna, zwędziła mu wóz, celowo rozbijając, a teraz musi za to zapłacić zdrowiem. Jak on śmiał?! Dobrze, rozbiłam mu wóz, ale przecież przeprosiłam i obiecałam zapłacić za wszystkie szkody.
Stark
- twoja siostra staje się równie sławna co my- zauważyłem gdy podczas przerwy na lunch, przy jej stoliku usiadło kilka innych osób, a zazwyczaj siedziała tam tylko z tym jej Tonym.
- gdzie ona idzie?- zdziwił się Richard, i faktycznie El, po prostu wstała, wzięła swoją kulę i wyszła powoli ze stołówki.
-martwię się o nią, jest jeszcze dziwniejsza niż zazwyczaj-zauważyła Emma, a Ricky objął ją lekko ramieniem
- wybrali na jej miejsce nową zawodniczkę, całkowicie ją wyrzucili z drużyny - powiedziała jakaś dziewczyna, która siedzi przy naszym stole, sądząc, że Ricky kiedy kolwiek się z nią umówi. Naiwna
- co takiego?- oburzył się nagle Rick. To było dziwne, nigdy nie lubił siostry Em, a teraz widocznie się nią przejmuje.
Nie chciałam już tu być i słuchać gratulacji, że wreszcie ktoś dał nauczkę Richardowi. Ja nie chciałam dać mu żadnej nauczki, chciałam dalej biegać!
Nogi poniosły mnie prosto pod dom Tony'ego, nie mogłam bez niego normalnie funkcjonować, byłam w stanie się z nim pogodzić, nawet jeśli nie pamięta jak mnie potraktował.
Zapukałam i jak zwykle nikt nie otworzył, jego rodziców nigdy nie było w domu, a on był zdecydowanie zbyt leniwy by otworzyć. Weszłam do środka i od razu poszłam do jego pokoju. Spał. Nie chciałam go budzić więc po prostu ściągnęłam buty, odchyliłam kołdrę i położyłam się obok niego.
- miła niespodzianka- wyszeptał, a ja uśmiechnęłam się zadowolona, że całe napięcie między nami zniknęło
- nie było cię w szkole-zauważyłam kładąc głowę na jego ramieniu, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie
- trochę wczoraj przesadziłem- przyznał się - jak twoja noga?-
- chyba muszę znaleźć nowy pomysł na życie, bo biegaczką nie będę-, wyszeptałam
-co takiego? Chcesz się poddać? To nie w twoim stylu skarbie - powiedział bawiąc się moimi włosami
- nie chce o tym rozmawiać-
- nie musimy wcale rozmawiać- wyszeptał i delikatnie mnie pocałował , chciał delikatnie podnieść moją bluzkę ale go powstrzymałam. Seks nie był dla mnie dobrym wspomnieniem, na samą myśl wszystko zaczynało mnie boleć.
- przestań- poprosiłam ale on jakby nic sobie z tego nie robiąc dalej całował mnie po szyji i dekoldzie i cały czas próbował ściągnąć ze mnie koszulkę.
- powiedziałam dość!- krzyknęłam odpychając go od siebie -co się z tobą ostatnio dzieję!? Nie poznaje cię- krzyknęłam wstając z jego łóżka i od razu z powrotem zakładając buty
- nie idź-powiedział
-jak mam nie iść?! Gdybym nie miała siły żeby cię odepchnąć, zgwałciłbyś mnie?!-podniosłam głos
-co? Co ty pieprzysz? Nigdy bym nie skrzywdził-powiedział
- nie wierzę ci, byłeś jedyną osobą, której ufałam, a teraz już ci nie wierzę- wyszeptałam biorąc kule
- oni mają rację- powiedział nagle gdy chciałam już wyjść z pokoju
-co?- nie rozumiałam
- jestem uzależniony- wyszeptał, a dla mnie czas jakby stanął w miejscu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro