Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 15

Kilka tygodni później

- Jesteś pewna, że chcesz jechać tam sama? - spytał Leo, opierając się o ścianę w przedpokoju, gdzie znajdowała się Naomi.

- Rozmawialiśmy już o tym, Leo. - mruknęła, zawiązując buty. Nie spojrzała na niego ani razu, ale wcale się tym nie przejmował.

- Wiem, ale się martwię, okey? Powinnaś uważać w swoim stanie.

- Ja wiem, skarbie. Ale jestem dużą dziewczynką i potrafię sobie poradzić. Nie pierwszy, nie ostatni raz. - powiedziała, wstając ostatecznie i podchodząc do niego. Złapała jego twarz w swoje ręce i spojrzała mu w oczy.

- Naomi, jesteś w ciąży. - przypomniał, jakby to miało ją w jakiś sposób tam zatrzymać. Naomi parsknęła śmiechem.

- I z tego powodu mają mnie nie wpuścić na komendę? - spytała, ale on już nie odpowiedział. To wszystko było absurdalne. - Dam radę, Leo.

Leo nie odezwał się więcej, tylko wtulił w jej ciało, obejmując mocno ramionami. Martwił się i zdawała sobie z tego sprawę. Nie dziwiła mu się, zbyt wiele się jej przytrafiło w ostatnim czasie, by mogło być inaczej.

- Będę uciekać. Dam ci znać, jak będę wracać. - powiadomiła, odsuwając się od niego ostatecznie.

- I jak dotrzesz. - dodał od razu, wskazując w jej kierunku.

- I jak dotrę.

Naomi szybko cmoknęła go w policzek, po czym zabrała potrzebne sobie rzeczy i wyszła z mieszkania, zostawiając go samego. Sama z resztą nie widziała, dlaczego jechała na komendę bez niego, bo mogła go zabrać, ale wolała udać się tam sama. Musiała sama zmierzyć się z tym, co ją tam czekało, musiała dowiedzieć się czegoś w sprawie Dereka i jego ludzi.

Dotarcie na komendę policji zajęło jej trochę czasu, głównie ze względu na korki, ale kiedy zaparkowała na parkingu przed budynkiem... Nie czuła jakiś szczególnych emocji związanych z tamtym miejscem, ale sam fakt, że mogli ją aresztować w każdej chwili robił swoje. Wiedziała jednak, że miała taryfę ulgową, o ile mogła to tak nazwać. Policjanci nie mogli jej aresztować, choć już dawno powinna siedzieć w więzieniu. Nie mogli jej nic zrobić, bo Louis jej ufał i zrobił wszystko, by nikt jej nie złapał - jej i jej bliskich.

- Dobry. - przywitała się z uśmiechem, wchodząc do budynku, jak do siebie. Niemalże od razu na swojej drodze dostrzegła znanego już sobie mężczyznę.

- Oh, to ty.

- Pana również miło widzieć. - odparła, mierząc policjanta wzrokiem. Wciąż pamiętała, jak ją przesłuchiwał. - Przyszłam dowiedzieć się czegoś nowego odnośnie tej sprawy, w której byłam uczestnikiem. Ustaliliście coś?

- Nie ja prowadzę tą sprawę, ale mogę cię zaprowadzić do odpowiedniej osoby. Musisz tylko przejść przez ten wykrywacz. - powiadomił, wskazując w odpowiednim kierunku. Nie patrzył na nią.

- Miło, że mówisz do mnie na "ty".

Naomi uśmiechnęła się złośliwie, ale przeszła przez wykrywacz, który zaczął brzęczeć. Zaśmiała się cicho, po czym cofnęła się. Z premedytacją patrzyła prosto w oczy mężczyzny, wyciągając zza paska od spodni jeden z gnatów. Zaraz po tym wyciągnęła z włosów spinkę, która okazała się nożem. Policjant wskazał jej ponownie, żeby przeszła, co bez oporów zrobiła. I znów zaczęło brzęczeć.

- Ile tego przy sobie masz? - spytał, marszcząc brwi. Nie spodziewał się, że będzie miała przy sobie aż tyle broni.

- Naprawdę muszę wyciągać wszystko? Nie zrobię wam krzywdy, będę grzeczną dziewczynką. Mamy umowę, nie złamię jej, spokojnie.

Mężczyzna nie zdążył nic odpowiedzieć, bo na horyzoncie pojawiła się nagle jedna z policjantek wraz z psem. Naomi, nie mogąc się powstrzymać, przeszła ponownie przez barierki, nie zwracając uwagi na to, że zabrzęczały. Natychmiast podeszła do psiaka i zaczęła go drapać za uszami, co sprawiało mu mnóstwo przyjemności. Kobieta przyglądała się jej z lekkim strachem, obojętnością, ale również z uśmiechem.

- Nie wiedziałam, że zajmuje się pani psem policyjnym. - powiedziała Naomi, zerkając na kobietę i nie przestając drapać psiaka za uszami.

- Tylko przez jakiś czas, bo jej właściciel ma urlop. - wyjaśniła Ophelia, czując się co najmniej dziwnie, kiedy rozmawiała z seryjną zabójczynią sam na sam.

- Jak się wabi?

- Vega. - odparła od razu, zerkając na psa z uśmiechem. - A ty co tu robisz?

- Bawię się z Vegą, jak widać. - oznajmiła Naomi, wracając wzrokiem do Vegi. Już zaczynała ją kochać. - Hej, kochanie. Ciocia podrapie po brzuszku, tak? Noo, kto jest super psiakiem? - dodała, zaczynając drapać psiaka po brzuchu. Zaraz jednak ponownie spojrzała na kobietę przed sobą. - Mogę się z nią chwilę pobawić? Tak z pół godzinki? Bardzo proszę.

Ophelia spojrzała na przyglądającego się im mężczyznę, który tylko wzruszył ramionami. Nie wiedziała, co robić w tamtej sytuacji, ale kiedy tylko spojrzała na dziewczynę... Nie była w stanie jej odmówić. Naomi tak świetnie dogadywała się z Vegą, że aż żal było to przerywać. Psiak również czuł się dobrze w jej towarzystwie, co nigdy nie zdarzało się jej z obcymi ludźmi. Ophelia była pod wrażeniem, co za wszelką cenę chciała ukryć.

- Niech ci będzie. - powiedziała ostatecznie, świadoma tego, że dziewczyna nie była w stanie nic jej zrobić. Widziała przecież, że chciała jedynie pobawić się z Vegą.

- Świetnie! - zawołała od razu, podnosząc się na równe nogi.

- Ale będę was pilnować. Wolę mieć cię na oku.

Naomi nie przejmowała się już kompletnie niczym, tylko odebrała od Ophelii smycz i ruszyła w tylko sobie znaną stronę, obserwując Vegę, która ochoczo szła tuż przy jej nodze. Obie miały wrażenie, jakby psiak znał Naomi od lat, a nie od kilku minut.

Pół godziny przerodziło się aż w półtorej godziny. Ani Naomi, ani Ophelia, a tym bardziej Vega nie chciały się rozstawać - choć ta druga wciąż czuła się nieswojo w towarzystwie dziewczyny. Spędzając z nią jednak tyle czasu, zauważała to, co widział Louis - tą normalność, której nie potrafiła nigdy dostrzec. W tamtym momencie Naomi, Willow, Blanka, czy też N była najzwyczajniej w świecie zwyczajną dziewczyną z niepełną rodziną, z codziennymi problemami.

- Szukałem cię. - odezwał się nagle jakiś męski głos. - Oh.

Zarówno Ophelia, jak i Naomi spojrzały nagle na Louisa, który zjawił się w tamtym miejscu znikąd. Dziewczyna natychmiast podniosła się na równe nogi i podeszła do chłopaka, z psem przy nogach. Vega krążyła między nią, nie potrafiąc jej opuścić ani na krok.

- Cześć, Lou. - przywitała się, posyłając chłopakowi szeroki uśmiech. Tak bardzo przypominała mu wtedy Blankę, zwykłą dziewczynę, która przypadkiem uszkodziła mu laptopa.

- Nie wiedziałem, że też tu jesteś, N. I to jeszcze z naszym psiakiem. - powiedział, wyraźnie zaskoczony. Po tym schylił się nieco, by pogłaskać suczkę. - Hej, Vega.

- Przyszłam się czegoś dowiedzieć, a zostałam z tą kochaną istotką i twoją matką, która nie jest taka zła, na jaką wygląda.

- Wciąż się ciebie boi. - zaśmiał się Louis, nie zwracając nawet uwagi na swoją matkę.

- Ja tu jestem, dzieciaki.

Louis i Naomi parsknęli nagle śmiechem, zerkając na kobietę.

- Ja się będę zbierać. Wpadnę kiedy indziej, może będziecie wiedzieć więcej, w co szczerze wątpię. Powinnam zgłosić się do naszych informatorów, na pewno wiedzą więcej. - odezwała się, specjalnie spoglądając na Ophelię, by ją zdenerwować. Lubiła to robić. - Cóż, miło było znów się spotkać, ale mój narzeczony czeka na mnie w domu. I powinnam zgłosić się też do lekarza.

- Coś ci jest?

- Muszę kontrolować stan mojej cukrzycy, żeby nie zagroziła mojemu dziecku. Ale poza tym jest dobrze.

- Jesteś w ciąży? - zdziwiła się Ophelia, ożywiając się nagle. Nie spodziewała się takich informacji.

- Dwudziesty pierwszy tydzień. - wyjaśniła od razu Naomi, uśmiechając się pod nosem i nieświadomie kładąc dłoń na brzuchu. - Dzisiaj jest w porządku, ale ostatnio umierałam z bólu. Ten mały szkrab momentami nie daje mi spokoju.

- Chłopiec, czy dziewczynka?

- Nie chcemy wiedzieć, ale czuję, że to chłopak. - stwierdziła, uśmiechając się jeszcze szerzej. Zaraz znów spojrzała na swoich towarzyszy. - Naprawdę było miło, ale muszę się zwijać. Zaopiekujcie się dobrze Vegą i pozdrówcie jej właścicieli. Mają szczęście, mając ją.

Ani Ophelia, ani Louis nie odezwali się więcej. Naomi pogłaskała jeszcze Vegę, po czym skierowała się do wyjścia, zostawiając ich samych.

- Straciła rodziców, a w zamian pod jej sercem rośnie nowe życie.

- Jest naprawdę silna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro