rozdział 1
Leo trząsł się z przerażenia, kiedy niósł na rękach nieprzytomną dziewczynę. Patrzył przed siebie, ale widoczność zasłaniały mu łzy. Tuż za nim podążali bracia Naomi, niosąc ze sobą równie nieprzytomnego Louisa. Ktoś krzyknął w ich stronę i kilku lekarzy zleciało się w ich kierunku, odbierając od nich pacjentów.
Matt, Frankie i Leo szli za lekarzami, którzy zabrali od nich Naomi. Każdy z nich czuł się w tamtym momencie w rozsypce, bo mieli wrażenie, jakby dziewczyna już nie żyła, choć wciąż oddychała. Przerazili się jeszcze bardziej, gdy serce Naomi nagle się zatrzymało, a lekarze w popłochu zaczęli ją reanimować. Wyproszono ich z sali, wyciągnięto ich na korytarz wręcz siłą.
Cała trójka zareagowała na to w inny sposób. Frankie kucnął przy ścianie i najzwyczajniej w świecie zaczął płakać, czując niewyobrażalny ból w klatce piersiowej. Matt usiadł na krześle i zakrył twarz rękoma, próbując się uspokoić, choć nie było to najłatwiejszym zadaniem. Leo natomiast uderzył w ścianę pięścią, po czym oparł się o nią głową, czując się wtedy tak bezsilnie, jak nigdy dotąd.
~*~
Chłopakom osunęły się nogi, kiedy wyszedł do nich jeden z lekarzy, oznajmiając, że serce Naomi ponownie zaczęło bić. Nie znaczyło to jednak, że wszystko było już w porządku, bo dziewczyna miała rozległe obrażenia i potrzebna jej była natychmiastowa operacja, ratująca życie. Żaden z nich nie miał w tamtej chwili nic do gadania, bo nastolatkę od razu przewieziono na salę operacyjną.
- Wszystko w porządku? Może podać leki na uspokojenie? - zagadnęła jedna z pielęgniarek, która obserwowała całą trójkę chłopaków od dłuższego czasu. Było jej ich żal.
- Nie, poradzimy sobie.
- Jasne, rozumiem. - przytaknęła od razu, nie zwracając zbytnio uwagi na szorstki ton Matta. Zdawała sobie sprawę, co mogli wuefu czuć. - Ta dziewczyna... To jakaś wasza rodzina, zgadza się?
- Nasza siostra. - powiedział od razu Frankie, patrząc na kobietę znacząco.
- I moja narzeczona. - dodał Leo natychmiast, podchodząc do kobiety bliżej. Nie potrafił się wtedy zbytnio opanować, cały drżał z emocji, które się w nim kumulowały. - Proszę powiedzieć, że będzie dobrze. Ona nie może...
- Tego nie mogę wam powiedzieć niestety. Czas pokaże, ale jest silna.
Choć uśmiechnęła się do nich ciepło, oni nie poczuli się, jakby mogło być lepiej.
~*~
Te kilka godzin, które spędzili w szpitalu, były najgorszymi w ich życiu. Oczekiwanie na wynik operacji było katorgą, ale kiedy tylko przewieziono Naomi na salę i kiedy można było już do niej wejść, nie wahali się ani chwili. Jej widok łamał im jednak serce. Dotychczas jedna z najsilniejszych osób, jakie kiedykolwiek znali, teraz leżała w śpiączce, podłączona do różnych maszyn, jakby bez życia, poobijana i po operacji. Wydawała im się taka inna, taka... Zimna.
- Naomi...
- Przepraszam, nie mogę... - powiedział Matt, niemalże od razu kierując się do wyjścia. Łzy stanęły w jego oczach, a on nie potrafił się uspokoić. Nie potrafił.
- Matt! - zawołał za nim Frankie, zdziwiony reakcją brata. Nie spodziewał się, że ten po prostu ucieknie z sali, bo chciał znów zobaczyć Naomi, o czym cały czas mówił. - Przypilnuj jej.
Leo pokiwał tylko głową, siadając koło Naomi. Złapał ją za dłoń, tak zimną... Łzy znów zagnieździły się w jego oczach, kiedy na nią patrzył. Spuścił jednak wzrok, przecierając twarz rękoma.
- Nie zostawiaj mnie, skarbie. Walcz.
Chłopak nachylił się na nią nieznacznie, po czym złożył delikatny pocałunek na jej głowie. Tyle tyle był w stanie dla niej wtedy zrobić.
W tym samym też czasie Frankie dogonił swojego brata, który nie wiedział, co ze sobą zrobić. Złapał go za ramię, odwracając w swoją stronę. Widział, jak źle wyglądał wtedy Matt i dlatego też bez ostrzeżenia przytulił go do siebie, sam tego cholernie potrzebując. Młodszy z braci wtulił się w starszego, niczym dziecko, zaczynając cicho szlochać. Czuł się fatalnie, czuł się tak bezużytecznie, czuł, że nie był w stanie pomóc swojej małej siostrzyczce, która leżała tam nieprzytomna. Dobrze wiedział, że nie wybudzi się tak szybko, nawet lekarze to powiedzieli.
- Mam wrażenie, jakbyśmy ją właśnie stracili. - wyszeptał Matt, prosto w koszulkę brata, zaciskając na niej dłonie.
- Tak, ja też. - przyznał cicho Frankie, chcąc być wtedy wsparciem dla młodszego brata. Odsunął się od niego delikatnie i położył dłonie na jego karku, wpatrując się w niego swoimi ciemnymi oczami. - Ale Naomi żyje. I dopóki tak jest, ja wierzę, że ona wyjdzie z tego cało, bez szwanku. Jest silna, udowodniła to nie raz.
- Nie wybaczę sobie, jeśli coś się jej stanie. - powiedział Matt, a jego głos znów zaczął drżeć. Serce biło tak mocno, że miał wrażenie, jakby chciało wyskoczyć z jego klatki piersiowej. - To nasz wina. Powinniśmy dowiedzieć się szybciej, gdzie jest, powinniśmy zabić Dereka znacznie wcześniej.
- Nie cofniemy już czasu, Matt. - oznajmił Frankie, kręcąc głową sam do siebie. Obaj doskonale wiedzieli, że już nic nie dało się zrobić w tamtej sprawie. - On nie żyje, Calvin tak samo, a Naomi i Louis walczą o życie. Teraz nimi powinniśmy się przejmować, bo oni tu są i potrzebują naszego wsparcia. - dodał szybko, próbując jakoś do niego dotrzeć. Sam potrzebował też tamtego zapewnienia. - Ona potrzebuje naszego wsparcia.
Matt spojrzał na Frankiego przez łzy, po czym znów się do niego przytulił.
Nie mógł uwierzyć, że zaledwie kilka dni temu to on pocieszał jego.
~~~~~~~~~~
Moje serce krwawi 😭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro