Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 8

Naomi była uważana za wręcz niezniszczalną, pełną sił i gotową do działania w każdej chwili. A jednak od jakiegoś czasu znaczna większość osób zauważyła, że coś się z nią działo. Dziewczyna od dłuższego czasu czuła dziwne zmęczenie, nawet jeśli nie robiła nic szczególnego. Brak apetytu, a przy tym dość nagły spadek masy mięśniowej, zimne dłonie, uczucie suchości w gardle oraz sucha skóra, to były jedne z objawów, które posiadała.

- Wszystko w porządku, Naomi? - spytał Leo, widząc, że oczy nastolatki same się zamykały. Zdawał sobie sprawę, że coś było nie tak i martwił się o nią bardzo. Lekarski instynkt mówił mu, że coś się z nią działo.

- Po prostu jestem zmęczona, to nic takiego. Pójdę się położyć, to mi przejdzie. - stwierdziła, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Prędko też wstała, chcąc po prostu pójść do swojego pokoju i się położyć. Potrzebowała tego i zdawała sobie z tego sprawę.

- Może cię odprowadzić? - zaproponował chłopak, sam również się podnosząc. Nie chciał puścić jej samej, bojąc się, że coś mogło się jej stać po drodze. Ale jej słowa skutecznie go tam zatrzymały.

- Dam radę. Nie jestem dzieckiem.

Leo nie odezwał się już, a dał jej odejść. Sumienie nie dawało mu jednak spokoju, więc natychmiast podszedł do jednego z braci dziewczyny i położył mu dłoń na ramieniu. Wiedział, że oni również martwili się o stan swojej siostry, jak i o nią samą.

- Idź za nią, Matt. - poprosił, a Matt natychmiast wykonał jego polecenie, kiwając głową w jego stronę.

Dogonić Naomi nie było trudno, bo dziewczyna znajdowała się na jednym z korytarzy, podtrzymując się ściany. Czuła się naprawdę źle i musiała przystanąć, by nie upaść, a była tego blisko. Wiedziała, że coś się z nią działo, zaczynała podejrzewać co, a z drugiej strony starała się to wyrzucić z myśli, twierdząc, że to chwilowe.

- Ej, siostra! Co jest? Blado wyglądasz? Może pójdziemy do lekarza, co? - spytał Matt, podbiegając do niej szybko. Nastolatka odwróciła się do niego, po czym złapała za głowę, widząc mroczki przed oczami.

- Matt, proszę... - zaczęła, lecz nie dane było jej dokończyć. Naomi osunęła się na ziemię, co zdarzyło się jej po raz pierwszy. Spanikowany chłopak nie wiedział, co robić, widząc bezwładne ciało siostry przed sobą.

- O matko! Naomi! - zawołał, kucając przy niej od razu, by sprawdzić, czy oddychała. Kiedy wyczuł jej oddech, spojrzał na jej twarz, łapiąc ją w swoje dłonie. - Słyszysz mnie? Otwórz oczy, siostra. Spójrz na mnie. - prosił, klepiąc ją po policzkach. Nic to jednak nie dało, a on pomału zaczynał tracić nadzieję. - Pomocy! Lekarza! - wrzasnął w nadziei, że ktoś go usłyszy. Prędko wrócił wzrokiem do nieprzytomnej siostry, czując, jak mocno waliło mu wtedy serce. - Naomi...

~*~

- I co z nią?

To było pierwsze pytanie, jakie usłyszał jeden z lekarzy, który badał Naomi. Jej rodzice, którzy dowiedzieli się wszystkiego od swojego młodszego syna, stali zmartwieni na oddziale szpitalnym, czekając na jakieś wieści.

- Musimy wykonać jeszcze kilka badań, ale wstępnie... Może mieć cukrzycę typu 1. Jeśli to się sprawdzi, będzie musiała dbać o siebie jeszcze bardziej, niż dotychczas. - powiadomił lekarz, również zmartwiony stanem dziewczyny. Przecież wszyscy się tam znali i naprawdę było mu przykro, gdy komuś działa się krzywda.

- A kiedy będziemy mogli do niej wejść?

- Właściwie to... - zaczął mężczyzna, zerkając ukradkiem na wielką szybę, za którą znajdowała się Naomi, jak i cała sala. Już po chwili wrócił wzrokiem do małżeństwa przed sobą. - Tylko nie za dużo osób.

Zaraz odszedł, a Danielle i Cole natychmiast weszli do pomieszczenia, podchodząc do łóżka, na którym leżała ich córka. Kobieta niemalże od razu usiadła na niewielkim stołku i złapała dziewczynę za dłoń, patrząc na nią z troską.

- Jak się czujesz, skarbie? - spytała, a Naomi westchnęła, czując się po prostu źle. Spojrzała jednak na swoich rodziców, nieco blada i wycieńczona, choć nic tak naprawdę nie robiła.

- Jakbym dostała kulką w łeb. - powiedziała zgodnie z prawdą, poprawiając się nieznacznie na swoim miejscu. - Jest lepiej. Ale wciąż nie czuję się za dobrze. Wiecie już, co mi jest? - zapytała niezwykle ciekawa diagnozy lekarzy.

Ale spotkała ją jedynie cisza ze strony rodziców.

- Posłuchaj, kochanie. - zaczęła po chwili Danielle, spoglądając na swojego męża, jakby szukając u niego jakiegokolwiek ratunku.

- Jestem na coś chora, tak?

Cole przetarł swoją twarz, bo wciąż jakoś do niego nie docierało, że jego rodzona i jedyna córka była ciężko chora. Nie dochodziło to do niego jeszcze.

- To nie jest jeszcze na sto procent pewne, ale prawdopodobnie masz cukrzycę. - powiedział w końcu, co było pewnego rodzaju ciosem dla nich wszystkich. Naomi opadła ciężko na poduszki i zakryła twarz rękoma, doskonale pamiętając, jak momentami jej dziadek męczył się z tą chorobą.

- Świetnie... - mruknęła wyjątkowo cicho, kiedy pierwszy szok tamtą informacją minął. Oczywiście rozumiała, z czym to wszystko się wiązało, ale gdzieś w środku czuła się z tym faktem źle. - Jak dziadek.

- Tak, skarbie.

- Musisz teraz sporo odpoczywać. Powiemy Christine i Drago, żeby na razie cię nigdzie nie wysyłali. Musisz nabrać sił, dopiero wtedy myśleć o reszcie. - oznajmił mężczyzna, ściskając lekko dłoń córki. Dziewczyna cieszyła się takim wsparciem z ich strony, nawet jeśli niewiele mogli jej pomóc z chorobą.

- Odpoczywaj. - dodała kobieta, po czym wstała. Zaraz nachyliła się nieznacznie i ucałowała dziewczynę w czoło, co bardzo ją rozczuliło. - Wpadniemy do ciebie później.

Kiedy jej rodzice w końcu wyszli, Naomi opadła na poduszki z głośnym westchnieniem.

- Dziękuję, dziadku.

~*~

- Jak się czujesz? - spytał lekarz, wchodząc do sali, gdzie leżała Naomi. Dziewczyna spojrzała na niego, by już po chwili znów opaść na poduszki. Leżenie nie było dla niej, szczególnie gdy reszta chodziła na misje.

- To już kolejne tego typu pytanie w ciągu ostatnich kilku dni. A odpowiedź wciąż jest taka sama. - odpowiedziała, patrząc na niego znacząco. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, sprawdzając jej parametry. - Jest okey, moje siły wróciły, chyba mogę już stąd wyjść. Oni mnie tam potrzebują, doktorze. - dodała, zdeterminowana, by wyjść stamtąd w tamtym momencie. Pragnęła tego jak niczego innego.

- W to nie wątpię, Willow. - powiedział, zapisując coś w karcie. Zaraz po tym odszedł i stanął w nogach łóżka, na którym leżała, skąd miał na nią dobry widok. - Leo o ciebie pytał dzisiaj.

- Był u mnie wczoraj przecież. - odparła, przypominając sobie o odwiedzinach swojego chłopaka. Jego odwiedziny były dla niej odskocznią od ciągłej ciszy i odpoczywania, którego wtedy miała aż zanadto. - To jak? Mogę stąd w wyjść? Ja nie mogę tu siedzieć, to mnie dobija. - jęknęła, patrząc na niego błagalnie.

- Pod jednym warunkiem. - powiedział, unosząc nieznacznie palec w górę. Jego delikatny uśmiech od razu wszystko jej zdradził. - Musisz tu przychodzić co jakiś czas na badania kontrolne. Masz szczęście, że wykryliśmy to tak wcześnie. - dodał, jednak ona nie zwracała uwagi na jego słowa. Fakt, że w końcu mogła wyjść było dla niej zbawieniem.

- Tak, ja też się cieszę. - stwierdziła, natychmiast odkrywając się kołdrą. W jej żyłach buzowała czysta radość. - Zabiorę tylko swoje rzeczy i już mnie nie ma. - dodała, wstając i zakładając na nogi kapcie. Wyciągnęła spod łóżka swoją niewielką torbę, którą przynieśli jej rodzice, i zarzuciła sobie na ramię. - Dziękuję! - zawołała, kierując się do drzwi. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem, uświadamiając sobie, że Naomi pragnęła tylko wyjścia stamtąd do ludzi.

- Nie ma sprawy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro