Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 21

- Dobierzcie się w trójki.

Każdy odwrócił się w stronę każdego, ale nie potrzeba było słów, by w ów trójki się dobrali. Pierwszym wyborem Naomi oczywiście byli jej bracia, którzy tak jak ona nie widzieli innej opcji, by być z kimś innym. Całe rodzeństwo stanęło koło siebie, a dziewczyna dopiero wtedy dostrzegła wzrok swojego chłopaka, który patrzył w jej stronę.

- Wybacz. - powiedziała cicho, czując się nieco dziwnie pod jego spojrzeniem. Leo się jednak uśmiechnął, doskonale wiedząc, że Naomi tak czy siak wybrałaby swoich braci.

- Nic nie szkodzi. - odparł, a jej trochę ulżyło. Nawet jeśli by nalegał, by była z nim w drużynie, to ona wiedziała, że to by się nie wydarzyło. Już od dawna przysięgła ze swoimi braćmi, że to właśnie z nimi zawsze będzie w grupie, niezależnie od tego, co mieli robić.

Kiedy już wszyscy dobrali się po trzy osoby, dwójka prowadzących tamte zajęcia, stanęła koło siebie z delikatnymi uśmiechami. Ich współpraca zawsze wychodziła im na dobre.

- Świetnie. To teraz...

- Jest nas ośmiu, a nie dziewięciu. Nie mamy szans dobrać się po trzy osoby. - odezwała się Charlotte, krzyżując ręce na piersi. Nie podobało jej się to, że była w parze tylko z jedną osobą, podczas gdy cała reszta miała jeszcze kolejną osobę w drużynie. Nie chciała być od nich gorsza.

- Spokojnie, Charlotte, ja do was dojdę. - powiedział Arthur, widząc dość wrogie nastawienie dziewczyny. Kiedy ta nie odezwała się więcej, mężczyzna kontynuował swój monolog. - Wracając, zmierzymy się ze sobą w małym pojedynku. Ustalcie, kto będzie się bronić, a kto atakować. Dwie osoby będą w ataku.

- Trochę to niesprawiedliwe. - skomentował Milo, wymieniając spojrzenia z Leo. Zdawał sobie sprawę, że tamte zajęcia były im potrzebne, ale tamten pomysł uważał za trochę dziwny, szczególnie że w dwóch drużynach znajdowały się dziewczyny.

- Później się zmienicie. - odezwała się Ella spokojnym głosem. Wszyscy zamilkli, zdając sobie sprawę, że kobieta zamierzała mówić dalej. - Chodzi o to, że musicie umieć bronić się przed większą liczbą napastników na raz, a to nie jest wcale takie proste. - dodała, a oni niemalże od razu przyznali jej rację. Czasami naprawdę trudno było odeprzeć atak kilku osób na raz, nawet jeśli dotychczas zdarzyło się im po dwa razy. - Pierwsza trójka, ustawić się. Kto chce zacząć?

- My możemy. - oznajmiła Naomi, wychodząc przed szereg. Spojrzała jeszcze przez ramię na swoich braci, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech. - Ja się bronię. - powiadomiła,na co oni spojrzeli na siebie nawzajem, przełykając głośno ślinę.

- To prędzej ty nam tyłki skopiesz, niż my tobie. - stwierdził Franke z lekkim strachem, jak i podekscytowaniem. Nie podobała mu się wizja bicia własnego rodzeństwa, ale skoro mieli takie zadanie...

- No cóż, życie.

Już po chwili ich trening się zaczął, a Matt i Frankie, jak i cała reszta, od razu stwierdzili, że Naomi była najlepsza we wszystkim, czego się tylko "łapała" i com robiła.

~*~

- George! - zawołała Naomi, wchodząc do przestronnego pomieszczenia z mnóstwem komputerów i wszelkiej technologii. Prędko skierowała się w stronę jednego ze stanowisk, gdzie znajdował się ów chłopak, niewiele od niej starszy.

- Mój boże! Weź tak nie strasz, co? Zawału prawie dostałem. - powiedział, nieco przerażony, gdy ta niespodzianka dotknęła jego ramion, strasząc go tym. Natychmiast ściągnął słuchawki z uszu, łapiąc się za swoje szybko bijące serce.

- Przecież cię nie zabiję.

- Mam wrażenie, jakbyś chciała. - oznajmił, uspokoiwszy się nieco. Naomi wcale nie była straszna, wręcz przeciwnie, wyglądała na niewinną. Ale czy właśnie takie osoby naprawdę były niewinne? - Po co przyszłaś?

- Właściwie to chciałam spytać, czy macie kogoś kolejnego na oku? - odparła, opierając się plecami o jego stanowisko, by mieć na niego lepszy widok. Ciekawość zżerała ją od środka, chciała wiedzieć, czy ktoś był na ich celowniku.

- Brakuje ci wyjść? Niedawno przecież byłaś w mieście. Co tam robiłaś? - spytał, poprawiając się nieznacznie na swoim siedzeniu. Zmarszczył brwi, bo pamiętał, że ostatnim razem wyszła praktycznie z rana i wróciła wieczorem i to w dość dobrym humorze.

- Załatwiałam pewną sprawę, nie mogę zdradzić, co dokładnie. - powiedziała zgodnie z prawdą, poprawiając swoją kitkę, w którą związała swoje włosy. Tak przynajmniej nie opadały jej na twarz. - To jak? Wytropiłeś tam już kogoś? - spytała ponownie, szturchając go lekko w ramię. George posłał w jej stronę ledwo widoczny uśmiech.

- W sumie to tak. - oznajmił, po czym zaczął coś stukać na klawiaturze pod jej czujnym spojrzeniem. Dziewczyna nie odzywała się nawet, czekając na wiadomości od chłopaka, który ewidentnie zamierzał jej coś pokazać na swoim komputerze. - Tutaj, firma, z początku nic ciekawego, ale później zaczęło się dziać. Sprawdziłem, kto tam ostatnio urzęduje i muszę przyznać, że nieźle się tam bawią.

- A jakieś szczegóły? - dopytywała dalej, bo choć zaciekawiło ją to, o czym mówił, to tak naprawdę nie zdradził jej żadnych konkretów, a bez tego nie mogli przecież działać. Wykonanie wszystkiego perfekcyjnie, to był ich priorytet.

- Sprzedają nielegalnie broń i to całkiem dobrej jakości. Każdy może ją kupić, a jak dobrze wiemy, broń w niepowołanych rękach... To się może źle skończyć, Naomi. - stwierdził, a ta od razu przyznała mu rację. Prędko się wyprostowała, gotowa by ruszyć do wyjścia z pomieszczenia i udania się do ich szefowej, do której miała największe zaufanie.

- Powiem Christine. - powiadomiła i już miała skierować się w stronę drzwi, gdy tuż obok nich pojawiła się wspomniana kobieta. Christine nie potrzebowała dodatkowych danych, by ułożyć w głowie plan.

- Ja już wszystko wiem. - oznajmiła, na co Naomi cofnęła się gwałtownie, nie spodziewając się jej w tamtym miejscu. Kobieta nie zareagowała na jej reakcję, ale zamiast tego podała dziewczynie teczkę z odpowiednimi danymi. - I weźmiecie udział w tej misji.

George przełknął ślinę, spoglądając na Naomi z lekki przerażeniem. Zaraz z powrotem odwrócił się do Christine, wskazując na siebie i nastolatkę palcem.

- Oboje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro