Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 18

- Zaraz będę, mamo, nie martw się. Już wracam. - mruknął Louis, wracając po zmroku do swojego domu. Przeszedł prędko na drugą stronę ulicy i skręcił w znaną sobie uliczkę. - Muszę kończyć.

Matka chłopaka nie protestowała, gdy jej syn się rozłączył. Louis szedł dalej, schowawszy telefon do kieszeni spodni, gdy nagle dostrzegł coś na środku ulicy. Zazwyczaj nic tam nie jeździło, więc mocno zdziwił się, że coś lub też ktoś leżał na jezdni o takiej porze.

- Co, do diabła... - zaczął, natychmiast podchodząc w tamto miejsce. Cofnął się jednak, zauważając, że ów kobieta była martwa i postrzelona w sam środek czoła. Wzięło go na wymioty, bo po raz pierwszy widział coś takiego z bliska. - O mój boże!

Louis nie zwlekał ani chwili. Wyciągnął ponownie swój telefon, nieustannie patrząc na ciało kobiety, po czym wystukał odpowiedni numer i nieco trzęsącymi dłońmi przyłożył telefon do ucha.

- Halo? Potrzebne pogotowie i policja na ulicę Venice Boulevard. Ktoś postrzelił kobietę w głowę.

~*~

- Naomi! Do mnie! - zawołała Christine, przechodząc przez salon bez zatrzymywania się. Kilka osób spojrzało na nią, a później na Naomi, która siedziała wtedy na kolanach swojego chłopaka, wtulona w jego klatkę piersiową.

- Co żeś zrobiła? - spytał zdziwiony Leo, spoglądając na nastolatkę. Ta obejrzała się jeszcze za kobietą, po czym wstała z ud chłopaka.

- Nic szczególnego.

Naomi pożegnała się jeszcze z Leo, by już chwilę później skierować się do gabinetu Christine. Weszła tam bez pukania i od razu zasiadła na krześle przy biurku, czekając na jakieś słowa kobiety. I zadziwiająco szybko je usłyszała.

- Jak sytuacja? Byli świadkowie? Ktoś cię widział? - powiedziała od razu Christine, co nieco zaskoczyło nastolatkę. Mimo wszystko ta doskonale zdawała sobie sprawę, że te pytania prędzej czy później padną, a ona znała na nie odpowiedź.

- Sprawdziłam jeszcze raz okolicę, brak kamer, kilkoro osób w domach. Huk poszedł, jak zawsze z resztą, ale nie wiem, czy ktoś mnie widział. Miałam kaptur i mój komin, możliwe, że mnie nie rozpoznają.

- A ten chłopak? - ciągnęła dalej kobieta, przypatrując się Naomi nieustannie. Musiała znać wszystkie szczegóły, wszystko, co mogło iść na ich korzyść bądź niekorzyść. Ich plany i misje musiały być perfekcyjne.

- Ten, który pracuje dla policji, tak? - spytała jeszcze Naomi dla upewnienia, choć nie potrzebowała odpowiedzi. Wyprostowała się, opierając dłońmi o stół przed sobą, by być z Christine twarzą w twarz. - Louis, lat dziewiętnaście, informatyk, pomaga psiarzom. - wymieniła bez mrugnięcia okiem, po czym znów opadła na oparcie krzesła. - Widziałam go dwie ulice dalej, musi mieszkać w tamtych okolicach, na pewno ją znalazł. Policja już pewnie sprawdza miejsce zdarzenia, itp.

- Jakieś ślady? Poszlaki? - kontynuowała Christine, choć wiedziała, że gada z profesjonalistką. Naomi uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc, że to były dość rutynowe pytania w takich sytuacjach.

- Odcisków brak. Rękawiczki, zawsze. - powiedziała z pełną powagą. Kobieta, westchnąwszy cicho, również opadła na oparcie krzesła, na którym siedziała. - Sprawa wykonana perfekcyjnie, nie masz się o co martwić.

- W to nie wątpię.

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała wręcz nieskazitelna cisza, którą prędko zakłócił odgłos kroków kobiety, która podeszła do jednej ze szafek. Wyciągnęła jakąś kartkę, po czym wróciła do swojego biurka pod czujnym spojrzeniem nastolatki.

- Jutro, może też pod wieczór, zadzwonimy do tego całego Louisa. Dzięki tobie przynajmniej mamy jego numer, świetnie się spisałaś przy akcji z włamaniem. - skomentowała kobieta, posyłając w stronę Naomi uśmiech. Była z niej cholernie dumna, bo dziewczyna była jedną z najlepszych zabójczyń i szpiegów, jakich kiedykolwiek było jej dane poznać. Nie żałowała, że pozwoliła jej u siebie pracować.

- Nie planowałam tego, ale nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość. - odparła jej Naomi ze śmiechem, co udzieliło się też jej rozmówczyni. Zaraz wskazała dłonią na drzwi, w nadziei, że ta ją wypuści. - Mogę już iść? Jest późno. - dodała, patrząc na nią w oczekiwaniu. A Christine nie zamierzała jej dłużej zatrzymywać.

- Tak, jasne.

Nastolatka natychmiast wstała i zaczęła kierować się do drzwi. Nie zdążyła jednak dobrze ich otworzyć, gdy do jej uszu dotarł głos kobiety.

- Naomi? - spytała Christine, patrząc jeszcze za nią. Musiała przekazać jej coś jeszcze, coś, od czego mogły zależeć ich dalsze losy. Naomi po prostu musiała wiedzieć o jej planach.

- Tak? - odpowiedziała dziewczyna, odwracając się jeszcze za siebie. Była ciekawa, co jeszcze miała jej przekazać szefowa. Ale tych słów, które tamta wypowiedziała, nawet nie podejrzewała.

- Chcę żebyś to ty jutro do niego zadzwoniła. Skoro ty go znasz, on zna ciebie, to ta misja będzie twoja.

Naomi w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła, kiwając głową na znak, że rozumie. Już chwilę później wyszła z jej gabinetu i skierowała się do salonu, gdzie wcześniej zostawiła Leo, z którym chciała jeszcze chwilę pogadać.

W jej głowie jednak widniała twarz Louisa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro