Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 15

- Jesteś taka piękna. - mruknął Leo, odgarniając włosy Naomi z jej twarzy. Dziewczyna, wciąż z zamkniętymi oczami, przytulała się do jego ciepłego torsu, rozkoszując się chwilą sam na sam z chłopakiem.

- Hmm... - wymruczała, kreśląc jakieś wzroki na jego odsłoniętej piersi. Czuła ciepło od niego bijące, a przede wszystkim bezpieczeństwo i miłość, której potrzebowała.

- Uwielbiam cię.

Naomi nie odezwała się już, jeszcze bardziej się do niego przytulając. Trwali tak przez długie minuty, wtuleni w siebie nawzajem, napawając się spokojem i ciszą, jaka panowała w pomieszczeniach. Leo schował głowę w zagłębieniu szyi swojej dziewczyny, a jego ciepły oddech zaczął drażnić ją w skórę.

- Byłaś niesamowita wczoraj. - odezwał się Leo ponownie, przygryzając lekko płatek jej ucha. Naomi uśmiech się pod wpływem, po czym przetarła twarz wolną ręką.

- Słyszałam to już. - powiedziała, przekrzywiając głowę tak, by spojrzeć w jego ciemne tęczówki. Uwielbiała ten jego spokój, który czasami uspokajał i ją samą. - Calvin nawet nie dorównuje ci do pięt. - dodała, uśmiechając się jeszcze szerzej na samą myśl tamtej nocy.

- Czuję się zaszczycony. - zaśmiał się chłopak, całując ją po chwili w czoło. Dziewczyna sama pocałowała go w policzek, by po chwili rozciągnąć się na swoim łóżku.

Naomi nie zamierzała leżeć w nieskończoność i zaraz podniosła się do siadu. Nim Leo zdążył się zorientować, nastolatka wstała, zaczynając iść pomału w stronę szafy. A jemu niezbyt się to spodobało.

- Ej! Gdzie idziesz? - spytał, nieco oburzony, że go tam zostawiła, samego. Podniósł się na łokciu, bezwstydnie patrząc na jej odsłonięte, zgrabne nogi. Dziewczyna odwróciła się do niego kompletnie nie wzruszona.

- Ubrać się, to chyba oczywiste.

- Myślałem, że spędzimy tu cały dzień. Wracaj tu do mnie. - mruknął, opadając z powrotem na poduszki i klepiąc miejsce obok siebie. Jego oczy lśniły, ale w żadnym stopniu nie przekonały dziewczyny, by wróciła do łóżka. Oczywiście, miała słabość do jego tęczówek, ale nie wtedy.

- Muszę przypilnować Matta. Miał mieć dzisiaj misję, wolę wiedzieć, czy wróci cały, czy w kawałkach. - odparła Naomi, grzebiąc w swojej szafie w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Nie odwróciła się nawet do niego, wiedząc, że tak czy siak jej słuchał.

- Matt jest pełnoletni, ma dwadzieścia lat, nie potrzebuje już opieki. - oznajmił Leo, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. I może była, ale Naomi była nieugięta i żadne argumenty nie zmieniłyby w tamtym momencie jej zdania.

- Obiecałam rodzicom. Chłopakom z resztą też. - powiedziała, patrząc na niego znacząco. Zaraz wróciła wzrokiem do szukania koszulki dla siebie, a jednak wciąż mówiła. - Cokolwiek by się nie działo, mamy się pilnować i pomóc, nawet jeśli oznaczałoby to narażenie się.

- To... Szlachetne. - skomentował Leo, w głowie przyznając jej rację. Relacja, jaką Naomi miała ze swoimi braćmi, była niesamowita, a on zazdrościł jej tego w jakimś stopniu. - Swoją drogą, czy to moja koszulka? Bo miałem podobną. - dodał, zmieniając komplet temat ich rozmowy. Dziewczyna spojrzała na siebie, po czym zaśmiała się cicho.

- Ta to akurat Frankie'ego była. Nie wie, że mu ją zabrałam, jest mega wygodna. - oznajmiła Naomi, zamknąwszy drzwi od szafy. Oparła się o nią biodrem, w dłoniach trzymając jakąś koszulkę na długi rękaw oraz swoje ulubione czarne dżinsy. - Ale twoja bluzka też gdzieś tutaj jest, musiałabym poszukać. - dodała i, zanim mogłaby się zorientować, chłopak przyparł ją do tej szafy, kładąc dłonie na jej biodrach. - Co ty robisz? - spytała skołowana, bo tamta sytuacja jeszcze do niej nie dochodziła.

- Lepiej byś wyglądała bez koszulki. - wyszeptał prosto do jej ucha, przez co przeszły ją dreszcze. Coś jakby ją sparaliżowało, bo nie ruszyła się z miejsca. Zdrowy rozsądek, jej ostatnia deska ratunku jednocześnie, wciąż jednak zostały.

- Mam na sobie bieliznę.

- Jej też możemy się pozbyć, żaden problem, moja droga. - oznajmił uwodzicielskim tonem, wiedząc, że od tego może zmięknie. Zjechał dłońmi niżej, po czym podwinął nieznacznie jej czarną koszulkę w górę, ukazając tym samym jej bieliznę. - To jak?

- Może innym razem, dobra? Wynagrodzę ci to wtedy. - powiedziała twardo, odsuwając go od siebie stanowczo. Cmoknęła go przy tym w usta, by jakoś wynagrodzić mu tamtą chwilę. Choć tak mogła to zrobić. - A teraz idę się przebrać. Zostań tu albo idź do siebie, jak chcesz. Nie wrócę za prędko, muszę zajść jeszcze na oddział. - dodała, kierując się w stronę drzwi, pod jego czujnym spojrzeniem.

- Coś za często tam chodzisz. - skwitował, trochę skwaszony i zawiedziony. Do ostatniej chwili wierzył, że jeszcze uda mu się ją namówić na zostanie.

- Badania kontrolne, mój drogi. Muszę je robić, dla własnego zdrowia. - oznajmiła, uśmiechając się delikatnie. Odkąd trafiła do szpitala ostatnim razem i od kiedy zdiagnozowano u niej cukrzycę, zaczęła jeszcze bardziej dbać o siebie i o swoich bliskich. - U mnie przynajmniej wykryto to znacznie wcześniej, niż u mojego, świętej pamięci dziadka. Nie chcę powtórzyć jego losu, zrozum.

- Ja wszystko rozumiem, Naomi, naprawdę. Martwię się po prostu o ciebie. - odezwał się Leo, ponownie do niej podchodząc. Zetknął swoje czoło z tym jej, przymykając na moment oczy. - Może pójdę tam z tobą, co? Też może powinienem się zbadać, kto wie, jakie choroby posiadali moi rodzice. - powiedział, odsuwając się od niej nieco. Wtedy w jego oczach śmiało można było zobaczyć troskę i chęć zbadania się pod kątem różnych chorób.

- To nie zawsze musi być genetyczne, ale możesz się sprawdzić, tak dla własnego spokoju. Będziesz mieć pewność.

Takim też sposobem, kilkanaście minut później, Naomi i Leo znaleźli się na szpitalnym oddziale w ich bazie, robisz badania kontrolne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro