Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 17

- Jak ja was wszystkich nienawidzę. Dlaczego znowu ja? - jęknęła Naomi, patrząc na kobietę przed sobą z pewnym zmęczeniem. Owszem, lubiła chodzić na misje, ale wtedy to było dla niej trochę za dużo. Niedawno przecież odbili Matta... Nie mogła ryzykować, że i ona zostanie złapana, bądź zauważona.

- Naomi...

Dziewczyna opadła na oparcie siedzenie, na którym siedziała, po czym spojrzała na Christine. Wiedziała, że kobieta miała jej coś jeszcze do powiedzenia.

- Jesteś najlepsza, nie oszukujmy się. Masz największe predyspozycje do zabicia tej kobiety, jesteś najbardziej wyszkolona i najbardziej bezwzględna.

- Skąd pewność, że nie śnią mi się te wszystkie akcje po nocach? - spytała nastolatka, krzyżując ręce na piersi. Jej rozmówczyni uniosła brew do góry, nieco zdziwiona jej pytaniem, na które wiedziała, jak umiejętnie odpowiedzieć.

- A śnią? - zapytała, jednak Naomi odwróciła wzrok, co było wystarczającą odpowiedzią. Christine oparła dłonie na biurku przed sobą, uporczywie wpatrując się w dziewczynę naprzeciw. - Sama widzisz.

- No dobra, powiedzmy, że zgodzę się ją zabić. A co ze świadkami? - odparła jej w końcu Naomi, ożywiając się nieco. Nie potrafiła odmówić kolejnej misji, a to było jej swego rodzaju słabością, którą Christine skutecznie wykorzystywała.

- Już ci wyjaśniam, moja droga. - powiedziała kobieta z delikatnym uśmiechem.

~*~

Był późny wieczór, gdy Willow udała się do centrum miasta, by "spotkać się" z pewną kobietą. Szła przed siebie spokojnie, gdy na horyzoncie spostrzegła wreszcie swój cel. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym przyspieszyła kroku, by podejść do kobiety bliżej.

- Dobry wieczór, czy mogłabym zająć pani chwilkę? - spytała uprzejmie, nie przejmując się, że blondynka nie widziała zbytnio jej twarzy, a jedynie przenikliwe brązowe oczy.

- Słucham. O co chodzi? - odezwała się blondynka, zwalniając nieco kroku. Dziewczyna zaśmiała się w duchu, bo jej rozmówczyni wpadła w jej pułapkę bez większych problemów.

- Słyszałam, że jest pani wielce szanowaną bizneswomen. I wiem, na czym się pani tak dorobiła. - powiedziała Naomi, jak gdyby nigdy nic, splatając ręce za plecami. Kobieta zmarszczyła brwi, nie do końca wiedząc, o co jej chodziło.

- Prowadzę butik z własnoręcznie szytymi ubraniami, to chyba oczywiste.

- Nie, nie o to mi chodziło. - zaprzeczyła od razu nastolatka, wyrównując z nią kroku, gdyż kobieta zaczęła pomału iść. Zdenerwowanie na jej twarzy od razu zdradziło Naomi, że dobrze trafiła.

- Więc dlaczego zawracasz mi czas? Spieszę się na kolację z narzeczonym. - odparła kobieta, poprawiając ułożenie swojej torebki. Willow pokręciła głową, zwalniając nieco. Miała asa w rękawie i zamierzała go wykorzystać.

Kobieta nie zdążyła odejść za daleko, gdy do jej uszu dotarł głos dziewczyny.

- A on wie, że zarabia pani na sprzedawaniu narkotyków?

- Skąd o tym wiesz? - spytała od razu, odwracając się do niej gwałtownie. Naomi nie odezwała się, patrząc w jej stronę z obojętnością. - Oo, ja już wiem, o co chodzi. Chcesz coś kupić, prawda? - zapytała, podchodząc do niej bliżej. Dziewczyna nie zareagowała na to, tylko zaśmiała się pod nosem.

- Nie, skądże? Nie ćpam, jak niektórzy. - odpowiedziała Naomi, przyglądając się swoim paznokciom ze znudzeniem. Zaraz spojrzała na kobietę przed sobą z uśmiechem, jak i mordem w oczach. - Wie pani, nie jestem z tych, którzy potrzebują dragów, by sobie ulżyć lub zapomnieć. I gardzę ludźmi, którzy sprzedają to paskudztwo. - warknęła, po czym splunęła pod nogi kobiety, na co ta nawet nie zareagowała, najwyraźniej przyzwyczajona do takich rzeczy.

- Nic mnie do tego, moja droga. - odparła z cwanym uśmieszkiem, nie zdając sobie nawet sprawy z zamiarów Willow. A ta wcale nie przejmowała się tym, że stały na środku drogi, z budynkami wokoło.

- No jak? - spytała, udając zdziwioną. Prędko jednak wróciła do swojej poprzedniej miny, czując, że ten jeden moment był blisko, bardzo blisko. - Taka kobieta, jak pani, powinna się cieszyć, że sprzedaje takie ładne ubrania. Przyznaję, sama bym coś kupiła z pani kolekcji. - dodała, kładąc dłoń na piersi. Nie kłamała, bo widziała projekty i ubrania kobiety, które o dziwo się jej w jakimś stopniu podobały. - Gdybym nie wiedziała, czym się w rzeczywistości pani zajmuje. - warknęła, mierząc kobietę wzrokiem

- O co ci chodzi, dziecko? Zawracasz mi tylko czas, a nic z twojej gadki nie wychodzi.

- Oh, spokojnie. Chciałam tylko porozmawiać z panią w ostatnich minutach pani życia. Proszę nie uważać mnie za natrętną, podziwiam panią, ale też w cholerę gardzę. - powiedziała Naomi, jak gdyby nigdy nic, sięgając do paska od spodni, gdzie znajdował się jej pistolet. Wyciągnęła go bez żadnych ogródek i przyjrzała się mu. - To nic osobistego, proszę pamiętać.

Uniosła dłoń i wycelowała prosto w głowę blondynki przed sobą. Strach, który odczuwała na samym początku swojej przygody z zabijaniem, wtedy już nie istniał, a zastępowała go determinacja. Wszelkie obawy przed zabiciem zniknęły, gdy strzeliła po raz pierwszy.

- To zabawka. - oznajmiła kobieta, nawet nie wzruszona trzymaną przez dziewczynę bronią. Naomi uśmiechnęła się tylko i wypięła dumnie pierś do przodu.

A potem rozległ się już tylko huk, a ciało kobiety padło martwe na ziemię.

- Czyżby?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro