Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 9

Naomi ze zdziwieniem przeczytała wiadomość od Ericka, który zaproponował jej spotkanie. Jeszcze większym zdziwieniem było dla niej miejsce spotkania. Mimo wszystko pojawiła się tam o umówionej godzinie, gotowa, by wypytać go o to, szczególnie że złapała z nim dość dobry kontakt od tamtych wiadomości.

- Dlaczego właśnie w takim miejscu? - spytała na starcie, gdy mężczyzna zaczął kierować się w jakimś kierunku, byleby z dala od szpitala. Erick zerknął na nią kątem oka, czując jakby znalazł bratnią duszę, nawet jeśli tego nie okazywał.

- Penny ma wizytę u lekarza. - wyjaśnił pokrótce, co zdziwiło Naomi. Pomijając sam fakt szpitala, on powinien być z żoną, a nie z nią, szczególnie że spodziewali się dziecka.

- A ty nie z nią? Wiesz, ja bym chciała, żeby mój chłopak ze mną był w takiej sytuacji.

- Masz kogoś? - spytał zdziwiony, przenosząc na nią wzrok. Dziewczyna odwróciła się do niego przodem, mierząc wzrokiem. Raczej nie spodziewała się tamtego pytania.

- Nie zmieniaj tematu. - warknęła, a on momentalnie wrócił wzrokiem przed siebie. Wbrew pozorom, nieco się jej obawiał. Zdawał sobie sprawę, co robiła. - Tak, mam, ale wróćmy do wcześniejszej rozmowy. Czemu z nią nie jesteś? - zagadnęła już spokojniej. Erick westchnął cicho, jakby zmęczony już tym wszystkim.

- Miała dowiedzieć się o płci dziecka i nie chciała żebym wiedział. Jej matka z nią jest, także nie jest sama. - odparł zgodnie z prawdą, wzdrygając się nieco na wspomnienie teściowej. Czasami miał wrażenie, że jego właśni rodzice byli o wiele spokojniejsi od ów kobiety.

- Okey. - przytaknęła, kiwając głową na znak, że rozumie. - Mogę cię o coś spytać? Tylko odpowiedz szczerze, dobra?

Erick nie odezwał się, ale był to znak, by Naomi kontynuowała. Po tych kilku spotkaniach z nim zrozumiała, kiedy mogła mówić, a kiedy milczeć. Nabrała nieco powietrza do płuc, przypominając sobie ostatnią rozmowę z nim, którą zamierzała poruszyć, zbyt ciekawa, by z tego zrezygnować.

- Ostatnio powiedziałeś, że robiłeś to samo, co ja. I rozumiem to, tylko ciekawi mnie, czy robiłeś to z własnej woli, czy... - zaczęła, ale mężczyzna nie dał jej dokończyć, zdając sobie sprawę, do czego zmierzała. Spodziewał się tego pytania prędzej, czy później.

- Chcesz wiedzieć, czy mnie do tego zmuszali? - spytał, ale doskonale znał odpowiedź na tamto pytanie. Zanim Naomi zdążyła jakkolwiek zareagować, on mówił dalej. - Tak naprawdę to nie. Powiedzieli mi, że nie muszę tego robić, jeśli nie chcę. Ale bardzo chciałem zobaczyć, jak to jest. I zrobiłem to.

- Miałeś wyrzuty sumienia? - odezwała się, niezwykle ciekawa. W końcu mogła usłyszeć to z ust człowieka, który to zakończył. W dodatku, Erick był synem jej szefostwa, a to tym bardziej ją zastanawiało.

- Z początku. - odparł, wzdychając ciężko, na samo wspomnienie. To wszystko wciąż do niego wracało w snach. - Później było już lepiej, aż dotarło do mnie, co tak naprawdę robię. Teraz sam już nie wiem, jak to dokładnie się stało, ale strasznie pokłóciłem się z rodzicami. Powiedziałem, że nie chcę ich już znać, że się wyprowadzę, że muszę z tym skończyć. - ciągnął dalej, a Naomi zdziwił fakt, że tak łatwo jej o tym mówił. Nie znali się za dobrze, a mimo to on postanowił się jej zwierzyć. - Ojciec nie protestował, kiedy się wyprowadzałem. Matka była załamana. Nie widziałem ich od tamtej pory. Ostatnio minęła kolejna rocznica.

- Ile miałeś lat?

Kolejne pytanie opuściło jej usta i kolejne westchnienie jego usta. Naprawdę ciężko było mu o tym mówić, choć z drugiej strony czuł niewyobrażalną ulgę, że komuś o tym w końcu opowiedział. Wiedział, że ona raczej nikomu o tym nie powie, szczególnie policji, bo wtedy oboje by się wkopali.

- Niespełna dwadzieścia. - odpowiedział, patrząc na jej reakcję. W tamtym momencie przypominała mu jego samego, szła ze spuszczoną głową, jakby smutna, skupiona.

- Jak ja teraz. - przyznała, prostując się nagle i spoglądając na niego. Czuła z nim wtedy jakąś więź, choć różniło ich tak wiele, a jednak tak dużo. - Jak tak teraz na to spojrzeć, to my również popełniliśmy przestępstwo i to o wiele gorsze, niż twój brat. Miałam już tyle misji, tyle osób zginęło z mojej ręki... Zdaję sobie sprawę, że jestem kryminalistką. Wiem, że powinnam trafić za to za kratki... Że powinnam zginąć z piekle, ale z drugiej strony, ci wszyscy ludzie też mieli sporo za uszami i niektórym naprawdę należała się tylko śmierć.

- Nie wiem, co gorsze. Zginąć z rąk zabójców, czy trafić do więzienia. Dobrze wiem, co się dzieje w takich miejscach i wiem, że nie każdy by sobie poradził. - powiedział, pamiętając wszystkie sytuacje, gdy spotykał się ze swoimi klientami w więzieniu, czy areszcie. To nigdy nie było proste, czy łatwe i mocno odbijało się na psychice. - Ty jesteś inna. - dodał cicho, posyłając jej ledwo widoczny uśmiech, który ta natychmiast odwzajemniła.

- Tak samo jak ty.

Dopiero wtedy oboje zrozumieli, że tak naprawdę żadne z nich nie było idealne i że sytuacje z przeszłości mogły się na nich kiedyś odbić.

I to już niedługo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro