Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 6

Naomi nigdy nie odczuwała strachu - bynajmniej po tym, gdy przyzwyczaiła się do swojej aktualnej pracy, czyli zabijania. Ale wtedy, kiedy ponownie miała spotkać się z Erickiem czuła pewną obawę. Mężczyzna był prawnikiem i raczej nie był w stanie nic jej zrobić, ale z drugiej strony... Pozory mogły mylić.

- Jeszcze raz dziękuję, że zgodził się pan ze mną spotkać. To naprawdę ważna sprawa. - powiedziała Naomi, kiedy razem z mężczyzną szła w tylko jemu znaną stronę. Nie wiedziała, gdzie ją prowadził, ale postanowiła mu zaufać. A nawet jeśli coś planował, to przecież miała przy sobie broń.

- Skąd w ogóle znasz moich rodziców? - spytał Erick, trochę ignorując jej słowa. W głowie wciąż chodziło mu to pytanie, na które tak bardzo chciał znać odpowiedź.

- Pracuję dla nich. - odparła dziewczyna, wzruszając ramionami. Mężczyzna spojrzał na nią nagle, jakby z pewną obawą.

- Zmusili cię do tego?

- W sensie, do tego, co robią? - odparła pytaniem na pytanie. Erick niepewnie pokiwał głową na potwierdzenie jej słów. - Nie, sama się zgodziłam. Cała moja rodzina pracuje dla nich od lat. - wyjaśniła pokrótce, nie zamierzając kłamać. On doskonale wiedział, czym zajmowali się jego rodzice, nie mógł zaprzeczyć. - A czemu pan pyta w ogóle?

- Tak po prostu. - mruknął cicho, przejeżdżając dłonią przez swoje włosy. Dochodziło do niego, że rozmawiał właśnie z jedną z zabójczyń, że ona w każdej chwili mogła mu coś zrobić. - Oni wiedzą, że się ze mną spotkałaś? - dopytywał, bo tamto pytanie również go nurtowało. Nie chciał, póki co, widzieć się ze swoją rodziną, bo wciąż miał to nich żal, pewien uraz, nie zagojoną bliznę.

- Prawdopodobnie. - odparła Naomi, ponownie wzruszając ramionami. Nie miała pewności, czy rzeczywiście wiedzieli, wyszła nagle i nikt nie był w stanie jej wtedy zatrzymać, czy jakkolwiek spytać. - Wiedzą, że wyszłam, ale nie powiedziałam gdzie. Mogli się domyśleć.

Szli przez chwilę w ciszy, aż wreszcie dotarli pod jakiś budynek. Erick otworzył jej drzwi, za co cicho podziękowała. Zaraz oboje weszli na drugie piętro.

- Tutaj mieszkam. Wejdź.

Naomi weszła do mieszkania mężczyzny, zaczynając się od razu rozglądać.

Pomieszczenie nie było duże. Po lewej stronie od wejścia stała szafka na buty i mała pufa, na której można było usiąść, by założyć obuwie. Ściany były jasnobrązowe, a podłoga wykonana z brązu, na której leżał biały, puchaty dywan. Naomi nie widziała reszty pomieszczeń, ale podobało się jej to, co widziała.

- Ładnie tu. - skomentowała, odwracając się do Ericka z delikatnym uśmiechem.

- Już jesteś, kochanie? - zawołał ktoś z innego pomieszczenia, a dziewczyna odwróciła się w odpowiednią stronę, marszcząc brwi. Zdawała sobie sprawę, że to mogła być żona Ericka, o której wspominał ostatnim razem, ale myślała, że ta była jeszcze w pracy.

- Tak, Penny. Wróciłem. - odezwał się mężczyzna, nieświadomie się uśmiechając. Podszedł do nastolatki bliżej, uprzednio ściągając buty.

W przedpokoju dość szybko pojawiła się jasnowłosa kobieta z ciążowym brzuchem. To jeszcze bardziej zdezorientowało Naomi, która nie była przygotowywana na taką wiadomość. Kobieta również była zdziwiona jej widokiem, bo mąż nie mówił jej, że przyprowadzi jakiegoś gościa, a tym bardziej tak młodą dziewczynę.

- Oo, nie wiedziałam, że mamy gościa. - powiedziała jasnowłosa, podchodząc do nich bliżej. Dziewczyna od razu uśmiechnęła się i wyciągnęła w jej stronę dłoń, by się przywitać.

- Dzień dobry. Naomi Beckett. - przedstawiła się, a kobieta uścisnęła jej dłoń, zerkając ukradkiem na męża. Zaraz wróciła wzrokiem do Naomi, nie do końca wiedząc, jak się zachować. Erick nigdy nie przeprowadzał do ich mieszkania nikogo pokroju Naomi.

- Penelope Conolly. - odpowiedziała, posyłając jej delikatny uśmiech. Wbrew swoim myślom, zamierzała ugościć dziewczynę należycie, nawet jeśli jej nie znała. - Jesteś klientką Ericka? - spytała zaciekawiona.

- Nie do końca. - odezwała się Naomi, przenosząc swój wzrok na Ericka. Ten nie odezwał się ani nie zareagował, nawet wtedy, kiedy dziewczyna wskazała na brzuch jego żony. - Który miesiąc?

- Siódmy.

- Moje gratulacje. - powiedziała nastolatka szczerze. Mimo wszystko miała serce, a świadomość, że kobieta spodziewała się dziecka, napawała ją dziwnymi emocjami, których nigdy wcześniej nie czuła. - Możemy już przejść do spraw ważniejszych? - spytała, przenosząc swój wzrok na Ericka, który stał tuż koło niej.

- Jasne, chodź. - powiedział mężczyzna, po czym od razu skierował się w tylko sobie znaną stronę, a Naomi podążyła tuż za nim. Zanim jednak odeszli na dobre, Erick pocałował ukochaną w czoło. - Pójdę do mojego gabinetu, musimy porozmawiać.

- Jasne. - przytaknęła Penelope natychmiast, nie widząc żadnych przeciwwskazań. Widziała, po zachowaniu obojga, że to była ważne sprawa i nie zamierzała w nią w żaden sposób ingerować. - Herbaty? - spytała jeszcze na odchodne.

- Poproszę. - odparła Naomi z uśmiechem, by zaraz ruszyć za mężczyzną.

Zniknęli za drzwiami od jakiegoś pomieszczenia, które łudząco przypomniało biuro. Naomi i Erick usiedli na swoich miejscach, patrząc na siebie.

- To o co dokładnie chodzi? Co się stało i dlaczego akurat ja? - zapytał Erick, nie zamierzając więcej owijać w bawełnę. Dziewczyna oparła się wygodnie o oparcie fotela i przyjrzała się mu dokładniej, również nie chcą dalej zwlekać.

- Zack trafił do aresztu i czeka go proces. Pańscy rodzice poprosili mnie o pomoc. I kazali znaleźć właśnie pana. - wyjaśniła pokrótce, wskazując na niego. Prędko przybliżyła się w jego stronę i oparła dłonie na biurku przed sobą. Takim też sposobem znalazła się zadziwiająco blisko jego twarzy. - Wierzą, że zgodzi się pan pomóc.

- Erick jestem. - przedstawił się nagle, nieco ją tym dekoncentrując. Mimo wszystko ścisnęła jego dłoń.

- Naomi. - odpowiedziała, choć on i tak już wiedział, jak miała na imię. - Jaka jest twoja decyzja? Pomożesz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro