rozdział 19
Naomi wychodziła właśnie z sali treningowej i zawiązywała swoje włosy gdy na horyzoncie dostrzegła znajomą sylwetkę. Uśmiech od razu ozdobił jej twarz, bo bardzo lubiła mężczyznę.
- Cześć! - przywitał się, uśmiechając szeroko, kiedy ją zobaczył. Dziewczyna natychmiast rzuciła się w jego stronę, ściskając mocno. Oboje zdziwili się na tamten nagły gest, choć było to wyjątkowo przyjemne.
- Erick! - zawołała, śmiejąc się głośno. Zaraz odsunęła się od niego, nieco speszona, ale też szczęśliwa, że znowu go widziała. W ostatnim czasie i tak dość często się spotykali. - O matko! Co ty tu robisz? Myślałam, że...
- Chciałem spotkać się z rodzicami. I w końcu was wszystkich poznać. Bo jesteśmy rodziną, no nie? - powiedział zgodnie z prawdą, patrząc na nią z uśmiechem. Od jakiegoś czasu zauważył, że częściej się uśmiechała, że miała dobry humor.
- A Penny? Wie, że tu jesteś? - zagadnęła, przypominając sobie o żonie mężczyzny, która nie wiedziała o przeszłości swojego męża. Naomi nie zamierzała się wtrącać w ich sprawy, ale mimo wszystko chciała wiedzieć, co u kobiety.
- Jest u rodziców, a ja "jestem w pracy". - odparł Erick, robiąc w powietrzu cudzysłów palcami. Wzruszył ramionami, nie chcąc dłużej ciągnąć tamtego tematu. - Gabinet rodziców jest tam, gdzie był wcześniej, nie?
- Naomi... - odezwał się Leo, podchodząc do swojej dziewczyny czym prędzej. Nie podobało mu się, że jego ukochana rozmawiała z jakimś nieznanym mu mężczyzną. - Cześć. Leo. - przywitał się, wyciągnąć rękę na jego stronę. Mimo wszystko zamierzał być kulturalny, ufał Naomi.
- Erick. - przedstawił się mężczyzna z uśmiechem, ciesząc się, że w końcu poznał kogoś innego z otoczenia Naomi, a także swoich rodziców, gdyby nie patrzeć. - Naomi o tobie wspominała już wiele razy. Pilnuj jej, jasne? - dodał, grożąc mu palcem, choć wciąż się uśmiechał. Wspomnienia do niego wracały w tamtym miejscu, i te dobre, i te złe.
- Innej opcji nie widzę. - odpowiedział od razu Leo, odwzajemniając jego gest. Wydawał mi się miły, Naomi przecież często się z nim spotykała, a ona nie zadawała się z ludźmi, których nie lubiła. - O tobie w sumie też kiedyś wspominała. Jesteś prawnikiem, prawda?
- Zgadza się. - przytaknął Erick, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów. Żaden z nich jednak nie mógł kontynuować tamtej rozmowy.
- No dobra. Przyjdzie jeszcze czas, kiedy poznasz też całą resztę, ale teraz, podobno, chciałeś iść do rodziców. Zaprowadzę cię, jeśli chcesz. - zaproponowała Naomi, bo to właśnie ona przerwała ich konwersację. Obaj spojrzeli na nią z delikatnymi uśmiechami.
- Chętnie. - przytaknął mężczyzna, po czym po raz kolejny wyciągnął do chłopaka dłoń. - Miło było poznać, Leo.
- Ciebie również. - odparł Leo od razu. Zaraz pocałował swoją dziewczynę w głowę, na co uśmiechnęła się pod nosem. - Widzimy się później, Naomi.
- Oczywiście.
~*~
Jeszcze tego dnia Naomi i Erick poszli na misję. Plan był prosty: musieli zabić dwójkę mężczyzn, którzy od dawna byli przez nich obserwowani, a którzy tamtego dnia mieli zawierać nielegalne umowy. Dlatego też dziewczyna zabrała mężczyznę na dach jednego z budynków, skąd mieli ich zabić. Oboje położyli się na ziemi i obserwowali, czy przestępcy nie wychodzą z budynku.
- Znasz tych gości? - odezwał się Erick, przenosząc swój wzrok na nastolatkę obok, która, skupiona, obserwowała drzwi sąsiedniego budynku, gdzie znajdowali się podejrzani.
- Osobiście? Nie. Ale kojarzę ich i wiem, jak wyglądają. - odparła zgodnie z prawdą, zerkając na niego ukradkiem. Zaraz jednak wróciła wzrokiem w odpowiednią stronę, chcą, by wszystko poszło perfekcyjnie. - Skup się, niedługo powinni wyjść z tego budynku. Musimy być czujni.
Przez kolejne kilka minut siedzieli w ciszy, skupiając się tylko na swoim zadaniu. Mężczyzna drgnął niespokojnie, gdy dwójka podejrzanych przemytników zaczęła wychodzić z budynku.
- Wychodzą. - powiadomił, choć ona doskonale wszystko widziała. Słyszała jakąś dziwną ekscytację w jego głosie i nie potrafiła się nie uśmiechnąć.
- Mam nadzieję, że masz dobrego cela. - stwierdziła, przeładowując magazynek. Znów położyła się w odpowiedniej pozycji, łapiąc za spust. - Celuj w głowę.
Rozległy się dwa strzały, a martwe ciała mężczyzn opadły na ziemię bez życia. Naomi natychmiast podniosła się do siadu i spojrzała na swojego towarzysza, jak gdyby nigdy nic, jakby w ogóle przed chwilą nie zabili dwójkę osób.
- I po sprawie. - powiedziała, zaczynając pakować broń do specjalnej torby, którą ze sobą mieli. Erick patrzył na to wszystko, próbując przyswoić do siebie tamte wydarzenia, tamtą chwilę. - Niedługo powinna pojawić się policja, dlatego musimy się zwijać. Wstawaj, idziemy. - nakazała, sama się podnosząc. Wyciągnęła do niego rękę, dzięki czemu wstał bez większego problemu.
- Jesteś niesamowita, wiesz? Nawet powieka ci nie mrugnęła.
- Dzięki. - zaśmiała się Naomi, po raz pierwszy tak naprawdę słysząc to z czyichś ust. Niby kiedyś jej to mówiono, ale opinia Ericka była wyjątkowo miła w tamtym momencie. - A to już praktyka. - stwierdziła, wzruszając ramionami. Nigdy nie zastanawiała się dłużej za pociągnięciem spustu, to już wychodziło naturalnie. - Ale chodźmy już, bo naprawdę zaraz zjawi się policja. A my, nie oszukujmy się, mamy dość sporej wielkości te spluwy.
I rzeczywiście kilka minut później mijali kilka radiowozów, ale wtedy byli zdecydowanie za daleko, by ludzie skojarzyli tamtą sytuację właśnie z nimi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro