Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 19

Naomi wychodziła właśnie z sali treningowej i zawiązywała swoje włosy gdy na horyzoncie dostrzegła znajomą sylwetkę. Uśmiech od razu ozdobił jej twarz, bo bardzo lubiła mężczyznę.

- Cześć! - przywitał się, uśmiechając szeroko, kiedy ją zobaczył. Dziewczyna natychmiast rzuciła się w jego stronę, ściskając mocno. Oboje zdziwili się na tamten nagły gest, choć było to wyjątkowo przyjemne.

- Erick! - zawołała, śmiejąc się głośno. Zaraz odsunęła się od niego, nieco speszona, ale też szczęśliwa, że znowu go widziała. W ostatnim czasie i tak dość często się spotykali. - O matko! Co ty tu robisz? Myślałam, że...

- Chciałem spotkać się z rodzicami. I w końcu was wszystkich poznać. Bo jesteśmy rodziną, no nie? - powiedział zgodnie z prawdą, patrząc na nią z uśmiechem. Od jakiegoś czasu zauważył, że częściej się uśmiechała, że miała dobry humor.

- A Penny? Wie, że tu jesteś? - zagadnęła, przypominając sobie o żonie mężczyzny, która nie wiedziała o przeszłości swojego męża. Naomi nie zamierzała się wtrącać w ich sprawy, ale mimo wszystko chciała wiedzieć, co u kobiety.

- Jest u rodziców, a ja "jestem w pracy". - odparł Erick, robiąc w powietrzu cudzysłów palcami. Wzruszył ramionami, nie chcąc dłużej ciągnąć tamtego tematu. - Gabinet rodziców jest tam, gdzie był wcześniej, nie?

- Naomi... - odezwał się Leo, podchodząc do swojej dziewczyny czym prędzej. Nie podobało mu się, że jego ukochana rozmawiała z jakimś nieznanym mu mężczyzną. - Cześć. Leo. - przywitał się, wyciągnąć rękę na jego stronę. Mimo wszystko zamierzał być kulturalny, ufał Naomi.

- Erick. - przedstawił się mężczyzna z uśmiechem, ciesząc się, że w końcu poznał kogoś innego z otoczenia Naomi, a także swoich rodziców, gdyby nie patrzeć. - Naomi o tobie wspominała już wiele razy. Pilnuj jej, jasne? - dodał, grożąc mu palcem, choć wciąż się uśmiechał. Wspomnienia do niego wracały w tamtym miejscu, i te dobre, i te złe.

- Innej opcji nie widzę. - odpowiedział od razu Leo, odwzajemniając jego gest. Wydawał mi się miły, Naomi przecież często się z nim spotykała, a ona nie zadawała się z ludźmi, których nie lubiła. - O tobie w sumie też kiedyś wspominała. Jesteś prawnikiem, prawda?

- Zgadza się. - przytaknął Erick, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów. Żaden z nich jednak nie mógł kontynuować tamtej rozmowy.

- No dobra. Przyjdzie jeszcze czas, kiedy poznasz też całą resztę, ale teraz, podobno, chciałeś iść do rodziców. Zaprowadzę cię, jeśli chcesz. - zaproponowała Naomi, bo to właśnie ona przerwała ich konwersację. Obaj spojrzeli na nią z delikatnymi uśmiechami.

- Chętnie. - przytaknął mężczyzna, po czym po raz kolejny wyciągnął do chłopaka dłoń. - Miło było poznać, Leo.

- Ciebie również. - odparł Leo od razu. Zaraz pocałował swoją dziewczynę w głowę, na co uśmiechnęła się pod nosem. - Widzimy się później, Naomi.

- Oczywiście.

~*~

Jeszcze tego dnia Naomi i Erick poszli na misję. Plan był prosty: musieli zabić dwójkę mężczyzn, którzy od dawna byli przez nich obserwowani, a którzy tamtego dnia mieli zawierać nielegalne umowy. Dlatego też dziewczyna zabrała mężczyznę na dach jednego z budynków, skąd mieli ich zabić. Oboje położyli się na ziemi i obserwowali, czy przestępcy nie wychodzą z budynku.

- Znasz tych gości? - odezwał się Erick, przenosząc swój wzrok na nastolatkę obok, która, skupiona, obserwowała drzwi sąsiedniego budynku, gdzie znajdowali się podejrzani.

- Osobiście? Nie. Ale kojarzę ich i wiem, jak wyglądają. - odparła zgodnie z prawdą, zerkając na niego ukradkiem. Zaraz jednak wróciła wzrokiem w odpowiednią stronę, chcą, by wszystko poszło perfekcyjnie. - Skup się, niedługo powinni wyjść z tego budynku. Musimy być czujni.

Przez kolejne kilka minut siedzieli w ciszy, skupiając się tylko na swoim zadaniu. Mężczyzna drgnął niespokojnie, gdy dwójka podejrzanych przemytników zaczęła wychodzić z budynku.

- Wychodzą. - powiadomił, choć ona doskonale wszystko widziała. Słyszała jakąś dziwną ekscytację w jego głosie i nie potrafiła się nie uśmiechnąć.

- Mam nadzieję, że masz dobrego cela. - stwierdziła, przeładowując magazynek. Znów położyła się w odpowiedniej pozycji, łapiąc za spust. - Celuj w głowę.

Rozległy się dwa strzały, a martwe ciała mężczyzn opadły na ziemię bez życia. Naomi natychmiast podniosła się do siadu i spojrzała na swojego towarzysza, jak gdyby nigdy nic, jakby w ogóle przed chwilą nie zabili dwójkę osób.

- I po sprawie. - powiedziała, zaczynając pakować broń do specjalnej torby, którą ze sobą mieli. Erick patrzył na to wszystko, próbując przyswoić do siebie tamte wydarzenia, tamtą chwilę. - Niedługo powinna pojawić się policja, dlatego musimy się zwijać. Wstawaj, idziemy. - nakazała, sama się podnosząc. Wyciągnęła do niego rękę, dzięki czemu wstał bez większego problemu.

- Jesteś niesamowita, wiesz? Nawet powieka ci nie mrugnęła.

- Dzięki. - zaśmiała się Naomi, po raz pierwszy tak naprawdę słysząc to z czyichś ust. Niby kiedyś jej to mówiono, ale opinia Ericka była wyjątkowo miła w tamtym momencie. - A to już praktyka. - stwierdziła, wzruszając ramionami. Nigdy nie zastanawiała się dłużej za pociągnięciem spustu, to już wychodziło naturalnie. - Ale chodźmy już, bo naprawdę zaraz zjawi się policja. A my, nie oszukujmy się, mamy dość sporej wielkości te spluwy.

I  rzeczywiście kilka minut później mijali kilka radiowozów, ale wtedy byli zdecydowanie za daleko, by ludzie skojarzyli tamtą sytuację właśnie z nimi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro