Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 16

Dzień mijał Naomi dość spokojnie, ale też niesamowicie nudno. Dziewczyna siedziała w salonie, czytając jedną z książek, które mieli w swojej bibliotece. Jej spokój został jednak zakłócony przez chłopaka wychodzącego z windy. Zack nie zwrócił na nią uwagi i skierował się natychmiast do łazienki, co nieco zdziwiło Naomi. Przecież zawsze coś do niej gadał, a teraz tak po prostu ją minął? Coś jej śmierdziało i zamierzała sprawdzić, co chłopak robił.

- Co ty tu robisz? - spytała, stając we framudze drzwi od jednej z dwóch łazienek. Skrzyżowała ręce na piersi, obserwując chłopaka z góry.

- Nie twój interes, ślicznotko. - warknął Zack, wysypując nieco narkotyków na umywalkę. Naomi zmarszczyła brwi, nie wierząc swoim oczom. Nie mogła pozwolić, by ćpano w siedzibie.

- Mój, bo nie pozwolę, żeby ktoś w siedzibie ćpał. Oddaj to.

- Zostaw! - zawołał chłopak, odsuwając się gwałtownie od Naomi, by ta mu nic nie zabrała. Ta wyciągnęła przed siebie rękę, nie zamierzając odpuszczać. Miała skrytą nadzieję, że rzeczywiście jej to odda.

- Oddaj to. - nakazała ponownie, zbliżając się do niego o krok. Chłopak wstał gwałtownie, chowając wszystko do kieszeni bluzy, którą miał wtedy na sobie.

- Za nic w świecie, zapomnij.

Zach wyminął ją w przejściu i skierował się do drugiej z łazienek, która znajdowała się na innym korytarzu. Naomi jednak nie odpuszczała i udała się tuż za nim, nie chcąc dopuścić, by znów zaczął brać. Wbrew pozorom, nie chciała by zaćpał się na śmierć, choć z drugiej strony tak bardzo chciała, by dostał za swoje.

- Zack. Zack! - wolała Naomi, próbując go jakoś zatrzymać, ale był wyjątkowo szybki. Wreszcie oboje znaleźli się w drugiej łazience, a chłopak ponownie wyciągnął woreczki z białym proszkiem.

- Odpieprz się ode mnie, dziewczyno. Czego nie rozumiesz? - warknął zirytowany, niezbyt przejmując się tym, że widziała go z narkotykami. Chciał się jedynie zaciągnąć i odpłynąć. Naomi jednak wyrwała mu ów woreczki z dłoni i natychmiast skierowała się do ubikacji. - Ej! Co ty wyprawiasz? - spytał zdezorientowany, patrząc, jak dziewczyna wszystko spuszcza w kiblu. - Ty dziwko! Pożałujesz tego.

Chłopak chwycił włosy dziewczyny u rzucił nią o pobliską ścianę. Nastolatka obiła się o nią i osunęła na ziemię, aczkolwiek Zack ponownie chwycił ją za włosy i podniósł do góry. Naomi czuła pulsujący ból, ale nie to było najgorsze.

- Zostaw mnie! - zawołała, próbując się mu jakoś wyrwać. Była tak sparaliżowana, po raz pierwszy z resztą, że nie wiedziała, co zrobić, by mu się jakoś wyrwać. - Pomocy!

- Zamknij się, szmato! - warknął wprost w jej twarz, popychając na ścianę. Zaraz po tym kopnął ją w brzuch, przez co opadła na kolana. - Spuściłaś wszystkie moje dragi, zapłacisz mi za to.

- Te narkotyki wyniszczają cię od środka. I robią z ciebie jeszcze gorszego psychola, którym i tak już jesteś. - powiedziała głośno i wyraźnie, patrząc na niego z dołu. Tak bardzo go nienawidziła w tamtym momencie.

- Co ty powiedziałaś? - spytał, choć doskonale słyszał jej słowa. Kopnął ją po raz kolejny, tym razem w głowę, a później po raz kolejny w brzuch. - Powtórz to! - zawołał, lecz ona nie odpowiedziała, czując jedynie piskliwy, dominujący ból w całym ciele.

Zackowi nie spodobała się jej reakcja, więc zaczął ją okładać pięściami, kopać, pluć na nią... A ona po prostu tam leżała, niezdolna, by się ruszyć, by oddać, by wołać o pomoc. Przyjmowała na siebie jego kolejne ciosy, aż wreszcie straciła przytomność, co od razu zauważył. Podniósł się na równe nogi i zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem, by po raz kolejny splunąć na nią.

- Suka.

~*~

Leo miał złe przeczucia i kiedy tylko wrócił do siedziby, zaczął szukać Naomi. Nogi od razu poprowadziły go do łazienki, a serce zatrzymało się, kiedy tylko dostrzegł zakrwawioną dziewczynę leżącą na ziemi. Nie ruszała się, oczy miała zamknięte, była brudna od krwi... Myślał, że nie żyła.

- Hej, skarbie, obudź się. - powiedział cicho, kucając koło jej ciała. Ostrożnie dotknął jej twarzy, by ją ocucić. Musiała żyć, dla niego, dla rodziców, dla braci. Musiała. - Naomi, kochanie.

Patrzył na nią przez chwilę, nie wiedząc, co robić. Aż w końcu Naomi zaczęła pomału otwierać oczy. Zamrugała kilkukrotnie, przyzwyczajając się do światła panującego w pomieszczeniu. Wreszcie otworzyła oczy i spojrzała na swojego ukochanego, który powstrzymywał się od rozpłakania.

- Leo...

- Jestem przy tobie, słonko. - powiedział od razu, uśmiechając się szeroko. Dotknął jej policzka, patrząc na wykrzywioną w grymasie twarz swojej ukochanej. - Co się stało? - spytał zmartwiony, zamierzając ukarać osobę, która zrobiła jej krzywdę.

- Zack. - wyszeptała, a on od razu zacisnął dłonie w pięści, chcąc wstać, by znaleźć tamtego chłopaka, jednak Naomi natychmiast złapała go za dłoń. Nie przejmowała się bólem, który towarzyszył jej przy każdym ruchu.

- Zabiję, gnoja.

- Nie, stój. - powiedziała cicho, krzywiąc się po raz kolejny. Czuła każdy skrawek swojego ciała, każdy mięsień, każdą kość. Zarzucała sobie, że na to pozwoliła. - To nie ma sensu, Leo. On i tak zrobi swoje, powie Christine i Drago...

- Nie może pójść mu to płazem, rozumiesz? Nie jest tu królem, nie rządzi nami. Z resztą, kto to widział, żeby bić dziewczyny. Powinien za to dostać w ryj ode mnie. - warknął Leo, a ona doskonale wiedziała jego złość. Sama była wściekła, ale w tamtym momencie nie myślała o zemście, chciała po prostu... Po prostu nie czuć już tamtego bólu. - Chodź, pójdziemy do skrzydła szpitalnego. Zobaczymy, co ten pacan ci zrobił. Pierdolony idiota.

- Dziękuję. - wyszeptała z delikatnym uśmiechem, próbując się krzywić się kolejny raz, kiedy Leo podniósł ją z ziemi, biorąc na ręce w stylu panny młodej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro