2
Gdy weszłam do szatni w oczy rzuciło mi sie pełno brudnych bluzek na ziemi, pustych butelek po wodzie i śmieci. Jednym slowem burdel. Pilkarze zajeci soba i przebieraniem sie nie zauwazyli ze do pomieszczenia weszla kobieta. Odwrocilam sie do Grześka gdy nagle zapadla cisza. Spowrotem odwróciłam głowę i ujrzałam około 40 twarzy wpatrzonych we mnie. Momentalnie się zarumieniłam i spóściłam głowę. Poczułam jak Grześ ciagnie mnie za rękę w strone wolnej ławki. Po chwili po szatni znów rozeszły się rozmowy i śmiechy. Usiadłam i popatrzyłam kątem oka co robi mój brat. Zaczął sie przebierać. OK.
- A twój trener?- spytałam z obawami że może mnie wywalić ze stadionu i dać zakaz wchodzenia na niego.
-Spokojnie, załatwie to. Przebieraj sie.- zakończył a ja zrobiłam to co kazał i uczesałam włosy w wysokiego kucyka. Ze zdziwieniem zobaczyłam ze dopiero zmienił koszulkę. Od zawsze byłam inna niż on. Nie interesowałam się modą i ubraniami a on tak. Jedno nas jednak łączy. Kochamy piłkę. Rozejrzałam się po szatni. Wszyscy jeszcze nie byli gotowi. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Fabiańskiego. Uśmiechnął się do mnie co niepewnie odwzajemniłam i szybko poszłam dalej. Wojtek do mnie pomachał i wyszczerzył sie jak głupi do sera. Odmachałam mu ze zmarszczonym czołem, ale z lekkim uśmiechem. Piłkarze byli już zwarci i gotowi do roboty (treningu).
- Gotowi?- rozległ się nagle głos pana Nawałnicy. Mężczyźni wstali ( co też zrobiłam) i krzykneli ,, Tak jest!!" ( tego nie zrobiłam). Wzrok trenera spoczął na mnie. Już chciałam zacząć się tłumaczyć, gdy Grzesiek mnie uprzedził i podszedł do niego. Zaczął coś gadać na ucho, aż wreszcie Nawałka spojrzał na niego zdziwiony, jakby nie wiedział ze mój ukochany braciszek ma taką śliczną siostrę jak ja (hehe sarkazm). Grzesiek wrócił na swoje miejsce. Chciałam się go zapytać co mam robić, ale nie zdążyłam gdyż pan Adam krzyknął:
- Idziemy!- i wyszedł. A piłkarze za nim. Grzesiek pociągnął mnie za rękę . Ruszyłam nie mając innej opcji. Wyszliśmy na murawę. Mój brat póścił mnie ale i tak szlam dalej.Znów poczułam ten zapach. Zapach trawy. Uwielbiam go. Przypomniało mi się gdy mając 6 lat wywróciłam się i rozcięłam wargę. Grześ do mnie podbiegł i zaczął wołać tatę który był z nami na boisku. On podbiegł i zabrał nas do domu. Takich sytuacji było pełno albo ja bylam poszkodowana albo Grzesiek. Z zamyslen wyrwał mnie jakis znajomy głos. Okazało się ze nic nieswiadoma zmienilam troche trase, zboczylam z drogi na boisko i wpadlam na cos. A raczej na kogos. Tym kimś okazał sie szanowny pan Wojciech Szczęsny. Troche mi ulzylo, bo myslalam ze to ktos obcy i musialabym sie tlumaczyc. Ominelam go i ruszylam z powrotem do grupy pilkarzy. Wojtek ruszyl za mną.
-Jak udało sie Grześkowi przekonac cie na trening?- spytał lekko zdziwiony.
- Jego spytaj, bo sama nie wiem- usmiechnelam sie do niego co odwzajemnil.
-Blanka, chodź na chwile- usłyszałam głos Grześka stojącego obok Nawałki. Wojtek posłał mi pocieszające spojrzenie. Ruszyłam. Nie wiedziałam o co chodzi. Ta droga dłużyła mie się niemiłosiernie, ale wreszcie doszłam. Pierwszy sukces jest. Jeszcze teraz trzeba się zachowywać jak na grzeczną dziewczynkę przystało.
- Dzień dobry- powiedziałam do pana trenera.
- Dzień dobry- odpowiedział miłym głosem- poprzedzajac twoje pytanie, bedziesz z nami trenowała. Grzesiek bardzo cie chwalił i mówił że grasz lepiej od niego.
- Przesadził, nie ma czym się zachwycać
- Nie udawaj! Już nie pamietasz że jestes szybsza ode mnie?- zaprotestował Grzesiek i doprowadził mnie do rumieńców.- I to nie tylko w tym jesteś lepsza!
- Oj dobra może masz racje. A panu dziękuję że moge trenować.- zwróciłam się do trenera
- Nie ma za co- uśmiechnął się- Dobra koniec pogaduszek, ćwiczymy!- powrócił stary, dobry trener. Piłkarze ustawili się w szeregu. Dołączyłam do nich.
-Słuchajcie,to- wskazał na mnie ruchem głowy- jest siostra Grześka, Blanka. Bedzie normalnie z wami ćwiczyła i wykonywała ćwiczenia. Na początek 10 kółeczek. Już truchcikiem!
-A da radę?-próbował po cichu zażartować Piotrek Zieliński, ale mu nie wyszło. Spojrzałam na niego ze spojrzeniem typu ,, Jeszcze sie zdziwisz!". Wyszczerzył się złowieszczo.
- Piotrek, 4 karne kółka!!
-Za co??
- Już ty dobrze wiesz za co.- bez zbędnych ceregieli ruszyliśmy.
Perspektywa Fabiana
Staliśmy z bramkarzami i trenerem przy bramce i trenowaliśmy jak zawsze. No prawie. Wyczekałem na moment gdy Tkocza* nie było bo po coś poszedł.
-Wojtek znasz tą Blankę?- spytałem go bo widziałem jak z nią rozmawiał.
-Tak-powiedział obojętnie. On robi sobie jaja??
- Wiesz dlaczego Grzesiek jej wcześniej nie przyprowadził?
- To wstydliwa dziewczyna.- spojrzał na nią z taką jakby troską. Czy on z nią jest? Nieee, on jest z Mariną - Nie wiem jak Kryśce udało się ją przyprowadzić.
-Skąd ją znasz?
- Któregoś razu jak poszedłem do Krychy to była w domu. Nie chciała zejść z góry. Grzesiek ją zniósł na dół siłą. I tak się poznaliśmy.- uśmiechnął się na wspomnienie.- Poczekaj aż bedzie z nami grała. Skopie wszystkim tyłki. A tobie na pewno.- uśmiechnął się wrednie.
-Dlaczego mi?
-Bo jak zwykle bramkarze bedą wybierać do gierki i bede pierwszy więc ją wezmę.
- Co to za pogaduszki, do roboty!- i koniec przeszpiegów. Wrócił Tkocz. Już mam plan. Odeszłem z nim na bok.
- Panie trenerze czy moge o coś spytać?- spytałem grzecznie
- Fabian, już to zrobiłeś- zaśmiał się. Boże, co za zmienny człowiek. Ma wachania nastroju? Jeszcze przed chwilą na nas krzyczał- no ale o co chodzi?
- Mógłbym dziś pierwszy wybierać w meczyku?
-Dlaczego, jesli moge wiedziec?
- No wie pan zawsze Wojtek wybierał i mógłbym chociaz raz?- zrobiłem oczy kota ze Shreka. To nie zawsze na niego działa, no ale może sie zlituje.
- Nie dzisiaj Łukasz- no nie, mój niecny plan legł w gruzach. Jeśli jest tak jak mówi Wojtek to jestem w dupie...
Perspektywa Blanki
Zostałam sama. Jeśli mozna to tak nazwać. Grzesiek gdzieś pobiegł i mnie zostawił. No ale nie bede sie go czepiac jak rzep psiego ogona. Postanowiłam sie porozciągać. Szło mi to dobrze, bo chodziłam na gimnastykę. W pewnym momencie się zawiesiłam i nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Otrzeźwiałam gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam głowe i ujrzałam Kube Błaszczykowskiego. Zabrał rękę i powiedział:
- To prawda co mówi Krycha?- był troche niższy niż ja i było troche niezręcznie.
- A co mówił?- już sie boje
- No ze jestes lepsza niz on i w ogóle.
- A to. To ustalicie później. A tak w ogóle to Blanka- uśmiechnęłam sie i wyciągnelam rękę- nie musisz sie przedstawiac- uscisnął moją rękę i odwzajemnil usmiech.
- Jak chcesz to możesz z nami pograć w dziadka- wskazał na grupkę w której stali Piszczek, Jędza, Fabian, Grosik, Peszko i Mączka.
- No dobra- ruszyliśmy i doszliśmy.
- Panowie, Blanka bedzie z nami grała.- zakomunikował im.
- Dzien doberek, mogę?- spytałam upszejmie. Niektórzy się uśmiechali pod nosem.
- Jasne- Fabian podszedł do mnie i wyciągnął reke- Łukasz jestem
- Blanka- uscisnęłam mu dłoń. W duchu cieszylam sie jak dziecko. Każdy podszedł do mnie i sie przedstawił. Zaczeliśmy grać. Było śmiesznie. Nie pyło krępująco. Coś czuje że to mogą być moi dobrzy przyjaciele. Jeśli wogóle beda chcieli mnie znać...
Chłopaki przekonali się że jestem nie najgorsza w te klocki, jak założyłam Grosikowi siatkę. Kiedy byliśmy już rozgrzani i porobiliśmy te cwiczenia różne, trener zawołał wszystkich do siebie.
- Teraz zagramy meczyk 2 połowy po 30 min. Tradycyjnie bramkarze wybierają.-trener odszedł a przed szereg wyszli Wojtek, Łukasz i Artur Boruc.
Składy wyglądały tak:
Drużyna Wojtka: on, ja, Groszek, Krycha, Mączka, Pazdan, Cionek,
Drużyna Fabiana: on, Milik, Błaszczykowski, Wawrzyn, Rybus, Piszczek, Bereś
Drużyna Boruca: on, Lewy, Kapi, Zielu, Linetty, Glik, Jędza
Zaczęliśmy grę...
************************************
Ale mialam wene!
1220 słów!
Miał być jeszcze dłuższy...
Co do rozdziałów to bedą rzadko bo wiecie szkoła itp. itd.
Prosze o jakies miłe komy, to motywuje do pisania
Przepraszam za błędy i zapraszam do czytania
Dziekuje 💗💞😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro