Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Wizje

- Szybko wezwać medyka! Lord Ren został ranny!- krzyczał jeden ze szturmowców.

Był kilka kroków od rycerza gdy ten niespodziewanie padł na ziemię. Natychmiast został otoczony przez innych żołnierzy, którzy wypatrywali, z której strony nadleciał pocisk. Ten, który go znalazł zobaczył małą strzałkę wbitą zaraz nad łopatką Rena. Delikatnie ją wyjął i podał ostrożnie dopiero co przybyłemu medykowi. Kolejnych dwóch z nich za poleceniem lekarza położyło go na noszach i wraz z przybyłym medykiem udali się do jego promu typu Upsilon.

- Jego funkcje życiowe spadają! Musi być jak najszybciej przetransportowany na skrzydło medyczne!- zawołał lekarz. Ren się nie ruszał, a strzałka, którą wyjął SF-1730 musiała być nasączona potężną trucizną. Z każdą minutą jego serce zwalniało, a oddech stawał się płytszy. Jak tak dalej pójdzie Lord umrze zanim zdołają dotrzeć na niszczyciela.

***

Ostatnie co pamiętał to był wszechogarniający i paraliżujący ból. Nie chciał walczyć, nie miał na to siły. Poddał się i zobaczywszy ciemność przed sobą naprawdę uwierzył, że umarł. Nie czuł bólu, ani niczego innego. Zaczął rozglądać się wokół siebie, ale nie ważne gdzie nie spojrzał była tylko czerń.
Nie miał pod nogami nic, ale jednak mógł chodzić. Zaczął iść przed siebie chcą zobaczyć czy na pewno niczego tu nie ma. Przecież i tak nie miał nic do stracenia.

***

Pomimo diagnozy Kylo przeżył podróż choć z trudem. Gdy tylko wylądowali na Finalizierze czekała już zawiadomiona wcześniej jednostka, która miała przewieźć Rena do skrzydła medycznego. Lekarz z pola bitwy zaczął przekazywać wszystkie informacje dotyczące aktualnego stanu zdrowia Lorda podczas gdy wraz z innymi biegł po korytarzach zaraz obok jego noszy.

- Nie wyglada to dobrze! Czy wiadomo co to jest za trucizna?- zawołał doktor Gawin prowadzący leczenie.

Nikt się nie odezwał. Czymkolwiek była nasączona strzałka była nieznana dla baz danych Najwyższego Porządku. Nagle ciałem mężczyzny wstrząsnęły intensywne drgawki na co lekarze rzucili się natychmiastowo by unieruchomić jego ciało i by jeden z nich mógł podać środek uspakajający. Nie było to łatwe gdyż pomimo przytrzymywania przez pięciu mężczyzn Ren rzucał się po łożku i o wbiciu precyzyjnie igły nie było mowy. Zadecydowano podać środek w postaci gazu więc jak najszybciej zdjęto maskę rycerzowi. Nie zrobiono tego wcześniej z powodu filtrów i łatwiejszego oddychania dzięki nim. Gdy jednak zdjęto czarny hełm Kylo był cały blady na twarzy, a po skroniach spływały mu stróżki potu. Do jego ust i nosa przypięto przezroczystą maskę i podano środek uspokajający, który już po chwili zniwelował drgawki.

- Zrobić dokładne badania tej trucizny i przesłać wyniki odrazu do mnie.- rozkazał Gawin spoglądając z niepokojem na Rena. Nie darzył sympatią jak zresztą nikt w bazie tego rycerzyka z problemem kontrolowania emocji, ale jak on umrze jego życie również będzie pod znakiem zapytania.

***

Chłopak nie miał poczucia czasu i po tym jak szedł wprost przed siebie uznał, że w miejscu, w którym się znajdował nie było ani czasu, ani końca tej przestrzeni. Gdy tak kroczył w przeciągu sekundy, bez żadnego wcześniejszego znaku upadł na kolana krzycząc na całe gardło przez ból w głowie, który zdawał się rozrywać mu czaszkę. Przyłożył ręce do głowy jakby miało mu to jakkolwiek pomóc.
W jednej sekundzie ból minął tak szybko jak się pojawił, a on klęczał na łące. Wszędzie dookoła rosły kwiaty, a niedaleko siebie zauważył... młodego Bena Solo. Kylo podszedł do ośmioletniego chłopca i zaczął się mu przyglądać

- Ben! Ben! Widziałeś?! Udało mi się!- krzyczał uradowana czteroletnia dziewczynka skacząc ze szczęścia.

- Tak, widziałem. Mówiłem, że ci się uda jak tylko w siebie uwierzysz!- odparł czarno włosy chłopak uśmiechając się pod nosem.

Dziewczynka podskakując podbiegła do młodego Solo i przytuliła się mocno. Od dwóch tygodni starała się nauczyć podnoszenia i przywoływania do siebie przedmiotów i dzisiaj był dzień gdy w końcu jej się udało przyzwać swój miecz. Była z sobie taka dumna i wiedział, że w dużej mierze zawdzięczała to właśnie swojemu najlepszemu przyjacielowi. Pomagał jej we wszystkim i pomimo swojego wieku wiedziała, że najprawdopodobniej nigdy nie spłaci swojego długu.

- Okej, Seny już wystarczy chyba, że chcesz mnie udusić.- powiedział chłopak udając, że brak mu powietrza. Dziecko natychmiast się odczepiło i w tym samym momencie Solo upadł na zimie udając martwego.

- Ben? Nie umieraj! Nie chciałam! Przepraszam!- krzyczał mała przytulając się do przyjaciela z pierwszymi łzami w oczach.

- Naprawdę uwierzyłaś, że umarłem? Och, Seny jesteś jeszcze taka naiwna. Nie jest tak łatwo zabić Jedi, potrzeba do tego czegoś więcej niż uścisk małej dziewczynki.- wytłumaczył Solo ocierając łzy z policzków małej uśmiechając się lekko.

- Wystraszyłam się, że mnie zostawisz! Nie rób tak więcej!- zawołała wtulona starając się przestać płakać.

- Przecież wiesz, że zawsze będę przy tobie.- powiedział czochrając jej kasztanową czuprynę.

- Wiem. Tylko, że...

Otworzył oczy oddychając ciężko. To co przed chwilą zobaczył wydawało się wspomnieniem, ale nie pamiętał aby coś takiego kiedykolwiek mu się przydarzyło. Rozpoznał siebie, ale dziewczynka była dla niego obca, a pomimo tego kiedyś musiał darzyć ją wielką przyjaźnią.

- Ben?- cichy i niepewny głos dobiegł go zza pleców. Odruchowo odwrócił się z zapalonym mieczem by ujrzeć przed sobą kobietę.

- Kim jesteś?- zapytał przyglądając jej się uważniej i kierując w jej stronę miecz. Skąpana była w fioletowej poświacie, kasztanowe włosy z gdzieniegdzie powtykanymi kwiatami opadały jej falami na plecy. Przez połowę twarzy przebiegała blizna, a granatowe oczy spoglądały na niego z niedowierzaniem.

- Nie pamiętasz mnie?- zapytała nie mogąc w to uwierzyć.

- Nie.- odparł krótko, przyglądając się jej uważniej, ale był pewien, że nigdy jej nie spotkał

- Jak to mnie nie poznajesz? To ja Agra, twoja dawna uczennica, osoba, którą ko...- mężczyzna nie usłyszał już ostatnich słów, pomimo tego, że je wypowiedziała. Jej postać zaczęła zanikać, lecz zanim się to stało zobaczył łzy spływałające po policzkach i jej starania by go dotknąć, ale dzieliła ich jakby niewidzialna ścina.

- Nie wiem kim jesteś, ale Ben umarł dawno temu.- odpowiedział jej jeszcze zanim całkiem zniknęła.

Został sam w ciemności z pytaniami, na które nie miał odpowiedzi i wiedział, że w najbliższej przyszłości ich nie otrzyma. On sam jednak nie chciał wiedzieć, jego przeszłość może mu tylko przeszkodzić. Najwyższy Przywódca nie będzie pochwalać gdy zacznie rozpamiętywać dawnego siebie, na nowo stanie się słaby, a wtedy Snoke zakończy jego żywot. Jeśli ten już się nie skończył. W dalszym ciągu nie miał pojęcia gdzie się aktualnie znajdował. Po dłuższym namyśle przypuszczał, że jest w miejscu gdzie trafiają użytkownicy Ciemnej Strony po śmierci. Nie był tego jednak do końca pewien zważywszy na fakt, że choć brzmiało to absurdalnie to nie czuł się martwy.

Zrezygnowany usiadł i czekał w milczeniu na to co mu miała przynieść Moc.

Nagle poczuł jakby całe jego ciało zanurzono w lodowatej wodzie, a jego płuca zostały pozbawione jakiegokolwiek powietrza. W pewnej chwili zaczął kaszleć i łapać na nowo tlen.

- Udało się! Lord Ren oficjalnie jest ponownie wśród żywych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro