1. Decyzja została podjęta
Malachor była planetą, na której Sithowie starali się wybudować świątynię tysiące lat przed bitwą o Yawin 4.* Teraz na jej powierzchni Snoke wybudował swoją własna kwaterę o wysokich strzelistych murach.
Ren wszedł do środka, a dokładniej do ogromnej sali, w której siedział na swym tronie Snoke.
- Najwyższy Wodzu.- młody chłopak pokłonił się przed mistrzem czekając z niecierpliwością na to co miało się niedługo wydarzyć.
- Kylo Renie, czy jesteś pewien swojego wyboru?- zapytał przyglądając mu się z ciekawością.
- Tak mój Panie. Chce się w pełni oddać Ciemniej Stronie, nic mnie nie może powstrzymywać na tej drodze.- odparł będąc świadomy swej decyzji oraz zdesperowany aby jak najszybciej stała się ona rzeczywista.
- Skoro tak uważasz to wiedz, że po usunięciu wspomnień z tak długiego okresu będziesz czuł w sobie pustkę, która będzie ci towarzyszyła do końca twoich dni.
- To niewielka cena.- choć tak naprawdę nie był pewny czy to była prawda. Straci wszystko.
Snoke tylko skinął i wskazał mu ręka na leżankę w rogu, na której chłopak już po chwili leżał.
Zamknął oczy nie wiedząc czego miał się spodziewać. Nigdy sam tego nie robił drugiej osobie, ponieważ była to niezwykle trudna oraz niebezpieczna praktyka, jednak on sam ufał Snoke'owi. Leżał czekając na upragnione zapomnienie, gdyż nawet teraz widział ich walkę i jej tragiczny koniec. Wtem poczuł na sobie lodowate dłonie Najwyższego Wodza i jak pod ich dotykiem przeżywa wszystko jeszcze raz od początku, od pierwszego kontaktu na pustyni na Jakku, a potem wszystko zanikało. Z każdym wspomnieniem co raz mniej wiedział kim jest ta dziewczyna i nie rozumiał uczucia, którym ją darzył. Musiał jednak przyznać, że była wyjątkowa choć co raz bardziej mu obojętna. Widział walkę pomiędzy nimi, która zakończyła cały proces.
Kylo leżał przez chwile z nadal zamkniętymi oczami nie mogąc siebie przypomnieć jak się tu znalazł. Czuł przy siebie obecność Mistrza i przez to wiedział, że jest bezpieczny, ale towarzyszyła mu niepewność od przebudzenia, której nie mógł wytłumaczyć.
- Jak się czujesz mój uczniu?- zapytał gdy było ja po wszystkim. Przyglądał się chłopakowi, który przetarł oczy i wstał.
- Jak nowo narodzony.- odpowiedział prostując się.
- Czy wiesz dlaczego do mnie przybyłeś?
- Nie mój Panie, mam nadzieje, że to ty mi to wytłumaczysz.- odpowiedział czujac, że czegoś mu brakuje, czegoś ważnego.
- Doskonale.- odparł składając razem ręce i przyłożył je do twarzy aby ukryć upiorny uśmiech.
Jego plany znów wróciły na właściwe tory. Przez tą dziewczynę skomplikowały się już w przeszłości, ale wtedy Kylo był młodszy i bardziej podatny na sugestie. Teraz również wystarczyło lekko popchnąć sprawę we właściwa stronę, a rezultaty przerosły jego najśmielsze oczekiwania. Na nowo miał ucznia, który wydawał się teraz jeszcze bardziej posłuszny niż mogły sobie wymarzyć, gotowy spełnić każdy jego rozkaz bez najmniejszego zastanowienia.
- Chciałem ci tylko pogratulować wypełnienia przeznaczenia i ukończenia tym samym szkolenia.
- To zaszczyt tobie służyć.- Snoke był pod wielkim wrażeniem jak wymazanie ponad dwóch ostatnich lat z pamięci pomijając te ważniejsze wspomnienia takie jak zabicie Hana Solo czy atak na bazę Ruchów Oporu, mogło zmienić tak zachowanie Rena.
- Należy ci się odpoczynek, mój uczniu. Wracaj na Finaliziera i świętuj nasze zwycięstwo.- z tymi słowami dał mu ruch ręką aby ten już odszedł. Gdy chłopaka nie było już w polu widzenia połączył się z załogą statku.
- Generale, wszystko przebiegło zgodnie z planem. Nikt nie ma prawa wymawiać imienia dziewczyny czy w jakikolwiek inny sposób jej wspominać, niesubordynacja będzie karana śmiercią. Proszę przekazać to całemu personelowi.- zakończył widząc skinienie przyjęcia rozkazu przez Huxa. Niefortunna miłość Rena była wszystkim dobrze znana, lecz nikt nie śmiał o niej rozmawiać przy nim, lecz lepiej było dmuchać na zimne niż później gasić pożar.
Kylo wrócił na swój statek będąc...No właśnie, jaki? Nie był szczęśliwy, ale smutny również nie. Był pusty. Może był to tylko stan przejściowy, może nie mógł jeszcze do końca pojąć tego, że zwyciężył.
Ustawił autopilota, a sam poszedł po leki na towarzyszący mu ból głowy po czym położył się. Obudziło go pikanie oznaczające dotarcie do celu. Te kilka przespanych mimowolnie godzin dodało mu energii, której tak bardzo brakowało mu od kilku dni. Jednak pomimo snu nadal czuł się dziwnie.
Jak zwykle po wyładowaniu czekał na niego mały garnizon powitalny, a na jego czele jak zawsze stał Hux.
- Jak rozmowa z Najwyższym Wodzem?- zapytał chcąc doskonale wiedział, że wszystko poszło zgodnie z planem.
- Przebiegła bez żadnych zastrzeżeń, dziękuje za troskę Generale.- odpowiedział zniżając przy tym lekko głowę.
- Co zamierzasz teraz robić Lordzie Ren?- nie chcąc być dłużny użył jego pełnego tytułu tak jak on to zrobił. Armitage czuł, że ich relacja będzie teraz o wiele stosowniejsza i lepsza.
- Proszę o wszystkie lokacje gdzie jeszcze trwają bunty. Chce je wszystkie zakończy, a później będę świętował.
- Jak sobie życzysz.- Armitage był miłe zaskoczony. Spodziewał się zmiany w zachowaniu Kylo, ale nie myślał, że może być ona tak wielka. Skinął głowa i odszedł wybierając numer Mitaki, aby ten wykonał za niego tą prace.
Kylo wrócił do swoich kwater gdzie oddał się medytacji przy hełmie jego dziadka. Wyczuwał wokół tego obiektu wiele nienawiści i siły, która uświadomiła mu teraz jedno.
Musi być potężniejszy od Dartha Vadera. Niezależnie co będzie musiał zrobić i jak daleko się posunąć. Imię Mrocznego Lorda odejdzie w zapomnienie zastąpione przez jego własne. Kylo Ren.
*zródło - Biblioteka Osuss
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro