Rozdział 29
Ciało wciąż miałem napięte od gromadzących się emocji, gdy wróciłem do domu. Dlatego, jak tylko przekroczyłem próg, udałem się do pomieszczenia z workiem treningowym. Nawet nie przebrałem się w nic wygodniejszego, bo chciałem jak najszybciej dać upust temu, co zżerało mnie od środka.
Założyłem rękawice i z całej siły upuszczałem z siebie parę. Nie wiem, ile minęło czasu, aż opadłem z sił i cały spocony osunąłem się na zimną podłogę. Sądziłem, że poczuję się lepiej, ale gdy tylko wyrównałem oddech, poczucie złości i żalu wróciło ze zdwojoną siłą.
Wszedłem pod lodowaty strumień wody, aby ostudzić napędzające mój krwiobieg emocje, ale to również nie dało rezultatu. Dopiero gdy w ręczniku usiadłem na łóżku, zdałem sobie sprawę, że nie potrzebowałem wysiłku, ani gwałtownej zmiany temperatury, żeby się uspokoić.
Potrzebowałem towarzystwa, a w tej chwili chciałem tylko jednej osoby, która byłaby mi w stanie to zapewnić. Sądząc po tym, że dochodziła osiemnasta, najprawdopodobniej była jeszcze w pracy. Mimo to wystukałem do niej wiadomość.
Ja: Masz plany na dziś wieczór?
Zdążyłem ubrać się w spodnie dresowe, zanim odpisała.
Kruszynka: Jestem w pracy do dwudziestej. Dlaczego pytasz?
Ja: Mam kiepski dzień, przydałoby mi się towarzystwo.
Czułem się jak atencyjne dziecko, pisząc tę wiadomość. Równie dobrze mogłem napisać „Theodol jest smutny i potsebuje się psytulić". Mimo to, ogarnęło mnie przeczucie, że Amelia nie będzie mnie wyśmiewać.
Kiedy jednak minęło piętnaście minut bez odpowiedzi, stwierdziłem, że chyba się pomyliłem. Odrzuciłem telefon na bok i zszedłem na dół. Znów zostałem osaczony przez poczucie samotności. Zacząłem układać figury na szachownicy, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Może jednak przyszła? – odezwał się, pełen nadziei, głos w głowie.
Poczucie ulgi, jakiego doznałem, gdy otwarłem drzwi i ujrzałem znajome, brązowe oczy, było nie do opisania.
– Przyszłaś – stwierdziłem oczywistą oczywistość.
– Chciałeś tego, prawda?
Kiwnąłem głową i wpuściłem ją do środka. Nie uszło mojej uwadze, że zdjęła buty w przedpokoju. Wziąłem od niej płaszcz i gestem zaprosiłem do salonu.
– Chodzi o twoich rodziców? – zapytała, jak zwykle trafiając w punkt.
– O ojca – doprecyzowałem.
Usiedliśmy na kanapie i nawet nie zwróciłem uwagi, jak zacząłem się zwierzać. Opowiedziałem całą wcześniejszą rozmowę, a ona słuchała uważnie, co jakiś czas kiwając w zrozumieniu głową. Nie widziałem w jej oczach litości i chciałem ją za to pocałować.
Z niesamowitą wyrozumiałością wysłuchała wszystkiego, co miałem do powiedzenia i nie zadawała żadnych pytań. Gdy skończyłem, czułem się, jakby ktoś wyciągnął mnie z kadzi pełnej smoły. Chyba po prostu musiałem się wygadać.
– Wiesz, co mi pomaga, jak mam gorszy dzień? Lody.
Rzuciłem brunetce rozbawione spojrzenie, mając oczywiste skojarzenie.
– Podoba mi się ten pomysł.
– Nie takie, zboczeńcu. – Walnęła mnie w ramię, po czym wstała i podeszła do lodówki.
– Jakieś powinienem mieć w zamrażarce – rzuciłem i ruszyłem za nią.
Schyliła się i parsknęła śmiechem na widok idealnie ułożonych opakowań mrożonek. W końcu znalazła to, czego szukała i w geście zwycięstwa uniosła pudełko lodów w górę.
– Nie podejrzewałabym cię o wanilię – skomentowała smak moich ulubionych lodów.
– Wanilię preferuję tylko w smaku lodów – powiedziałem z oczywistą dwuznacznością.
Stanąłem krok za nią. Gdy się obróciła, zimne opakowanie zderzyło się w moją klatką piersiową. Przyszpilałem ją spojrzeniem tak bardzo, że prawie nie odczułem tego chłodnego doznania. Brunetka oblizała dolną wargę, a ja nachyliłem się, powtarzając trasę jej języka, swoim.
Niechętnie się od niej oderwałem, żeby wyciągnąć łyżeczki z szuflady. Nie przełożyliśmy ich na osobne pucharki, tylko jedliśmy z jednego opakowania, siedząc już na kanapie.
– Dziękuję, że się pojawiłaś. Nie sądziłem, że wyjdziesz wcześniej z pracy z mojego powodu – wyznałem.
– W życiu trzeba znać priorytety. Praca nie ucieknie, a ty mnie potrzebowałeś.
Chyba nikt nigdy nie rzucił wszystkiego, tylko po to, aby posłuchać o moim złym dniu, czy samopoczuciu. Serce uderzyło mi boleśnie o żebra w przypływie tych niespodziewanych, ciepłych uczuć, jakie spłynęły po słowach Francuzki.
W roztargnieniu nie trafiłem łyżeczką do ust i waniliowy przysmak spłynął po mojej brodzie. Zanim zdążyłem choćby pomyśleć o tym, żeby się wytrzeć, brunetka chwyciła za nią i obróciła w swoją stronę, a potem... Potem je zlizała. Jednak zaraz powoli się odsunęła i wróciła do swojej łyżeczki.
O, nie... Teraz tak tego nie zostawię.
Nabrałem chłodny deser i roztarłem łyżeczką po szyi. Amelia uśmiechnęła się seksownie, a w jej oczach zalśniło coś zwierzęcego. Znów się przysunęła i język kobiety pochłonął roztopioną wanilię. Kolejną porcję rozsmarowałem sobie na klatce piersiowej, a gorący oddech w porównaniu z chłodem deseru przyprawił mnie o dreszcze. Francuzka za każdym razem, gdy kończyła, rzucała mi wyzywające spojrzenie, chcąc odkryć, jak daleko byłem w stanie się posunąć.
Nie dbałem o to, że część lodów kapało na obicie kanapy. W tamtej chwili myślałem tylko o najseksowniejszym sposobie jedzenia lodów, jakiego doświadczyłem w życiu.
Im bardziej byłem podniecony, tym szybciej deser topił się na mojej skórze. Gdy waniliowe ścieżki płynęły we wgłębieniach między moimi mięśniami brzucha, brunetka śledziła wzrokiem ich trasę. Nie pochyliła się, póki nie znalazły się w okolicy pępka. Wtedy bardzo powoli pozbywała się ich przy użyciu ust i języka, torturując mnie tym tempem.
Czułem, jak bokserki zaczęły uwierać, sztywnego już, członka. Poruszyłem się niespokojnie pod nią, a ona nie unosząc głowy, spojrzała na mnie. Drobinki złota w oczach stały się jeszcze wyraźniejsze, gdy oczy jej pociemniały z satysfakcji, jaką władzę nade mną miała.
– Moja kolej – wychrypiałem.
Skóra kleiła się wszędzie tam, gdzie wcześniej znajdowały się lody. Amelia uniosła ręce, bym mógł pozbyć się bluzki, co, z przyjemnością, zrobiłem. Zanim zdążyła zaprotestować, zdjąłem również biustonosz i uwolniłem piersi.
Przywarłem do niej ustami, chcąc przekazać w ten sposób całą moją fascynację jej osobą. Odpowiedziała równie żarliwie. Smakowała wanilią i czymś uzależniającym: sobą.
Zanurzyłem dwa palce w pudełku, które leżało teraz na stoliku i obrysowałem na ciele trasę od szyi, przez obojczyki, aż do krągłych piersi. Gdy okrążałem sutek, odrzuciła głowę do tyłu. Drugą ręką odsunąłem brązowe włosy, a potem prześledziłem językiem, wcześniej nakreśloną ścieżkę.
Cicho westchnęła, gdy poczuła mój ciepły oddech w zagłębieniu szyi. Jeszcze zanim znów się pocałowaliśmy, przygryzłem płatek ucha, po chwili go zasysając.
Amelia drżała w moich objęciach, gdy płonące między nami uczucie ekstazy, spalało nas żywcem. Chciałem znów się w niej znaleźć i poczuć jej wewnętrzne ciepło i zaciskające się ścianki wokół moich palców i kutasa.
Przesunąłem opuszkami palców po podbrzuszu Francuzki, a ona wypchnęła biodra, składając tym samym nieme pozwolenie na rozpięcie spodni. Zsunąłem je z ud, obserwując, jak skóra brunetki pokrywa się rumieńcem. Gdy ściągnęła swoje stringi, rozłożyła nogi, dając mi tym sygnał, czego ode mnie chciała. A ja poczułem się cholernym szczęściarzem, że mogłem jej to dać.
Pozbyłem się swoich spodni, a kutas uderzył o moje podbrzusze, gdy w końcu wydostał się z bielizny. Usadowiłem się między udami Amelii, nie spuszczając z niej wzroku. Napięcie między nami znów osiągało swoje apogeum.
Czy można dziękować Bogu w takich chwilach? Chyba tak. Dzięki ci, Boże! – wysłałem dziękczynną myśl w eter.
Gdy pierwszy raz posmakowałem cipki Amelii, zrozumiałem, że już nic w życiu nie będzie tak dobre, jak ta diabelska kobieta. Cichy jęk opuścił jej gardło, gdy smakowałem ją, jakby była moją ostatnią wieczerzą. Z czcią należną bogini, którą była.
Moje palce nie wyczuły oporu, gdy je w nią wsadziłem. Stymulowałem ją palcami i językiem, a westchnienia oraz reakcje ciała, jakimi mnie obdarzała, doprowadzały każde moje zakończenie nerwowe do rokoszy. Zacisnęła dłonie na moich włosach, a ten słodki ból tylko potęgował podniecenie.
– Theo! – krzyknęła, gdy osiągnęła orgazm.
Jej cipka pulsowała wokół moich palców, a ja przeciągałem spełnienie do granic możliwości. Czułem, jak soki spływają mi po brodzie.
Oddychała głęboko, z głową opartą o zagłówek. Powieki miała przymknięte, a na ustach błąkał się uśmiech zadowolenia. Zawisnąłem nad nią i przycisnąłem swoje usta do jej. Chciałem, żeby poczuła, jak zajebiście smakuje, gdy dochodzi na mojej twarzy.
Amelia sięgnęła między nas i bez ostrzeżenia zaczęła poruszać dłonią w górę i w dół, trzymając penisa w uścisku. Już robienie dobrze tej kobiecie sprawiło, że byłem na skraju wytrzymałości. Gdy ciepło tego boskiego ciała znalazło się w najwrażliwszym teraz miejscu, omal nie eksplodowałem.
Nasze języki rywalizowały ze sobą o kontrolę, podczas gdy ręka Francuzki miarowo poruszała się wzdłuż członka. Oparłem się na łokciach i jedną dłoń wplątałem w jej włosy u samej podstawy. Im bliżej orgazmu byłem, tym mocniej zaciskałem pięść. Nie zauważyłem żadnego grymasu bólu w reakcji kobiety, dostając tym samym zielone światło.
Chłonąłem ją, jakby była ostatnim oddechem, który muszę wziąć przed zanurzeniem. A ona pozwalała mi z siebie czerpać garściami. Miałem wrażenie, że jestem niegodny takiego zaszczytu, a jednak egoistycznie brałem, ile mogłem.
Doszedłem, jęcząc w jej usta i spuszczając się na brzuch. Miękka i zaróżowiona skóra Francuzki była teraz przyozdobiona moim nasieniem. Opadłem na nią, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że teraz ja też byłem „ozdobiony".
– To było... orzeźwiające – skomentowała.
Roześmiałem się na nawiązanie do chłodnego deseru, który rozpoczął ten proceder. Wzięliśmy wspólny prysznic, zmywając z siebie nawzajem ślinę, lody i nasienie.
Ten dzień miał wszelkie szanse, żeby zostać jednym z gorszych dni w moim życiu, a za sprawą pewnej brunetki, stał się jednym z lepszych. Przy niej nie pamiętałem o niczym. O mojej popieprzonej rodzinie, żałobie, czy planie zemsty na ojcu. Liczyła się tylko ona.
Moment, w którym Theo po raz pierwszy od dawna czuje się dla kogoś ważny, zawsze łapie mnie za serce. A, że przy okazji dzieje się tu trochę BUZI BUZI w wersji deluxe sprawia, że to jeden z moich ulubionych rozdziałów <3
Zostaw coś po sobie i widzimy się w następnym rozdziale, a sadząc po tym, że zbliżamy się do 2000 wyświetleń może to być jeszcze przed piątkiem :D
ZU w cyferkach:
9924 - ZZS
1488 - Wyrazów
4,5 - Stron A4
9 - Minut czytania wg Watt
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro