Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Pierwszym co poczułem, gdy się obudziłem, były włosy. Miałem je na całej twarzy. Zanim do mojego, owianego senną mgłą, umysłu dotarło, gdzie jestem, próbowałem się ich pozbyć. Moja prawa ręka była unieruchomiona. Kobiecy pomruk przywrócił mnie na ziemię.

Amelia. To jej brązowe kosmyki odcinały mi dostęp do tlenu. Ostrożnie wysunąłem rękę spod niej, uważając, żeby się nie obudziła. Leżała na boku, z rozchylonymi ustami i splątanymi włosami na poduszce. Poruszyłem prawą ręką, żeby przywrócić w niej krążenie.

Wspomnienia minionej nocy pojawiły się w głowie jak wstrzymane kadry z filmu: moje usta na opalonym ciele, wyraz jej twarzy, gdy była na krawędzi spełnienia. Pochyliłem głowę, aby sprawdzić, czy na klatce i ramionach nadal miałem ślady paznokci. Nie było ich.

Oparłem się o wezgłowie łóżka i uśmiechnąłem się na widok pluszowej pandy, którą jej podarowałem.

– Dzień dobry – powitał mnie zaspany głos.

Francuzka obróciła się na drugi bok i uchyliła jedno oko. Mój wzrok omiatał kobiecą twarz i szyję, aż zatrzymał się na krawędzi kołdry, która zsunęła się pod wpływem ruchu.

– Teraz już na pewno dobry – odparłem.

Uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi, a ja kolejny raz zarejestrowałem, jak to działa na moje serce. Byłem w poważnych tarapatach. Niecały miesiąc temu jeszcze nie znałem tej dziewczyny, a dziś leżałem obok niej po jednym z najlepszych razów w moim życiu. I chciałem więcej. A to mi się nigdy nie zdarzało.

Amelia była dla mnie wyzwaniem od samego początku. Chłodna, otoczona wysokimi murami, zamknięta w swoim świecie. A jednak jakimś cudem, kawałek po kawałku, cegiełka po cegiełce, odkrywałem prawdziwą ją. Zakochiwałem się w kobiecie, którą była, gdy ściągała maskę nieustraszonej bizneswoman.

– Kawy – jęknęła, wciskając nos głębiej w poduszkę.

– Mleko i cukier? – dopytałem, już wychodząc z łóżka.

– Mhm… – mruknęła sennie.

Patrząc na nią w takim stanie, niemal nie dało się rozpoznać tej stanowczej i pewnej siebie kobiety, którą stawała się w murach Moore Security.

Gdy wróciłem, brunetka znów zasnęła. Przytuliła się do pandy i nakryła kołdrą.

– Kawa – zaanonsowałem.

Obróciła się na plecy i usiadła, wyciągając ręce w stronę gorącego kubka.

– Kocham cię. – Upiła pierwszy łyk. Stanąłem jak wryty, bacznie się jej przyglądając. – Mówiłam do kawy, nie panikuj – rzuciła, widząc moją reakcję.

Kiedy Amelia na górze wyznawała gorące uczucia swojej profanowanej kawie, ja przygotowałem nam śniadanie. Na szczęście po moim ostatnim panoszeniu się tutaj, nic się nie zmieniło. Poza tym, że lodówka była prawie pusta. Butelkowana woda, mleko, trochę owoców i właściwie niewiele więcej.

W szafkach znalazłem płatki owsiane i kilka rodzajów orzechów. To w połączeniu z podgrzanym mlekiem musiało nam wystarczyć. Gdy wróciłem do sypialni, Francuzka wyglądała już dużo żywiej. Włosy związała w niski kucyk i otworzyła okna, zastępując aromat seksu, świeżym powietrzem.

Chciałbym powiedzieć, że całą sobotę spędziliśmy, kotłując się w łóżku i na paru innych powierzchniach, ale każde z nas miało już plany na ten dzień.

Amelia miała zaplanowaną kontrolną wizytę u weterynarza z Bastianem, a ja… A ja właściwie nie miałem planów, ale nie chciałem być zbyt osaczający. Choć najchętniej nie odstępowałbym jej na krok.

Z zaciekawieniem obserwowałem, jak brunetka przygotowuje się do wyjścia. Rzuciła na łóżko kilka ubrań – oczywiście czarnych – zanim zdecydowała, które z nich zamierza założyć. Włosy zaplotła w dwa dobierane warkocze. Wyglądała zabawnie, gdy trzymała w zębach gumkę do włosów. Szczególnie że siedziałem obok i mogłem pomóc. Francuzka była jednak zbyt samodzielna, żeby poprosić o wsparcie w tak banalnej rzeczy. Zaczynałem się nudzić, gdy nakładała makijaż.

– Dlaczego się malujesz? Przecież bez tego też jesteś piękna. – Stanąłem za nią i nasze spojrzenia spotkały się w odbiciu lustra.

– Nie nakładam makijażu, bo uważam, że bez niego wyglądam źle. Po prostu to lubię. Jest to dla mnie terapeutyczne.

– Czyli nie robisz tego, żeby się komuś podobać?

– Daj spokój. Przecież ty nie odróżniasz podkładu od korektora, nie wspominając już o innych elementach, jak konturowanie. – Widząc moją skonsternowaną minę, dodała: – O tym właśnie mówię.

Odpuściłem dalsze przekomarzanie się, wiedząc, że i tak nie wygram. Usiadłem na swoim miejscu i siedziałem cicho. Gdy malowała rzęsy, zauważyłem, że wyciągnęła język. Ukradkiem zrobiłem zdjęcie, próbując powstrzymać uśmiech.

Bastian zajął całą tylną kanapę, gdy podwoziłem ich do weterynarza.

– Naprawdę nie musiałeś. Przeszlibyśmy się. – Zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła, ile błota i sierści zostawił rottweiler. – Widzę, jak pulsuje ci żyłka na czole, pedancie.

Roześmiała się. Musiałem przyznać, że nie spodziewałem się, że Bastian, aż tak zabrudzi mi tapicerkę, kiedy proponowałem podwózkę.

– Spokojnie, to się wyczyści.

W duchu modliłem się, że miałem rację. Może jednak Amelia nie myliła się, mówiąc, że mam problem?

Uwielbiam ich rozmowy XDDDD
Dziś będę się streszczać, bo przyznam, że zapomniałam zaplanować rozdział [moja wina], dlatego nie będzie statystyk, ale już wiecie, że moje rozdziały to nie kolosy 🤣

Zostaw coś po sobie, jeśli rozdział przypadł ci do gustu i z następnym widzimy się w piątek. See ya!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro