Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Wieczorem, tego samego dnia, podjechałem pod Moore Security, aby zabrać Amelię na kolację. Gdy tylko zaparkowałem, otworzyła drzwi od strony pasażera i dosłownie opadła na siedzenie.

– Zmęczona?

– Mhm... – mruknęła.

Postanowiłem dać Francuzce chwilę ciszy i nie zamęczać płytką rozmową. Na dzisiejszą kolację wybrałem bar sushi. Znajdował się on na trasie między pracą brunetki, a jej domem, więc uznałem to miejsce za idealne.

W lokalu, poza nami, było może pięć osób. Zajęliśmy miejsca przy wspólnym stole, gdzie kucharz przygotowywał jedzenie na oczach klientów, a potem złożyliśmy zamówienie. Atmosfera między nami nie była napięta, a jednak czułem mrowienie pod skórą, gdy siedziała tak blisko.

– Jak było w pracy? – zacząłem rozmowę.

– Miałam dziś bardzo uciążliwego klienta. A w twojej?

– Do popołudnia, większość czasu spędziłem z matką, a potem musiałem wykonać kilka telefonów, więc nie najgorzej – przyznałem. – Choć nie sądziłem, że znalezienie notariusza będzie takie trudne.

– Nie macie w firmie notariusza? – zdziwiła się.

– Mamy, ale tego potrzebuję do osobistych spraw, a zależy mi na dyskrecji, więc osoby, którym płaci mój ojciec, odpadają.

– Mogę wiedzieć, dlaczego go potrzebujesz?

Zastanowiłem się chwilę nad tym pytaniem. Wiedziałem, że Amelia zrozumiałaby, gdybym odmówił. Sama należała do dość skrytych osób. Jednak czułem, że mogę jej zaufać. Poza tym już od dawna nie miałem nikogo, komu mógłbym opowiadać o swoich problemach i zmartwieniach.

Pochyliłem się do przodu, aby oprzeć przedramiona na blacie i patrząc przed siebie, powiedziałem:

– Moi rodzice się rozwodzą.

Sądziłem, że kiedy powiem to na głos poczuje jakiś ucisk w klatce piersiowej. W końcu dzieci zazwyczaj nie marzą o tym, aby ich rodzice się rozwiedli. Nic takiego się nie wydarzyło. Podchodziłem do tej sytuacji, jak do każdej innej – z dystansem. Francuzka trawiła nową informację i nie odezwała się, dopóki kelner nie zostawił naszego posiłku i nie odszedł. Ucieszyłem się, że poczekała, aby nie mógł słyszeć szczegółów mojego osobistego życia.

– Boisz się, że rozwód pozbawi cię pieniędzy?

Nie wiedzieć dlaczego, to pytanie wprawiło mnie w rozbawienie. Czy ona naprawdę miała tak niskie mniemanie o mojej osobie? A może sama by tak zrobiła, gdyby chodziło o jej rodziców?

– Nie. Jeśli już mam być z tobą całkowicie szczery to chodzi o moją matkę. Chcę ją zabezpieczyć finansowo, zanim ojciec dowie się o rozwodzie.

– Nie wie?

– Wiem tylko ja i ona. Dlatego muszę z jej zapewnić, jak najlepsze warunki, zanim ojciec pozbawi ją wszystkiego.

– Dlaczego miałby to zrobić? – dociekała. No tak, rodzina Moore'ów zapewne wyznawała inne wartości niż Philip.

– To, moja droga, rozmowa na inny dzień – uciąłem temat.

Dobrze było podzielić się z kimś tymi nowościami, ale nie zamierzałem marnować naszego wspólnego wieczoru, na perypetie rodziny Clark. Zgodnie z przewidywaniami, Amelia nie zadała kolejnego pytania. Podsunęła mi tylko telefon i wskazała na urządzenie.

– Zadzwoń do niego i powołaj się na mnie, załatwi ci wszystko, czego potrzebujesz.

– Potrafi dochować tajemnicy?

– Ręczę za niego. Moi pracownicy wiedzą, co grozi za brak dyskrecji. – Spisałem numer z wyświetlacza i schowałem swój telefon.

– Wiesz co? Czasami bywasz naprawdę przerażająca. – Zmrużyła oczy na ten epitet. – Nie jak złoczyńca, bardziej... jak mafioso.

Roześmiała się tak głośno, że zwróciła na nas uwagę pozostałych gości. Ten melodyjny śmiech sprawił, że aż sam się roześmiałem.

Oczami wyobraźni widziałem Amelię jako szefową mafii. Zapewne chodziłaby cała w czerni, dokładnie tak jak teraz. Zawsze miałaby broń i kilku napakowanych facetów, choć sama byłaby najbardziej niebezpieczną osobą w każdym towarzystwie, w jakim by się pojawiała. Jej zacięty wyraz twarzy, inteligentne spojrzenie i błyskotliwy umysł, przysparzałyby tej kobiecie tyle samo wrogów, co przyjaciół.

Tak. Zaskakująco łatwo mogłem sobie to wyobrazić. Chyba, aż nazbyt łatwo.

Posiłek minął nam w przyjemnej atmosferze. Nie poruszaliśmy więcej tematu moich rodziców i – o dziwo – Amelia nie mówiła o pracy. Chyba czuła się przy mnie coraz swobodniej. Szczególnie kiedy w drodze do auta skoczyła mi na plecy, żebym ją zaniósł.

– I co, jak ci się podobają widoki z góry? – zapytałem zaczepnie, za co najpierw mnie uszczypnęła, a potem oparła podbródek na moim ramieniu.

Gdy już odwiozłem ją do domu, całowaliśmy się pod drzwiami dziesięć minut. Nie mogłem się oderwać od tej kobiety. Jej zapach, smak, ruchy języka. Wszystko w niej sprawiało, że ciągle czułem się nienasycony i chciałem więcej.

Dotykałem twarzy oraz włosów Francuzki, słuchałem oddechu i nie mogłem się zmusić, żeby przestać. Za każdym razem, gdy się od siebie odrywaliśmy, któreś z nas przyciągało to drugie z powrotem.

– Jeśli zaraz nie odjadę, na całowaniu się nie skończy – powiedziałem między pocałunkami.

– Nie mam nic przeciwko – szepnęła.

Czy Bóg wziął sobie dziś za punkt honoru, wystawiać moją silną wolę na próbę?

– Nie mogę. – Nie wierzę, że to powiedziałem. Gdzie moja Nagroda Nobla za wstrzemięźliwość? – Chciałbym cię najpierw zabrać na randkę.

– Theodorze, nie sądziłam, że z ciebie taki dżentelmen – rzuciła z przekąsem.

Byłem tak blisko niej, że oddychaliśmy jednym powietrzem. Miałem idealny widok na rozszerzone źrenice, które niemal zakryły brązowe tęczówki. Od Francuzki biło takie ciepło, że miałem ochotę zatopić się w nim i zerwać hamulce. Gdy falująca klatka piersiowa ocierała się o mój tors, prawie uległem.

– Oj uwierz mi, nie jestem dżentelmenem. Ty jednak jesteś damą. Nie chcę, żeby nasz pierwszy raz zaczął się pod drzwiami twojego domu.

– A każdy kolejny?

– A każdy kolejny, gdzie tylko sobie zażyczysz. I wtedy przekonasz się, jak daleko mi do dżentelmena.

Ucałowałem ją w czoło i poczekałem, aż zniknie za drzwiami. Tak, zdecydowanie powinien otrzymać nagrodę za trzymanie łap przy sobie. Z każdą inną kobietą bym się nie zawahał. Byłaby naga, zanim dotarłaby do łóżka.

Co do Francuzki miałem inne zamiary. Chciałem doświadczyć tej kobiety każdym zmysłem. Powoli i bardzo dokładnie. Chciałem wiedzieć, jak pachnie jej skóra, gdy jest podniecona. Jaki kolor przybierają dekolt i twarz, gdy osiąga spełnienie. Gdzie ma czułe miejsca; jak reaguje na mój dotyk; jak brzmi, kiedy osiąga spełnienie. Chciałem wiedzieć te wszystkie rzeczy i wiele więcej. Wyryć sobie w pamięci wszystko, co dotyczyło tej kobiety.

– Wpadłeś po uszy – powiedziałem sam do siebie, gdy jechałem do domu.

Wciąż czując na ustach smak Amelii, poprawiłem się na fotelu, gdy penis drgnął mi na wspomnienie pocałunków. To, co potrafiła ze mną zrobić, używając tylko języka... Ach! Nie śmiałem nawet wyobrazić sobie, co się ze mną stanie, gdy pójdziemy krok dalej. Byłem przekonany, że gdyby tylko chciała, rzuciłaby mnie na kolana. Ba! Byłem pewien, że sam oddałbym jej nad sobą władzę.

Świadomość tego, jak szybko poddałem się tej kobiecie była, w kurwę, przerażająca.

Chyba nie mam za bardzo komentarza, co do tego rozdziału. Widzimy, jak Theo zabezpiecza matkę przed ojcem i to jest kinda cute... Doświadczamy tego, jak Theodor coraz bardziej przepada dla Francuzeczki i to też jest kinda cute. Podsumowując, ten spokojny rozdział był... KINDA CUTE XDXDXDXD

Nie przedłużając — zostaw po sobie jakiś ślad, może gwiazdkę, może komentarz, może oba [już teraz za nie dziękuję] i lecimy w statystyki:

6825 - ZZS

1037 - Wyrazów

3 - Strony A4

4 - Minuty czytania według wattpada xd

Do zobaczenia we wtorek! See ya!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro