Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Nie wiedziałem, kto był bardziej zaskoczony moją wizytą w siedzibie Clark Company w poniedziałek rano. Ja — chociaż w ogóle tego nie planowałem — mój ojciec, czy moja asystentka, która nie odwróciła głowy od ekranu komputera, gdy wyszedłem z windy.

– Pana Clarka nie ma. Proszę się umówić na spotkanie.

– Myślę, że znajdzie dla mnie chwilę – rzekłem, opierając się o biurko.

Na dźwięk mojego głosu podskoczyła, jakby krzesełko ją parzyło i o mało nie wylała sobie kawy.

– Panie Clark. Nie spodziewałam się dziś pana. – Poprawiła okulary na nosie i zaczęła przeglądać kalendarz.

– Nie muszę ci się anonsować, Aleksandro. Przynieś mi kawę i to, co zawsze. – Minąłem ją, a do moich uszu dotarło przeinaczone przekleństwo.

– Psia mać! – szepnęła gniewnie. Zaraz jednak stukot obcasów rozniósł się po korytarzu.

Rozsiadłem się w swoim skórzanym, fotelu i zalogowałem do sieci. Mógł nie obchodzić mnie mój ojciec, ale firma miała należeć do Michaela, a skoro go nie ma, prędzej czy później trafi się mnie.

Dlatego, co jakiś czas wpadałem tu, żeby trzymać rękę na pulsie i sprawdzać, czy Philip nie wydaje pieniędzy na coś, co jest absolutnie zbędne, lub po prostu przepłaca, jak w przypadku Moore Security.

Na myśl o firmie ochroniarskiej odruchowo chwyciłem za telefon. Zero wiadomości. Nie było w tym nic dziwnego. Amelia zwykle nie pisała do mnie pierwsza.

Aleksandra zapukała, zanim weszła do mojego biura. W ramionach niosła naręcze białych teczek, które położyła na moim biurku i wyszła bez słowa.

– Dziękuję – rzuciłem, otwierając pierwszą z nich.

Blondynka na moment stanęła jak wryta zaskoczona podziękowaniami. Nigdy nie dziękowałem, ani o nic nie prosiłem. Jedynie wymagałem, bo w końcu za coś miała płacone. Podniosłem wzrok znad dokumentów, czekając, aż coś powie, ale najwyraźniej szok, w jaki ją wprawiłem, nie pozwolił jej powiedzieć ani słowa.

– Możesz odejść. – Mój głos podziałam na nią jak kubeł zimnej wody.

Odziana w opinającą, czerwoną sukienkę kobieta zniknęła przy cichym dźwięku zamykanych za sobą drzwi. Zbyt pochłonięty umowami, które ostatnio zawarł mój ojciec, nie zauważyłem, kiedy asystentka przyniosła mi kawę. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało, jak trzeba. Podniosłem słuchawkę i wybrałem numer sekretarki.

– Aleksandro! – To wystarczyło, by kobieta przyszła do mnie.

– Wszystko w porządku?

– Masz research dotyczący tych firm? – Wskazałem rozłożone papiery na biurku.

– Nie. – Przygryzła dolną wargę w przypływie nadciągającej reprymendy. Złapałem w dwa palce nasadę nosa, by nie nakrzyczeć na, zestresowaną już, blondynkę.

– Aleksandro, przypomnij mi, po co cię zatrudniłem?

– Mam zbierać informacje na temat wszystkiego, co robi pana ojciec, kiedy jest pan nieobecny.

– Czy research naszych ostatnich wspólników wchodzi w skład twoich obowiązków?

– Tak – powiedziała ze spuszczoną głową.

Wyglądała na maleńką, stojąc taka ukorzona, z drżącym głosem. Westchnąłem, nie chcąc podnosić głosu. Aleksandra zazwyczaj wywiązywała się ze wszystkiego, co kazałem jej robić. Szpiegowała mojego ojca w jego własnej firmie, za przełożonego mając tego syna, którego więcej w tym miejscu nie było, niż był.

– Zamów mi lunch i zajmij się tym. To wszystko.

Sekretarka pokiwała głową i pośpiesznie wyszła z mojego gabinetu, a po drodze niemal wpadła na mojego ojca.

– Theodorze – przywitał się i zajął miejsce naprzeciwko. Zgarnąłem dokumenty i ułożyłem w stosik awersem do dołu. – Mogę wiedzieć, co cię tu sprowadza?

– Nudziłem się w domu i przyszedłem sprawdzić, czy nie trwonisz pieniędzy. – Splotłem dłonie na brzuchu i odchyliłem się na fotelu.

– To moje pieniądze. Mogę z nimi zrobić, co zechcę. Jeśli będę miał taki kaprys, oddam wszystko biednym.

– Altruistyczne słowa jak na kogoś, kto nie lubi się dzielić. Poza tym, za jakiś czas będą to moje pieniądze. Muszę dbać, bym miał czym rozporządzać.

– Jeszcze nie postanowiłem, komu przekażę firmę – stwierdził ostro, podchodząc do okna.

– Masz innego kandydata? Proszę, powiedz, że tak, a z chęcią oddam mu wszystko, co mi się należy wraz z przymusowym towarzyszeniem wam na sztywniackich imprezach.

– I co byś robił? Gdzie byś mieszkał? Czym jeździł? Możesz mówić, że mną gardzisz, ale przyznaj. Podoba ci się luksus, jakim się otaczasz dzięki moim pieniądzom. – Uśmiechnął się złośliwie.

Tu mnie miał. Nigdy nie musiałem żyć inaczej niż teraz. Czy poradziłbym sobie, gdyby zostawił mnie na lodzie? Tak. Tak, poradziłbym sobie. Michael nauczył mnie wszystkiego, co powinienem wiedzieć o samodzielnym życiu. Miałem dobre wykształcenie i wiele kontaktów. Jednak zanim zdążyłem mu odpowiedzieć, zmienił temat.

– Byłem dziś na korcie tenisowym. Doszły mnie słuchy, że prowadzisz się z niejaką Amelią Moore. Czy to prawda? – Zmierzył mnie spojrzeniem.

Miałem dwie opcje. Powiedzieć, że nie – co byłoby prawdą w pewnym sensie, albo...

– Tak. Jakiś problem?

– Moore Security to bardzo ważny klient, jeśli to spieprzysz, bo masz ochotę na córkę prezesa firmy...

– Partnerkę – poprawiłem go. – Amelia Moore jest partnerką w swojej rodzinnej firmie. Powinieneś to wiedzieć, skoro podpisałeś z nimi umowę. I niczego nie spieprzę. Moje życie osobiste to nie twoja sprawa.

– Moja, jeśli seks z tą dziewczyną może zepsuć nam interesy.

Już miałem dość tej rozmowy. Każda wymiana zdań z Philipem przyprawiała mnie o ból głowy i kończyła się niepotrzebną awanturą. Na szczęście, do drzwi zapukała Aleksandra i wniosła tacę z jedzeniem, gwarantując sobie tym zachowaniem premię. Postawiła posiłek przede mną i wyszła. To wystarczyło, żeby atmosfera między mną a Philipem się rozluźniła.

– Cóż. Przynajmniej jej ojciec o niczym nie wie. – Zwrócił tym samym moją uwagę na siebie.

– Skąd wiesz?

– Widziałem się z nim przed chwilą.

– Chyba go o to nie zapytałeś? – Czułem, jak krew odpływa mi z twarzy.

– Nie, ale on również. A przyjechał sam.

Sam? Bez Amelii? W to było mi trudno uwierzyć. Amelia była najbardziej pochłoniętą pracą osobą, jaką znałem. Niemożliwe, aby ot tak nie pojawiła się na spotkaniu.

Całkowicie ignorując mojego ojca, wystukałem do niej wiadomość.

Ja: Wszystko w porządku, Kruszyno? Nie było cię na spotkaniu.

Minęło kilka długich minut, zanim mi odpisała. W międzyczasie Philip wyszedł, a ja bawiłem się nawijanym na widelec makaronem.

Kruszynka: Źle się czułam, ale już jest okej.

W pierwszym odruchu odłożyłem telefon i wróciłem do posiłku. Zrobiłem to, co powinienem. Wykazałem nią zainteresowanie i uszanowałem fakt, że Amelia czuje się już dobrze, więc nie było potrzeby dalej do niej pisać.

Dokończyłem makaron i wyrzuciłem opakowanie do kosza, a potem wróciłem do dokumentów. Gdy zorientowałem się, że czytam ten sam paragraf umowy już trzeci raz, schowałem papiery do teczek i odłożyłem je do szuflady.

– Wychodzę. Zostaw research na moim biurku i idź do domu. – Odezwałem się do Aleksandry.

Nie usłyszałem odpowiedzi. Stałem już w windzie i zastanawiałem się co przywieźć osobie, która źle się czuje.

Na Boga! Co ta kobieta ze mną robiła?


No i poznaliśmy Aleksandrę - bohaterkę, której pierwowzorem był nie kto inny jak @Bookowa . 

Oluś, ta postać to moje skromne podziękowanie za twoją pracę przy tej książce, jak i pomoc w poprzedniej. Przelałam na książkową Aleksandrę wiele twoich cech i mam nadzieję, że pokochasz ją tak samo, jak ja :) A sądząc po twoich komentarzach w oryginalnym pliku tak właśnie jest.

Poza Aleksandrą zagłębiamy się w skomplikowaną relację Theo z ojcem oraz jesteśmy świadkami jego pierwszych wewnętrznych zmian. A niczego tak nie kocham, jak dobrego character development <3

Trochę się tu rozpisałam, więc ostatnie zdanie: zostaw coś po sobie, jeśli spodobał ci się rozdział i lecimy w statystyki.

6866 - ZZS

1048 - Wyrazów

4 - Stron a4

6 - tyle minut według Wattpada czyta się rozdział trzynasty :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro