Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!! Zawrzyjmy układ ma swoje pierwsze 500 odsłon! Dziękuję wszystkim, jesteście kochani *ociera łzę wzruszenia*.

Bez zbędnych słów, zapraszam na bonusowy rozdzialik :D

Ja pierdolę. Czy wszyscy wzięli sobie za punkt honoru wyrywanie mnie ze snu?

Kliknąwszy po omacku w ekran interkomu, omal nie spadłem z łóżka, gdy głośny warkot nagle rozbrzmiał w mojej sypialni. Przewróciłem się na bok i nacisnąłem na ekran, aby otworzyć główną bramę. Chciałem jak najszybciej przerwać tę morderczą kakofonię. Założyłem krótkie spodenki i zszedłem na dół, dowiedzieć się czego chciał niezapowiedziany gość.

Pod powiekami majaczyła mi jeszcze pozostałość po śnie: brązowe oczy i ironiczny uśmiech pewnej brunetki.

To pojebane! – powiedziałem do siebie w myślach. Nawet jej nie lubiłem, a ona już pochłaniała większość moich myśli.

Wydawałoby się, że rozgryzienie zachowania typowej kobiety nie może być trudne. Wystarczy dobrze wyglądać i być pewnym siebie, a same się znajdują. Szczególnie, gdy tak jak ja, poza świetną aparycją, masz jeszcze fortunę.

Z Amelią tak nie było. Moje pieniądze nie robiły na niej żadnego wrażenia. Prawdopodobnie dlatego, że miała ich więcej. Nie miałem też pewności, czy jakkolwiek pociągam ją fizycznie, choć ona zdecydowanie była w moim typie: długie włosy, smukłe ciało i ten zadziorny błysk w oku. Tylko ten charakter pozostawiał wiele do życzenia. Co było ironicznym stwierdzeniem, bo sam nie byłem kryształowym członkiem społeczeństwa.

Nie miałem nic przeciwko ambitnym kobietom, wręcz przeciwnie. Ale Amelia poza ambicją miała w sobie coś jeszcze – chłód, przypominający lodowy mur, którym się otoczyła. A ja, jeśli chciałem wygrać zakład, musiałem go roztopić.

Frank z rękoma w kieszeniach czekał pod drzwiami. Obserwowałem, jak bujał się na piętach, gdy czekał, aż mu otworzę. A ja najzwyczajniej w świecie, postanowiłem zrobić sobie kawę. Kiedy mężczyzna usłyszał szum młynka do kawy, wykrzywił twarz w coś na kształt uśmiechu i zwyzywał mnie od dupków. Cóż... teraz poczeka, aż sobie posłodzę.

Kiedy w końcu otwarłem drzwi i ostentacyjnie wziąłem łyk kawy, mężczyzna przemknął obok mnie, wprost do mieszkania.

– Co ty tu robisz? – zapytałem niechętnie. Interakcja z kimkolwiek, przed porządnym rozbudzeniem była dla mnie wyzwaniem.

– Mam wolny dzień i chciałem spędzić go z kumplem. – Rozejrzał się po salonie. – Amelii nie ma?

– Nie ma.

– Dziś mija siódmy dzień. Sądziłem, że już będzie po zakładzie.

– Zakład obejmował, że ma się zakochać, a nie, że ma się ze mną pieprzyć.

– Na razie nie robi ani jednego ani drugiego – skwitował. – Plany na dziś?

– Sprzątanie, zakupy... – wyliczałem na palcach. – Aaa i wyrzucenie cię za drzwi.

Frank pokazał mi środkowy palec. Nie rozumiał, dlaczego nie płacę komuś, by robił mi zakupy, gotował czy sprzątał. Od dziecka miał wszystko podawane na srebrnej tacy. Mnie Michael wychował w duchu, nie polegania na pieniądzach. Jednego dnia mogą być, a drugiego zniknąć. To on nalegał, abym był samodzielny i samowystarczalny. Rozmyślania przerwał mi głos kumpla.

– A tak serio, jak ci idzie z naszą panną Moore?

– Dobrze – skłamałem. Próbowałem ukryć fakt, że nie spodobał mi się ton, w jakim wypowiedział się o niej.

Tak naprawdę szło mi fatalnie.

Łącznie z dzisiejszym, zostało mi dwadzieścia cztery dni na rozkochanie jej w sobie, a póki co, udało mi się przekonać ją do siebie na tyle, by zaproponowała mi rozgrywkę w jedną z najnudniejszych gier na świecie. Blondyn mruknął coś pod nosem i energicznie wstał.

– Spadam, zanim zaciągniesz mnie do mycia okien. – Spojrzał ze strachem, na oszklone ściany.

– Straciłyby na wartości, gdybyś ich dotknął – rzuciłem uszczypliwie, za co otrzymałem kolejny, niecenzuralny gest.

Patrzyłem, jak zakłada kask i dosiada swojej czarno-zielonej maszyny.

– Gdybyś jednak stwierdził, że Amelia Moore nie jest dla ciebie, daj znać. Chętnie pokazałbym jej, co to znaczy seks z prawdziwym mężczyzną.

Dotychczas takie teksty w stosunku do innych lasek, nie robiły na mnie wrażenia. Teraz jednak poczułem nieprzyjemne ciepło w klatce piersiowej, gdy wyobraźnia podsunęła mi widok Franka dotykającego Amelię. Zacisnąłem pięści na kubku z kawą, by nie dać po sobie poznać, jak bardzo wkurwiła mnie sama myśl o tym, że Amelia mogłaby z nim być. Nie... wróć. Że Amelia mogłaby być z kimkolwiek innym.

To uczucie było tak niedorzeczne, że od razu odsunąłem je na bok. Zamknąłem bramę za przyjacielem i wróciłem do środka. Po śniadaniu zrobiłem listę zakupów, ubrałem się w szare, dresowe spodnie i białą koszulkę, a rozczochrane włosy schowałem pod czapką z daszkiem.

♟️

Trzy godziny później, uzbrojony w gumowe rękawice i głośne rockowe brzmienia, czyściłem blaty, urządzenia sanitarne i podłogi. Szorowałem, odkurzałem, wstawiłem pranie, robiłem wszystko, by mój dom lśnił czystością.

Kiedy w końcu skończyłem, wszystkie pomieszczenia wyglądały jak z kolorowego magazynu. Idealnie ułożone poduszki, zero kurzu na meblach, żadnych niepotrzebnych przedmiotów na wierzchu. Wszystko znów było na swoim miejscu, dzięki czemu w głowie miałem większy ład. Takie agresywne sprzątanie zawsze pomagało mi uporać się z bałaganem w swoim życiu.

Wrzuciłem przesiąknięte detergentami ubrania do kosza na pranie i wziąłem prysznic. Z przewiązanym na biodrach ręcznikiem, zszedłem nalać sobie wody i obserwować zachód słońca. Różowo-pomarańczowe chmury leniwie płynęły po niebie i z każdą minutą, coraz bardziej zmieniały się w odcienie fioletu, aż w końcu stały się brudno-szare na tle ciemnego nieba. W samych bokserkach i skarpetkach przygotowałem sobie szybką kolację, gdy zaburczało mi w brzuchu. Zdałem sobie sprawę, jak długo nic nie jadłem.

Przez cały dzień nie dostałem żadnego telefonu ani wiadomości od Amelii. I choć było to zrozumiałe, szczególnie że po pierwsze: znamy się od tygodnia, a po drugie: widziałem ją przedwczoraj, i tak poczułem ukłucie w żołądku na brak powiadomień. Zanim się zorientowałem, już przyciskałem telefon do ucha.

– Tak, słucham? – odebrała służbowym tonem.

– Cześć – przywitałem się. Westchnęła i miałem cichą nadzieję, że z ulgi, a nie z irytacji. – Jak ci minął dzień?

– Jeszcze się nie skończył, a twój?

– Mój zaczął się źle, ale już jest lepiej – powiedziałem tajemniczo. Pozwoliłem jej odebrać moją wypowiedź dwuznacznie, aby sądziła, że to dzięki niej mój dzień stał się lepszy. – Jutrzejsze szachy aktualne? – dopytałem po kilku sekundach.

– Tak. Będę na miejscu o dwunastej. Nie każ mi czekać! – Próbowała zabrzmieć ostro, ale wyczułem w głosie, że się uśmiecha do słuchawki.

– Nie odważyłbym się – odpowiedziałem sarkastycznie. – Zmęczona? – zmieniłem temat.

– Jak cholera – przyznała.

– Panno Moore, taki język z ust damy? – powiedziałem głosem wyższym niż zawsze.

Roześmiała się. I słowo daję, żaden śmiech nigdy nie brzmiał tak pięknie. Zapragnąłem zostać jego głównym sprawcą. Gdy dotarło do mnie znaczenie moich myśli, musiałem szybko przerwać tę rozmowę.

– Wracaj do domu, Amelio. Praca nie ucieknie.

Niechętnie się ze mną zgodziła, a potem zakończyła połączenie. Moja głowa dotknęła poduszki i zanim zapadłem w sen, złapałem się na tym, że uśmiechnąłem się na myśl o pewnej brązowookiej Francuzce.

Ten rozdział zawsze bawi, gdy wyobrażam sobie Theo, jako perfekcyjną panią domu xdxdxd

Zostaw gwiazdkę i/lub komentarz, jeśli spodobał ci się rozdział i do zobazenia w następnym :D

Statystyki:

6911 - ZZS

1046 - Wyrazów

3 - Strony a4

6 - czas czytania rozdziału dziesiątego według wattpad.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro