Rozdział 46
Cudownie było znów czuć skórę Amelii pod swoimi palcami. Była miękka, aksamitna i pachniała lawendą. Leżeliśmy na boku, a moja głowa znajdowała się między jej nogami. Położyłem jedną z nich na swój bark, aby ułatwić sobie dostęp do słodkiej łechtaczki. Lizałem ją i ssałem, podczas gdy Amelia mi obciągała. Te pełne usta nadawały się, jak widać, nie tylko do wydawania rozkazów.
Za każdym razem, gdy czuła, że jestem blisko wytrysku, wypuszczała go z ust i obejmowała dłonią. Ta słodka tortura tylko nakręcała mnie jeszcze bardziej. Wbijała paznokcie blisko pachwiny, a ja syczałem z bólu. Potem odwdzięczyłem się jej tym samym. Nie pierwszy raz nasz seks kończył się siniakami i zadrapaniami.
Włożyłem w nią palec, a ona wygięła plecy, przez co jeszcze bardziej docisnęła łechtaczkę do języka. Drażniłem wrażliwe miejsce, aż wewnętrzne ścianki nie zacisnęły się na moich palcach. Pierwszy orgazm był krótki, dlatego od razu obróciłem ją na plecy i uniosłem jej nogi. Szybko założyłem prezerwatywę i bez ostrzeżenia wszedłem w nią jednym pchnięciem.
Ciepło, jakie otoczyło mojego kutasa, wyrwało ze mnie niski, długi ryk. Przełożyłem sobie nogi Amelii na lewy bark i objąłem je, żeby nie mogła ich rozłączyć. Przez zmianę pozycji, całe doznanie stało się jeszcze bardziej intensywne. Mógłbym przysiąc, że zobaczyłem gwiazdy pod moimi powiekami. Nasze uda obijały się o siebie, a dźwięk uderzeń naszych ciał wypełniał sypialnię.
Amelia zaciskała ręce na pościeli, gdy ją posuwałem. Chwyciłem za nie i pochyliłem się, aby przenieść dłonie kobiety na swoje plecy. Kolanami dotknęła swoich piersi, dzięki czemu mogłem wbić się w nią jeszcze głębiej. Serce waliło mi, jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki. Pot na naszych skórach, zapach seksu i pojękiwania kobiety wprawiły mnie w trans.
– Tutaj – powiedziałem, gdy poczułem znajomy dotyk na plecach. – Naznacz mnie, kruszynko.
Piekący ból na skórze pojawił się w miejscu, w którym Amelia docisnęła paznokcie. Zrobiła to mocniej niż zwykle. Tym razem chyba do krwi. Takie blizny miałem zamiar nosić z dumą.
Jedną rękę oparłem obok jej głowy, oczywiście uważając na włosy, a drugą zacisnąłem na gardle. Jej gorące wnętrze gwałtownie pulsowało, gdy odcinałem kobiecie dopływ tlenu.
– Kocham cię – wyznałem.
Trzykrotne wbicie paznokci w plecy – nasz sposób, żeby powiedzieć „ja ciebie też", gdy któreś z nas nie było w stanie mówić. Ból zlał się z ciepłym ukłuciem w sercu. Uwielbiałem, gdy wyznawała mi miłość. Nawet jeśli dosłownie traciła od tego dech.
Oczy Amelii wywróciły się tak, że przez moment nie widziałem jej tęczówek. To był znak, że zaczęła odczuwać brak tlenu. Nie rozluźniłem jednak uścisku. Czułem, że za chwilę i tak osiągnie orgazm.
Wyszedłem z niej powoli, a potem z pełną mocą pchnąłem. Czułem, jak jej ciało się temu poddaje. Pocałowałem ją przed kolejnym pchnięciem. Wargi Amelii były spierzchnięte od łapczywych prób nabrania powietrza do płuc.
– Jesteś taka piękna, gdy jesteś bezbronna – pochwaliłem.
Nacisk paznokci zelżał. Musiałem to skończyć, zanim pozbawiłbym ją przytomności. Drobne ciało poruszało się w rytmie moich pchnięć. Puściłem jej szyję i gdy Amelia wzięła desperacki haust powietrza, doszła, wydając siebie coś między krzykiem a jękiem. Moja kruszynka lubiła testować granice swojej wytrzymałości w łóżku. A ja wprost uwielbiałem doprowadzać ją do rozkoszy.
Pozbyłem się prezerwatywy, a Amelia zaniosła się kaszlem. Przyniosłem szklankę wody i podałem jej, siadając na skraju łóżka.
– Kiedyś naprawdę posuniemy się za daleko – powiedziałem.
– Będzie warto. – Uśmiechnęła się do mnie.
Po szybkich ruchach klatki piersiowej wnioskowałem, że jeszcze nie doszła do siebie. Czerwone ślady po moich palcach odznaczały się na opalonej szyi. Kobieta potarła je w roztargnieniu, ale kiedy zauważyła moje zaniepokojone spojrzenie, opuściła rękę i oparła się o poduszki.
– Amelio, ja nie żartuję. Przestań udawać, że jesteś niezniszczalna.
– Wybacz – szepnęła.
Wiedziała, że się martwiłem. Jak mogłoby być inaczej. Była wszystkim, co miałem. Najdroższą mi osobą. Drugą połówką mojej zranionej duszy. Prędzej wyrwałbym sobie serce, niż pozwolił, aby coś jej się stało.
– Chodź, umyjemy się i odpoczniemy. Potrzebujesz tego.
Nie zaprotestowała. Kochałem w niej to, że miała ostre jak brzytwa pazurki i nie bała się ich użyć, ale takie chwile jak ta, kiedy odsłaniała się całkowicie i oddawała kontrolę, to wtedy moje serce rosło. Bo ufała mi na tyle, że była pewna, iż jej nie zranię.
Wziąłem ją w ramiona i zaniosłem do kabiny. W sztucznym świetle żarówek ślady moich palców były jeszcze bardziej widoczne. Dostrzegłem też w okolicy obojczyków kilka zarysów własnych zębów. Amelia wyglądała, jakby toczyła walkę o życie, a nie uprawiała seks.
Zostawiłem ją w łazience i poszedłem po szlafrok.
Przeszukałem trzy szafy, zanim znalazłem to, czego chciałem. Jeśli pozwoli, przeorganizuję jej całą garderobę, bo na razie nie mogłem się tu odnaleźć. Dodatkowo wszystko utrudniał fakt, że Amelia była najwyraźniej uczulona na inne kolory niż czerń, z wyjątkiem kilku koszulek, które służyły jej jako piżama.
Amelia suszyła włosy, gdy przyszedł czas na moją kąpiel. Mimo że przywiozłem własny żel pod prysznic, i tak użyłem tego o zapachu lawendy. Uwielbiałem to, że mogłem zaciągać się jej aromatem, nawet gdy kruszynki nie było w pobliżu.
Czy to była już obsesja?
W sypialni panowała ciemność, gdy opuściłem łazienkę. Dzięki światłu zza moich pleców ujrzałem Amelię wtuloną w pluszowego misia. Wziąłem poduszkę i chciałem wyjść, żeby przespać się w innym pokoju.
– Gdzie idziesz? – Zatrzymał mnie damski głos.
– Mówiłaś, że chrapię. Chciałem dać ci się wyspać.
– Zamknij się i chodź tu – rozkazała.
Wsunąłem się pod kołdrę i położyłem, czekając, aż Amelia położy się na mojej klatce. Gdyby Theodor Clark sprzed roku zobaczył teraz, jak bez zająknięcia wykonuje rozkazy tej niewielkiej kobietki, wyśmiałby mnie tak bardzo, że by pękł. A potem zwyzywał od pantoflarzy. I zapewne miałby rację, a ja miałbym jego zdanie głęboko w dupie.
Może nadal nie zgadzałem się ze wszystkim, co mówiła i przez to bywały dni, że wychodziłem z Bastianem na spacer, który kończył się po kilku godzinach, ale koniec końców, zawsze wracałem. Potem rozmawialiśmy i zasypialiśmy w swoich ramionach. Swoją drogą, zacząłem się zastanawiać, czy potrafiłbym spać inaczej. Zapewne nie.
– Czy ta panda musi tu być? – zapytałem, czując pluszową nogę przy swojej twarzy, która łaskotała mnie w nos.
– Tak. Przypomina mi, dlaczego się w tobie zakochałam.
Było zbyt ciemno, abym mógł dostrzec szczegóły pierwszego prezentu, jaki podarowałem Amelii. Zamknąłem oczy i pod powiekami zobaczyłem siebie, obwieszonego zakupami. Byłem wtedy tak zdeterminowany, żeby jej zaimponować. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
Kto by pomyślał, że taki mały gest, może roztopić lodowiec, którym było serce Amelii Moore?
Postanowione. Ta maskotka już nigdy nie opuści tego łóżka.
Ten rozdział powstał z dwóch powodów. Po pierwsze: uwielbiam cute momenty Thamelii (tak, tak nazwałam ich ship), a po drugie: chciałam wam dać ostatnią szczyptę spicy na końcowe chwile z książką. Także Sandra, myślę, że jakiś przepisik na coś pikantnego pasowałby tu idealnie <3
No to co? Nie traćmy czasu... Dla zainteresowanych, ZU w cyferkach:
6858 ZZS
1048 Wyrazów
3 Strony A4
6 Minut czytania wg Wattpada.
ZOSTAW COŚ PO SOBIE, JEŚLI SPODOBAŁ CI SIĘ ROZDZIAŁ.
Do następnego!
3...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro