Rozdział 35
Resztę soboty spędziłem w łóżku. Zamówiłem pizzę i obejrzałem wszystkie części Avengers. Choć „obejrzałem" to za dużo powiedziane. Gdyby nie to, że znałem te filmy na pamięć, już dawno pogubiłbym się w fabule.
W którymś momencie musiałem zasnąć, bo gdy otworzyłem oczy, ekran był wygaszony. Posprzątałem resztki jedzenia i zmieniłem pościel, gdyż ta przeszła już zapachem deszczu, a potem wziąłem szybki prysznic i wróciłem do łóżka.
Dochodziła dopiero dwudziesta, ale nie miałem energii ani ochoty na zrobienie czegokolwiek, dlatego leżałem w pogrążonym w mroku pokoju, czekając na sen.
W środku nocy, ze snu wyrwał mnie ból brzucha. Jednak taka ilość węglowodanów przed snem, nie była dobrym pomysłem. Zaparzyłem sobie miętę i siedziałem przy kuchennym stole, dopóki nie poczułem się lepiej.
Wschodzące słońce zaczynało przebijać się przez gęste korony drzew, otaczające mój dom, kiedy zdałem sobie sprawę, że siedziałem z, pustym już, kubkiem, nieruchomo ponad dwie godziny.
Wyciągnąłem jogurt naturalny i musli, które miały mi służyć dziś za śniadanie, a potem w kompletnej ciszy je zjadłem. Nie miałem ochoty nawet włączyć radia. Moje myśli pochłaniały mnie wystarczająco, żebym mógł przetworzyć jakiekolwiek, inne informacje.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się na trudny, jeszcze zanim na dobre się zaczął. Postanowiłem zrobić jedną z rzeczy, które zazwyczaj pomagały mi oczyścić umysł, ale zrezygnowałem z niej zaraz po tym, jak się przebrałem.
W stroju do biegania leżałem na kafelkach w przedpokoju, gdy znów ogarnęła mnie złość. Przez lata dusiłem w sobie tyle emocji, tajemnic i kłamstw. A teraz one wszystkie zapragnęły wyjść. I to wszystkie naraz.
Dlatego wiedziałem, dokąd pojadę, jeszcze zanim postawiłem nogę w garażu.
♟️
Zaparkowałem w pierwszym, dostępnym miejscu i ruszyłem do głównego wejścia. Byłem tu tak wiele razy, że nogi poruszały się automatycznie, bez konsultacji ze świadomością. Znałem tutaj każdą ścieżkę i zakręt. Potrafiłem po kształcie drzew wywnioskować, czy szedłem w dobrym kierunku.
Dotarłem na miejsce i usiadłem na trawie, nie zważając na to, że była mokra. Przez kilkanaście minut wpatrywałem się w litery wyryte na marmurowej, beżowej płycie. Widniało na niej imię i nazwisko mojego brata. Tylko tyle po nim pozostało. Pusta trumna i pamiątkowy nagrobek.
– Zrealizowałem już trzy punkty twojego planu. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, doprowadzę go do końca jeszcze w tym roku. – Zerwałem kilka źdźbeł trawy i zacząłem rwać ją w palcach. – Nie martw się. Eva jest bezpieczna.
Oparłem się o pobliskie drzewo, a twarda kora wbijała mi się w plecy. Odchyliłem głowę, rozkoszując się ciszą, a moje myśli samoistnie odpłynęły w stronę pewnej francuskiej brunetki. Co teraz robiła? Czy myślała o mnie?
Żadne z nas nie odezwało się do siebie nawzajem, odkąd wczoraj wyszedłem z jej domu. Niepokojące było to, że nie minęła nawet doba od naszego ostatniego spotkania, a ja już za nią tęskniłem. Siedziałem tak, a pojedyncze krople deszczu spadały z liści przy każdym poruszeniu wiatru, aż nie zmarzłem i postanowiłem wrócić.
♟️
Sądziłem, że wizyta na cmentarzu pozwoli mi uporządkować myśli i uczucia. Zazwyczaj to pomagało, ale buzujące we mnie emocje były dziś zbyt silne. Wciąż kryły się gdzieś w cieniu. Potrzebowałem się wyłączyć. Sięgnąłem do barku i wyciągnąłem butelkę ginu.
– Ostatni raz – obiecałem sobie.
Nie miałem już Yamahy, która zawsze zostawała moją spowiedniczką w takich chwilach, więc skierowałem się na górę, do sypialni. Nie zawracałem sobie głowy szklanką i gdy tylko zapach jałowcowego trunku dotarł do moich nozdrzy, upiłem z butelki spory łyk.
Poczułem wtedy dwie rzeczy: pieczenie w przełyku oraz gorące łzy spływające po policzkach. Płakałem i piłem. Piłem, bo płakałem. Piłem, aż przestałem płakać. Zupełnie, jakby w moim wnętrzu pękła tama, która przez wszystkie lata blokowała te wszystkie, trudne emocje. Zazwyczaj uwalniała je pojedynczymi strumieniami, a teraz niemal czułem, jak ceglany mur pęka pod naporem tego wszystkiego, co dusiłem w sobie przez lata.
Wtedy usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i zarejestrowałem, że butelka wypadła mi z rąk. Obraz przed oczami zaczął się zamazywać, a w głowie miałem przyjemny szum, ale co najważniejsze... Gdy alkohol na dobre rozgościł się w moim krwiobiegu, nic już nie czułem.
♟️
Śniłem o Michaelu. Był milczący, a z oczu biło mu potępienie. Chyba krzyczałem. A może mi się tylko wydawało.
Pojawiła się też Amelia. Jej postawa wyrażała współczucie. Poruszała ustami, ale nie dochodził do mnie dźwięk żadnych słów. Próbowałem jej dosięgnąć, ale nie mogłem się ruszyć. Machałem rękami, ale ona wciąż pozostawała poza moim zasięgiem. Mówiłem do niej, lecz ona tylko przekrzywiała głowę, jak często miała w zwyczaju.
Postacie Michaela i Amelii z początku pojawiały się naprzemiennie. Z czasem stopniowo się zaczęły się zacierać, aż stały się jednym, niewyraźnym zlepkiem kolorów i plam.
♟️
– Nigdy więcej nie piję – powiedziałem ochrypłym głosem.
Zacisnąłem pięści na pościeli, aby upewnić się, że wyrwałem się z tego dziwacznego snu. Pękała mi głowa, miałem obolałe gardło, a w żołądku kotłowało się, jakbym zjadł coś trującego. To był zapewne efekt picia na pusty żołądek.
Przewróciłem się na bok i poczułem, jak cały wypity alkohol zażądał, żeby go wypuścić. Pospiesznie wstałem, ale nagły ruch tylko wzmocnił uczucie mdłości. Przyłożyłem dłoń do ust i w ostatniej chwili zdążyłem dotrzeć do łazienki.
Z każdym kolejnym napadem torsji było mi coraz lepiej. Gdy opróżniłem żołądek do cna, wyszorowałem porządnie zęby i ochlapałem twarz czystą wodą.
Powłócząc nogami, zbliżyłem się do okna i je otworzyłem. Potrzebowałem odrobiny świeżego powietrza. Czułem się beznadziejnie. Alkohol być może i zagłuszył wszystko, ale tylko na chwilę. Wczorajsze samopoczucie wzmocnione kacem oznaczało tylko jedno. Dzisiejszy dzień zapowiadał się być jeszcze gorszy.
Będąc na powrót w łóżku, dojrzałem na stoliku nocnym szklankę z przezroczystą cieczą. Przyłożyłem naczynie do nosa. Woda. Łapczywie wypiłem połowę jego zawartości.
Oparłem się o zagłówek z zamkniętymi oczami, żeby nie powodować sobie kolejnego ataku torsji, a resztę wody wypijałem małymi łyczkami.
– Dzięki Bogu, że uszykowałem wodę – powiedziałem do siebie na głos.
Wtedy przypomniałem sobie o rozbitej wczoraj butelce. Miałem szczęście, że na nią nie wpadłem, biegnąc do łazienki. Spojrzałem za łóżko, ale szkła nigdzie nie było. Czyżbym zaczynał tracić rozum? A może wcale się nie zbiła, a ja sobie to uroiłem?
Zszedłem z łóżka i sprawdziłem pod nim. Ani śladu resztek szkła, czy całej butelki. Nie zgadzała mi się również obecność szklanki z wodą. Skoro nie wziąłem jej do ginu, a upiłem się do nieprzytomności, to skąd, do diabła, ona się tu wzięła?
Skonsternowany zszedłem na dół i sprawdziłem kosze na śmieci. W jednym z nich były odłamki szkła, a szufelka i zmiotka były odłożone w złym miejscu. Czyli nie ja to zrobiłem, ale jeśli nie ja, to kto?
Rozejrzałem się po reszcie kuchni, a mój wzrok zatrzymał się na szklance w zlewie. Ja nigdy nie zostawiam tam brudnych naczyń. Podniosłem ją i wytrzeźwiałem w ciągu kilku sekund.
Na rancie był odcisk szminki w dobrze znanym mi kolorze.
Proces żałoby zawsze jest trudny. Każdy z nas radzi sobie z nim inaczej. Jedni chowają się przed światem, a inni wręcz przeciwnie, chcą przebywać wśród ludzi, aby odwrócić własną uwagę od cierpienia. Są też tacy jak Theodor — tłumiący wszystkie emocje, zatapiają tęsknotę w alkoholu. Jeśli przechodzisz teraz przez coś trudnego i nie masz z kim o tym porozmawiać, pamiętaj o ogólnodostępnych telefonach zaufania:
22 828 11 12 - Telefon Zaufania dla Ofiar i Sprawców Przemocy Seksualnej
801 120 002 - Ogólnopolski Telefon dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia"
116 111 - Telefon Zaufania Dla Dzieci i Młodzieży
800 120 226 - Policyjny Telefon Zaufania ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie
800 100 100 – Telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci
800 12 12 12 – Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka
600 070717 - Telefon zaufania dla kobiet doświadczających przemocy w rodzinie
800 120 148 - Anonimowa policyjna linia specjalna – zatrzymać przemoc
22 828 11 12 - Telefon Zaufania dla Ofiar i Sprawców Przemocy Seksualnej
500 02 76 76 - TeleSynergia darmowa infolinia dla osób dorosłych potrzebujących wsparcia psychologa
Wrzucimy jeszcze statystyki, aby tradycji stało się zadość. Zostaw coś po sobie, jeśli spodobał ci się rozdział:
7117 ZZS
1098 Wyrazów
3 Strony A4
6 Minut czytania wg Wattpad
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro