Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Poniedziałkowy poranek zapowiadał się na spokojny. Przynajmniej do godziny dziewiątej dwadzieścia sześć. Minutę później od ekranu komputera oderwał mnie dźwięk trzaskania drzwiami. Moimi drzwiami.

Philip wtargnął do gabinetu bez powitania, a po wyrazie jego twarzy wnioskowałem, że nie przyniósł dobrych wieści. Gdy jednak spojrzałem na kurczowo ściskaną przez niego, żółtą kopertę formatu A4, od razu wiedziałem, że owe wieści nie dotyczą nas, a tylko jego.

– Wiedziałeś o tym? – Sprężystym krokiem zbliżył się do mojego biurka i rzucił mi dokumenty tak zamaszyście, że omal nie wylądowały na podłodze.

Nie musiałem nawet tego otwierać, żeby wiedzieć, co znajdowało się w środku. Jednak dla zachowania pozorów wyjąłem zawartość i przekartkowałem kilkunastostronicowy pozew rozwodowy.

– Pozew rozwodowy – przeczytałem na głos.

– Nie pytam, co to jest. Tylko, czy o tym wiedziałeś?

– Miałem swoje nadzieje – przyznałem. – Domyślam się po twoim wyrazie twarzy, że nie jest to do końca twoja decyzja?

– Ta... Ona... Twoja matka... – próbował sformułować wypowiedź.

– Powiedziała ci, dlaczego? – dopytałem.

Zaczynałem szczerze żałować, że przegapiłem to przedstawienie.

– Nie podała powodu. Po prostu stwierdziła, że jest nieszczęśliwa – prychnął, jakby uważał to za błahostkę.

– Dla mnie to brzmi jak powód.

– Stoisz po stronie matki? – wypluł te słowa w moją stronę.

Ostatkiem silnej woli walczyłem, aby nie uśmiechnąć się zwycięsko, gdy patrzyłem, jak znosi cios prosto w swoją dumę.

– Po prostu się dziwię, że nie zrobiła tego wcześniej – odparłem.

Znów otworzyłem przeglądarkę w poszukiwaniu miejsca na kolejną randkę z Amelią. Sądziłem, że ta rozmowa jest już zakończona.

– Przecież dawałem jej wszystko... – powiedział ojciec bardziej do siebie niż do mnie.

– Poprawka – odparłem, nie odrywając wzroku od ekranu. – Kupowałeś matce wszystko. Poza jedynymi rzeczami, jakich od ciebie potrzebowała.

– Niby jakich?

– Wsparcia, sympatii, miłości, wiesz... Takich podstawowych rzeczy w związkach.

– Brzmisz teraz dokładnie jak twój brat.

To zdanie wbiło mnie głębiej w fotel. Jeszcze jakiś czas temu poczułbym radość na dźwięk tych słów. Teraz były one gorzkie.

– Czy nie taki był twój cel? – Zwróciłem się na powrót w jego stronę. – Czy nie tego zawsze chciałeś? Bym był jak Michael? Żebym się nim stał? – Z każdym pytaniem, gula w moim gardle stawała się coraz większa.

Philip milczał jak zaklęty, nie odpowiadając na żadne z nich. Można by było pomyśleć, że w tej chwili żałował tego, jak mnie traktował, ale w oczach nie widać było smutku. Po prostu tępo wpatrywał się w ścianę za moją głową, najpewniej czekając, aż skończę wywód. Westchnąłem, chcąc uspokoić wzbierające się emocje, zanim dodałem:

– Nigdy nie byłeś dobrym ojcem. Ośmielę się stwierdzić, że mężem byłeś równie beznadziejnym. Dlatego zrób jedną, przyzwoitą rzecz w swoim życiu i zwróć jej wolność.

– Przecież to zniszczy naszą rodzinę. Co ludzie powiedzą?

Wcześniejsza gula, którą czułem, zmieniła się w gniew. Taki, który sprawiał, iż miałem wrażenie, że krew w moich żyłach zaraz zacznie wrzeć.

– Co ludzie powiedzą? – powtórzyłem jego ostatnie pytanie. – To cię teraz interesuje? Wiesz, gdzie ci ludzie by byli, gdyby nie twoje pieniądze? – Wstałem i walnąłem pięściami w blat biurka. – Naprawdę myślisz, że ci ludzie będą przy tobie, gdy będziesz umierać? Czy opinia publiczna pomoże ci zasnąć, gdy będziesz się kładł w pustym, zimnym łóżku z myślą, że skrzywdziłeś każdego, kto odważył się ciebie pokochać? – Z każdym słowem, krzyczałem coraz głośniej.

– Theodorze, uspokój się... – przerwał mi ojciec.

– Nie, nie będę spokojny! Spieprzyłeś każdą relację w swoim życiu, więc teraz weźmiesz te dokumenty i je podpiszesz, żeby ten jeden, pierdolony raz, zrobić coś dla kogoś, a nie dla siebie.

Wyjąłem pióro z szuflady w moim biurku i agresywnie położyłem je na pozwie.

– A jeśli tego nie zrobię? – zapytał. Jak on mógł być tak niewzruszony? Spędził z moją matką ponad trzydzieści lat, a i tak bardziej przejmował się swoim ego, niż innymi ludźmi.

– Wtedy stracisz i mnie. Sprzedam swoje udziały, a ty nie będziesz miał swojego dziedzica. – Niczego nie byłem tak pewien, jak tych słów. Nawet jeśli do końca życia miałbym mieć wyrzuty sumienia, że nie dotrzymałem danego Michaelowi słowa.

– Czy ty mnie szantażujesz? – Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie, zupełnie, jakby sądził, że blefuję.

– Jak to mówią, nie daleko pada jabłko od jabłoni, ojcze – rzekłem, przypominając sobie, jak jeszcze niedawno wykorzystał moją sekretarkę, żebym nie opuszczał firmy.

Mierzyliśmy się spojrzeniami. Byłem pewien, że z moich oczu ciskają się błyskawice, prosto w te bezduszne tęczówki. Gdy Philip upewnił się, że nie żartuję, wziął pióro i złożył zamaszysty podpis na obu kopiach.

– Może wygrałeś bitwę, ale ja wygram wojnę – rzucił, zabierając ze sobą kopertę wraz z zawartością.

Dwa kroki przed samym wyjściem jego postura zmieniła się z rozwodnika na prezesa firmy. Tym razem, gdy wychodził, nie trzasnął drzwiami.

Usłyszałem mechanizm zamka i opadłem ciężko na fotel. Ta cała, emocjonalna wymiana zdań na moment pozbawiła mnie tchu. Wgapiłem się w sufit i poczułem gorące łzy na policzkach. Tak dawno nie płakałem, że w pierwszej chwili nie zdawałem sobie sprawy, że to robię. No, chyba że liczyć te kilka łez na jednym ze spotkań z Evą. Otarłem je wnętrzem dłoni i zaśmiałem się gorzko, a potem sięgnąłem po telefon.

– Mylisz się, Philipie. Ty nigdy nie będziesz wygranym. Już nie – rzuciłem do siebie, wystukując ostatnio często wybierany numer. – Mam jeszcze kilka asów w rękawie.

W mojej głowie na nowo pojawił się, niemal zapomniany, plan zemsty.


Theo staje po stronie matki, choć jeszcze 27 rozdziałów temu sam by w to nie uwierzył, ale ludzie się zmieniają, prawda? A może nie? Wierzycie w tę przemianę, czy może Tedi Daddy* po prostu wybrał mniejsze zło?

*uwielbiam tę ksywkę, którą nadała Theodorowi jedna z czytelniczek [nie oznaczę jej tutaj, bo mogłaby sobie zaspojlerować to i owo]

Ten rozdział wydaje mi się jakiś taki króciutki, ale następny będzie wart czekania, obiecuję :)

Ten tydzień jest dla mnie bardzo intensywny muszę przyznać [już niedługo wleci mój One Shot "Zatrute Wody"] i jest na moim profilu sporo nowych rozdziałów do czytania, także mam nadzieję, że mi wybaczysz.

Zostaw coś po sobie, bo to zawsze sprawia mi radość, a teraz nie zajmuję już więcej twojego czasu i lecimy w staty:

5570 - ZZS

849 - Wyrazów

3 - Strony A4

5 - minut czytania

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro