Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

– Amelia Moore? Ta Amelia Moore? – zapytał Frank, omal nie dławiąc się winogronem.

– Tak. Ta Amelia Moore. Znasz jakąś inną? – rzuciłem poirytowany.

Mnie również nie pasował nietypowy obrót sprawy. Zabawiać się z przypadkową dziewczyną z baru to jedno, ale Amelia była współwłaścicielką firmy, która miała odpowiadać za ochronę mojego rodzinnego biznesu. W dodatku, z dotychczas zebranych informacji wynikało, że kobieta nie była zainteresowana randkami.

– Stary, masz przejebane – zawyrokował przyjaciel.

Jakbym sam tego, kurwa, nie wiedział!

Nie miałem zamiaru oddawać mu mojej Yamahy, ale musiałem spojrzeć prawdzie w oczy. Miesiąc mógł nie wystarczyć, by rozkochać w sobie taką kobietę, jaką ona była. Znałem ten typ – ambitna karierowiczka. Jeśli dobrze ją oceniłem, nie miałem szans.

Czy zamierzałem się poddać? Po moim trupie.

– Masz jakiś plan? – zainteresował się brunet.

– Nie. Szukałem wczoraj cały dzień. Żadnych kont w social mediach, nic.

Nawet na stronie firmy nie widniało żadne zdjęcie. Tylko imię, nazwisko i stanowisko, jakie obejmowała.

– Nie wszyscy żyją w internecie – zauważył trafnie Frank.

Zrzuciłem mu nogi z oparcia fotela. Słowo daję, że koleś nie umiał poprawnie siedzieć.

– Nikt z jej rodziny, poza Vivian nie żyje w internecie – stwierdziłem.

Ledwo to powiedziałem, a w mojej głowie wykiełkował nieśmiały plan. Chwyciłem telefon i zaprosiłem najmłodszą pannę Moore do znajomych. Nie musiałem czekać długo na akceptację. Od razu wystukałem krótką wiadomość, a gdy mi odpisała, porwałem kurtkę i wyszedłem do garażu, zostawiając skonsternowanego przyjaciela na fotelu.

♟️

Vivian leżała nad basenem na dachu hotelu Ritz. Okryta przewiewnym materiałem i w okularach przeciwsłonecznych robiła sobie zdjęcia.

– Uśmiech! – rozkazała i wycelowała w nas aparatem, gdy się przysiadłem. Uchwyciła tylko kawałek mojej twarzy, ale sądząc po minie, osiągnęła zamierzony efekt.

– Miło cię widzieć, Vivian – przywitałem się.

– Możesz mi mówić Viv – poprawiła mnie.

– Viv, myślę, że wiesz, w jakim celu się z tobą skontaktowałem.

– Moja siostra – odparła celnie. Kiwnąłem głową na potwierdzenie. – Ciężki temat.

– Jeszcze jak. – Uśmiechnąłem się.

– Tylko... Co ja mogę dla ciebie zrobić?

– Udzielić mi jakichkolwiek informacji, gdzie mógłbym ją znaleźć.

Zamyśliła się na chwilę, patrząc w niebo. Nie zamierzałem jej poganiać. Los mojego motocyklu leżał teraz w rękach Viv. Dziewczyna, jakby wyczuwając moje oczekiwanie, otaksowała mnie spojrzeniem. Zupełnie tak samo, jak jej starsza siostra. Musiałem wyglądać żałośnie w oczach młodej brunetki.

Niezdolny do samodzielnego dotarcia do Amelii, poczułem się upokorzony. Nigdy wcześniej nie odczułem odrzucenia od płci przeciwnej. Zazwyczaj nie musiałem się starać, kobiety same się znajdowały.

– Życie mojej siostry kręci się głównie wokół kariery – zaczęła. – Jest jednak jedno miejsce, gdzie często bywa, by się zrelaksować. – Znów postukała coś na ekranie, a chwilę później otrzymałem powiadomienie z pinezką, przypiętą na wirtualnej mapie.

Zdziwiłem się, że tak szybko mi pomogła. Amelia na pewno bardzo chroniła swoją prywatność, a Vivian bez mrugnięcia okiem zdradziła mi jej samotnię.

– Dlaczego mi pomagasz? – zaciekawiłem się.

– Kocham Amelię, ale jest strasznie nadopiekuńcza. Jeśli ci się uda, odzyskam, choć część wolności. – Przeciągnęła się na leżaku. – A tobie raczej nie zależy na pieniądzach.

– Dziękuję.

Miałem ochotę ją uściskać. W końcu jakaś pozytywna wiadomość, od czasu sobotnich urodzin. Zerwałem się z miejsca, chcąc jak najszybciej dotrzeć do miejsca, które podała mi Viv.

– Jeszcze jedno. – Zatrzymała mnie. – Jeśli ją skrzywdzisz, nie obronię cię przed jej gniewem. Wręcz pomogę sprawić, że znikniesz – zagroziła mi.

Mimo tego, że miała osiemnaście lat i dziewczęcą, niewinną twarz – uwierzyłem jej. Coś w tonie dziewczyny sprawiło, że zdałem sobie sprawę, w jak niebezpieczną grę zamierzałem zagrać. Ścisnąłem mocniej telefon i opanowałem się, przed wywieszeniem białej flagi.

Posłałem Vivian szybki uśmiech i zostawiłem ją, by rozkoszowała się jednym z niewielu ciepłych, słonecznych dni w tym przesiąkniętym wilgocią mieście.


Mamy rozdział drugi - krótki, przyznaję. No, ale czasem i takie są potrzebne :)

Po raz drugi możemy obserwować interakcję Theo z Vivian. Jak myślicie, dziewczyna mu pomoże, czy wręcz odwrotnie?

Tradycyjnie, lecimy w statystyki:

4093 - ZZS

583 - wyrazów

2 - Strony A4

4 - tyle minut wg Wattpada czyta się drugi rozdział

Do następnego rozdziału - będzie warto, obiecuję :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro