Rozdział 19
Gdy dojechałem do domu Amelii, jeszcze jej nie było. Dało mi to kilka minut niezbędnych do tego, aby zebrać myśli. Zobaczyłem ją w lusterku wstecznym. Była zła. Poznałem to po szybkich krokach i zaciętym wyrazie twarzy. Gdy znalazłem się bliżej, zauważyłem też, że płakała. A może tylko tak mi się wydawało.
– Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać – rzuciła, gdy minęła mnie pospiesznie.
– Daj mi wytłumaczyć – prosiłem.
– Ale co? Od początku chciałeś, byśmy zostali przyjaciółmi. To ja, głupia, ubzdurałam sobie, że mogłoby wyjść z tego coś więcej.
Chciała tego? Ze mną?
– Wszystko ci wytłumaczę, tylko mnie wysłuchaj. To nie tak jak myślisz. – Obróciła gwałtownie głowę. – A przynajmniej nie wszystko – poprawiłem się.
– Dobrze, mów.
– Nie wolisz rozmawiać w środku?
Skrzyżowała ręce na piersi, co w zupełności wystarczyło mi za odpowiedź. Uwielbiałem w niej ten upór. Z tym że tym razem obracał się on przeciwko mnie.
– Dobrze... – westchnąłem – tylko daj mi skończyć, zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję, okej? – Potaknęła głową.
Kilka sekund zajęło mi ułożenie sobie w głowie, gdzie i jak to wszystko się zaczęło. Amelia nie zamierzała mnie poganiać, ale nie chciałem stać tutaj w nieskończoność.
– No więc poznałem Andreę pół roku po śmierci Michaela. Prowadziła naszą rodzinną terapię. Jako pierwszy z niej wyłamał się mój ojciec, a później, za jego namową, moja matka. Andrea słuchała mnie i wydawało mi się, że także rozumiała. Któregoś razu nie przyszedłem na sesję i nie odbierałem telefonu. Wtedy ona przyjechała do mnie i zastała mnie w rozsypce. Nie byłem pijany. Byłem wściekły. Potłukłem każdą możliwą rzecz w zasięgu swoich rąk. Andrea pomogła mi to posprzątać, a potem...
– Potem co?
– Potem się przespaliśmy. Wiedzieliśmy, że tak nie można, więc przerwałem terapię, żeby nie straciła pracy. Jednak nadal czasem do niej dzwoniłem, gdy nie mogłem sobie sam poradzić. W końcu zdałem sobie sprawę, jak popaprane to było i przestaliśmy uprawiać seks.
Amelia przyswajała informacje, szukając oznak fałszu na mojej twarzy. Nie potrafiłem rozgryźć, o czym myślała. Im dłużej milczała, tym bardziej popadałem w panikę. Powiedziałem jej coś, o czym dotychczas wiedziały tylko dwie osoby: Andrea i ja.
– Dlaczego dzisiaj przyszła? – zapytała w końcu.
– Nie wiem. Rozmawiałem z nią ostatnio po kłótni z ojcem kilka dni temu. Naprawdę między nami już nic nie ma, przyrzekam.
– Spałeś z nią wtedy?
– Nie.
Amelia spuściła wzrok na chodnik i kopnęła kamyk. Chyba próbowała pozbyć się napięcia z ciała. Podszedłem bliżej, a ona się nie cofnęła. Jakiś postęp. To, co miałem zamiar za chwilę zrobić, mogło przekreślić wszystko. Z drugiej strony, jeśli nic bym nie zrobił, to i tak mógłbym ją stracić. Gdy dzieliła nas odległość kroku, potarłem jej ramiona, a potem najzwyczajniej w świecie, po prostu przytuliłem. Głaskałem włosy, czekając, aż się rozluźni. W końcu wypuściła powietrze i objęła mnie w pasie.
Nie byłem dobry w związkach. Nie wiedziałem, jak wyglądają kłótnie prawdziwych par. A jednak byłem przekonany, że właśnie się pogodziliśmy.
– Kruszynko, nie zrobiłbym ci czegoś takiego – zapewniłem ją.
– Wiesz, ja od lat nie byłam z nikim w bliższej relacji i chyba zapomniałam, jak to się robi. – Zaśmiała się w mój sweter.
– W takim razie oboje musimy nauczyć się tego od nowa.
Nie pocałowaliśmy się, nie weszliśmy do środka ani nie przespaliśmy się ze sobą. Za to odkryliśmy przed sobą kilka swoich lęków i ran. To było najbardziej intymne przeżycie, jakiego doświadczyłem.
– Wyrzuciłem Andreę ze swojego życia – powiedziałem na odchodne.
Amelia chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie.
– Wciąż masz u mnie dług.
Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc, co miała na myśli, ale wtedy przyłożyła palec do kącika swoich ust. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, gdy zorientowałem się, czego chciała.
Nachyliłem się nad nią i czułem, jak moje serce gwałtownie przyspieszyło. Całe moje ciało błagało mnie, bym przesunął się o kilka milimetrów w lewo, ale nie posłuchałem go. Chciałem wziąć od Amelii tyle, ile była skłonna mi dać. Nic więcej. Nic mniej.
Gdy moje usta dotknęły skóry Francuzki, poczułem, że się uśmiechnęła.
– Do zobaczenia później, kruszynko.
– Do zobaczenia – odparła.
Dla nas obojga ten dzień był pełen wrażeń.
Kolejny króciutki rozdział [chyba muszę je jakoś wypośrodkować XDXDXD]. Trochę mnie rozczula, kiedy Amelia opuszcza gardę i pokazuje nam tę wrażliwą cząstkę siebie.
W tym miejscu chciałabym też podziękować za pierwsze 1000 odsłon, które wczoraj zdobyło Zawrzyjmy Układ. Bez was by się to nie udało.
Zostaw coś po sobie, jeśli ci się podobało i widzimy się we wtorek o 12.00, a teraz ZU w cyferkach:
4191 - ZZS
655 - Wyrazy
2 - Strony A4
3 - minut czytania wg wattpada
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro