Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6


Po ostatniej lekcji chciałam już tylko zamknąć się w swoim pokoju i do końca dnia z nikim nie rozmawiać. Czekałam pod szkołą na ciocię, a rzeka uczniów spływała po schodach omijając mnie, jak kamień w rzecze. Zebrałam w sobie resztki siły i przybrałam lekko entuzjastyczny wyraz twarzy, gdy zauważyłam nadjeżdżający samochód cioci. Ledwie zatrzymał się przy schodach, a ja już wskakiwałam na siedzenie pasażera. Niemal podskoczyłam na siedzeniu, gdy rozbrzmiał ogłuszający ryk silnika, a następnie gromkie śmiechy. Jeden z nich należał do Louisa. Potrząsnęłam głową wypędzając go ze swoich myśli. 

- Jak pierwszy dzień szkoły? - powiedziała wesoło ciocia.

- Trochę przytłaczająco. 

- Masz już znajomych? 

- Rozmawiałam z Christianem i Louisem. Co dziś na obiad? - dodałam, zmieniając temat. 

- Twoje ulubione,  mam zamiar uczcić twój pierwszy dzień szkoły.

Czułam ból w piersi widząc, jak bardzo cieszy się widząc moje postępy w relacjach z rówieśnikami, ale dla mnie to była tortura. Kochałam ją z całego serca i za żadne skarby nie chciałam sprawić jej przykrości, ale bałam się, że lada moment zobaczy, że to mnie bardziej niszczy niż buduje.

- Ciociu - powiedziałam,  przerywając jej monolog obejmujący plany na ten wieczór, czyli w głównej mierze telenowele, które tak uwielbiała. - Kolega zaprosił mnie do baru dziś wieczór, powiedział, że przedstawi mnie kilku osobom ze szkoły, z którymi będę mogła się zaprzyjaźnić. Oczywiście przyjdę przed dziewiątą, by rano wstać wypoczęta i mam nadzieję, że wcześniej zdążę zobaczyć z tobą jeden odcinek twojego serialu. - policzki zaczęły mnie boleć od wymuszonego uśmiechu. 

- To cudownie! - odparła i zaklaskała w dłonie stojąc na czerwonym świetle.  

Cieszyłam się, że przynajmniej jedna z nas jest szczęśliwa.


***

Rozłożyłam się wygodniej w fotelu jedząc ciasteczka i przyglądając się półnagiemu latynosowi, który wybiega z pożaru nie mając żadnych oparzeń. Jedynie tors pokryty sadzą. Spojrzałam na zegar i zacisnęłam palce na pasku od torby. 

— Muszę już iść. — powiedziałam, wstając z fotela. Ucałowałam ciocię w policzek i zawiesiłam torbę na ramieniu. — Nie martw się o mnie. 

— Tylko nie złam zbyt wielu serc! — usłyszałam tuż przed zamknięciem drzwi. 

Szybkim krokiem ruszyłam w las, do miejsca, gdzie mogłam sobą z dala od wszystkich. Po chwili już biegłam w uszach słysząc jedynie świst wiatru i pękające gałązki pod stopami. Odetchnęłam dopiero, gdy dotarłam. Oparłam się o drzwi i zamknęłam oczy, rozkoszując się ciszą wokół siebie. 

— Kocico, nie wiedziałem, że impreza przeniosła się do lasu. Najwidoczniej twoja ciotka nie powiedziała skąd dokładnie cię odebrać. 

— Jakim cudem... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro