Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Wejście do klasy i przejście między ławkami do jedynego wolnego miejsca przypominało mi aleję wstydu. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich, łącznie z nauczycielem, któremu podpadłam już na samym początku. Nikt z dorosłych nie lubił mojego nowego znajomego i jeśli mam być szczera to ich rozumiałam. Ten chłopak przyciągał uwagę i kłopoty. Zaczęła się lekcja, po kilku minutach okazało się, że nikt nie skupił się na omawianym temacie. Słyszałam szepty, które cichły za każdym razem, gdy tylko drgnęłam. Na następnych lekcjach było trochę lepiej, Louis nie pojawiał się więcej przed klasą co ostudziło plotki, a ja chodziłam za grupą, by znaleźć klasę na następną lekcję.  

Przed ostatnią lekcją była duża przerwa, a co za tym szło, szansa na zjedzenie czegoś większego niż batonik.  Nie wiedziałam, gdzie znajduje się stołówka, ale udało mi się znaleźć klasę, więc usiadłam pod ścianą na przeciwko niej i wyciągnęłam kanapki przygotowane przez ciocię tego poranka.  Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę.

- Jak minął pierwszy dzień w szkole? - otworzyłam jedno oko, napotykając buty należące do Christiana.

- Na początku było ciężko, ale później szło z górki. - nie podnosiłam wzroku, biorąc kolejny kęs.

- Mogę? - wskazał na miejsce obok mnie. Chciałam pokręcić przecząco głową, nie po to unikałam rozmowy ze wszystkimi. Chłopak najwidoczniej wziął moją chwilę wahania za zgodę, bo już zrzucił plecak i siadał obok mnie. Odsunęłam się od niego.  - Gdzie twój ochroniarz?

Naprawdę? Będziemy o nim rozmawiać? 

- Zwolniłam go . - wzruszyłam ramionami. 

- Jak ci się podoba szkoła? - miałam ochotę warknąć z frustracji, słysząc kolejne błahe pytanie. Nie chciałam go zranić mówiąc, by mnie zostawił, widząc, że po prostu chce być miły. Był tym typem chłopaka, którego każdy od razu lubił. Może moglibyśmy kiedyś być dobrymi kumplami, kiedyś, ale nie teraz. Kilka razy przyłapałam się na tym, że chciałam po prostu wyjść z klasy i pójść do cioci. Miałam dość ludzi, są przereklamowani, a każdy kto twierdzi inaczej, najwidoczniej nie poznał tego tego poczucia wolności płynącej z samotności.

— Jest spoko. — powiedział zdawkowo.

— Widzę, że znudziło Ci się swoje towarzystwo.

Razem z Christianem jednocześnie podnieśliśmy głowy słysząc kpiący ton nikogo innego, jak Louisa Torrisa. Czemu ten chłopak nie potrafił odpuścić. Stał obok mnie, podpierając się biodrem o ścianę. Zacisnęłam palce na resztce kanapki, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Chłopak skupił wzrok na Christianie.

— Chris, ktoś o ciebie pytał . — jego głos podszyty był groźbą. Spojrzałam na niego. Chyba wiedział o co chodzi, bo wstał wziął plecak i poszedł wgłąb korytarza, rzucając mi pośpieszne pożegnanie. Widziałam, jak drga mu mięsień na szczęce.

— Więc Mir — zaczął już swobodnym tonem. — Christian cię nęka. Nie martw się tym, myślę, że już da ci spokój. Masz dziś wolny wieczór? — rzucił od niechcenia, jakby to on robił mi przysługę poświęcając mi swój cenny czas.

— Nie. — powiedziałam wstając.

— Nawet nie wiesz co proponowałem.

— Dla ciebie nie mam czasu.

— Schowaj pazury kocico, proponowałem tylko wypad do baru.

Żeby już wszyscy mnie znienawidzili?

— Idź poznęcać się na nad starszymi od siebie, a mi daj spokój. Nie chcę problemów, chcę po prostu spokoju.

— Jeśli chodzi o pierwszą rzecz to mam to w planach na jutro, a druga? To miasto jest zbyt nudne i spokojnie, a ty wydajesz się tu nie pasować, mimo że bardzo się starasz i dlatego pojawiłaś się na moim radarze.

To groźba czy obietnica?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro