Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

— Uważaj.— powiedział za mną męski głos łapiąc mnie za ramię. Zadarłam głowę , by spojrzeć na swojego wybawcę. — Jestem Christian i widzę,  że —podniósł na chwilę spojrzenie. — właśnie uciekasz  od Torreta. — dodał, gdy korytarz z powrotem zapełnił się uczniami. Mimo tłumu nadal czułam na sobie ciężkie spojrzenie Louisa, które sprawiało, że czułam się, jak w klatce.  Po chwili z tłumu wynurzył się Torret, którego uśmiech osłabł, gdy zobaczył, że ktoś stoi za mną i trzyma mnie za ramię. 

- Możesz już ją puścić. -zwrócił się do Christiana. - Jeśli nie chcesz się spóźnić pierwszego dnia to radziłbym ci pójść za mną. - To zdanie zadał w moim kierunku i skręcił w lewo nie zaszczycając mnie więcej swoją uwagą. Spojrzałam na Christiana, który jedynie wzruszył ramionami i ruszył w swoim kierunku zostawiając mnie samą. Zacisnęłam palce na torbie i pobiegłam za Torretem zastanawiając się jakim cudem tak szybko udało mi się wpaść w kolejne tarapaty. Zupełnie jakby czekały tylko na okazję, gdy opuszczam gardę.

— Czego ode mnie chcesz? — udało mi się powiedzieć, gdy go dogoniłam lawirując pomiędzy innymi uczniami.

- Poznać . - spojrzał na mnie i złapał za ramię przyciągając do siebie. Przez chwilę poczułam jakbym nie potrafiła oddychać przyciśnięta do twardej klatki piersiowej chłopaka. Po sekundzie, która dla mnie wydawała się godziną puścił  mnie i wskazał na przewrócony kosz. - I co ty byś beze mnie zrobiła? - dodał, puszczając moje ramię. 

- Z pewnością nie czułabym się skrępowana. - mruknęłam pod nosem, wbijając wzrok w czubki butów. 

- Nie jest tak źle - powiedział i zatrzymał się tak nagle, że znowu zostałam przyciśnięta do jego ciała. Tym razem na plecy. - To twoja sala. - powiedział, gdy podniosłam na niego wzrok. - Będę na ciebie czekał po lekcji, by wskazać kolejną salę. - odwrócił się, gdy tylko z jego ust padło ostatnie słowo. Tym razem to ja złapałam go za ramię, czując na sobie spojrzenia wszystkich wokół nas. Najwidoczniej przebywanie w pobliżu tego chłopaka nie tylko zwiastowało kłopoty, ale i uwagę wszystkich w miasteczku, która była zarazem ostatnią rzeczą jaką chciałam się martwić w pierwszych dniach powrotu do społeczeństwa. Jednak wolałam zakończyć tą sprawę od razu nim zaczną się plotki. 

- Nie musisz mnie więcej  odprowadzać, naprawdę - posłałam mu lekko błagalny uśmiech- Dam sobie radę. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.

Przez chwilę jego wydawały się roziskrzone, a w następnej sekundzie zasłoniły jego burzowe chmury. Rozległ się dzwonek, a żadne z nas się nie ruszyło. Ludzie wokół nas ruszyli do swoich sal z powrotem zapominając o naszym istnieniu, za co byłam im naprawdę wdzięczna.

- Czy ty mnie spławiasz? - powiedział uśmiechając się kącikiem ust, jednak ten uśmiech nie sięgał jego oczu, które teraz zostały schowane za grzywką.

- Nie, nie, skąd.- odparłam szybko. - Po prostu na razie chcę zostać w swoim towarzystwie. - Boże, jak to głupio zabrzmiało! Miałam ochotę uderzyć głową w ścianę. 

- Dobra, rozumiem , że na razie nie chcesz mojego towarzystwa, ale jak co to twoja ciotka da ci na mnie namiary. Wiem, że to niedługo nastąpi, a teraz jak grzeczna uczennica wejdź do klasy, bo od kilku dobrych minut twoja nauczycielka zabija mnie wzrokiem. - pomachał nauczycielce, a ja odwróciłam się do klasy. Zarumieniałam się widząc, jak wszyscy się na mnie patrzą. Chciałam pozostać niezauważona i jakoś po prostu przeżyć tą szkołę. Jednak Louis Torret chciał inaczej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro