Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

- Skup się - powiedział po raz kolejny tego ranka zwiadowca. - Strzelając musisz kontrolować wszystko, co robisz i co się wokół ciebie dzieje. Nie skupiaj się tylko na jednym!
Minął tydzień odkąd Arsen pokazał Kilianowi bronie, którymi posługują się zwiadowcy i zaczął go uczyć z nich korzystać.

Chłopak kiwnął głową i poprawił ustawienie łuku. Zwolnił cięciwę. Strzała pomknęła w stronę celu, tarczy strzelniczej zawieszonej na drzewie. Trafiła w jeden z kręgów blisko środka. Kilian uśmiechnął się z  Patrząc na niego, Arsen przypomniał sobie własne początki, jak zaczynał czuć, że panuje nad łukiem. Tak, to było miłe uczucie.
- Dobry strzał - rzekł, na co Kilian wyszczerzył się jeszcze szerzej.
Zwiadowca wskazał inną tarczę umieszczoną bardziej na prawo od tej, do której wcześniej strzelił Kilian.
- Teraz celuj w tę - polecił.
Chłopak wyjął kolejną strzałę z kołczanu przy pasie, nałożył ją na cięciwę i wymierzył w sam środek tarczy. Strzelił. Chybił tak, że strzała zamiast wbić się cel, minęła go i zaryła w miękką leśną ściółkę. Kilian skrzywił się nieznacznie.
- Zbytnio się pospieszyłeś - powiedział zwiadowca. - Oddając strzał, poruszyłeś łukiem, przez co strzała zmieniła tor lotu. Jeśli masz oddać zbyt prędki strzał, lepiej byś w ogóle nie strzelał. To strata czasu i strzały.
Kilian pokiwał głową.

Kolejne pół godziny mijało na strzelaniu z łuku, gdy Arsen nagle powiedział:
- Wyobraź sobie, że stoisz na środku polany, w biały dzień. Skończyły ci się strzały, nie masz noży, a do ciebie zbliża się wróg. Co robisz?
Kilian zaskoczony nieco tym pytaniem, zastanowił się chwilę.
- Kryję się - odparł.
- Trawa jest krótka, a przeciwnik jest niebezpieczny, musisz albo pozbawić go przytomności albo zabić.
- Rzucam w niego kamieniami.
Arsen oparł się o swój łuk.
- Dobrze... To pozbieraj mi pięć kamieni, którymi mógłbyś go obrzucić - zakomenderował zwiadowca.
Kilian zaczął szukać. Kamienie musiały być wielkości pięści, by dobrze się nimi rzucało. Gdy chłopak chodził wokoło, wypatrując odłamków skał w trawie, Arsen usiadł na mchu i przymknął oczy, wiedział, że odszukanie kamieni zajmie Kilianowi sporo czasu.

Nie mylił się. Zdążył zdrętwieć, nim Kilian przyniósł pięć dobrych do rzucania kamieni.

Arsen wstał z ziemi. Otrzepał się z mchu i spojrzał na stojącego przed nim młodzika.
- Mówiłeś, że obrzuciłbyś wroga kamieniami?
Kilian przytaknął, ale nie wyglądał na zbyt pewnego siebie.
- Rozumiem, że zakładałeś, iż przeciwnik poczeka sobie spokojnie, aż pozbierasz dość, by zacząć w niego rzucać?
Chłopak się zmieszał.
- Eee...
- Następnym razem rozpatrz wszystko czasowo, zanim przedsięweźmiesz jakieś kroki. W końcu kamieni nie ma wszędzie wbród. Ale wracając do tematu... Skoro nie możesz pokonać wroga w ten sposób, to? - Arsen spojrzał na ucznia wyczekująco.
- Ruszam na niego z łukiem?

To był żart. Kilian nie spodziewał się, że zwiadowca odbierze go na serio.
- Otóż to.
Chłopak wlepił zdziwione spojrzenie w mistrza.
- Tylko do tego... - Arsen zaczął szperać w torbie przy pasie i wyjął z niego pewne zawiniątko. - ... Będą ci potrzebne te oto rzeczy.
Kilian zbliżył się zaciekawiony.
- Jakie rzeczy?
Zwiadowca odwinął płótno, a oczom młodzika ukazały się dwie metalowe kule poznaczone wypustkami. Przywiązane były do rzemieni i miały otwory, jak gdyby można je było na coś założyć.
- To są tłuczki w nietypowej wersji.
- Nietypowej? Czemu nietypowej?
- Bo typowa wygląda tak - to mówiąc, wyciągnął z torby kolejne zawiniątko i je odwinął.
Tłuczki w typowej wersji, były to dwie metalowe gałki zamocowane na końcach drewnianej pałki.
- W przeciwieństwie do zwyczajnej wersji, te tłuczki zamocowuje się na końcach łuku.

- I można walczyć łukiem wręcz?
Kilian próbował sobie wyobrazić, jak to by wyglądało, ale wydawało mu się to dosyć surrealistyczne.
- To na pewno działa? - spytał się, spoglądając sceptycznie na broń.
- Działa. Już kilka razy miałem okazję to wypróbować.
To zapewnienie Kilianowi wystarczało. Skoro działa, to działa.

Zwiadowca pokazał uczniowi, jak zamocowuje się gałki na łuku i kazał mu spróbować samemu. To nie było trudne. Kilian szybko spełnił polecenie i spojrzał na Arsena z niemym pytaniem w oczach.
Zwiadowca wskazał na rogi łuku ucznia, na których zamocowane były tłuczki.
- Jak wiesz - rzekł. - Łuk refleksyjny, taki jak twój, jest wygięty. Budowa ta, gdy atakujesz tłuczkami, ma swoje zalety...

Przez kolejne minuty Arsen tłumaczył teorię walki tłuczkami w nietypowej wersji, a później zaczął szkolić Kiliana w jej praktyce.

Zajęło im to sporo czasu i gdy wrócili do chatki, słońce zaczynało już schodzić z zenitu.

Arsen przechodząc przez główny pokój, zatrzymał się nagle. Kilian spojrzał na niego, zaciekawiony.
- Coś się stało? - spytał.
Zwiadowca milczał. Przejechał palcem po regale i skrzywiony przyjrzał się zebranemu nim kurzowi.
- To się stało - powiedział, po czym jakby nagle sobie o czymś  przypomniał. - Muszę coś załatwić, a ty poodkurzaj cały ten pokój.
Kilian posłał kurzowi zbolałe spojrzenie, jakby ten mógł zaradzić na to, że znalazł się w takim miejscu, a nie innym. Natomiast Arsen, nie zważając na minę chłopaka, wcisnął mu do ręki szmatkę.
- Tylko zrób to dokładnie - przykazał jeszcze i wyszedł z chatki.

Kilian ścisnął szmatkę w dłoni. Uznał, że będzie ścierał kurz na sucho i zabrał się do dzieła. Nie zajęło mu to dużo czasu. Zamiótł wszystko miotłą i usiadł w krześle, patrząc na efekt swoich starań. Wtem zdał sobie sprawę, że nie wymiótł kurzu spod regału. Pochwycił miotłę, a następnie zaczął wygarniać nią brud. Było go dosyć sporo, zupełnie jakby ktoś nie zaglądał tam od iluś lat. W pewnym momencie wśród szarych kępek kurzu wymiecionych spod regału, ukazał się Kilianowi jakiś kształt. Chłopak sięgnął po niego i poniósł na wysokość oczu. Był to obrazek w pękniętej ramce. Kilian starł z niego kurz wierzchem dłoni. Obrazek był narysowany rysikiem, przedstawiał trójkę ludzi. Mężczyznę, kobietę i malutkie dziecko, praktycznie to niemowlę. Mężczyzna kogoś Kilianowi przypominał...

***

Arsen wracał do chatki w nad wyraz dobrym humorze. Spotkanie z baronem, na które co prawda się spóźnił, przebiegło pomyślnie i wielmoża zgodził się wprowadzić pewne zmiany, na których zależało zwiadowcy.

Arsen przeszedł trasę z zamku Caraway do swojej chatki niespiesznym krokiem. Wszedł do domku właśnie w tej chwili, gdy Kilian podnosił obrazek z podłogi. Zwiadowca rozpoznał go w mgnieniu oka. Zesztywniał. Cały jego dobry humor gdzieś się ulotnił. Zaklął w myślach. Przypominał sobie, jak przed piętnastu laty w napadzie furii trzasnął tym obrazkiem o podłogę i kopnął pod regał. Nigdy więcej tam nie zaglądał, nie chciał. Całkiem więc zapomniał, że on tam jest. Gdyby o tym pamiętał, z pewnością nie kazałby Kilianowi tam sprzątać. Ale już było za późno, chłopak spostrzegł obrazek.

Zwiadowca zrobił krok w tył. Nie miał zamiaru odpowiadać na lawinę pytań ucznia. Naprawdę lubił tego młodzika, ale czasami wytrącał go z równowagi. Jednak i na odejście było już za późno. Kilian obrócił się w stronę mistrza. Musiał wyczuć jego obecność. W oczach chłopaka czaiła się ciekawość.
- Co to? - spytał i natychmiast zadał kolejne pytanie. - To ty, prawda? - wskazał mężczyznę na rysunku.
Arsen westchnął cicho.
- Tak, to ja.
- A reszta? To twoja rodzina? - Oczy chłopca wpatrywały się w mężczyznę z natężeniem.
- Tak. Była, już nie żyją.
Kilian otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale wnet je zamknął. Milczeli. Widać było, że chłopak czuje się niezręcznie.
- A kto to narysował? - spróbował zmienić temat.
- Mój brat - odparł Arsen.

Nagle na zewnątrz dało się słyszeć radosne rżenie Quicka i jeszcze jednego konia. Po chwili na ganku rozbrzmiały czyjeś kroki.
Kilian spojrzał na mentora z niemym pytaniem w oczach.
- O wilku mowa - mruknął w odpowiedzi zwiadowca.

~~~~~

Sporo czasu mnie tutaj nie było nawet jak na mnie. Cóż, to dlatego, że...

Arsen: Leniłaś się.

*posyła mordercze spojrzenie* Można to tak ująć. W każdym razie... Jesteście ciekawi brata Arsena? Osobiście bardzo go lubię.

W ogóle doszłam do wniosku, że nikt jak Kilian nie umie nadepnąć Arsenowi na odcisk. Biedny Arsen (To wcale nie jest tak, że mi go nie żal).

I sądzę, że kolejny rozdział będzie ciekawszy od tego.

To na tyle!
Trzymajcie się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro