Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

- Siebie nawzajem? - Enokowi nie mieściło się to w głowie. - Niby czemu? Mamy trop i on prowadzi do Aralueńczyków, nie do nas!

- Ale Aralueńczycy nic by nie zyskali, zabijając Alfa - wyjaśnił spokojnie Leif.

- Może myśleli, że podkopią nasze morale i teraz płyną do nas na jednostkach bojowych? - Enok nie dawał za wygraną.

- Może, ale to by było wyjątkowo głupie z ich strony - powiedział Egil. - W ten sposób jedynie by nas wściekli, a na całym świecie wiadomo, że wściekli Skandianie to siła, z którą trudno się mierzyć. Naruszyliby traktat i straciliby ochronę swoich granic morskich przed piratami.


Arvid i Tore pokiwali zgodnie głowami.

- Jednakże my posiadamy motywy. - Egil wyprostował się i zaczął chodzić w kółko po gabinecie martwego władcy. - Na przykład Arvid. Jest przecież ogólnie znany ze swojej mądrości i opanowania walki toporem do perfekcji, więc mógłby liczyć na to, że zostanie oberjarlem. Może się też czuć rozgoryczony, że we wcześniejszych wyborach wygrał Alf.

Arvid skinął głową.

- To miałoby sens.

- Wiem - odparł Egil i kontynuował: - Tore też ma podobne motywy. Enok również, chociaż jego mądrość do najsławniejszych nie należy. Zdobył jednak tytuł Potężnego, a to coś i co jakiś czas powie rzecz, nad którą warto się zastanowić.

Enok rzucił Egilowi nieprzyjemne spojrzenie.

- Ale to nie znaczy, że chciałbym zabić Alfa!

Arvid położył młodszemu wojownikowi rękę na ramieniu.

- Oczywiście, ale pozwól mu dokończyć.

Enok skrzywił się i dał znak Egilowi, żeby kontynuował.

- Viggo jest powszechnie znany i lubiany, a takim chyba najłatwiej zostać wybranym w wyborach. Leif za to mógłby po prostu nienawidzić Alfa i z tego powodu go zabić. Zostaje też ostatnia osoba. Czyli ja. Ja mógłbym również zabić Alfa z czystej nienawiści, którą po prostu mogę dobrze chować. Mógłbym też go zabić z tego powodu, iż mam nadzieję, że na jego miejsce trafi osoba, która będzie prowadziła lepszą, moim zdaniem, politykę.

Egil zatrzymał się i przesunął wzrokiem po pięciu twarzach, wyrażających przeróżne emocje, od niezadowolenia, przez zdziwienie, po zaciekawienie.

- W ten sposób to nawet dziecko możesz zacząć podejrzewać - prychnął Enok, przerywając ciszę.

- No właśnie, to, że Noah zniknął, też jest podejrzane - powiedział Egil.

Oczy Viggo zapłonęły, a on sam wyprostował się gwałtownie.

- Nazywasz mojego syna mordercą?! - wykrzyknął oburzony.

- Przesadziłeś, Egilu - zawtórował mu Arvid. - To dziecko.

- Nie o to mi chodziło - rzekł spokojnie Egil.

- Mam nadzieję... - mruknął pod nosem Viggo.

- Miałem na myśli to, że może nie zniknął bezsensu - kontynuował Egil, nie zważając na groźbę w głosie wojownika. - Może znajdziemy tutaj i jego zwłoki. A może rzeczywiście zabił - dodał z beznamiętną miną.

Viggo zacisnął pięści i wbił w Egila wściekłe spojrzenie.

- A może tak naprawdę to ty jesteś mordercą i rzucasz podejrzenia na Noaha, by oddalić je od siebie! - powiedział wojownik, chociaż zabrzmiało to bardziej jak syk wściekłego węża.

Za chwilę jednak pokręcił głową.

- Nie... Wybacz... Nie jesteś - powiedział. - Ale Noah tym bardziej nie jest.

Egil wzruszył ramionami.

- Nie możesz wiedzieć, czy nie jestem. Mogę nim być tak, jak każdy z nas, równie dobrze i ty.

Egil podszedł do biurka oberjarla, wziął z niego pustą kartkę pergaminu i węglowy rysik. Następnie jedną ręką dotknął koszuli zmarłego w miejscu, w którym była zbroczona krwią. Podniósł dłoń do góry, prezentując ją pozostałym. Palce były pokryte czerwienią.

- Świeża. Ktoś, kto zabił, zrobił to niedawno - orzekł, wytarł rękę o fotel i zapisał coś na pergaminie. - Niech ktoś zawoła Noaha. Wciąż mówimy o nim, jakby on zniknął. A może zdążył pójść do Alfa i po prostu gdzieś się zaszył. Morderca miałby jeszcze czas, by zabić.

- Ja po niego pójdę - zgłosił się Viggo.

- Na pewno się znajdzie - rzekł uspokajająco Arvid.

Viggo uśmiechnął się blado.

- Wiem, ale wolałbym się jednak upewnić.

Wojownik wyszedł z gabinetu, pozostawiając członków Rady i trupa za sobą.

- Ty naprawdę podejrzewasz to dziecko? - spytał Egila Tore. - Nie bądź śmieszny! Za daleko się posuwasz w swych osądach.

- Trzeba zbadać wszystkie możliwe scenariusze - odparł tylko Egil.

- Za dużo wymyślasz i widzisz problem tam, gdzie go nie ma - powiedział Enok, bezwiednie grzebiąc pogrzebaczem w kominku. - Ja wciąż obstawiam Aralueńczyków.

- To ich obstawiaj, ale twoje opinie nie należą do zbyt przemyślanych, więc nie będę się nimi kierował - odciął się Egil.

- Mówiąc szczerze, też bym najpierw sprawdził Aralueńczyków - powiedział Tore. - Są przecież...

- A to co? - Enok wpatrywał się zdziwiony we wnętrze paleniska.

Zafrapowany Egil podszedł bliżej kominka i spojrzał na to, co wskazywał mu pogrzebaczem wojownik. Na pierwszy rzut oka uznał, że to długa gałąź włożona niezdarnie do ognia, po chwili jednak zorientował się, że jest ona zakończona metalowym szpikulcem. To była dzida. Krótka dzida, przełamana na pół, by zmieściła się w palenisku.

- Ciekawe, kto ją tu włożył - powiedział do siebie i, swoim zwyczajem, zmrużył podejrzliwie oczy.

- Co? - Tore zmierzył dwóch mężczyzn przykucniętych przy palenisku zaintrygowanym spojrzeniem.

Enok wziął szczypce, wyciągnął dzidę z ognia i postawił na kamiennym parapecie kominka. Broń była cała osmalona, ale wykonano ją z twardego drewna, więc nie zdążyła się spalić.

- Mamy nowy trop - oznajmił Egil.

Viggo wparował do gabinetu z zaniepokojeniem na twarzy.

- Szybko poszło - skomentował gbur.

- Nie ma go. Przepadł jak kamfora - powiedział wojownik.

Członkowie Rady, wykluczając Egila, którym miał zaciekawioną minę i Leifa, który, zresztą jak zawsze, miał twarz pokerzysty, spojrzeli po sobie skonsternowani.

- To szukamy ciała? - Enok nie popisał się dyplomacją.

Viggo rzucił mu twarde spojrzenie.

- Żadnego szukania ciał. Może po prostu szybko wrócił do domu - powiedział wojownik i odwrócił się na pięcie.

- A ty gdzie? - zapytał Egil.

- Idę go odszukać.

- Ale mamy nowy trop!

Viggo odwrócił się, wyraźnie wściekły.

- Nic mnie nie obchodzą twoje tropy. Mam zły dzień i głowa mnie boli, a ty niczego nie rozumiesz. Jeśli Noah wszedł tu, gdy zabijano Alfa, ten morderca zabił też jego. Nie będę siedział na tyłku i wysłuchiwał twoich tyrad. Muszę znaleźć syna! - ostatnie zdanie wykrzyczał.

- Ale zastanów się... - zaczął perswadować Egil.

- Już to zrobiłem - odpowiedział wojownik i po prostu wyszedł z pomieszczenia.

Gbur wywrócił oczyma.

- W ten sposób niczego nie dojdziemy.

- Trudno. Poczekamy, aż wróci - powiedział Arvid. - Teraz trzeba zająć się pogrzebem i zawiadomić innych, o tym co się stało. W pierwszej kolejności rodzinę Alfa.

- Nie można dotykać ciała! - zaprotestował Egil. - Na nim mogą być ważne ślady!

Arvid pokręcił głową.

- Jeśli chcesz, to ich szukaj, ale teraz nie na to jest czas - rzekł tylko.

~~~~~

Witajcie!

Nowy rozdział! Nie spodziewaliście się, co nie?

To wcale nie jest tak, że obiecałam sobie, że nawet jak nikt nie zgadnie mojej zagadki, wstawię nowy rozdział następnego dnia. Wcale, a wcale.

Macie jakieś nowe teorie, czy wciąż jesteście przy starych?

Przypominam o pytaniach do wywiadu. Co prawda trochę ich się nazbierało, ale im więcej, tym lepiej. Piszcie śmiało! --->

I to na razie na tyle...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro