7. Powrót?
Pov. Erwin
Staliśmy bez słowa przyglądając się ławce pełnej krwi policjantki, nawet Carbo nie wiedział co się właśnie stało. Z całego zamieszania wyrwał nie dźwięk telefonu, szybkim ruchem go wyciągnąłem i odpaliłem.
Od. #####
Widzisz kochany jedna osoba już życie straciła, i to na twoich oczach, ostatniego zadanie nie będzie wystarczająco się ja jeden dzień nabiegałeś, zaraz też dostaniesz GPS-a na którym znajduje się wasz przyjaciel. Radzę sie wam pospieszyć, bo zaraz może po zostać po nim tylko kałużka krwi i zwłoki.
Od. #####
(GPS i zdjęcie opuszczonej stodoły) do zobaczenie braciszku.
Pokazałem chłopakom wiadomości, po czym szybo zapakowałyśmy się do fury i odjechaliśmy. Dosłownie pare sekund później wjechały tam cztery radiowozy, gdybyśmy tam zostali mieli byśmy przejebane, ale nie myśląc o tym dłużej pojechaliśmy na GPS-a.
Kiedy podjechaliśmy ujrzałem wraz z chłopakami wielką opuszczają ruinę, wzięliśmy broń w ręke i powoli weszliśmy do środka.
-Carbo z Chińczykiem zobaczcie górę, a ja z Laborantem przejrzymy parter i piwnice.
Tak też zrobiliśmy. Kiedy na parterze nic nie było powoli z Labo zeszliśmy do piwnicy. Kiedy otworzyliśmy pierwsze drzwi. Nic za nimi nie było, poszliśmy w głąb korytarza gdzie ujrzeliśmy kolejną pare drzwi.
-Labo ja idę zobaczyć prawe ty lewe.
-Dobra.
Powoli podszedłem do drzwi, i szybko je otworzyłem, nic na pierwszy rzut oka nic nie widziałem, ale gdy wszedłem bliżej ujrzałem spokojnie leżące na ziemi ciało Davidka. Szybko podszedłem i delikatnie odchyliłem jego głowę sprawdzając oddech jak i puls. Kurwa żyje. Chciałem już krzyknąć po resztę ale zza rogu wyszedł Labo.
-Erwin kurwa tam leże ciało tej policjantki.
-Dobra tym ja sie zajmę zaraz wołaj resztę mam Davidka.
Tak tez zrobił.
-Kurwa David obudź się. David... -Mówiłem przez łzy szczęścia jak i żalu. Pierwszy raz widziałem go całego we krwi.
-Er-r-rwin ja prze-e-praszam.
-Cii nie masz za co, chłopacy już idą zaraz jedziemy na szpital.
Nagle do pokoju wbiegł Carbo a za nim Kui.
-Kurwa David ty żyjesz, co te jebane kurwy ci zrobiły. Obiecuje że jak ich znajdę to osobiście, wpakuje kule po między oczy, albo będę powoli cierpieć aż zdechną.
-Carbo później se pogadasz a teraz pomóż mi go wziąć, i jedziemy na szpital.
Carbo natychmiast podbiegł do mnie i pomógł mi delikatnie go podnieść i zanieść do auta. Kiedy byłyśmy już w aucie, powoli położyłem Davidka i zawiązałem na jego ręku, jakies kawałek materiału by zapromować krwawienie z jego ręki. On tylko cicho sykną z bólu.
-Dobra chłopaki jedzcie z nim ja szpital a ja musze zająć się pewnym trupem.
-Pojebało cie do reszty, jak przyjadą tu psy to cie zgarną za zabicie jej.
-Spokojnie nie mają dowodów, a wy jedziecie szybko z nim bo ja sie wykrwawi to was osobiście uduszę.
-a jak masz zamiar wrócić do miasta?
-Vas po mnie przyjedzie.
Tak też zrobili Carbo wraz z labo i Chińczykiem pojechali pędem ja szpital a ja zadzwoniłem do pewnej osoby, która będzie zainteresowana, pewnym o to ciałem. Wybrałem numer i powoli skierowałem się do piwnicy.
-Halo Monet, masz czas?
-wiesz aktualnie nie zbyt, bo poszukujemy zaginionej policjantki.
-Wiesz ja wlasnie w tej sprawie, tylko jak powiesz swoim że wiesz to ode mnie to osobiście cie do grobu wpakuje.
-Możesz mi Erwin wyjaśnić co ty odpierdalasz?!
-Aktualnie znajduje się nad cielem tej jebanej policjantki, wiec możesz na mnie nie krzyczeć?
-Czekaj co-co-o....
-Wiec tak słuchaj mnie uważnie, jeździłem sobie po mieście, szukając mojego porwanego przyjaciela. Jeżdżąc natknąłem się na opuszczaną stodole, postanowiłem ją przejrzeć i zobaczyć czy przypadkiem nie ma go tam. Wchodząc do piwnicy ujrzałem trupa policjantki, a jako iż ty jestes psem to dzwonię w tej sprawie do ciebie.
-Daj mi natychmiast GPS-a gdzie jesteś, i radzę ci z tamtąd spierdalać jak nie chcesz być o to podejrzany.
-Z tobą Monte to jednak są dobre interesy, do zobaczenia.
Odrazu się rozłączyłem i wybrałem numer do Vaskiego. Powiedziałem żeby podjechał na GPS-a którego mu wyśle, tak też zrobił. Po paru minutach podjechał i szybko ulotniliśmy się z tamtej rudery.
-Vaski dawaj pędem na szpital.
-Em czemu?
-Mamy Davidka.
-A co nie mieliśmy go, halo czy ja czegoś nie wiem Erwin?
-Dowiesz się wszystkiego na miejscu, jak David przeżyje.
Po tym już się nie odezwał, tylko przyspieszył tępa i ruszył na Phil Box.
———————————————————————————
Siemanko kochani kolejny rozdział wleciał, Tylko teraz bardzo kluczowe pytanie czy David przeżyje, od tego zależy też moje życie bo znajoma powidziala że jak on umrze to mnie w nocy udusi poduszką. Trudno się mówi :>
Miłego dzionka/nocy <33
~744 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro