XXXVIII. Sprzymierzeniec?
– Powinniśmy porozmawiać.
Itachi wpatrywał się w nią z mrożącą krew w żyłach obojętnością. Suiren otworzyła w odpowiedzi bardziej oczy, przełykając wolno ślinę.
– O czym? – zapytała krótko, a Uchiha zmrużył wolno powieki.
– Mówiłem ci. Nikt tu nie lubi nielojalności.
– Zdążyłam zauważyć. – Suiren wzruszyła dość niedbale ramionami, odsuwając się jednak mimowolnie od krat. Itachi założył rękę o w pół zapięty płaszcz i przechylił nieco głowę w bok.
– Byłaś nierozważna – zauważył chłodno, na co Uzumaki zmarszczyła niezadowolona brwi.
– Nie masz prawa mnie oceniać – odpowiedziała natychmiast, ale Itachi puścił jej uwagę mimo uszu.
– Czy Madara wie, że wysłał cię Orochimaru? – zapytał w zamian za to, a Suiren lekko wcięło.
– Skąd o tym wiesz? – spytała zaskoczona. Itachi, jak na zawołanie, załączył w swoich oczach Sharingana. Uzumaki praktycznie odruchowo odwróciła wzrok, wbijając go w ziemię. Przypomniała sobie jednocześnie moment, gdy przed miesiącem Itachi złapał ją w genjutsu, gdy próbowała uciec z kryjówki. Dodała dwa do dwóch i zmarszczyła brwi.
– Wypytałeś mnie? Wtedy...?
– Czy Madara o tym wie? – Brak odpowiedzi był oczywistym potwierdzeniem, zwłaszcza, że ponowione pytanie brzmiało nieco bardziej natarczywie.
Suiren zacisnęła usta w cienką linię, nie odzywając się. Zaraz jednak przypomniała sobie, że to właśnie Itachi nie wydał jej przed Peinem, ani przed Madarą i cały czas ją krył. A skoro ją przepytał, to od początku doskonale wiedział, że wypełniała rozkazy Orochimaru. Dlaczego w takim razie jej pomógł? Jaki miał cel w wsparciu działań Gadziego Sannina? Co nim kierowało?
Suiren podniosła zdumiona głowę, nie zważając na fakt, że Itachi mógłby ją znowu zamknąć w iluzji. Jeszcze bardziej się zdziwiła, gdy okazało się, że jego oczy znowu są tak samo głęboko czarne, jak na początku.
– Wie – odparła jak zahipnotyzowana, wpatrując się prosto w bezdenne oczy jednego z najsilniejszych shinobi tego wieku, po raz pierwszy tak wyraźnie czując siłę jego chakry.
– Wie o długu – dodała cicho. – Moim zadaniem było dowiedzieć się, kim jest członek noszący maskę.
– Dlaczego Orochimaru chciał, byś się tego dowiedziała?
– Nie wiem. – Tym razem Suiren nie skuliła ramion, ani nie zadrżała. – Sądzę jednak, że Orochimaru nie lubi po prostu nie dokończonych spraw. Wiedział praktycznie wszystko o innych członkach Akatsuki i tylko Tobi był dla niego tajemnicą.
– Dlaczego..
– Dlaczego mnie nie wydałeś? – Suiren przerwała Itachiemu w połowie zdania, nadal nie odwracając wzroku. Wpatrywali się w siebie nawzajem z nienaturalnym wręcz spokojem. Oboje tak samo beznamiętni i chłodni. Jednak o ile czerwonowłosa czekała niecierpliwie na odpowiedź, Itachi zdawał się nad czymś głęboko zastanawiać.
Na ile mógł jej zaufać? Co mógł jej powiedzieć? Czy mogła mu pomóc?
Itachi zdawał sobie sprawę, że w obecnej sytuacji przydałaby mu się czyjaś pomoc. Można powiedzieć, że wręcz liczył na to, że spotka kogoś, kto zgodziłby się mu pomóc. Bo biorąc pod uwagę fakt, że Madara wrócił do żywych i planuje rozpętać Czwartą Wielką Wojnę Shinobich, świat ninja miał przed sobą naprawdę niepewną przyszłość. A jeśli chciał temu zapobiec, potrzebował wsparcia. Jako zbiegły zdrajca, nie miał zbyt wielkich szans na powodzenie. Nawet jeśli chciałby zawiadomić o tym kogoś – nie wiedziałby kogo. Zwłaszcza, że w tym wszystkim, to Sasuke pozostawał dla niego najważniejszy. A ten przebywał obecnie u Orochimaru. Nie podobało mu się to, ale cóż, nie mógł nic z tym zrobić.
Krótko mówiąc, jakby na to nie patrzeć, miał dość zawężone pole działania. Suiren była jednak taką swoistą furtką, która mogła go doprowadzić zarówno do Hokage i do Orochimaru. Pytanie jednak tylko, w jaki sposób miał przekonać ją do współpracy?
Spoglądał w jej głębokie, szmaragdowe oczy, próbując się w nich doszukać poprawnej odpowiedzi.
– Co myślisz o planie Tsuki no Me? – zapytał w końcu, a Suiren zamrugała nagle. Widocznie nie spodziewała się takiego pytania.
– Wiem, że Konan ci o wszystkim opowiedziała. Co o tym myślisz? – powtórzył spokojnie Itachi, a Suiren spojrzała na niego spod rzęs.
– W świecie, którego chce Madara, nie ma wolności – odparła po chwili, a Uchiha kiwnął głową, jakby jej przytakiwał.
– A wolność jest najważniejsza – dodała, na co Itachi zmrużył nieco oczy.
– Czy w takim razie jesteś przeciw Madarze?
– Jestem – potwierdziła natychmiast, a czarnowłosy postąpił krok w stronę krat. Suiren uśmiechnęła się krzywo. Itachi nie musiał wyznawać, że on także. Jego postawa mówiła sama za siebie.
– Jak rozumiem, reszta Akatsuki jest za nim. I nikt nie wie, że do mnie przyszedłeś.
Było to zwykłe stwierdzenie faktu.
– Ciekawi mnie jedno. – Suiren zmrużyła nagle oczy. – Wiedziałeś, że jestem wierna Orochimaru. Osobie, która kiedyś cię zaatakowała. Pomimo tego, uznałeś mnie za swojego sprzymierzeńca.
– Nie jesteś wierna Orochimaru. – Itachi przymknął na moment powieki, na co z kolei Suiren otworzyła gwałtownie oczy. Coś w tonie Uchihy mówiło jej, że jest tego naprawdę pewny.
– Ja..
– Zresztą, to nie ważne. – Itachi uniósł powoli powieki, milknąc na dłuższą chwilę. Suiren patrzyła na niego z mieszanymi uczuciami, nie bardzo wiedząc, jak na to zareagować.
Fakt, nie była wierna Orochimaru. Nie tak do końca. Z resztą... nikomu nie była. Nawet względem Naruto jej lojalność miała pewne granice. W końcu, odmówiła mu ostatnio pomocy w zaatakowaniu Otogakure, prawda?
– Znasz Sasuke – odezwał się nagle Itachi, wyrywając tym samym Suiren z nagłych myśli, a kobieta natychmiast skupiła na nim ponownie uwagę. Zmarszczyła jednocześnie brwi.
– Znam. Ale co to ma do rzeczy? – spytała, posyłając mu lodowate spojrzenie. – Zabiłeś swoją rodzinę. Jakie znaczenie ma więc dla ciebie własny brat?
Twarz Itachiego nie wyrażała żadnych emocji. Dosłownie, żadnych. Jego wzrok był tak pusty, że Suiren ogarnął nagły niepokój. Z jakiegoś powodu, puste oczy Itachiego przypominały teraz jej własne oczy.
Oczy, które za wszelką cenę pragnęły ukryć przed światem swój ból.
Wielki ból.
Czemu Itachi miałby takowy czuć?
Czy powiedziała coś, co mogłoby wywołać w nim taki odruch? Przypomniała mu przecież jedynie o tym, czego dokonał. Ach, no i spytała o Sasuke. Jakie znaczenie ma więc dla ciebie własny brat?
Suiren otworzyła nagle jeszcze bardziej oczy.
Sasuke miał znaczenie. Jednak, dlaczego? Przecież z tego, co wiedziała, Itachi z zimną krwią wybił cały swój klan, bo chciał się sprawdzić. I zostawił przy życiu jedynie swojego młodszego brata, namawiając go jednocześnie do tego, by się na nim zemścił. Zrzucił na jego barki brzemię samotnego życia i niekończącej się nienawiści.
– Sasuke ma znaczenie. – Powtórzyła swoją myśl na głos, a spojrzenie Itachiego pogłębiło się. Wydawał się też nieco zblednąć, ale ani jeden mięsień nie drgnął na jego twarzy. Był prawdziwym mistrzem samokontroli.
Brak odpowiedzi, tylko potwierdził jej słowa. Suiren naszło nagłe zrozumienie.
– Zdaje się, że nikt nie zna prawdziwego powodu wymordowania rodziny Uchiha.
Spuściła wzrok na swoje zakute ręce i uśmiechnęła się gorzko kącikiem ust.
– Wydaje się też, że Sasuke nie jest ci obojętny.
Spojrzała spod grzywki na Itachiego, który wyglądał teraz na niebywale zmęczonego.
– Nie jest – potwierdził nieoczekiwanie, skinąwszy krótko głową. – A nie wydałem cię, ponieważ..
– Mogę ci pomóc. – Suiren podniosła twarz do góry i podchwyciła już nie takie zimne spojrzenie Itachiego. – Jednak, czy wiesz, co by to oznaczało?
– Chcesz wojny, której obiecuje Madara?
– Nie. Mam również kogoś, kogo pragnę chronić za wszelką cenę. Zwłaszcza przed Akatsuki.
Itachi przytaknął. Wiedział, że chodzi jej o Naruto.
– Jesteśmy do siebie podobni. – Jego twarz wypogodziła się nagle wyrazem niezgłębionego spokoju. Suiren uśmiechnęła się mimowolnie. Przypomniała sobie jednocześniego Sasuke – tego chłodnego i aroganckiego nastolatka, który był w gruncie rzeczy jeszcze tak niewinny. I zestawiła jego czarnowłosą osobę ze spokojnym, zawsze tak nienagannie opanowanym Itachim, który stał naprzeciw niej. Który tym jednym zdaniem wyraził, jak wiele ich łączy.
Tym, kim dla niej był Naruto, dla niego był Sasuke. Odkrycie tego faktu, wywołało wiele nowych pytań, zwłaszcza na temat tego, co naprawdę wydarzyło się przed laty w dzielnicy Uchiha, ale Suiren wiedziała, że na razie się tego nie dowie. Jednak postanowiła być cierpliwa. Podświadomie czuła, że cała sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana niż na początku sądziła. I że przyjdzie taki czas, gdy Itachi sam jej to wyzna.
Już ona się o to postara.
– Mam więc rozumieć, że od teraz jesteśmy, hmm... sprzymierzeńcami? – spytała po chwili ciszy, przekrzywiając głowę w bok i uśmiechają się dość kpiąco. Itachi odchrząknął lekko.
– Myślę, że można tak powiedzieć. Mamy ten sam cel i powód.
– Więc? Co robimy? – Suiren podeszła do krat, zmniejszając dzielącą ich odległość do zaledwie dwóch niepełnych metrów. – Masz jakiś konkretny plan?
– Na chwilę obecną nie.
Itachi zmierzył ją uważnym wzrokiem.
– Na razie razem z Kisame przyprowadziliśmy czteroogoniastego. Za godzinę rozpoczynamy pieczętowanie.
Suiren zamrugała.
– Dlaczego dopiero za godzinę?
– Sasori i Deidara dali znać, że są blisko, więc Pein zadecydował, by na nich poczekać.
– Och.
Suiren zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
– W takim razie mam rozumieć, że skontaktujesz się ze mną za trzy dni? – Skrzyżowała ręce na piersiach i westchnęła.
– Nie inaczej.
– Niech będzie.
***
8 Listopad
Późny wieczór
Rezydencja Dźwięku
Sasuke siedział znudzony w salonie Rezydencji, czytając jakiś kryminał, który znalazł porzucony na półce w jednym z wolnych pokoi. Książka nie była jednak zbyt ciekawa, a zachowanie głównego bohatera wyjątkowo wręcz irytujące, ale jakoś nie potrafił się zmusić do tego, by przerwać. Zwłaszcza, że w perspektywie miał, albo ostrą grę w pokera na pieniądze z Yoko, Hisagim, Rengyo i Suigetsu, albo typowo babską paplanine w wykonaniu Fumiko, Yumi i Hanae. Mao – jak zwykle z resztą – leżał rozwalony na kanapie z głową na kolanach Irie, a reszta Oto no pawy gdzieś się szwendała. Nie mając nic do roboty, wiedli takie bezowocne życie, tylko od czasu do czasu wyruszając na jakieś ciekawe misje.
Jednak jeśli chodzi typowo o Sasuke, to już od dwóch tygodni nie zapuszczał się dalej, jak za pola treningowe. Po przyprowadzeniu Suiren, Orochimaru zdecydował, że Hebi nie utraci swojej nazwy i nadal będą działać w czwórkę, co, jak dotąd, rzeczywiście funkcjonowało. Byli juz w sumie na trzech różnych wyprawach, jednak na tyle krótkich i błahych, że Uchiha miał nieustannie wrażenie, że "stoi w miejscu".
Ogólnie rzecz biorąc, to miał takie wrażenie, od kiedy tylko Suiren opuściła Otogakure. Z jakiegoś powodu wciąż wspominał tę irytującą, czerwonowłosą kobietę i to zdecydowanie częściej, niżby sobie życzył.
Ciekawe, czy udało jej się już wypełnić misję? Orochimaru napomknął im co prawda, że Suiren została przyjęta przez Akatsuki, ale nie wiedzieli nic ponad to. Gadzi Sannin niezbyt chętnie dzielił się z nimi informacjami. Chociaż Sasuke mógłby się założyć, że Mao był we wszystko wtajemniczony. Jako Pierwszy w Potędze, był automatycznie niepisanym zastępcom Orochimaru, więc musiał o wszystkim wiedzieć. Może mógłby go jakoś podpytać? Chociaż nie. Bo niby po co? Przecież Suiren go nie interesuje.
Sasuke zmarszczył niezadowolony brwi, przerzucając kolejną kartkę w książce i stwierdzając jednocześnie w duchu, że główny bohater jest chyba umysłową amebą, skoro do tej pory nie odkrył, kto stoi za morderstwem tej młodej kobiety. Doprawdy, żeby jeszcze autor potrafił budować napięcie, ale nie! Jaki w ogóle idiota dopuścił tę książkę do druku? I dlaczego na okładce jest lilia wodna?!*
Przecież to nie ma sensu!
BACH!
Cały salon spowił nagle tuman szarego, gryzącego dymu, na co wszyscy członkowie Oto no pawy poderwali się jak poparzeni ze swoich miejsc.
– Co to ma kurwa znaczyć?! – ryknęła wściekle Yoko, która jako pierwsza odskoczyła od stołu, w mgnieniu oka dobywając swoich śmiercionośnych sztyletów. Mao jako drugi stanął na nogach i otworzył szeroko ramiona, zasłaniając sobą zaskoczoną Fumiko i Hanae, która była najbliżej.
– Co tu się dzieje? – zawołał ktoś inny – chyba Rengyo, ale Sasuke to nie obchodziło. Jego obchodził ten cholerny, białowłosy demon, który stał na środku salonu i uśmiechał się w ten kpiąco-irytujący sposób.
– Kasai! – Gdy Hisagi jedną pieczęcią pozbył się całego, nagromadzonego w pomieszczeniu dymu, Mao opuścił ramiona i zamrugał zdumiony na widok lisiego youkaia. – Co ty tu na Mędrca robisz?
– Witaj Potęgo~ – Kasai podparł się pod boki na widok ich zszokowanych min i zabujał się na piętach z uciechą w oczach. Spojrzał następnie na Sasuke, a dziki uśmiech wykrzywił jego blade wargi. – Mam dla was wspaniałe wieści od mojej kochanej pani! Trzymajcie się życia, bo Madara Uchiha powstał z martwych!
C.D.N.
***
*Lilia wodna - tłum. na japoński to Suiren
Dzisiaj krótko, ale tyle już czasu nic nie dodawałam, że postanowiłam skrócić nieco pierwotny rozdział. Przepraszam was jednocześnie za taką przerwę, ale przez pracę nie mam teraz praktycznie czasu. Mówię wam, życie dorosłego jest przereklamowane XD
Co do NN, cóż, przyznam szczerze, że aktualizacje będą teraz dość rzadko, raz na tydzień lub nieco dłużej. Jednak na pocieszenie powiem, że pracuję obecnie nad nowym opowiadaniem. Tym razem nie będzie to FF, lecz psychologiczny thriller dziejący się na ulicach Paryża. Robocza nazwa opowiadania to " La vie sous la pluie - Życie w deszczu "
Premiera - mam nadzieję - za dwa/trzy tygodnie :D
Pozdrawiam, ~Igu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro