Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXI. Wyspy Nanju



16 października

Port Ragūn* w Kraju Ognia

Południe

Suiren podparła się pod boki, mrużąc niezadowolona oczy. Tobi, kilka metrów przed nią, rozmawiał właśnie z właścicielem jednego z licznych kutrów rybackich, próbując z nim wytargować kurs na jedną z czterech Wysp Nanju. A robił to, ponieważ przybywszy wczoraj do Portu Ragūn, oboje dowiedzieli się zdziwieni, że żaden z normalnych statków nie pływa w interesującym ich kierunku. I choć na odległość czuć w tym było rękę władz Kirigakure, które nie chciały najwyraźniej, by ktokolwiek zbliżał się w rejony bytności Sanbiego, o tyle Suiren miała ich głęboko w tyle. I gdyby to od niej zależało, to wyruszyłaby przez wodę na piechotę, ale Tobi, zupełnie jakby czytał jej w myślach, złapał ją jedynie za rękę i oświadczył twardo, że załatwi im transport.

I cóż – Suiren westchnęła cicho pod nosem – trzeba mu przyznać, że naprawdę się starał. Od rana nie robił nic innego, tylko chodził po całym porcie i wypytywał wszystkich dookoła.

Suiren zmarszczyła nagle brwi, obserwując jak zamaskowany westchnął z rezygnacją i odszedł od rybaka, który patrząc na niego jeszcze przez chwilę, wrócił w końcu do zwijania sieci.

– Znowu? – spytała, gdy zbliżył się do niej i Tobi kiwnął po prostu głową.

– Nikt nie chce wypożyczyć nam łodzi, bo nie szczególnie wierzy, że dostanie ją z powrotem. – Madara skrzywił się zirytowany pod maską. – Nikt też nie chce tam z nami płynąć – dodał, jeszcze bardziej zły, na co Suiren nachmurzyła się.

– Wiesz dlaczego? – spytała, ale Madara zaprzeczył.

– Nabierają wody w usta, gdy tylko wspomnę o Wyspach Nanju. Momentalnie zmieniają nastawienie i stwierdzają, że w sumie, to mają bardzo dużo pracy! – Uchiha spojrzał zły przez ramię, mrużąc wściekle oczy. Suiren wygięła na to drwiąco wargi. No jasne. Cholerne Kirigakure. Teraz już nie było wątpliwości, że to oni za tym wszystkim stoją. Ani ona, ani Tobi nie mieli na sobie płaszczy Akatsuki, więc oczywistym było, że nie chodzi o nich, ale bezpośrednio o to miejsce. O Wyspy Nanju.

– Co w takim razie robimy? – Suiren posłała Tobiemu krótkie, choć wyraźnie znudzone spojrzenie.

– Popytam jeszcze – stwierdził on na to i po prostu odszedł. Suiren westchnęła z kolei po raz kolejny i podparła się pod boki, przechylając nieco głowę w bok.

– Cóż, chyba nadszedł czas, by to kobieta wzięła sprawy w swoje ręce – mruknęła jednocześnie sama do siebie, po czym ruszyła w przeciwnym kierunku.

***

Ledwie dwadzieścia minut później, weszła spokojnie do miejscowego baru o jakże finezyjnej nazwie Pod flądrą. Przy kontuarze, usytuowanym na prawo od wejścia, kręcił się młody, zdrowo wyglądający barman. Z prosto przyciętymi włosami i w luźnym białym t-shircie wydawał się tu kompletnie nie pasować. Nie do tych obskurnych ścian, brudnych stołów i gdzieniegdzie wybitych szyb, które nawet jeśli były, to i tak nie było przez nie nic widać.

Suiren rozejrzała się po wnętrzu kątem oka. Pomimo wczesnej godziny, bar był pełen. I to – tak, jak z resztą podejrzewała – pełen członków Stowarzyszenia Białego Kolibra.

Aż się uśmiechnęła pod nosem. Stary, dobry, poczciwy Port Ragūn! Ich wspaniałe, niezastąpione okienko na świat. Ich wieloletni partner w handlu. W szczególności w tym szemranym.

Okręciła się na pięcie i podeszła pewnie do baru, siadając na pierwszym lepszym krześle. Oparła się jednocześnie o blat, unosząc lekko kąciki ust.

– Jak się miewasz, Hitoshi? – Jej szmaragdowe oczy roziskrzyły się, gdy młody barman drgnął gwałtownie na dźwięk jej głosu. Obrócił się w tej samej chwili i gdy w końcu na nią zezumował, jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

– Suiren! – zawołał uradowany, tak głośno, że aż kilka osób podniosło zaciekawiony wzrok. Suiren, ignorując ich jednak, uśmiechnęła się lekko, widząc jak rozradowany Hitoshi, jej dobry wspólnik i informator, łapie zaraz za dwa kufle i zaczyna nalewać do nich piwa.

– No! W końcu się pojawiłaś!

Hitoshi był naprawdę dobrym szpiegiem i bardzo dobrze znał się na ludziach. Potrafił z nimi rozmawiać i wyciągać z nich nawet najgłębiej skrywane tajemnice. Suiren zawsze w duchu podziwiała jego umiejętności. To, z jaką skrupulatnością manipulował swoimi rozmówcami i to, z jaką łatwością namawiał ich do wyśpiewywania mu wszystkiego, co tylko go w danym momencie interesowało. Na całym południowym wybrzeżu nie było nikogo, kto umiałby mu się oprzeć.

– Po tym, jak poprosiłaś o te wszystkie informacje o Sanbim, to tak mi się wydawało, że niedługo cię zobaczę!

W tym morzu zalet, Hitoshi miał chyba tylko jedną wadę. Była to jednak wada, za którą niektórzy bardzo chętnie, by go zabili.

– Straszny z ciebie pleciuga, Hitoshi. – Suiren nie musiała się rozglądać, by wiedzieć, że teraz już praktycznie wszyscy obecni w barze zwracają na nią uwagę. Jakby nie było, Sanbi w Porcie Ragūn był niemal książkowym przykładem tematu tabu.

Hitoshi roześmiał się tymczasem ciepło i z niemałym rozmachem postawił przed nią szczodrze napełniony kufel i podsuwając sobie wysoki stołek, usiadł na nim, naprzeciwko niej.

– Co tam u ciebie, tak właściwie? – spytał następnie wesoło, a jego bystre oczy zaświeciły się na myśl o nowych informacjach. Suiren uśmiechnęła się półgębkiem.

– Szczerze powiedziawszy, to przejebane – stwierdziła dostatecznie głośno, by wszyscy ją usłyszeli i westchnęła wyjątkowo realistycznie. – Miałam w planach udać się na Wyspy Nanju, ale te jebane psy Mgły zablokowały wszystkie rejsy w tamte strony.

– Wyspy Nanju? – Hitoshi aż się przechylił lekko do przodu. – Chcesz się dostać do Sanbiego? A po jaką cholerę?

– A to, to już moja słodka tajemnica, Hitoshi – Suiren uniosła wyżej głowę i zmrużyła wolno oczy. Lodowaty uśmiech wygiął złowieszczo jej wargi. – Co jednak nie zmienia faktu, że nie mam transportu.

Wzruszyła delikatnie ramionami.

– Powiadasz? – Niespodziewanie, tuż koło Suiren opadła na blat wielka dłoń Kazury Fuse, jednego z członków Białego Kolibra. Był to wysoki i potężnie zbudowany mężczyzna po pięćdziesiątce, o twarzy poznaczonej licznymi bliznami.

– Kazura, jak nie miło cię widzieć. – Suiren podniosła na niego wolno zielone spojrzenie i uśmiechnęła się fałszywie. Ten odpowiedział jej dokładnie tym samym. – Jesteś tak samo szpetny jak cię zapamiętałam.

– A ty tak samo bezczelna i posrana. – Kazura uwalił się ciężko na krzesło obok niej. Wyciągnął jednocześnie ręke i zabrał przeznaczone dla niej piwo. Jak gdyby nigdy nic przechylił kufel i pociągnął z niego solidny łyk.

– Kazura, do kurwy nędzy! – zareagował na to ostro Hitoshi, ale Suiren uciszyła go tylko machnięciem ręki.

– Masz ochotę się wytłumaczyć? – spytała nad wyraz gładko, na co Kazura odstawił ze stukotem kufel i uśmiechnął się gburowato. To z kolei uwypukliło blizny, przez co jego twarz wydała się nagle jeszcze bardziej zdeformowana i niekształtna.

– A mam – oznajmił spokojnie, a jego małe, paciorkowate oczy błysnęły. – Będę miał dla ciebie transport.

– A to całkowicie zmienia postać rzeczy – przytaknęła równie spokojnie Suiren. – Słucham zatem.

– Pieniądze – oznajmił na to prosto Kazura i potarł dwoma palcami o siebie . – Interesują mnie pieniądze.

– Jak każdego. – Suiren zmrużyła radośnie oczy.

***

– Mamy łódź. – Suiren stanęła przed Tobim, krzyżując ręce na piersiach z miną kota, który właśnie upolował wyjątkowo tłustą mysz i przyszedł się nią pochwalić.

– Co takiego? – Madara otworzył zszokowany oczy, dziękując w duchu za maskę, dzięki czemu jego szok nie był widoczny. Co jednak nie zmieniało faktu, że był kompletnie zdumiony. Jak ona? Kiedy? Jakim cudem w ogóle? Podczas gdy on nie załatwił niczego przez tyle godzin!

– Cóż – Suiren poczuła mimowolnie, jak jej usta rozciągają się w szerszym uśmiechu – niech to będzie moją tajemnicą.

– Jesteś cała kurwa jebaną tajemnicą – oznajmił na to donośnie Kazura, stając po jej prawej stronie i podpierając się pod boki. – Co to za szczyl w ogóle? I czemu kurwa ma maskę na ryju? – spytał następnie, kiwając głową na Tobiego.

Madara w jednej chwili obrzucił go wściekłym spojrzeniem. Ciężko, by jednak było, gdyby go zabił, więc nijak nie zareagował, a Suiren tylko wzruszyła ramionami, więc Kazura zmrużył tylko bardziej oczy i poprowadził ich do swojej łodzi. W kilka minut się do niej zapakowali i już po chwili płynęli, prując dziobem przez przejrzyste lustro wody.



Przez następne dwie godziny, na łodzi panowała wręcz idealna cisza, zakłócana jedynie przez pracujący silnik i plusk rozpryskiwanej wody. Kazura sterował, Tobi siedział przed nim, ale odwrócony do niego plecami, a Suiren na wpół leżała na dziobie i spoglądała leniwie przed siebie. Tobi natomiast, spoglądał na nią.

Z uwagą obserwował jej szkarłatną kitkę, którą beztrosko targał wiatr, jej smukłą szyję i gładką twarz, zroszoną lekko wodą. Jej głębokie, zielone oczy lustrowały uważnie widnokrąg, nie zaszczycając go teraz uwagą, ale Madara musiał przyznać, że przez miniony tydzień obdarzały go nią przez naprawdę przyzwoitą ilością czasu.

Och, ostatni tydzień.

Madara aż przymknął na chwilę powieki.

Ten tydzień był dla niego istnym pasmem niespodzianek. Po pierwsze, Suiren okazała się być naprawdę zaprawiona w podróżach, czego nie wiedzieć czemu, nie wziął wcześniej pod uwagę. Sam się jednak sobie dziwił, bo jakby nie było, Obito szczegółowo wyłuszczył mu to, czym Uzumaki wcześniej się zajmowała. Wiedział, że była łowczynią i że sześć lat spędziła na koczowniczym trybie życia. Była jednak tak podobna do niej, że cały czas mimowolnie je porównywał, a cóż, ona nie była mistrzynią w tych sprawach. Jak na ironie była kunoichi, ale podróże z nią były istną katorgą. Ciągle na wszystko narzekała. A to na jedzenie, a to na warunki spania, a to na pogodę, a to na robactwo.

Suiren tymczasem nie narzekała. Na nic. Z resztą, Suiren rzadko kiedy w ogóle się odzywała. Madara na dzień dzisiejszy nie wiedział jeszcze, czy to zaleta, czy wada, ale co mógł zdecydowanie zapisać na plus to, to, że Suiren wydawała się doskonale czuć we własnym towarzystwie i nie potrzebowała żadnych zewnętrznych bodźców, by zagłuszyć swoje myśli. A nawet wręcz przeciwnie. Suiren wiele razy zdawała się zatapiać w myślach, uważnie rozważając jakieś kwestie. Miała też dość zaskakujący zwyczaj do nagłego zatrzymywania się podczas drogi i do obserwowania otoczenia lub nieba. Zwykle jednak już po kilku chwilach wznawiała marsz, jakby nigdy nic. Co nie zmieniało faktu, że pierwszego dnia Madara zostawił ją niechcący parę razy w tyle, nie spodziewając się tego.

Czego się jeszcze o niej dowiedział?

Lubiła dobrze zjeść. Bez względu na to jak głupio, by to nie brzmiało. Gdy przechodzili przez różne wioski i miasta, Suiren często zatrzymywała się w różnych barach, by coś na szybko przekąsić. Równie często proponowała mu, by zjadł coś razem z nią, ale przez maskę zmuszony był jej odmawiać. Jadał tylko wtedy, gdy spała, a więc w nocy, w dzień powstrzymując się przed tym. No chyba że miał do dyspozycji coś w małych, sprytnych porcjach, jak chociażby dango, to przesuwał wtedy jedynie maskę w bok, co tak na marginesie strasznie Suiren irytowało. Tak jak z resztą codzienne rozpalanie ogniska. Gdy był tym zajęty, Uzumaki zawsze – a dokładniej rzecz biorąc od drugiej ich wspólnej nocy – krzątała się koło niego, świrując pawiana, jakoby robiła coś istotnie ważnego, ale Madara doskonale wiedział, co się za tym kryje.

Chciała zobaczyć jego twarz. Był tego pewien tak, jak pewien był swego imienia. A to z kolei rzucało na jej postać nowe światło.

Suiren Uzumaki była – wbrew pozorom – niebywale ciekawską kobietą, która ewidentnie lubiła mieć wszystko pod kontrolą. Choć sama miała tajemnic pod dostatkiem, to nie lubiła, gdy inni przed nią jakieś skrywali.

Madara wygiął wargi w lekkim uśmiechu.

Suiren Uzumaki była też niebywale dumną i upartą kobietą. A na udowodnienie tego miał naprawdę pokaźną liczbę przykładów. Pierwszym, który mu się nasuwał, było to, jak na drugi wieczór przyniosła drzewo na ognisko, połupane w tak idealne drwa, jakby co najmniej odmierzała je od linijki. Podejrzewał, że użyła do tego elementu wiatru i że do dnia dzisiejszego zastanawia się nad jego sposobem.

Drugą manifestacją jej upartego charakteru, było bez wątpienia jej skrupulatne ignorowanie wszelkich rozkazów, które do niej kierował. Wszystko, co miało choć zabarwienie zdania rozkazującego, było natychmiast puszczane przez nią mimo uszu, a na jakikolwiek argument z jego strony zaczynający się od takich zwrotów jak "kobiety powinny...", albo "do mężczyzn należy, by...", źrenice jej oczu zwężały się niebezpiecznie, a usta zaciskały się w cienką linię.

Po tych ośmiu, wspólnie spędzonych dniach, Madara nauczył się już tak formułować wszelkie żądania, by przeszły – jak to złośliwie nazywał w myślach – cenzurę nałożoną przez Suiren.

Madara otworzył oczy i westchnął lekko. Co jeszcze mógłby o niej powiedzieć? Oprócz tego, że z dnia na dzień systematycznie udowadnia mu, że prócz wyglądu nie ma z nią nic wspólnego?

Suiren odwróciła się nagle w jego stronę i uśmiechnęła się drwiąco.

– A o to i nasze maleństwa. Wyspy Nanju. – Zmrużyła kpiąco oczy, w których zaigrały radosne ogniki, a Kazura za jego plecami zaczął na coś kląć. Madara nie słuchał go jednak. On patrzył jak Suiren odwraca z powrotem wzrok w stronę zbliżających się z każdą chwilą wysp, a jej wargi układają się w ponownym uśmiechu. Tym razem jednak nie zimnym i nie drwiącym.

W spokojnym, niewymuszonym i nieskażonym żadną konkretną emocją. Ot, w takim naturalnym spokoju ducha i w zadowoleniu z pokonania pewnej przeciwności na swojej drodze.

Co jeszcze mógł powiedzieć?

Madara naprawdę polubił jej uśmiech.

C.D.N.

***

*Port Ragūn – tłum. Port Laguna, wymyślony na potrzeby opowiadania.

Przyznam wam się szczerze, że usytuowanie i wygląd Wysp Nanju jest moją osobistą i naprawdę luźną interpretacją, ponieważ fillery dotyczące Sanbiego oglądałam naprawdę dawno temu i jedyne co z nich pamiętam to, to, że były dość słabe, więc nie mam zbytnio ochoty do nich wracać. Także ten, no, hym... Witam nowych followersów :D *macha łapką*

Dziś rozdział z nowu z kategorii tych spokojnych, ot, taka rozgrzewka przed starciem z Sanbim : ) Nie mniej jednak, mam nadzieję, że się podobało :3

PS: Jest mi niezmiernie miło, że wyświetlenia tak radośnie skoczyły do góry, to wiele dla mnie, serio :)

PS2: Dalej szukam pracy, więc NN za jakieś cztery-pięć dni

PS3: Obrazek losowy od wujka google

~Igu

EDIT: Przepraszam was, ale z nienacka wypadł mi wyjazd do Włoch na jakiś tydzień, więc przez ten czas nie będzie nowej notki. Mam jednak nadzieję napisać na brudno cały rozdział,  więc po powrocie zostanie mi tylko przepisanie go na komputerze i korekta :D Także cóż,  do napisania!

Enjoy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro