Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLIII. Prawda

Mniej więcej w tym samym czasie (12 listopad, wieczór)

Suiren siedziała jak zwykle w swojej celi, wpatrując się tępo w przeciwległą ścianę. Zupełnie machinalnie pocierała obtarte nadgarstki, a jej myśli błądziły gdzieś daleko. Wciąż pogrążona w żałobie po śmierci Jiraiyi, wspominała z melancholią wszystkie ich wspólne chwile. Doskonale pamiętała jego ostrożny wzrok, którym obserwował ją na samym początku. Pamiętała to, z jaką niechęcią – dość nieudolnie skrywaną – pozwalał jej na spotkania z Naruto. Nawet to, jak wymyślał ciągle wyjątkowo błahe powody, by móc ją wciąż mieć na oku.

Suiren uśmiechnęła się mimowolnie do swoich myśli.

Pamiętała również to, jak po raz pierwszy Jiraiya jej zaufał i pozwolił, by w Nowy Rok zabrała Naruto na pokaz fajerwerków. Pamiętała też to, jak po raz pierwszy Jiraiya postawił jej sake i podziękował za opiekę nad blondynem. Pamiętała wszystko.

Z tej nostalgii wyrwał ją w pewnym momencie odgłos kroków, na dźwięk, których Suiren poczuła mimowolnie, jak zaburczało jej w brzuchu. No tak, czas kolacji. Itachi był pod tym względem zaskakująco wręcz punktualny, co w gruncie rzeczy bardzo Suiren odpowiadało. Dzięki temu miała chociaż jako takie pojęcie upływu czasu i jej biologiczny zegar nie wariował zbyt mocno. Cóż, a przynajmniej nie tak mocno, jak podczas tych niepełnych czterech dni głodówki, w czasie których Akatsuki pieczętowało bijū.

– Dobry – rzuciła z lekkim uśmiechem, gdy tylko wciągnęła w płuca znajomy smak chakry czarnowłosego i podniosła się na nogi. – Co dziś mamy? – spytała konwersacyjnie.

– Czarna herbata i ryż z marynowanymi warzywami. – Itachi jak zwykle odpowiedział jej spokojnym tonem i z chłodną obojętnością podał jej przez kraty kubek, który przez te dni stał się już jej kubkiem i miseczkę parującego jeszcze ryżu.

– A to nowość. – Suiren zmrużyła lekko oczy. – Wcześniej były tylko kanapki. Czyżbyście przewidywali nagrody za dobre sprawowanie? – zironizowała nieco uszczypliwie, na co w czarnych oczach mężczyzny coś błysnęło.

– Prawdę powiedziawszy, chciałem z tobą porozmawiać – zaczął po chwili w ciszy, w których Suiren odstawiła miskę z ryżem i warzywami na ziemię, i upiła solidny łyk herbaty.

– W takim razie przekupstwo – parsknęła kobieta w odpowiedzi i obejmując kubek obiema dłońmi, wykrzywiła pogardliwie wargi. – Łapówka przyjęta. Słucham zatem.

– To bardzo ważne – zaczął powoli Itachi, wyraźnie ważąc słowa. Zupełnie jakby bał się, że jeden źle dobrany wyraz mógłby wszystko zaprzepaścić.

– Tyle to się domyśliłam. Z pierdołą byś do mnie nie przyszedł. – Suiren westchnęła ciężko i schylając się, odstawiła również kubek z parującą cieczą. Krzyżując następnie ręce na piersiach, spojrzała na Itachiego poważnie.

– Kontynuuj.

Itachi pomimo tego zachęcenia, przyglądał się jej przez dłuższy czas, nie odzywając się. Nie wiedział w ogóle od czego mógłby zacząć. Jakich słów użyć. Nagle jednak wpadł na pewien pomysł.

– Pozwoliłabyś, bym rzucił na ciebie genjutsu? – spytał spokojnie, na co Suiren uniosła jedynie brwi. W jej szmaragdowych oczach wyraźnie odmalowało się zaskoczenie, pomieszane jednak z ciekawością.

Zaintrygował ją.

– Raczej mnie to nie zabije. – Sui chyba nie byłaby sobą, gdyby nie zakpiła. Wygięła jednocześnie drwiąco usta, ale skinęła też przyzwalająco głową, więc Itachi, nie czekając na nic, aktywował swój Mangekyō Sharingan. Wystarczyło mu jedno spojrzenie w te ironicznie zielone oczy, by zamknąć młodą kobietę w świecie iluzji.

Pozwól, że pokażę ci prawdę. Pokażę ci, co wydarzyło się ponad osiem lat temu podczas Incydentu Uchiha, a także, co do tego doprowadziło.

Suiren otworzyła gwałtownie oczy, zamierając w bezruchu, gdy zewsząd otoczyły ją obrazy minionych lat. Wrzask uwiązł jej w gardle, gdy stanęła twarzą w twarz z wydarzeniami, które miały miejsce podczas masakry klanu Uchiha. Rozszerzonymi źrenicami wpatrywała się w kałuże krwi zdobiące ulice i w to, jak trzynastoletni Itachi dokonuje mordu na swoich bliskich. Zapowietrzyła się boleśnie, gdy ujrzała towarzyszącego mu Tobiego.

– T-To...

Wspomnienia płynęły wartkim nurtem, na żadnej ze scen nie zatrzymując się za długo. Nagle jednak, jakaś niepojęta siła cofnęła je do momentu, w którym ubrany w strój ANBU Itachi klęczał przed Trzecim Hokage.

– Jeszcze wcześniej. – Usłyszała nagle szept Itachiego i obrazy pognały gwałtownie w tył, a wrzeszcząca mieszanina dźwięków wypełniła jej uszy. – Musisz wszystko zrozumieć.

Suiren zdrętwiała.

Zobaczyła wszystko. Dosłownie wszystko.

Itachi pokazał jej – nie przymierzając – całe swoje życie. Krok, po kroku. Pomijając to, co nieważne, pokazał jej powolny, ale jakże nieubłagany upadek klanu Uchiha i ich rozwijające się plany rewolucji. Pokazał jej swoją znajomość, a później także przyjaźń z Shisui'em Uchiha, jego ostatnie słowa i niezwykły dar w postaci swojego oka. I pokazał jej także to, jak dla dobra Konohy został podwójnym szpiegiem i do czego go to wszystko zaprowadziło.

W chwili podjęcia najtrudniejszej decyzji w jego dotychczasowym życiu, obrazy nieoczekiwanie zwolniły i skupiły się na postaci Sasuke. Na roześmianej buzi siedmioletniego brzdąca, ślepo zapatrzonego w swojego starszego brata.

Suiren zatkała sobie nagle usta, gdy wspomnienia wróciły gwałtownie z brakiem jakiejkolwiek delikatności do nocy brutalnej rzezi. I do słów Itachiego, wypowiedzianych do zapłakanego Sasuke. Słów, będących jednym wielkim kłamstwem.

Suiren przymknęła oczy, wsłuchując się w rozdzierający serce płacz Sasuke i trwała tak, rozumiejąc. Elementy układanki, jedna po drugiej, wskakiwały na swoje miejsca, a Suiren z każdą kolejną sekundą, rozumiała coraz bardziej.

Zachowanie Itachiego, kierujące nim pobudki i wszystko inne.

Omal się nie roześmiała histerycznie, gdy dotarło do niej z jak szlachetnym człowiekiem miała do czynienia. Z jak niewiarygodnie potężnym i odważnym shinobim stała właśnie twarzą w twarz. Jak strasznie się od niego różniła.

Do tej pory myślała, że mają ze sobą wiele wspólnego. Że pomimo swoich grzechów i przeszłości, wciąż posiadali ważną dla siebie osobę, którą pragnęli chronić przed wszelkimi przeciwnościami. Jakże się myliła, mając jednocześnie rację!

Nigdy, ani przez jedną chwilę nie dorastała Itachiemu do pięt.

Ona nigdy nie zdobyłaby się na coś takiego. Tylko tego była pewna, gdy otworzyła powoli powieki i zorientowała się, że stała znowu w ponurej celi, a zza krat spoglądały na nią te bezdennie czarne oczy. Wbrew sobie, Suiren poczuła nagle, jak jej serce zabiło mocniej.

– Ja... – zaczęła, ale zamilkła, gdy usłyszała, jak zachrypnięta była. Odchrząknęła zmieszana. – To wszystko...

Jej głos był zaskakująco słaby.

– Dlaczego? – zapytała w końcu cicho, a Itachi zmrużył wolno oczy.

– Musiałaś zrozumieć. Byś mogła za chwilę w pełni świadomie odpowiedzieć na moje pytanie.

– J-Jakie pytanie? – Suiren zbliżyła się bardziej do krat, czując, że jej głos nadal nie brzmiał tak, jak powinien. Chwyciła się kurczowo krat, wpatrując się w Itachiego szeroko otwartymi oczyma. Z jakiegoś powodu było jej słabo.

– Gdy już umrę, czy zgodzisz się dokończyć, to co zacząłem?

***

– Czy przed tym, jak Suiren została uwięziona przez Akatsuki, należała do ich organizacji?

Czas stanął w miejscu.

Wszyscy wpatrywali się zszokowani w Tsunade, która spojrzeniem ostrym jak stal spoglądała wprost w szkarłatne oczy Kasai'a. W oczy lisiego youkaia, który uczuł nagle przeraźliwe zimno.

– Odpowiesz? – Tsunade (...) ani na moment nie odwróciła wzroku od Kasai'a, który spętany mocą najróżniejszych przysiąg, wpatrywał się tępo w jej miodowe oczy, które wydawały się teraz tak samo demonicznie, co jego.

– Tak, należała.

Tsunade przymknęła znużona powieki i odetchnęła głęboko. Stała przy jednym z okien w swoim gabinecie i splatając dłonie za plecami, spoglądała zamyślona na pogrążoną we śnie wioskę. Całe pomieszczenie spowijało się w półmroku, tak innym od drażniącego oczy światła, które jeszcze przed godziną powodowało u niej migrenę.

Po zupełnie niespodziewanej odpowiedzi Kasai'a, w gabinecie Piątej Hokage zapadła zatrważająca cisza, wyciskająca z płuc resztki tchu, a lisi demon, jakby pojmując, co też najlepszego powiedział, zniknął w kłębie dymu w tej samej chwili.

Wszystko co wydarzyło się po tym, przypominało istne piekło.

Naruto wprost rozsadzała wściekłość, pomieszana z niedowierzaniem i naiwną nadzieją graniczącą z desperacją, by wszystko czego się dowiedział okazało się jednym, wielkim kłamstwem. Nastolatek wrzeszczał, tupał i ciskał przekleństwami na prawo i lewo, i nawet rzucił się z pięściami na Sai'a, który odważył się zadać niezwykle głupie pytanie dotyczące nowego statusu Suiren.

Sakura się rozpłakała, a Kakashi zastygł w bezruchu, wpatrując się bezczynnie w jakiś nieokreślony punkt na podłodze.

W ich głowach odbijała się wtedy tępo tylko ta jedna, jedyna myśl.

Suiren należała do Akatsuki.


Tsunade uniosła rękę i potarła wolno skronie. Szczerze powiedziawszy, nawet w najśmielszych snach nie podejrzewałaby, że sprawy przyjmą taki obrót. Nie zmieniało to jednak faktu, że Suiren od ponad trzech miesięcy wysyłała im wiele sprzecznych sygnałów. Najpierw powróciła do Otogakure, potem nieoczekiwanie okazało się, że na zlecenie Orochimaru wypełnia jakąś misję poza granicami Dźwięku, by ostatecznie odmówić im pomocy w zdobyciu Oto i zabiciu Gadziego Sannina. Lojalność młodej kobiety zdecydowanie nie leżała po stronie Ukrytego Liścia. Ale żeby Akatsuki?

Tsunade otworzyła oczy i nachmurzyła się bardziej, zaciskając usta w cienką linię.

Nagle jednak potok jej myśli przerwało krótkie, acz stanowcze pukanie w drzwi. Piąta obejrzała się zdziwiona przez ramię, a wyczuwając znajomą chakrę, zezwoliła głośno na wejście. Zaledwie trzy sekundy później, obróciła się wolno w stronę biurka, przed którym stał wyprostowany Kakashi Hatake. Wyglądający z resztą na o wiele starszego niż przed godziną.

– Tsunade-sama – odezwał się z szacunkiem, gdy tylko podchwycił spojrzenie swojej przełożonej i spoważniał jeszcze bardziej niż zwykle. Tsunade musiała przyznać w duchu, że dawno już nie widziała go w takim stanie.

– Tak, Kakashi? – spytała spokojnie, na co Hatake zmrużył lekko swoje czarne oko.

– Co się teraz stanie z Suiren Uzumaki? – zapytał prosto po chwili ciszy, nie widząc najwyraźniej sensu w zadawaniu jakiś okrężnych pytań. Tsunade jednak, zdecydowanie nie była przygotowana na prostą odpowiedź.

– Dobrze wiesz, Kakashi, że to nie jest prosta sprawa. – Kobieta westchnęła ciężko, splatając jednocześnie ramiona pod piersiami. – Nie mniej jednak, Suiren Uzumaki z dniem dzisiejszym przestała być uważana za naszego sojusznika.

Kakashi ledwo zauważalnie drgnął, by zaraz po tej chwili słabości zastygnąć w bolesnej pozie obojętności. Pomimo niej, jego wzrok i tak lekko migotał stłamszonymi siłą emocjami.

– Naruto się na to nie zgodzi – zaczął w końcu powoli, na co Tsunade przerwała mu gwałtownie w połowie.

– Naruto ma tu najmniej do powiedzenia – odparła twardo, tonem nieznoszącym sprzeciwu, by następnie znowu ciężko westchnąć. – Popełniłam straszny błąd, pozwalając jej w ogóle się z nim spotkać.

– Nie rozumiem – przyznał na to w odpowiedzi Kakashi, a Tsunade spojrzała na niego ponuro, garbiąc się nieco.

– Mówię o tym, że to ja umożliwiłam Suiren spotkanie z Naruto, po tym, jak ponad dwa lata temu przybyła do Konohy w jego poszukiwaniu. Nigdy jednak nie powinnam nawet brać tego pod uwagę. Zaślepiła mnie beznadziejna wiara, w to, że może pomóc Naruto. Że może dać mu namiastkę rodziny, której nigdy nie posiadał... Byłam naprawdę głupia.

Kakashi słuchał jej z rosnącym zdumieniem.

– Tsunade-sama, Suiren może i nie jest ideałem, ale jestem pewien, że jej obecność...

– Nie, Kakashi. – Blondynka przymknęła oczy ze zmartwiałą miną. – Ona nigdy w ogóle nie powinna pojawić się w życiu Naruto, ani w życiu żadnego z nas. Jej obecność jest czystą anomalią.

– Jej... co?

– Orochimaru to prawdziwy potwór – odparła na to Tsunade, pozornie zmieniając temat, a Kakashi zamrugał zdezorientowany. Coraz mniej rozumiał z tej rozmowy. Przyszedł tu na rozpaczliwą prośbę Naruto, by spróbować dowiedzieć się, co dokładnie czekało teraz Suiren, a tymczasem wszystko przybrało zdecydowanie nieoczekiwany dla niego obrót. Milczał jednak, jedynie podświadomie czując, że to nie koniec zaskakujących wieści na dziś.

– Ten człowiek, naprawdę, nie cofnie się przed niczym. Nie potrafię pojąć, kim trzeba być, żeby w ten sposób igrać z życiem.

Kobieta otworzyła oczy i spojrzała znowu na panoramę wioski, widoczną z okna. Objęła się jednocześnie ramionami, jakby było jej zimno i skuliła ramiona jak mała dziewczynka.

– Tsunade-sama?

Tsunade podniosła zmrużone spojrzenie złotych oczu na Kakashiego i mężczyzna nie potrafił wyzbyć się wrażenia, że czaiło się w nich prawdziwie ciężkie brzemię. Brzemię, którym już za chwilę Tsunade miała się podzielić – po raz pierwszy od ponad dwóch lat.

– Kakashi... Suiren, tak naprawdę, nie jest kuzynką Naruto.

***

Suiren nie była kuzynką Naruto.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi o tym świadczyły. Bo choć Kushina faktycznie posiadała siostrę o imieniu Ayako, to dziewczynka nigdy nie dożyła przybycia do Konohy, ginąć w czasie wojny, która zniszczyła Kraj Wiru. Nie było więc choćby najmniejszej szansy na to, by Suiren mogła być jej córką. Czy jednak w takim razie nie była spokrewniona z Naruto? Wszakże Suiren posiadała wszystkie przymioty klanu Uzumaki.

I Tsunade nie wątpiła, że jakieś pokrewieństwo między nimi było, bo zapewne było. Jednakże z całą pewnością nie czyniło ono z Suiren kuzynki blondwłosego nastolatka.

A tego akurat Tsunade była pewna tak, jak pewna była swego własnego imienia. Tsunade miała bowiem album. Jeden, jedyny album, w którym od dziecięcych lat gromadziła najdroższe swojemu sercu zdjęcia. I tak, były w nim zdjęcia jej rodziców, brata, a także ukochanego. Były w nim również zdjęcia Jiraiyi, Shizune i jej innych przyjaciół. Jednak co najważniejsze w tym momencie, w swoim albumie Tsunade miała także zdjęcia swoich dziadków – Hashiramy Senju i Mito Uzumaki. I choć większość z nich przedstawiała ich już jako dorosłych i ustatkowanych, Tsunade posiadała w swojej kolekcji jedną, naprawdę wyjątkową fotografię. Bo to właśnie na niej, uwiecznionych zostało troje naprawdę dobrych znajomych i Piąta Hokage nie skłamałaby, nazywając ich przyjaciółmi.

Na tle kwitnącej wiśni, młody, bo ledwo dwudziestodwuletni Hashirama śmiał się w głos, przymykając przy tym oczy i obejmując jednocześnie dwie, najbliższe mu w tamtym okresie osoby. Po jego prawej stronie uśmiechał się lekko jego rówieśnik – Madara Uchiha, a po lewej nabierając radośnie powietrza, uśmiechała się zniewalająco ledwo dziewiętnastoletnia Mito Uzumaki. Ze szkarłatnymi włosami puszczonymi luźno na ramiona i w pięknych, białym kimonie.

Suiren, która dwa lata temu zawitała do Konohy i która weszła pewnie do gabinetu Tsunade, prosząc ją o rozmowę, wyglądała dokładnie tak jak ona.

Suiren Uzumaki była wierną kopią Mito Uzumaki. I tylko jej oczy, zamiast czarne, były tak ironicznie zielone.

C.D.N.

***

Aaaaaaah, nawet nie wiecie, jak długo czekałam na ten rozdział. Jest co prawda krótki, ale póki co, najbardziej znaczący, także jestem ciekawa waszych komentarzy :)
No i pytanie za tysiąc punktów, kto się domyślał? A może i całkowicie domyślił? :3

Jako bonus dodam rysunek swojego autorstwa, przedstawiający wpierw Mito, a potem Suiren.
Kto zawiódł się jej wyglądem, przepraszam 😑

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro