XL. Nieprzewidziane
10 listopada
Popołudnie
Amegakure
Suiren siedziała w swojej celi, oparta plecami o zimne kraty i trzymała w dłoniach kubek ciepłej herbaty. Na kolanach rozłożoną miała jedną z książek, które przyniósł jej dzisiaj Itachi. Który, tak na marginesie, w ciągu ostatnich dwóch dni odwiedzał ją wyjątkowo często. Oprócz regularnego przynoszenia jej posiłków, zachodził do niej co jakiś czas, by przynieść jej koc, książki, czy chociażby świeże ubranie i grzebień. Dla kontrastu Konan odwiedziła ją tylko raz – dwa dni temu, gdy przyniosła głęboką misę pełną ciepłej wody, ręcznik i mydło. Gdy Suiren się obmywała, stała taktownie odwrócona i o nic nie pytała. I pomimo tego, że nic nie mówiła, Uzumaki była zadowolona z jej towarzystwa. Najbardziej była jednak zadowolona z obecności Itachiego. Mężczyzna na swój sposób jej imponował i lubiła jego spokojną aurę obojętności, która była tak bliźniaczo podobna do jej własnej.
Itachi również nie mówił dużo. Zawsze jednak na początku się z nią witał, a na koniec krótko żegnał. Jego wzrok był niewzruszony, a cała postawa chłodna, ale gdy podawał jej książki, polecił jej zwrócić uwagę na trzecią z nich, gdyż jest jego ulubioną. Niby nic wielkiego, ale Suiren wiedziała dzięki temu, że wszystko to Itachi robi sam z siebie, a nie z czyjegoś polecenia. To dużo znaczyło, przynajmniej dla niej.
Suiren podniosła nagle zamyślona wzrok, zapatrując się w ścianę. Pogrążona w nagłym marazmie, z lekkim opóźnieniem zdała sobie sprawę, że ktoś nadchodzi. Głuchy odgłos kroków niósł się echem po całych lochach, niemalże dzwoniąc jej w uszach. Suiren, przekonana jednak, że to po prostu znowu Itachi, nie wstała nawet ze swojego miejsca. Oparła jedynie głowę o kraty i przymknęła na chwilę oczy, by gdy tylko mężczyzna pojawi się na dole, zachłysnąć się przepływem jego chakry. Chakry, która tutaj, w lochach, była w jakiś niepojęty dla niej sposób zapieczętowana tak, że nie w sposób było jej użyć. Wraz z postawieniem stóp na kamiennej posadzce, chakra w ciele shinobi zamierała i nie w sposób było jej pobudzić dopóty, dopóki się stąd nie wyszło. Nic dziwnego więc, że po blisko tygodniu w takim miejscu, Suiren czuła się wręcz całkowicie wypłukana z chakry i była niej najzwyczajniej w świecie spragniona.
Oczekując na moment wyłapania spokojnej, nostalgicznej wręcz barwy chakry Itachiego, Suiren omal się nie zachłysnęła, gdy w jej zmysły uderzył nagły powiew aroganckiej i wyjątkowo potężnej chakry Madary.
Poderwała się gwałtownie na nogi, książka spadła z jej kolan z głuchym tąpnięciem, a kubek z herbatą rozbił się w drobny mak. Resztki ciepłego napoju zalały koc, ale Suiren nawet nie zwróciła na to uwagi. Zamiast tego wpatrzyła się wprost w czarne oczy Uchihy Madary, który stanął właśnie przed kratami jej celi.
Źrenice jej szmaragdowych oczu rozszerzyły się, gdy rozpoznały legendarnego shinobi, a ona sama spięła wszystkie mięśnie. Zaraz jednak uświadomiła sobie gorzko, że i tak nie ma dokąd uciec. To natomiast z kolei sprawiło, że wyprostowała się z lekkim zrezygnowaniem.
– Co tu robisz? – zapytała spokojnie, wykrzywiając pogardliwie wargi, na co Madara skrzyżował ręce na klatce piersiowej i posłał jej dość nieodgadnione spojrzenie.
– Nie powiem, ciekawa reakcja – skwitował, zupełnie jakby jej nie usłyszał i zmrużył wolno oczy. – Jesteś dość zaskakującą kobietą.
– Taki już mój urok. – Suiren wzruszyła niedbale ramionami, również krzyżując ręce na piersiach. Normalnie podparłaby się w takiej sytuacji pod boki, ale kajdany nie dawały jej aż takiej swobody. Zamiast tego zupełnie nieświadomie wyeksponowała swój biust, co nie umknęło uwadze Madary. Mężczyzna wygiął usta w rozbawionym grymasie.
– Jak się czujesz? – zapytał zupełnie spontanicznie, na co Suiren spojrzała na niego tak zaskoczona, że w pierwszym odruchu zbiło go to z tropu.
– Jak się czuję? Serio? – Czerwone brwi Suiren podjechały wysoko w górę, niemal znikając pod grzywką. – Jestem od tygodnia uwięziona w lochach. Jak mam się czuć? Rześko i niewinnie?
Madara posłał jej długie spojrzenie.
– Między innymi – odparł bezczelnie, na co oczy Suiren zajaśniały groźnie.
– Jesteś...
– Wyglądasz wprost kwitnąco. – Madara uśmiechnął się dziko, widząc jak spojrzenie czerwonowłosej ciemnieje, a usta zaciskają w cienką linię. Na Mędrca, jak mu tego brakowało! I to właśnie to spojrzenie, chciał zobaczyć tamtej nocy, gdy Suiren włamała się do gabinetu Peina. A nie to... coś. Nie ten obłąkańczy wzrok i zachowanie.
Chyba Pein rzeczywiście miał rację radząc mu, by odczekał jakiś czas, zanim zejdzie z nią porozmawiać.
– A tak zbaczając z tematu, to chyba muszę ci pogratulować – rzucił nieoczekiwanie, na co Suiren tylko wygięła drwiąco wargi, a jej oczy rozbłysły czystym niedowierzaniem.
– Aż mnie skręca, żeby się dowiedzieć, w jaki sposób na to zasłużyłam – parsknęła, podchodząc bliżej krat i spoglądając na niego spod rzęs. – Panie Uchiha~. – Jej głos aż zawibrował od natężenia jadu, który włożyła w te dwa słowa.
Źrenice jego oczu lekko się rozszerzyły.
– Muszę przyznać, że jeszcze nikt nie wywiódł mnie w pole tak spektakularnie jak ty.
Również zbliżył się do krat, spoglądając na kobietę z góry. Suiren, na jego słowa, roześmiała się. Dźwięcznie i tak nagle, że na chwilę aż go wcięło.
– Teraz przynajmniej rozumiem powód twojego rozbawienia, Panie Hashiramo – stwierdziła nieoczekiwanie, nawiązując oczywiście do wzniesionego przez siebie toastu, na co Madara wygiął rozbawiony wargi.
– To była naprawdę ciekawa noc. – Zdecydowany pociągnąć ten temat, obserwował z zachwytem, jak tajemniczy uśmiech spowija twarz najstarszej Uzumaki.
– Oj tak, zdecydowanie. – Kobieta rozplotła dłonie i spoglądając na niego sugestywnie, wsunęła palce za pasek swojej krótkiej spódnicy. Madara w jednej chwili poczuł uderzenie gorąca. Otworzył szerzej oczy, opuszczając gwałtownie ramiona, na co Suiren wygięła nagle usta w pełnym satysfakcji uśmieszku.
– Twoja reakcja była urocza – podsumowała beztrosko, na co Madara omal nie sapnął ze złości. Doprawdy, ta kobieta naprawdę była niemożliwa. Żeby... Zmrużył gwałtownie oczy. Ona się z nim droczyła! Z nim!
I nazwała jego zachowanie uroczym! Niech ją szlag!
– Ciekaw jestem, jakbyś zareagowała, gdybym był rzeczywiście zainteresowany?
– Cóż, mielibyśmy w takim razie dość zajebisty seks.
Chciał ją zawstydzić, wpędzić w choć szczątkowe zakłopotanie, jednak niestety, na próżno. Suiren była niereformowalna.
Jej oceniający, kalkulujący wzrok przejechał po jego ciele, jakby naprawdę oceniała, czy byłby dobrym kochankiem.
– Choć w sumie mogę się mylić. – Jej pełen insynuacji ton był tak skrajnie bezczelny, że Madara nie mógł na to zareagować inaczej, jak tylko śmiechem.
– Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, chyba powinienem je rozwiać, nie uważasz?
Oboje stali praktycznie przy samych kratach, wpatrując się w siebie uważnie i tylko czekając na to, kto pierwszy się złamie.
I pierwsza złamała się Suiren.
Spoglądając z tak bliska w bezdennie czarne oczy Madary, przypomniała sobie nagle to dziwne uczucie skrępowania, które ogarnęło ją tamtej nocy. I niespodziewanie jej wyobraźnia podsunęła jej to wszystko, o czym właśnie rozmawiali. I Suiren pierwszy raz od ponad roku poczuła, jak robi jej się gorąco.
Spanikowana uciekła gwałtownie wzrokiem w bok i cofnęła się o krok, obejmując się jednocześnie ramionami.
– Po co tu właściwie przyszedłeś? – zapytała zdecydowanie bardziej napastliwie, wbijając przy okazji wzrok w jedną z pochodni wiszących na ścianie. – Ale tak naprawdę.
Madara nie mógł powstrzymać drwiącego uśmiechu satysfakcji. Zaraz jednak rysy jego twarzy wygładziły się, gdy przechylił wolno głowę w bok, zamyślając się.
– Znasz Trzech Sanninów? – zapytał spokojnie, a ewidentna zmiana w jego tonie sprawiła, że Suiren na nowo skrzyżowała z nim wzrok.
– Sanninów? – powtórzyła zdziwiona, po czym prychnęła kpiąco. – Oczywiście. Wszystkich trzech. – W jej głosie wyraźnie pobrzmiewało politowanie. – Ale co to w ogóle za pytanie?
Suiren wywróciła oczami. Z resztą, jakim cudem mogłaby ich nie znać? Orochimaru ją wychował, Tsunade od dwóch lat była jej jak matka, a Jiraiya cóż, opiekował się Naruto. Spędzili razem wiele wspólnych weekendów i choć Suiren nie nazwałaby go swoim ojcem, to bardzo go lubiła i szanowała.
– Więc niejaki Jiraiya nie jest ci obcy. – Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Suiren zamrugała. Madara przypatrywał jej się z wyraźnym namysłem, jakby szacując, czy powiedzieć jej więcej, czy odpuścić i odejść.
– Nie inaczej. – Nie wiedząc zupełnie, w jakim kierunku zmierzała ta rozmowa, patrzyła tylko na Madare i na jego ściągnięte w zamyśleniu brwi.
Przechyliła powoli głowę w bok.
Jak tak teraz o tym pomyślała, to już wiedziała dlaczego Tobi tak dziwnie wyrażał się o kobietach i mężczyznach. Jakby nie było, mężczyzna wychowywał się w zupełnie innych czasach i dlatego miał tak staroświeckie poglądy na niektóre tematy. Ciekawe czy...
– Jiraiya nie żyje.
***
Gdzieś w Kraju Ognia
W tym samym czasie
Naruto stał na środku szosy, zadzierając wysoko głowę i wpatrując się w szare niebo. Opierając dłonie na biodrach, westchnął nagle, co zwróciło uwagę Sakury stojącej niedaleko.
– Coś się stało, Naruto? – spytała zupełnie odruchowo, podchodząc jednocześnie do przyjaciela i niemal od razu stwierdzając, że coś rzeczywiście musiało się stać. Uzumaki był jakiś nieswój. Jego zwykle roziskrzone oczy spowijała teraz chmura dziwnego smutku i nostalgii. A przecież powinien być zadowolony. Ledwo godzinę temu, razem z Sai'em i Kakashim ukończyli swoją misję i obecnie byli już w drodze powrotnej do Wioski. Póki co, zdecydowali się jednak na krótki postój, by nabrać nieco sił. Naruto powinien wręcz tryskać energią. W końcu to dzięki niemu zdobyli ten zwój.
– Nic, Sakura-chan. – Naruto spuścił wzrok na dziewczynę i uśmiechnął się dość krzywo. – Po prostu...
Coś ponownie rozproszyło jego myśli i nastolatek znów podniósł wzrok na ciemniejące powoli niebo. – Po prostu, pomyślałem nagle o Sui-chan.
– Suiren-san? – Sakura zamrugała zdziwiona i dość niepewnie sama spojrzała w niebo. Chyba zanosiło się na burzę. – Dlaczego?
Naruto wzruszył wolno ramionami, nadal wpatrując się w górę. Suiren uwielbiała spoglądać w niebo, które od małego kojarzyło jej się z samą kwintesencją wolności. A odkąd zdradziła ten fakt swojemu kuzynowi, Naruto za każdym razem, gdy ją wspominał, również spoglądał w niebo. W jakiś sposób utożsamiał Suiren z nieboskłonem i teraz miał niejasne wrażenie, że jej serce jest tak samo wzburzone jak ono. Szare, ciemniejące i będące o krok od istnej nawałnicy.
– Sam nie wiem, dattebayo – mruknął cicho, a jego zachowanie przyciągnęło w końcu uwagę Kakashiego, a nawet Sai'a.
– O co chodzi? – Hatake zmrużył oko, obserwując, jak na twarzy jego ucznia maluje się niezadowolony mars.
– Nic, nic – powtórzył machinalnie chłopak, dalej jednak niespokojny. – Ciekaw jestem, co u Sui-chan.
– Spokojnie, Naruto. – Sakura posłała mu uspakajający uśmiech i położyła dłoń na ramieniu, ściskając je lekko, by dodać mu otuchy. – Cokolwiek, by się nie zdarzyło, Suiren-san sobie poradzi. Nie musisz się martwić.
– Taaa. – Naruto rozpogodził się nieco i uśmiechnął zdecydowanie bardziej szczerze niż poprzednio. – Masz rację, Sakura-chan.
Posłał różowowłosej wdzięczne spojrzenie, które Sakura odwzajemniła. Niespodziewanie jednak stwierdziła, że czegoś jej w tym spojrzeniu brakuje. Czyżby coś się zmieniło? Przechyliła lekko głowę w bok, podczas gdy Naruto, wyraźnie odzyskując humor, podszedł do Kakashiego, zagadując go o coś wesoło.
Sakura zamyśliła się. Czy coś ją ominęło? A może tylko jej się wydawało? Bo przecież Naruto nie stracił nią zainteresowania, prawda? Ale jeśli tak, to czemu jego wzrok się zmienił? Dlaczego nie patrzył na nią tak, jak to zawsze czynił?
W spojrzeniu Naruto zdecydowanie brakowało uczucia. Miłości, zainteresowania, czułości. Czyżby nastolatek przestał ją kochać?
Sakura niezamierzenie poczuła nagłe ukłucie żalu. Nie to, żeby odwzajemniała jego uczucia. W końcu wszystkie te lata kochała Sasuke, ale... z jakiegoś powodu zrobiło jej się smutno. Niewyjaśnione poczucie straty zagościło w jej sercu, sprawiając, że mimowolnie się zawstydziła. Czyżby do tej pory nie zdawała sobie sprawy, że w jakiś pokrętny sposób kochała tego szurniętego blondyna? A może zwyczajnie tak bardzo przyzwyczaiła się do myśli, że ten ją kocha, że nie dopuszczała do siebie możliwości, jakoby ten miał kiedyś zmienić zdanie?
Sakura przełknęła ciężko ślinę, czując w sercu gorzkie rozczarowanie. Bo choć Sasuke nie odwzajemniał jej uczuć, to miłość Naruto odkąd tylko pamiętała, otulała ją ciepłem w każdej chwili zwątpienia. Teraz jednak to ciepło ulotniło się i zimny podmuch samotności sprawił, że zadrżała.
***
Amegakure
Wieczór
Suiren siedziała na zimnej posadzce, opierając się plecami o kraty i wpatrując się niewidzącym wzrokiem w przeciwległą ścianę. Szeroko rozszerzone oczy wydawały się puste, a rozchylone usta zdawały się bezgłośnie wołać o pomoc.
– Jiraiya nie żyje.
Suiren przypomniała sobie obezwładniającą wściekłość, która ją wtedy ogarnęła i to, jak rzuciła się gwałtownie na kraty i złapała Madarę za koszulkę.
– Ty gnoju! – Jej ogłuszający ryk był chyba słyszalny w całej kryjówce. Szarpnęła niekontrolowanie mężczyzną, aż Uchiha uderzył bezwładnie w kraty, sycząc z wściekłości i bólu. Jego miażdżący uścisk na jej nadgarstkach odbił się w jej głowie echem wspomnień, gdy Orochimaru raz po raz łamał jej kości, ale nie rozluźniła uchwytu.
– Jak śmieliście?! – warczała mu prosto w twarz, a jej umysł wypełnił się widokiem zrozpaczonego Naruto i wszelkimi możliwymi sposobami, w jakich nastolatek reaguje na śmierć swojego ukochanego mentora. Jego ból był jej bólem.
W oczach zajaśniały jej łzy, gdy niespodziewanie jej myśli pognały w innym kierunku. Akatsuki zabiło Jiraiye. A ona była w Akatsuki. To zupełnie tak, jakby to ona go zabiła.
Nagła trwoga sprawiła, że puściła nieoczekiwanie Madarę i cofnęła się przerażona w głąb swojej celi.
Naruto mnie znienawidzi.
Tylko o tym była w stanie myśleć w tamtej chwili. Nie obchodziło ją dziwne spojrzenie Madary, ani jego słowa. Nawet nie pamiętała, kiedy dokładnie najstarszy Uchiha opuścił lochy, zostawiając ją samą z tymi potwornymi wyrzutami sumienia.
Naruto na pewno ją znienawidzi.
Suiren wygięła nagle usta, a z jej gardła dobył się głuchy, niepohamowany szloch. Jiraiya nie żyje. Został zabity.
Przypomniała sobie jego rubaszny śmiech i błyszczące z uciechą oczy, gdy podrywał kolejne kobiety. Doskonale pamiętała jego duże, ciepłe dłonie, gdy przygarniał ją do siebie w ojcowskim geście i zaczynał żartować, że byłaby z nich doskonała para. Pamiętała jego wzruszenie, gdy po raz kolejny dziękował jej, że pojawiła się w życiu Naruto. Pamiętała jak siadali razem wieczorami do stołu, gdy Naruto już dawno spał i rozmawiali ściszonymi głosami, popijając sake. Pamiętała każdą z jego rad i każdy uśmiech.
Szmaragdowe oczy zaszkliły się i po policzku spłynęło kilka kryształowych łez.
Chwila słabości szybko jednak odeszła i Suiren znów siedziała z pustym spojrzeniem wbitym w ścianę. Niespodziewanie jednak po schodach do lochów rozeszło się echo czyichś kroków. Suiren odwróciła się zdumiona, nie spodziewając się już dzisiaj żadnych gości, biorąc pod uwagę fakt, że Itachi przyniósł jej kolację blisko ponad godzinę temu.
Uniosła jeszcze wyżej brwi, gdy nowoprzybyłą osobą okazał się Kisame. Kisame niosący dwie duże butelki sake i dwa kieliszki.
– Co ty... – chciała zapytać, ale Hoshigaki wykrzywił tylko usta w jej stronę i usadowił się na ziemi, opierając plecami o kraty tuż obok niej, tak że mógł ją widzieć kątem oka.
– Umarłym należy się hołd, co nie? – rzucił to pytanie w przestrzeń, najwyraźniej nie oczekując od niej żadnej odpowiedzi i po chwili podał jej po prostu napełniony kieliszek. Następnie uniósł swój własny i spojrzał na nią z wyraźnym współczuciem.
Kisame był członkiem Akasuki, był mordercą, demonem bez ogona, ale był też człowiekiem. I rozumiał.
Suiren, czując, jak coś ściska ją za gardło, uniosła podany jej kieliszek.
– Za Jiraiye.
– Za Jiraiye – powtórzył Kisame.
***
11 listopad
Wczesny ranek
Gdzieś w Kraju Ognia
Naruto, Sakura, Sai i Kakashi szli spokojnie szeroką szosą pośród lasu. Do Konohy mieli jeszcze dobrze ponad półtora dnia drogi, ale nigdzie im się nie spieszyło. Misja, którą było przechwycenie wyjątkowo cennego zwoju, została przez nich wypełniona w rekordowym czasie trzech dni i obecnie mieli w zanadrzu aż cztery dni na powrót. A wszystko dzięki Naruto, tak naprawdę. Gdyby nastolatek nie uparł się, żeby zajść do przydrożnego baru na ramen, pewnie szukaliby tych dwóch mężczyzn znacznie dłużej.
– Aaaaaah, spać mi się chce, ttebayo~ – Naruto przeciągnął się i ziewnął szeroko. – Sensei, jesteś nieczuły każąc nam tak wcześnie wstać.
– Naruto, nie marudź. – Sakura spojrzała na niego nieprzychylnie, choć sama najchętniej położyłaby się jeszcze do łóżka.
– Jak mam nie marudzić. – Naruto zwiesił ramiona, tocząc dookoła na wpół przytomnym wzrokiem. – Spaaać~.
Kakashi jedynie wywrócił oczami, podczas gdy Sai jak zwykle przyglądał im się beznamiętnie, uważnie studiując ich zachowanie. Można by było powiedzieć – dzień, jak co dzień.
Niespodziewanie jednak uwagę całej czwórki przyciągnęło pojawienie się w okolicy kilku skupisk wyjątkowo silnej chakry.
Kakashi momentalnie spoważniał, napinając wszystkie mięśnie i rozglądając się uważnie. Naruto zamrugał zdezorientowany, a Sakura i Sai pochylili się lekko do przodu, nasłuchując.
Zaraz koło nich, lasem przemieszczało się czworo shinobi, a tor ich biegu wyraźnie przecinał się z ich pozycją. Co jeśli byli wrogami, chcącymi odebrać zwój?
Wystarczyło jedno skinienie ręki Kakashiego, by wszyscy wycofali się w las, chowając wśród drzew. Zdecydowani stawić czoła nieprzyjacielowi, trwali w bezruchu, obserwując się nawzajem kątem oka.
Obca chakra zbliżała się w ich stronę z zatrważającą szybkością. Sakura odetchnęła głęboko, a Naruto zacisnął dłonie w pięści. Wtem jednak je rozprostował, gdy niespodziewanie, na samym środku drogi stanęła niewysoka czerwono włosa dziewczyna. Uzumaki zamrugał zszokowany, zaraz jednak dochodząc do wniosku, że się pomylił. Nieznajoma nie była Suiren. Zdecydowanie.
Źrenice jego błękitnych oczu rozszerzyły się gwałtownie, gdy w sekundę później, tuż koło dziewczyny stanęło troje młodych chłopaków. A jednym z nich był sam Sasuke Uchiha.
C.D.N.
***
Przepraszam, że tak późno, ale właśnie zaczęłam studia i niestety, ale kolejne notki będą dodawane w dość długich odstępach czasu. Obiecuję jednak, że będę się starała, by przerwy nie były dłuższe niż trzy tygodnie : )
A na chwilę obecną, chciałabym serdecznie podziękować za ponad 12k wyświetleń i ponad 1k gwiazdek. Nigdy nie podejrzewałabym, że Suiren osiągnie aż taki sukces.
Z tego też powodu chciałabym zaproponować wam specjalny bonus - opowiadanie typu one-shot na wybrany przez was temat/ z waszą ulubioną postacią (niekoniecznie z fandomu Naruto) Na razie czułabym się na siłach podjąć wyzwanie z dwoma takimi one-shotami. Proponujcie więc w komentarzach, a dwie propozycje, które zbiorą najwięcej zwolenników, zostaną zrealizowane :)
Pozdrawiam, ~Igu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro