Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII. Pościg czas zacząć

***

Trzy dni później (19. sierpnia)

Godziny poranne

Suiren odetchnęła głęboko i usiadła wygodniej na konarze drzewa. Znajdowała się niedaleko małej wioski w Kraju Herbaty, blisko wschodniej granicy łączącej ją z Krajem Ognia. Już dwa dni temu weszła w zasięg tropicielskich zdolności Karin, ale dzięki jutsu zwodzącemu miała nad Hebi ponad pięć kilometrów przewagi i przez cały czas wodziła ich za nos, zmuszając do pogoni za sobą. Obawiając się jednak, że Sasuke mógłby stracić zainteresowanie pościgiem bez choćby jednego spotkania ze swoim celem, zamierzała pobawić się z nimi w nieco bardziej drażniący sposób. Zamierzała pokazać im się, a następnie umknąć w najmniej spodziewanym momencie, wywołując w nich niezmierzoną złość i frustracje.

*

- Stójcie!!! - Karin zatrzymała się gwałtownie, przez co Juugo omal na nią nie wpadł. Suigetsu i Sasuke biegnący z tyłu, wyhamowali spokojnie i zbliżyli się do malinowo włosej.

- Co się stało Karin? - spytał rzeczowym tonem Sasuke.

- Dezaktywowała swoje jutsu zwodzące - odezwała się dziewczyna, poprawiając nerwowo swoje okulary.

- Ale za to ukryła chakre pod dziwną, nieznaną mi techniką. Przez chwile mogłam jednak wyczuć gdzie się znajduje.

- Gdzie jest? Już nie mogę się doczekać, by się trochę zabawić! - Suigetsu dobył potężnego miecza zmarłego Zabuzy, który zdobył kilka miesięcy temu na misji zwiadowczej przydzielonej przez Orochimaru. Mimo ponad trzech dni ciągłego wysiłku, wciąż miał na tyle siły, by móc wymachiwać ostrzem we wszystkich kierunkach, omal nie przerabiając Sasuke na mielone. Uchiha posłał chłopakowi ostre spojrzenie, pod którym ten natychmiast spotulniał i ponownie zwrócił się do Karin.

- Gdzie wyczułaś jej obecność?

- Kilkanaście metrów przed nami, na jednym z drzew.

- Więc postanowiła dobrowolnie stanąć z nami twarzą w twarz. - Sasuke zmrużył nieco czarne oczy. - Nie powiem, jestem ciekawy naszego spotkania - stwierdził spokojnie.


- Ja też... - Hebi jak na zawołanie podniosła głowy do góry. Na drzewie zaraz obok nich, stała Suiren we własnej osobie, spoglądając na nich z wyższością. Karminowa kitka powiewała za nią na wietrze, a jej szmaragdowe oczy uważnie lustrowały postacie nastolatków. Suigetsu pochylił się bardziej do przodu, niczym drapieżnik czyhający na swoją zdobyć. Juugo cofnął się kilka kroków w tył, aby lepiej widzieć dwudziestolatkę, a Sasuke przeniósł spokojnie ciężar ciała na prawą stronę i oparł dłoń na biodrze. Karin za to wstrząsnęły nagłe dreszcze.


- Kochanie, proszę cię, nigdy nie zapomnij tego kim jesteś – Karin spoglądała na umęczoną twarz swojej matki, przełykając gorzkie łzy. Dzisiaj znowu zabrali ją do uzdrawiania rannych po jakiejś tam bitwie. Karin już nawet nie obchodziło jakiej. Dla niej liczyła się tylko ta biedna, wychudzona kobieta, która wydała ją na ten okrutny świat.

- Jesteśmy podrzutkami – wychlipała cicho w rękaw jej koszuli, na co ta uniosła pogryzioną, zmaltretowaną rękę i położyła ją na jej głowie.

- Skarbie, nie jesteśmy żadnymi podrzutkami. Jesteśmy Uzumaki.

- A jakie ma to znaczenie? – szepnęła z goryczą Karin, a jej mama uśmiechnęła się słabo.

- Kochanie, nasz kraj został zniszczony, ale nasz klan nie. W naszych żyłach płynie odwaga i niewyobrażalna moc. I choć jesteśmy teraz rozrzuceni po świecie, to nadejdzie taki czas, gdy na nowo się zjednoczymy.

- A skąd to możesz wiedzieć? – Karin wydęła smutno wargi.

- Bo nasz klan został stworzony do wielkich czynów. – Kobieta pogłaskała ją wolno po głowie.

- Nosisz czerwone włosy będące symbolem naszego klanu. Pamiętaj, że jeśli kiedykolwiek w przyszłości spotkasz kogoś o równie czerwonych włosach to wiedz, że to twoja rodzina. Bliższa, czy dalsza, to bez znaczenia. Ważne, że w waszych żyłach będzie płynąć ta sama krew.

- A to takie ważne?

- Karin, rodzina jest bardzo ważna. Mając rodzinę, nigdy nie będziesz sama. Pamiętaj o tym.

- Nie będę sama? – spytała drżąco Karin, a jej mama kiwnęła głową.

- Właśnie, to dlatego bardzo ważne jest, byś pamiętała, że jesteś Uzumaki. Bo nikt ci nie odbierze twojej krwi. Dlatego winna jej jesteś wierność. Nie możesz zdradzić swojej rodziny. Nigdy, przenigdy.

- Hai.


Karin odetchnęła spazmatycznie. Ona i Suiren były spokrewnione. Należały do tego samego klanu. Były rodziną. Karin poczuła, jak coś zimnego osuwa się jej po żołądku. Po tylu latach samotności odnalazła w końcu tak długo wyczekiwaną rodzinę. To jednak oznaczało, że nie mogła wykonać rozkazu Orochimaru.

Suiren jakby czytając w jej myślach, w mgnieniu oka zeskoczyła na ziemie i stanęła tuż przed nią. Jednak nim zdążyła wypowiedzieć choćby jedno słowo, Suigetsu zamachnął się na nią swoim mieczem.

- Tak się nie bawimy. - Sui mimo, że miała wystarczająco dużo czasu, aby odskoczyć, nie ruszyła się z miejsca. Uniosła jedynie rękę, przyjmując cięcie ostrza na swój tytanowy, podłużny ochraniacz umocowany na przedramieniu. Siła miecza nie przesunęła jej nawet o milimetr. Hozuki zaskoczony jej reakcją odskoczył w tył, gotowy do ponowienia ataku. Sasuke machnął jednak na niego ręką, nakazując mu przestać. Białowłosy skrzywił się nieco, ale posłusznie schował miecz i wyprostował się.

- Przyszłam tylko po to, by dowiedzieć się czego chce Orochimaru, więc radze się wam streszczać. - Suiren zignorowawszy gest Uchihy, rozpostarła dłoń, a między jej palcami utworzył się maleńki wir powietrza mający być ostrzeżeniem.

- A musicie wiedzieć, że nie jestem zbyt cierpliwą osobą - dodała tonem beztroskiego dziecka.

- Orochimaru kazał przekazać ci ten list - Sasuke pouczony przez sannina, by nie wdawać się z młodą kobietą w dłuższe rozmowy, wyciągną z kieszeni podróżnego płaszcza beżową kopertę. Starając się zachować jak najbardziej obojętny wyraz twarzy, wyciągną ją w kierunku czerwono włosej. Ta minęła spokojnie Karin, Juugo i Suigetsu, i odebrała list.

Odeszła kilka metrów na bok i rozdarła papier. Skrzywiła się, gdy poczuła pod palcami drogi pergamin, z którego Orochimaru korzystał tylko w korespondencji z głowami innych wiosek. Mimo tego, zaczęła wczytywać się w słowa zapisane schludnym pismem Gada. Z każdym kolejnym zdaniem jej szczupłe palce mocniej zaciskały się na kosztownej papeterii, a ona sama bardziej bladła. Dochodząc do końcowych słów " Do zobaczenia mój Liliowy Sukcesie" podarła ze złości kartkę w drobny mak. Sasuke spojrzał na nią, unosząc zdziwiony brwi, ale Suiren wściekła przestała nad sobą panować. W mgnieniu oka znalazła się koło Karin i łapiąc nastolatkę w pół, wyrwała się z nią na przód.

- KARIN! - Sasuke, Suigetsu i Juugo jak poparzeniu ruszyli za Sui, ale ta zniknęła im już z oczu, a wraz z nią malinowo włosa, która zszokowana takim obrotem spraw nawet nie krzyczała.


- Siedź i bądź cicho! - Suiren zatrzymała się niedaleko bramy jakieś małej wioski i wyjątkowo niedelikatnie zrzuciła Karin na ziemie. Szesnastolatka nie spodziewając się tego, rozpłaszczyła się na piachu jak żaba. Szybko jednak poderwała się do góry i zaczęła gorączkowo otrzepywać swój strój. Jednocześnie niepewnie śledziła wzrokiem czerwono włosom, która chodziła w tą i we w tą, marszcząc gniewnie czoło.

- S-Suiren-san? - odezwała się po kilku minutach, gdy dwudziestolatka zaczęła nerwowo wyłamywać sobie palce.

- Co? - Sui zatrzymała się w końcu i spojrzała na Karin.

- T-Ty jesteś... W sensie, chodzi o to...Nazywasz się Uzumaki, prawda?! - Karin zacisnęła mocno powieki i skuliła ramiona, jakby bała się, że kobieta zaraz ją uderzy.

- A tak, racja. Ale z łaski swojej nie wspominaj o tym nikomu. - Ku jej zdumieniu Suiren westchnęła nagle głęboko i potarła skronie. Karin otworzyła na to oczy i utkwiła w niej uważny wzrok.

- Gdyby ktoś odkrył jak się naprawdę nazywam, to Naruto byłby w niebezpieczeństwie. A co do tego, że cię zabrałam, to wybacz. Chciałam chwili spokoju, ale na razie nie mogę użyć swoich ukrywających technik, więc pewnie szybko byś mnie wytropiła. Wolałam cię więc oddzielić od reszty.

- Rozumiem. - Tak naprawdę to w ogóle nie rozumiała. Wiedziała jednak, że dalsze pytania mogą tylko rozłościć Suiren, więc postanowiła dostosować się do jej wcześniejszego polecenia i usiadła na ziemi, nie odzywając się już ani razu.


Po około dwudziestu minutach, w czasie których Suiren nie przerwanie chodziła w koło i mruczała pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa, przypominając sobie kolejno każde zdanie z listu, Karin wpatrywała się zamyślona w trawę przed sobą. Już wcześniej zdążyła podciągnąć nogi pod brodę i objąć je ramionami, i teraz myślała o tym, co robi Sasuke z resztą Hebi.

- Mogę Ci dać to o czym marzysz. Jestem w stanie sprawić, że to o czym śnisz od ośmiu długich lat, stanie się rzeczywistością. - Karin podniosła głowę i spojrzała zdziwiona na Suiren, która głośniej niż dotychczas wypowiedziała jeden z ostatnich wersów listu Sannina.

- Co to znaczy? - odważyła się spytać. Natychmiast została obdarzona zimnym spojrzeniem szmaragdowych oczu.

- To znaczy, że Orochimaru nie cofnie się przed niczym, żeby dostać mnie znów w swoje łapska. - Zimny ton Suiren sprawił, że Karin wstrząsnęły lekkie dreszcze.

- A ja nie zamierzam pozwolić się znów zniewolić, nawet jeśli kiedyś uważałam Dźwięk za swój dom.

- Za swój dom? To ty nie byłaś czasem eksperymentem? - zapytała zdziwiona nastolatka, zapominając na moment o strachu jaki w niej wzbudzała czerwono włosa. Wiedziała jednak doskonale, jako, że niegdyś była strażniczką w jednej z kryjówek Sannina, że wszyscy przetrzymywani więźniowie codziennie modlą się o swoją śmierć, byle tylko koszmar ciągłych zabiegów się skończył. Każdy z "Obiektów" jawnie nienawidził Orochimaru i tego, że są skazani na jego łaskę.

- Byłam, a raczej nadal jestem - Suiren uśmiechnęła się krzywo. - I będę nim przez resztę swojego życia, które nigdy nie będzie miało końca. Z chwilą z którą Orochimaru dał mi nieśmiertelność, sprawił, że już zawsze będę żywym dowodem jego chorych ambicji i niezaprzeczalnego geniuszu. A Dźwięk owszem, uważałam za swój dom, bo to w nim się wychowałam. Konohe opuściłam jako czterolatka i nic nie pamiętam z tamtego okresu. Wszystkie wspomnienia jakie posiadam, za wyjątkiem Naruto, wiążą się właśnie z Otogakure.

- Oh... Nie wiedziałam.

- Bo niby skąd - kolejny nikły uśmiech zagościł na twarzy Suiren. Nagle jednak wyraz jej twarzy zmienił się. Skrzywiła się niezadowolona i pobladła nieznacznie, a źrenice jej szmaragdowych oczu zwęziły się niebezpiecznie.

- Jak?! - syknęła sama do siebie, poczym rzuciła Karin krótkie spojrzenie. Ta spoglądała na nią, nie rozumiejąc w ogóle o co jej chodzi.

- Jeśli nazwisko Uzumaki cokolwiek dla ciebie znaczy, zapamiętaj... - Suiren odwróciła się na pięcie i pochyliła do przodu. - ...nie wiesz kim jestem i cały czas byłaś nieprzytomna.


Sui odbiła się od ziemi i wyskoczyła w powietrze. Karminowa kitka przecięła nieboskłon, gdy wskoczyła na pierwsze drzewo i pognała w kierunku wioski, znikając Karin z oczu. Nastolatka rozejrzała się dookoła wyraźnie zagubiona, gdy do jej uszu doszły ją nawoływania Sasuke i Suigetsu. Aż sama się zdziwiła, że wcześniej nie wyczuła ich chakry.

- Tu jestem! - odkrzyknęła, zebrawszy się w końcu w sobie.

- Karin! - między drzewami zamajaczyła sylwetka Uchihy, a tuż za nim pojawił się Juugo i Hozuki.

- Gdzie Suiren?! - Czarnowłosy dopadł do niej i złapał ją za ramiona, potrząsając lekko. Karin spuściła wzrok, nie wiedząc co odpowiedzieć. Czując na sobie ponaglający wzrok Sasuke, już zamierzała wszystko powiedzieć, gdy przypomniała sobie słowa Suiren. Przygryzła wargę i odwróciła nieco głowę w bok.

- Nie wiem... Ogłuszyła mnie i straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero teraz, ale jej już nie było - mruknęła cicho, chcąc ukryć swoje zawstydzenie. Sasuke zaklną zły, ale widząc jak Karin mruży oczy wyraźnie przestraszona, puścił ją i spróbował się opanować.

- Trudno, ważne, że nic ci nie jest - burknął, odwracając się i odchodząc kilka kroków. Suigetsu powiódł za nim wzrokiem, a Juugo zbliżył się do malinowo włosej.

- Dobrze się czujesz? - spytał łagodnie, a Karin uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi.

- Tak, nic mi nie jest, ale dziękuje za troskę. Mam jednak pytanie. Jak wam się udało mnie wytropić?- zapytała, kierując swoje pytanie bezpośrednio do Sasuke. Czarnowłosy oparł jedną rękę na biodrze, a drugą położył na rękojeści swojego miecza, poczym westchnął krótko.

- Juugo poprosił ptaki o pomoc i to one powiadomiły go o twoim położeniu. Suiren widocznie zorientowała się, że jesteśmy blisko i uciekła.

- Na pewno udała się do tej wioski obok - wtrącił spokojnie Suigetsu, machnąwszy niedbale ręką.

- Wie ktoś w ogóle co to za wioska? - spytał Uchiha równie spokojnie, odzyskawszy już panowanie nad sobą.

- Ptaki mówią, że wioska nazywa się Gokan i nie mieszkają tu żadni ninja (tłum. rzepak, dop.aut. wioska stworzona na potrzeby opowiadania) - odezwał się Juugo.

- Gokan? Dlaczego akurat tak? - zdziwił się Suigetsu.

- Podobno za północnymi granicami wioski są rozległe plantacje rzepaku, którym tutejsi ludzie handlują z innymi mieścinami - odpowiedział ponownie pomarańczowo włosy.

- To jest teraz nie istotne. Śpieszmy się lepiej, bo tylko znowu tracimy nie potrzebnie czas - fukną na nich Sasuke.

- Hai!


***


Tymczasem Suiren przekroczyła granice Gokan'u i od razu zaczęła rozglądać się za jakimś barem. Gdy tylko takowy dostrzegła, natychmiast do niego weszła.

- Butelkę sochu, raz! (dop.aut. rodzaj japońskiej wódki) - zawołała zaraz po przekroczeniu progu. Czarnowłosy barman obrzucił ją krótkim spojrzeniem. Źrenice jego szarych oczu zwęziły się delikatnie, gdy zobaczył jej twarz otoczoną karminowymi puklami.

- W tej chwili - mrukną chłodno, stawiając na ladzie czystą szklankę i zamówiony alkohol. Suiren podeszła do lady i zasiadła na jednym z wysokich krzeseł. Pochwyciła trunek i wypełniła nim szczodrze naczynko. Barman zarzucił na ramie białą ściereczkę, którą dotąd wycierał kufle od piwa i oparł dłonie na blacie, pochylając się bardziej w stronę Suiren.

- Jak widzę, Misesu Eiriasu nie ma w zwyczaju dotrzymywać obietnic - warkną następnie wyraźnie zły. Sui wzruszyła lekceważąco ramionami, wychylając pierwszy kieliszek. Zaraz też go ponownie napełniła.

- Nie zwróciłam uwagi do jakiego wchodzę baru - stwierdziła spokojnie.

- Akurat! Już ja ciebie znam i te twoje machlojki!

- Nie wściekaj się Tanaka - Suiren skrzywiła się i jednym haustem wypiła pół zawartości szklanki.

- Khaaaa... Miałam właśnie małe spotkanko z Pawą, więc miej litość. Przysięgam, że wypije co moje i nigdy już nie zawitam w twoim lokalu.

- Ta już, nie jestem takim kretynem, by znów uwierzyć ci na słowo - burknął mężczyzna i przeczesał leniwie swoje włosy. Dopiero po chwili dotarł do niego sens wcześniejszych słów Suiren.

- Jak to spotkałaś się z Pawą?! - spytał zaskoczony do granic możliwości.

- Przecież z tego co mi ostatnio opowiadałaś, to Gad dał ci wolność.

- Taa, ale jakiś tydzień temu raczył zmienić zdanie.

- Jasna cholera, jeszcze tego brakuje, żeby Pawa się tutaj zaczęła kręcić - Tanaka wyprostował się i potarł palcami brodę. Następnie zaklną szpetnie pod nosem.

- Ja pierdole, nie mów mi tylko, że stary Oro wysłał za tobą Asuhare albo Fukuzawe! Przecież jak tylko tutejsi się dowiedzą, to zacznie się rzeź! - zawołał przerażony, na samo wspomnienie najbardziej nieprzewidywalnych członków Potęgi.

- Nie nie, spoko. - Sui w czasie rozmowy zdążyła wypić już niemal całą wódkę. - Gad posłał za mną takich jednych małolatów.

- Małolatów?

- Tak, więc się nie martw. Poza tym i tak zamierzam już jutro opuścić kraj i udać się w kierunku Iwy.

- Rób jak chcesz - Tanaka machnął niedbale ręką, w tym samym momencie, w którym Uzumaki dopiła ostatni łyk.

- Okej, w takim razie ja się zbieram. Dzięki za shochu, jak zwykle genialna. - Suiren wstała, wycierając ręką usta. Rzuciła na blat pieniądze i przeciągnęła się.

- Uhm, tego mi właśnie było trzeba! Solidnej porcji alkoholu na rozjaśnienie myśli.

- Nie ma sprawy... A i pamiętaj... - Mężczyzna zmarszczył groźnie brwi - ...Mogę być twoim informatorem, ale nie waż się więcej przychodzić do mojego lokalu, bo nawet twoja nieśmiertelność ci wtedy nie pomoże, jasne?!

- Jak słońce - Suiren uśmiechnęła się delikatnie, wyraźnie rozbawiona groźbą czarnowłosego. Następnie obróciła się z gracją i ruszyła do wyjścia, unosząc rękę w geście pożegnania.


Gdy tylko drzwi zamknęły się za nią, Tanaka wyszedł na zaplecze. Tam, podszedł prędko do starego telefonu stacjonarnego i wystukał numer, który doskonale znał na pamięć. Po zaledwie trzech sygnałach, po drugiej stronie słuchawki odezwał się chłodny, kobiecy głos.

- O co chodzi?

- Przybyła, tak jak sądziłaś...


C.D.N.


***
Jaram się waszymi gwiazdkami jak jakaś pochodnia XDD Dziękuję!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro