LXXXII. Najbliższy sercu
ROZDZIAŁ OSIEMDZIESIĄTY DRUGI
Najbliższy sercu
1 kwietnia
Rano
Konoha
Naruto w milczeniu obserwował shinobi kręcących się wokół konoszańskiego szpitala. Z przerażająco beznamiętnym wyrazem twarzy spoglądał na setki czarnych worków, w których wynoszono kolejne zwłoki. Z nienaturalnym spokojem przyglądał się tej żałobnej krzątaninie, a jego zazwyczaj jasne, nieskazitelnie niebieskie oczy spowijała ciemna mgła.
W pewnym momencie po jego lewej stronie przystanął Kakashi, z rękoma wsuniętymi do kieszeni spodni.
Przez dłuższą chwilę żaden z nich nie zabierał głosu, w dalszym ciągu przypatrując się prowadzonym pracom. Ostatecznie jednak, Hatake przeniósł wzrok na nastolatka i przechylił nieznacznie głowę, lustrując uważnie jego niedbałą postawę.
– Kiedy wróciliście?
– Z godzinę temu. – Naruto powiódł nachmurzonym spojrzeniem po zgromadzonym tłumie ludzi, którzy przybyli na miejsce, by móc zobaczyć się ze swoimi bliskimi. Czy też raczej z tym, co z nich zostało.
Kakashi odetchnął nagle krótko.
– Wiedziałeś? – Bardziej stwierdził, niż zapytał, ale Naruto i tak przytaknął.
– Powiedziała mi.
– Wszystko?
Naruto westchnął nieoczekiwanie tak ciężko i niepodobnie do siebie samego, że Hatake aż otworzył szerzej oko. Zanim jednak zdążył jakkolwiek na to zareagować, koło jego ramienia przemknęła nagle Hinata we własnej, cichej osobie. A gdy zatrzymała się przy Naruto i wypowiedziała jego imię, Kakashi nie mógł oprzeć się myśli, że wśród tego całego zamieszania coś mu wyraźnie umknęło. Zdecydowanie coś.
Albowiem Naruto, gdy tylko dotarł do niego zatroskany głos granatowowłosej dziedziczki Hyuuga, natychmiast otworzył przymknięte powieki i zarówno jego twarz jak i oczy rozpogodziły się wspaniale, a wargi rozciągnęły w uśmiechu. Co prawda nie nazbyt szerokim, ale zdecydowanie szczerym.
– Wróciłem – przywitał się cicho, na co Hinata spłonęła delikatnym rumieńcem i Kakashi gotów był już uznać, że doszukiwał się w ich relacji zbyt wiele, ale wtedy też Hinata, ta Hinata, pomimo wciąż płonących czerwienią policzków, rozpostarła lekko ramiona.
– Witaj z powrotem – wyszeptała z czułością i spuściła nieznacznie wzrok, gdy Naruto z nadzwyczajną lekkością wpadł w jej ramiona i obejmując ją ciasno w talii, wtulił twarz w jej ramię.
***
Tamtej pamiętnej nocy w konoszańskim areszcie, gdy Kasai przybył do Suiren na prośbę Naruto, młoda kobieta przeżywała coś niepojętego. Zszokowana do głębi decyzją Uzumakiego, podjętą pomimo tych wszystkich kłamstw, których mu wtedy nakładła do serca...
Była zdruzgotana. Ale przede wszystkim, niepomiernie szczęśliwa. Świadomość, że Naruto kochał ją wbrew całej rzeczywistości rozpalała jej serce bardziej aniżeli cokolwiek innego. W tamtym czasie nic nie mogło z tym konkurować. Nawet tęsknota za Madarą.
I Suiren postanowiła się odwdzięczyć.
Od maleńkiego uczona starych prawideł "oko za oko, ząb za ząb", postanowiła ofiarować Naruto równie wiele bezinteresownej miłości. A może nawet więcej.
W swoim liście wprost zasugerowała mu, że jego pewna znajoma o mlecznobiałych oczach czuje do niego coś znacznie więcej niż zwykłą przyjaźń. Uczulając go, aby rozważnie skorzystał z tej wiedzy, poprosiła go na koniec, aby on również odnalazł kogoś, kogo mógłby pokochać. Szczerze i do samego końca.
To zaś sprawiło, że Naruto i Hinata odnaleźli się znacznie szybciej niżby ktokolwiek mógłby przypuszczać. I to nie tak, że młody Uzumaki z dnia na dzień rozpoznał dla kogo bije jego serce. Ostatecznie, wciąż pozostawał tym samym mocno niedomyślnym durniem. Jednakże w tym samym czasie wciąż pozostawał kuzynem Suiren. Kobiety, która od dwóch lat swoimi słowami i czynami uczyła go miłości. Zauważając różnice pomiędzy jej związkiem z Sorą, a więzią, którą oni dzielili, sam zdał sobie sprawę z tego, iż jego uczucia do Sakury zmieniły się. I to również dzięki Suiren sam zdał sobie sprawę z tego, iż Hinata Hyuuga od lat ofiarowywała mu swój najpiękniejszy uśmiech.
I choć z daleka, zawsze przy nim była. Przez długi czas pozostając z tyłu, jako jedyna po śmierci Jiraiyi zrozumiała jego potrzebę bliskości i pozwoliła mu wypłakać się w swoje ramię. I to także Hinata, jako jedyna, nigdy nie zwątpiła w miłość Suiren do niego.
Naruto wiedział o tym wszystkim jeszcze przed listem czerwonowłosej. Ale wraz z nim, zaczął dostrzegać znacznie więcej. I zanim sam się obejrzał, wyznał oniemiałej Hinacie swoje własne uczucia.
***
Arashi
Mniej więcej w tym samym momencie
Madara miał bardzo czujny sen. Co jednocześnie nie przeszkadzało mu w byciu nieprzyzwoitym wręcz śpiochem. O ile bowiem łatwo się wybudzał, o tyle równie łatwo w sen zapadał. Toteż, gdy dzisiejszego ranka wyczuł ruch przy swoim boku, półprzytomnie domyślając się, że to tylko Suiren opuściła na moment ciepłe posłanie, przekręcił się jedynie na drugi bok i ponownie oddał w objęcia Morfeusza.
Drugi raz przebudził się dopiero jakąś godzinę później i obracając się w ciepłej pościeli, zdał sobie nagle sprawę z faktu, że Suiren w dalszym ciągu do niego nie wróciła. Zdumiony tym odkryciem, otworzył oczy i wbił nieprzytomne spojrzenie w puste miejsce koło siebie, jakby spodziewał się iż czerwonowłosa wynurzy się nagle z pościeli niczym ta Wenus z piany. Ale po dobrych dziesięciu minutach musiał przyznać sam przed sobą, iż jego małżonka, choć w rzeczy samej posiadała ciało młodej boginii, to raczej na pewno nie zmaterializuje się przed nim z niczego. A to oznaczało srogą niesubordynację. I to na tyle poważną, że musiał wstać i sam ją odnaleźć.
Suiren tymczasem krzątała się beztrosko po swojej własnej, prywatnej kuchni, połączonej z przestronną jadalnią. Czerwone włosy związała w niskiego, niedbałego koka, a na siebie zarzuciła czarną yukatę Madary. Nie dbając o to, że ubranie było na nią stanowczo za duże, co skutkowało inspirującym rozchylaniem się materiału w pewnych miejscach, z rozanieloną miną doglądała skwierczącej ryby i bulgoczącej zupy miso.
Na ciężkim, dębowym stole na osiem miejsc stał już ryż, nieprzyzwoita ilość tamagoyaki, natto i marynowanej rzodkiewki. Słysząc zaś charakterystyczne skrzypnięcie schodów, Suiren nastawiła również wody na herbatę.
I akurat w chwili, w której czajnik wylądował na palniku, para silnych ramion objęła ją od tyłu i Madara wtulił się w jej plecy niczym złakniony pieszczot szczeniak.
– Dobry Senninie – westchnął w jej kark. – Czy ja w poprzednim życiu uratowałem jakiś kraj od upadku?
– Tylko się nie przyzwyczajaj – Suiren zerknęła na niego kątem oka i wykrzywiła delikatnie wargi. – Dzisiaj sobie po prostu zasłużyłeś.
– Zasłużyłem? – Madara oparł policzek o jej ramię i uśmiechnął się głupio. – Byłem AŻ tak dobry?
– Już sobie tak nie schlebiaj, ostatecznie wyszło, że to ja miałam rację.
– Niby w czym? – Uchiha aż się wyprostował bardziej, zdumiony tą uwagą, na co Suiren odwróciła się do niego przodem i wsuwając dłonie w rozchylone poły jego kimona, wygięła drwiąco wargi.
– A w tym, że w rzeczy samej mieliśmy zajebisty seks. Mało tego, muszę przyznać, że był to jak dotąd najlepszy seks w moim życiu.
I jakby na potwierdzenie tych słów, Suiren z zawstydzającą precyzją odnalazła palcami długie, czerwone smugi na plecach Madary, których była dumną autorką i przejechała po nich delikatnie czubkami paznokci.
– Kusisz mnie – westchnął na to urwanie mężczyzna, czując jak dreszcz podniecenia uderzył bezlitośnie w jego podbrzusze.
– A do tego, to akurat możesz się przyzwyczaić. – Suiren zmrużyła oczy z uciechą, w niebezpieczny sposób przypominając teraz rozbawionego youkaia. – A teraz bądź tak miły i podaj kubki i herbatę.
Nim minęły kolejne trzy minuty, Madara i Suiren zasiedli do swojego pierwszego posiłku w nowym domu. I wtedy też Uchiha, spoglądając z bezwstydnym zachwytem w rozchełstany przód czerwonowłosej, wyprostował się nagle na krześle z czystym niedowierzaniem.
– Jedną chwilę – rzucił, na co Suiren podniosła na niego zaciekawionego spojrzenie. – Najlepszy? W sensie, że to nie był twój pierwszy raz? – wypalił, zdumiony zarówno swoim późnym zapłonem, jak i samym faktem.
Suiren posłała mu z kolei takie spojrzenie, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
– Kpisz, czy o drogę pytasz? – spytała szczerze zaskoczona. – A kiedy ja ci dałam do zrozumienia, że jestem dziewicą?
– To by wiele wyjaśniało – mruknął na to cicho Madara sam do siebie i zerknął na nią kątem oka. – Jesteś łowczynią, w dodatku bardzo młodą. Myślałem, że–
– Która ma za sobą nieco ponad trzyletni związek. – Suiren wygięła nieznacznie wargi. – Swoją drogą, sam żeś zaprosił na nasz ślub mojego byłego.
– Że jak? – Madara zastygł z prawą ręką w górze, a kawałek ryby wypadł mu z pomiędzy pałeczek. – Który–
– Sora Asano. – Suiren podniosła spokojnie własnymi pałeczkami upuszczony kawałek i podsunęła go mężczyźnie do ust. – Zerwaliśmy jakieś półtora roku temu. Ostatnio odnowiliśmy kontakt i znów zostaliśmy przyjaciółmi.
– Asano. – Madara pozwolił się nakarmić i zmrużył lekko oczy. – Ten albinos, drugi z Potęgi Dźwięku.
– Dawnej Potęgi – uściśliła Suiren i skinęła głową. – To właśnie z nim, Itsuko i Yoru uciekliśmy z Otogakure.
– Itsuko – Madara oparł łokcie na stole i podparł podbródek na jednej ręce. – Narzeczona Hijikaty i wicekapitan Shinsengumi, tak? I Yoru, łowca z Shakai no yohaku i brat niejakiej Yumi.
– Odrobiłeś lekcje, jak widzę. – Uchiha uśmiechnęła się delikatnie. – Czuję się zaszczycona.
– To chyba nic nadzwyczajnego. Kasai twierdził, iż są ci najbliżsi.
– Kasai. – Suiren upiła powoli łyk miętowej herbaty. – Wcześniej o to nie pytałam, ale już się chyba domyślam jakim cudem udało ci się dotrzeć do wszystkich moich bliskich z zaproszeniami na ślub.
– Jak mniemam, nie dotarłem do tylko jednej osoby. – Madara odłożył pałeczki na stół i spojrzał na kobietę spod czarnych rzęs.
– Niby kogo? – Suiren odstawiła kubek i sięgnęła tym razem po tamagoyaki, nie wyczuwając w tonie Uchihy niczego podejrzanego. – Zaprosiłeś dosłownie wszystkich. Prawdę mówiąc, to nadal jestem w lekkim szoku. Nigdy bym nie–
– Naruto Uzumaki – rzucił na to niespodziewanie czarnowłosy, a Suiren zamarła w pół słowa, zupełnie jakby jej ktoś odciął język. I tak jak wcześniej Madara, tak teraz ona zastygła z ręką w powietrzu, jak gdyby imię blondwłosego jinchuurikiego stanowiło dziwny rodzaj techniki petryfikującej.
– Według Tsunade, to dla jego dobra zdradziłaś Akatsuki. – Madara, nic sobie jednak nie robiąc z reakcji czerwonowłosej, oparł tym razem podbródek na obu złączonych dłoniach i zapatrzył się w jakiś nieokreślony punkt przed sobą. – Również Itachi potwierdził, że wbrew twoim własnym słowom, młody Uzumaki zawsze był dla ciebie kimś ważnym.
– T-To – Suiren wbiła zielone spojrzenie w stół, kompletnie nie wiedząc, jak na to zareagować. Pochłonięta wszystkim tym, co się działo dookoła, całkowicie zapomniała o tym, że Madara w dalszym ciągu nie poznał prawdy o jej relacji z Naruto.
Która zresztą mogła stanowić pierwszą kość niezgody w ich małżeństwie.
Suiren odetchnęła nagle głęboko, odkładając przy tym pałeczki z kawałkiem omleta do miseczki z ryżem i prostując się nieznacznie, podłapała bezdennie czarne spojrzenie Madary.
– Jest dla mnie ważny – odpowiedziała spokojnie, na co Uchiha uniósł tylko brwi. Najwyraźniej nie spodziewał się, że czerwonowłosa postanowi być z nim szczera.
– Dlaczego–
– To chyba oczywiste. – Suiren przechyliła nieznacznie głowę w bok. – Nie mogłam tego wcześniej przyznać, ale tak, Naruto jest dla mnie ważny. Najważniejszy. Najbliższy memu sercu.
– Zdajesz sobie jednak sprawę, prawda? – Madara spoglądał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, orientując się przy okazji, że chyba nawet nie potrafiłby ująć w słowa tego, co dla nich oznaczała cała ta sytuacja.
Jednak oboje wiedzieli.
Naruto Uzumaki był jinchuurikim Kyuubiego. Jinchuurikim, którego Akatsuki zamierzało w przyszłości zabić. Co prawda jeszcze nie teraz, ani pewnie jeszcze za rok, ale jeśli plan Tsuki no Me miał kiedykolwiek dojść do skutku, to fakt pozostał faktem, że Naruto Uzumaki musiał dokonać swojego żywota.
A jeśli tak się sprawy miały, to...
– Nie wiem. – Suiren wpatrywała się w ściągniętą w napięciu twarz Madary i próbowała odnaleźć się w jego bezgranicznych oczach.
– Nie wiem... komu na końcu pozostanę lojalna.
***
– Naruto.
Tsunade opierała się ciężko o framugę jednego z okien i zamarłym wzrokiem wpatrywała się w panoramę wioski, krzyżując ręce na ogromnych piersiach. Uzumaki stał na środku jej gabinetu w towarzystwie zaniepokojonej Hinaty, a wokół nich w nierównych odstępach przystanęli Kakashi, Shikaku, Yamato i Sai.
– Suiren... – Senju umilkła w pół słowa, jak gdyby dławiąc się brzmieniem tego znienawidzonego imienia.
– Wiem o wszystkim. Nie musisz mi nic tłumaczyć, babuniu. – Naruto spoglądał na kobietę spokojnie, ale w jego głosie dało się słyszeć dziwne nuty czegoś na kształt odległego gniewu.
– O wszystkim? – spytała na to żywiej Tsunade, odwracając się i spoglądając na nastolatka z nadzieją. – Przyznała ci się do ataku? Pisemnie?
– Ataku? Jakiego ataku? – zapytał w odpowiedzi Naruto, tak skrajnie fałszywym tonem, że wszyscy obecni spojrzeli na niego z czystym niedowierzaniem.
– Jak–
– Suiren powiedziała mi o wszystkim. – Naruto, tak niepodobny do siebie w tej chwili, wsunął dłonie do kieszeni swoich dresowych spodni i wbił beznamiętny wzrok w jakiś nieokreślony punkt po prawej stronie oszołomionej Tsunade. – Powiedziała mi o tym, że Uchiha Madara tak naprawdę żyje i że zaledwie cztery dni temu została jego żoną. O tym, w jaki sposób w ogóle do tego doszło. I że Sakura tak naprawdę żyje. I że mnie przeprasza za każdą jedną sekundę, w której cierpiałem z jej powodu.
Naruto przeniósł powoli wzrok na Tsunade i wykrzywił nieznacznie wargi.
– I że wreszcie odnalazła tego z kim pragnie spędzić całą swoją wieczność.
Po jego słowach na długą chwilę zapadła niezmącona niczym cisza, a wszyscy wpatrywali się w niego jakby widzieli go po raz pierwszy w życiu. Naruto jednak, nic sobie z tego nie robiąc, odwrócił się po prostu i skierował w stronę wyjścia.
– Dopiero co wróciłem z misji. Jeśli to wszystko, to idę do domu.
Otwierając drzwi, przytrzymał je dla Hinaty, która bez słowa podążyła za nim. Oboje opuścili pomieszczenie odprowadzeni milczącymi spojrzeniami pełnymi niezrozumienia.
Wychodząc zaś z budynku administracyjnego, nawet nie musieli na siebie spoglądać, by wiedzieć, gdzie zmierzają. I już zaledwie dziesięć minut później stali nad brzegiem konoszańskiego jeziora. W miejscu, gdzie nieco ponad miesiąc temu obnażyli przed sobą swoje uczucia i postanowili o tym, że dalej przez życie będą kroczyć razem.
Z dala od oczu postronnych, sami naprzeciw natury, nareszcie mogli skonfrontować się z przerażającą prawdą.
– Suiren-san... – Hinata z drżącym sercem obserwowała jak te ukochane przez nią oczy zachodzą łzami bezsilności. –... naprawdę powiedziała ci wszystko, prawda?
Obezwładniająca cisza była w tej chwili aż nader wymowna.
– Ten atak– Hinata oplotła powoli roztrzęsione ramiona. – Nie mają na nią żadnych dowodów. Mówi się co prawda o tym, że to wina youkai, ale tak naprawdę to nikt ich nie widział. Tylko Tsunade-sama...
Hyuuga odetchnęła głęboko i spojrzała na niezmąconą niczym taflę wody.
– Do tej pory nie odnaleziono ciała Shizune-san. Niektórzy mówią, że to sprawiło, że Tsunade-sama... że nie może sobie z tym poradzić. I jej oskarżenia wobec Suiren są bezpodstawne.
Hinata znów na chwilę urwała, przełykając ciężką gule w gardle i starając się, by wtulone w nią ciało odnalazło w jej uścisku upragniony spokój i ukojenie.
– Jeśli nikt nie potwierdzi–
– J-Jakże mógłbym ją zdradzić, dattebayo? – szepnął na to rozdzierająco Naruto, zaciskając mocniej dłonie na jej plecach i przełykając gorzkie łzy. – Jak mógłbym powiedzieć... jak mógłbym...
– Wiem, Naruto-kun, wiem.
– O-Ona tak bardzo go kocha, 'ttebayo.
C.D.N.
*****
No to kto pytał ostatnio o Naruto? xd
I oficjalnie się kajam, bo jak zwykle nic nie wyszło z tych moich obietnic odnośnie terminu. Tym razem niczego nie obiecuję, chociaż na urodziny Suiren tj. 26 lipca jak zawsze możecie się spodziewać jakiegoś bonusu i ogólnie rzecz biorąc jakiejś aktywności z mojej strony... także, no...
Powodzenia dla wszystkich studentów w nadchodzącej sesji i dla wszystkich innych uczących się w ostatnich walkach o oceny~!
Do napisania! ~Igu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro