Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXVIII. Kwiat wiśni


ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY ÓSMY

KWIAT WIŚNI


– Witaj, Tsunade. Czyżbyś się za mną stęskniła?


***


Suiren uśmiechnęła się drwiąco, ale zaledwie sekundę później wszelka drwina opuściła jej minę. Opuściło ją wszystko.

Z twarzy odpłynęła krew, oczy zwęziły, a usta zacisnęły w ciasną linię.

Tsunade przyniosła ze sobą odór śmierci. Ściskając coś w dłoniach, weszła powoli do maleńkiego pomieszczenia, by tuż za progiem opaść bezradnie na najbliższą ścianę. Opierając się o nią bokiem, spuściła głowę w dół, aż złote kosmyki przykryły niemal całe jej oblicze. Jedynym widocznym punktem stały się jej usta.

Zbielałe i spierzchnięte.

– Tsunade. – Suiren niemal natychmiast podniosła się z pryczy, a serce zadudniło jej głucho w piersi. Zamiast jednak podejść do Piątej Hokage, zamarła tuż przy swoim posłaniu i otworzyła szeroko oczy.

Coś się stało. Coś się ewidentnie stało. Co jeśli Naruto...

– Suiren. – Głos Tsunade, choć cichy, wydawał się być ze stali. – Ty...

Masa niewypowiedzianych słów zawisła trwożnie w powietrzu, a Suiren poczuła, jak oblewa ją zimny pot.

Coś było zdecydowanie nie tak.

– Ja? – spytała niepewnie, ze wszystkich sił starając się zachować trzeźwość umysłu, ale widok sanninki wytrącał ją z równowagi. Suiren jeszcze chyba nigdy w życiu nie widziała kogoś tak pokonanego. Tak bezradnego.

Czy to wygrana Akatsuki tak na nią wpłynęła? Czy może jednak chodziło o Naruto?

Suiren przełknęła wolno ślinę. Nie była pewna, czy chciała wiedzieć.

– Tsunade–

– Skłamałaś – przerwała jej gwałtownie Tsunade, kuląc jednocześnie ramiona, jakby Suiren ją spoliczkowała. – Okłamałaś mnie.

– Co? – Suiren nie zrozumiała. Znaczy, owszem, skłamała i to naprawdę wiele razy, ale... o które kłamstwo dokładnie chodziło? Które z nich wyszło na jaw?

– Akatsuki... – Tsunade zamilkła na chwilę, ale zanim Suiren choćby pomyślała o wtrąceniu się, ta kontynuowała – ...ogłosiło, że Madara Uchiha żyje i dowodzi organizacją.



Cały czas zwolnił. Suiren wstrzymała oddech, a wraz z nim zdawało się zatrzymać nawet jej serce.

Madara... ujawnił się?

Ale że... jak to?

Suiren wypuściła powoli powietrze i schyliła głowę, pozwalając by podpięta luźno grzywka przysłoniła jej rozszerzone gwałtownie oczy.

Dlaczego ona o tym nie wiedziała? Madara zaledwie wczoraj przysłał jej bukiet. I to nie byle jaki. Suiren, jakby w nagłej panice odwróciła głowę i wbiła rozgorączkowane spojrzenie w siedem czerwonych jak krew tulipanów.

Zarówno siedem, jak i czerwone tulipany oznaczały to samo. Doskonałość i wieczność. Nie było w nich ani krzty zawahania. I jeszcze ta wiadomość.

Suiren odetchnęła lekko, uspakajając się odrobinę. Madara na pewno by jej powiedział. Jakkolwiek.

– Nie wiem, o co ci chodzi, ale to nieprawda – odparła spokojnie i przymykając powieki, uniosła głowę. – Mówiłam już chyba, że naszym liderem jest Pein. Uchiha Madara–

– Zamordował Sakure i przysłał jej ciało do Konohy.

Suiren otworzyła oczy. Tsunade wyciągnęła przed siebie rękę i rozpostarła wolno palce. W dłoni trzymała mały pukiel jasnoróżowych włosów przewiązany czerwoną wstążką.


***


Cały świat przestał istnieć, zawężając się tylko i wyłącznie do tych paru smętnych pasemek. Wszystko inne przykryła głęboka czerń i jedynym, na co Suiren była w stanie patrzeć, to te włosy.

– N-Nie... – Suiren pokręciła gwałtownie głową, nie mogąc tego pojąć. Sama myśl, że ten pukiel mógł należeć do... To jakiś absurd. To wszystko...

– T-To nie możliwe – wyszeptała, a jej głos załamał się niebezpiecznie. Nadal jednak nie potrafiła odwrócić spojrzenia od tych... tych różowych...

– On mi obiecał! – Szaleństwo, które rozbłysło znienacka w jej spojrzeniu, zdawało się pochłonąć ją bez reszty.



– Chodź tutaj – odezwała się nagle, a Sakura uniosła na nią zaczerwienione oczy. (...)

– Suiren?

– No chodź. I nie płacz tylko. – (...) Uzumaki odchrząknęła lekko.

– (...) Powiedzmy, że nie jestem dobra w pocieszaniu (...) ale ten... To ja cię w to wszystko wciągnęłam i cóż, raczej cię za to nigdy nie przeproszę, ale wiedz, że nie jesteś tu sama. Masz mnie i zrobię wszystko, byś to przeżyła. Ochronię cię za wszelką cenę i...

Suiren urwała nagle, plącząc się we własnych myślach. W gruncie rzeczy, to nawet Sakury nie lubiła. (...) ale w jakiś sposób... zależało jej, by Haruno żyła. I to nawet nie ze względu na Itachiego, Naruto, czy kogokolwiek innego. Jakoś tak, po prostu, Sakura nie zasługiwała na śmierć zdrajcy.


Miały słabość do tego samego klanu.


Były podobne.


Zamordował Sakurę i przysłał jej ciało do Konohy.


Madara westchnął cicho i ujął jej policzek w swoją ciepłą dłoń.

– Teraz nie chcę cię puszczać na tę misję – stwierdził spokojnie, na co Suiren uśmiechnęła się szeroko.

– Szybko wrócę – odparła, opierając obie ręce na jego klatce piersiowej, idealnie w miejscu, gdzie biło serce. – A wtedy osobiście zaciągnę cię do swojego pokoju. – Jej szmaragdowe oczy zalśniły, a Madara nie miał nic przeciwko, by utopić się w nich dokładnie w tej samej sekundzie.

– To obietnica – mruknął kusząco w jej stronę, gotowy skraść kolejny pocałunek, ale wtedy też przypomniał sobie o czymś. – Suiren.

– Hmm?

– Wiem, że Pein już to zrobił, ale mogę nałożyć na twój umysł swoje własne bariery? – spytał, a Uzumaki zamrugała lekko na jego prośbę. Zaraz jednak jej usta wykrzywił tak dobrze mu znany drwiący uśmieszek.

– Oznaczamy terytorium, panie Uchiha? – zakpiła zimno, ale jej oczy się śmiały. – Ktoś, by pomyślał, że powinno minąć trochę czasu, zanim–

Korzystając z faktu, że wciąż trzymał jej twarz w objęciach, przesunął kciukiem po jej wargach, co natychmiast ją uciszyło.

– Jesteś moja, Suiren – wymruczał nisko, pocierając opuszkiem palca jej nabrzmiałe wargi i patrząc jak gorący rumieniec pokrywa jej twarz. – A ja zawsze chronię to, co należy do mnie. Nie pozwolę, by ktokolwiek miał wpływ na twój umysł. Oprócz mnie nikt nie ma prawa znać twoich myśli.

Suiren zamarła pod jego dotykiem i słowami, czując jak jej serce przyśpiesza gwałtownie, zatapiając się w płynnym szczęściu. I choć jego bezdennie czarne oczy wydawały się zamykać ją w swoim ramach, ona jeszcze nigdy nie czuła się tak wspaniale wolna.

– Niech będzie – zgodziła się cicho. – Będę twoja, Madara.


Zaraz po tym, jak nowe bariery osiadły na jej świadomości, Madara dezaktywował Wiecznego Mangekyo Sharingana i ucałował ją po raz ostatni.

– Do zobaczenia.

– Jeszcze jedno. – Suiren uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na niego spod rzęs. – Sakura.

Spokojnie, wiem. – Madara wywrócił oczami na jej słowa. – Różowej nie spadnie z głowy choćby jeden włos. Dopilnuję tego.

– Mam nadzieję. – Suiren nie kryła swojego zadowolenia. – Pamiętaj, że to obietnica.

– Oczywiście.



Suiren zachwiała się niebezpiecznie.

Obiecał jej.

Obiecał, że Sakura będzie żyła.

Ona obiecała Sakurze, że będzie żyła.

Miała ją ochronić. Miała sprawić, że przeżyje całą tę wojnę. Miała... On miał...

Ten różowy pukiel włosów...

Nie myślała. Bolało. I tylko na tym potrafiła się teraz skupić. Madara złamał daną jej obietnicę. Ujawnił się i przerwał życie Sakury.


To nie tak miało wyglądać. Sakura miała być bezpieczna. Miała po wojnie założyć szczęśliwą rodzinę. Może nawet z Sasuke. Senninie, ona go tak bardzo kochała. Nie zasługiwała na śmierć. Była taka młoda i niewinna. Taka uzdolniona. Taka...

Suiren cofnęła się gwałtownie do tyłu i wpadła łydką na niski stolik. Obejrzała się odruchowo za siebie, a jej serce zabiło mocniej na znajomy widok bukietu. Jednak jeszcze w tej samej sekundzie ciepłe uczucie miłości zalała wrząca lawa gniewu.

Madara ją zdradził.


Przeraźliwy wrzask rozdarł jej gardło, gdy chwyciła nagle za wazon i cisnęła nim w najbliższą ścianę.

– Madara, ty gnoju! – zawyła rozwścieczona, zapominając całkowicie, gdzie się znajdowała. Ani kto stał zaledwie dwa metry dalej.

– Ty pieprzony zdrajco! – wrzasnęła rozpaczliwie i łapiąc za stół, wyrzuciła go w powietrze. Drewno z hukiem roztrzaskało się o kamienną ścianę, co ani trochę nie złagodziło burzy w jej sercu. Nie potrafiąc znaleźć ujścia dla swojej wściekłości, Suiren osunęła się nagle bezradnie na kolana i chwyciła za czerwone włosy.

– Ty idioto – załkała żałośnie, wbijając paznokcie w skórę głowy i wyrywając sobie przy tym część włosów. Ból przyniósł jej chwilę ukojenia, więc bez namysłu wbiła paznokcie głębiej, z każdą sekundą wyrywając sobie więcej włosów.

– O-Obiecałeś mi... jak mo-ogłeś... j-jak śmiałeś... – Nagły szloch zdławił całkowicie jej słowa, a ona sama skuliła się niczym zranione zwierzę.

Sakura nie żyła, a Madara ją zdradził. Porzucił. I na co w ogóle przesyłał jej te wszystkie bukiety? Po to, żeby ją omamić? Myślał, że nie pozna prawdy?

Suiren zapadła się w sobie. Nie potrafiła nawet pomyśleć o tym, jak bardzo śmierć Sakury musiała wpłynąć na Naruto. Bo wtedy musiałaby zdać sobie sprawę, że Naruto najpewniej właśnie ją znienawidził. Że nie został jej już nikt.

Była sama. Znowu.

Zaufała Madarze, uwierzyła w jego obietnice i oddała mu swoje serce. Zgodziła się być jego. Dzięki temu Uchiha już zawsze miał o nią dbać. Miał na nią czekać i pokonać samą śmierć, gdyby ta stanęła mu na drodze.

A ona miała do niego wrócić. Ale teraz... teraz znowu nie miała gdzie wracać.

– J-Jak mogłeś – wyszeptała drżąco w swoje kolana – przecież ja cię pokochałam.



***


Wcześniej


(...) Piąta Hokage sięgnęła nagle do jednej z szulfad w swoim biurku i wyciągnęła złożoną na cztery kartkę. Rozłożyła ją spokojnie i kładąc na blacie, obróciła ją w stronę stojącego najbliżej Shikaku. Nara zerknął na list z wysoko uniesionymi brwiami.

– Sakura? – spytał na widok pochyłego podpisu.

– Dokładnie, Sakura. – Tsunade skinęła głową. – I załóżmy teraz, na krótką chwilę, że Madara żyje.


– Załóżmy? – zapytał Kakashi, a Tsunade przytaknęła.

– Przyjmijmy, że Madara żyje i faktycznie kieruje Akatsuki. Co oznaczałoby to dla Sakury?

– Ale to cokolwiek by zmieniało? – zdziwiła się Shizune.

– Chwila. – Shikaku podniósł wzrok na Piątą i zmarszczył brwi. – Suiren przyznała, że Sakura zdecydowała się na zdradę Konohy ze względu na Sasuke Uchihe. Sama Haruno potwierdziła to w listach i napomknęła, że uratowała życie Itachiego Uchihy.

Kakashi zmrużył na to nieznacznie oko.

– Zasłużyła się – mruknął ponuro, a Shizune zamrugała niezrozumiale.

– Co zrobiła? – zdumiała się.

– Zasłużyła się, czyli krócej mówiąc przysłużyła się rodowi Uchiha – wyjaśnił Hatake. – Ratując Itachiego, uratowała jednego z trzech – zakładając oczywiście, że Madara faktycznie żyje – sukcesorów klanu. W normalnych warunkach sprawiłoby to zwyczajnie, że Itachi miałby u niej dług życia, ale biorąc pod uwagę, że Uchiha są na granicy wymarcia, dług życia spoczywa teraz na wszystkich żyjących członkach rodu.

– A dług życia oznacza ni mniej ni więcej, że nikt z Uchiha nie może jej zabić, ani przyczynić się do jej śmierci – dokończył wolno Shikaku. – Gdyby tak się stało, oznaczałoby to najwyższą formę zdrady.

– Dokładnie – przytaknęła znowu Tsunade. – I teraz mamy w tym wszystkim Suiren, która przez cały czas zarzeka się, że w żadnym razie nie chce śmierci Sakury. A obserwując jej dotychczasowe zachowanie mogę stwierdzić, że życie Sakury faktycznie nie jest jej obojętne.

– Gdyby Suiren dowiedziała się, że Madara zabił Sakurę, jego zdrada dotknęłaby ją osobiście – podsumował Nara, jakby zaskoczony swoim własnym wnioskiem. – Do tego, jeśli Madara jest liderem Akatsuki, to Suiren nie może otwarcie sprzeciwić się jego rozkazom. To byłoby dla niej–

– Jak stanięcie między młotem, a kowadłem – podsumował Kakashi i skinął głową. – To faktycznie mogłoby ją rozwścieczyć.

– Tyle że – Shizune zawahała się – Suiren zawsze tak trzeźwo myśli. Co jeśli w to nie uwierzy?

– Musielibyśmy powiedzieć coś, co w jednej chwili, by ją wytrąciło z równowagi. – Shikaku zamyślił się, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Może wykorzystalibyśmy jej relację z Naruto?

– Nie koniecznie musimy mówić – zauważył na to Kakashi, a Shikaku zerknął na niego kątem oka.

– Co masz na myśli?

– Czasami pewne gesty posiadają znacznie mocniejszą wymowę niż jakiekolwiek słowa. – Kakashi uniósł niedbale rękę i wskazał palcem wskazującym na swoją głowę. – Włosy.


***


19 stycznia

Późny wieczór

Konoha


Tsunade stała przy oknach w swoim gabinecie i opierając się ciężko o futrynę, spoglądała na panoramę kładącej się spać Wioski.

Na jej biurku panował niecodzienny porządek. Nigdzie nie walały się żadne papiery, dokumenty, czy raporty, a zamiast nich, na samym środku blatu leżał mały pukiel jasnoróżowych włosów. Piąta Hokage jakby odruchowo uniosła rękę do swoich dwóch kitek, które, jeśli dobrze się przyjrzeć, okazałyby się krótsze o jakieś dwa centymetry. Miała długie włosy, więc tak mały ubytek był niemal zupełnie niezauważalny, a biorąc również pod uwagę fakt, że była blondynką, zafarbowanie kosmyków na jasny róż nie stanowiło żadnego wyzwania.


Tsunade przymknęła w pewnym momencie oczy i objęła się ciasno ramionami. Nigdy nie pomyślałaby, że rozwścieczenie Suiren w rzeczy samej stanie się dla niej zabawą ze smokiem. Zabawą, w czasie której przyjdzie jej się poparzyć.

Tsunade otworzyła powoli oczy. Zacznijmy może od tego, że nawet w najczarniejszych snach nie przyszłoby jej na myśl, że Suiren Uzumaki mogłaby być zakochana w Madarze Uchiha. Czy może raczej... była zakochana.

Wieść o śmierci Sakury ją zniszczyła. Doszczętnie i całkowicie. Tsunade doskonale słyszała to w jej żałosnym płaczu i słowach pełnych goryczy. I ta świadomość... bolała. Sanninka odetchnęła ciężko, znów przymykając powieki i kuląc ramiona.


Na samym początku ich plan zakładał, że gdy już Suiren ochłonie po pierwszej fali złości, Tsunade wyjaśni jej, że był to jedynie test i Sakura tak naprawdę żyje. Co prawda nie w Konoha, ale gdzieś tam, w łapach Madary. Hokage, co by o niej nie powiedzieć, wiedziała, że w innym przypadku Suiren zadręczyłaby się myślami na temat Naruto i jego reakcji na to wszystko.

Nikt jednak nie przypuszczał, że trafią aż tak celnie. Prosto w sam środek jej głęboko skrytego serca. A zadana w ten sposób rana, nie będzie potrafiła się uleczyć.

Suiren popadła w taki obłęd, że nic kompletnie do niej nie docierało. Nic, ani nikt. Nie szło jej uspokoić i jedynym wyjściem, by nie wyrwała sobie wszystkich włosów, i nie zrobiła sobie żadnej innej krzywdy, było uśpienie jej. Przy okazji, dawka, którą jej zaaplikowali mogłaby bez przeszkód powalić połowę tuzina rosłych mężczyzn, i to na kilkanaście ładnych godzin. W przypadku Suiren wystarczyła zaledwie na jakieś trzy.

A według przysłanego dzisiaj raportu z więzienia; od czasu wybudzenia z przymusowej śpiączki, Suiren do nikogo nie odezwała się choćby słowem i nie ruszyła żadnego jedzenia. Personel zdecydował się jednak dać jej dwa dni na zmianę decyzji, by następnie, w przypadku odmowy, siłą zaaplikować jej odpowiednie kroplówki.


Tsunade odetchnęła już po raz któryś i uchylając powieki, spojrzała znów na Wioskę. Jednak już po chwili zerknęła na zegar wiszący nad drzwiami. O ile konoszańskie jastrzębie nie napotkają żadnych trudności, to w przeciągu następnej godziny wszyscy Kage dowiedzą się prawdy o Madarze Uchiha.



***


W tym samym czasie

Amegakure

Kryjówka Akatsuki


– Moje gratulacje. – Madara rozejrzał się po gabinecie Peina z niegasnącą satysfakcją i wzniósł do góry kryształową szklankę wypełnioną szczodrze złocistym koniakiem. – Po tylu ciężkich dniach, wszyscy powróciliście, żywi i cali.

Po całym pomieszczeniu potoczył się cichy pomruk, ni to kpiny, ni to zgody. Hidan nie byłby jednak sobą, gdyby nie pochylił się w stronę Sasoriego i nie wyszeptał do niego ironicznie "kto żyje, ten żyje". A marionetkarz zdecydowanie nie byłby sobą, gdyby nie odszepnął z pokerową miną "bez głowy zdecydowanie ciężko żyć".

Przez pokój potoczyło się kilka kolejnych pomruków, ale Madara nie zmienił wyrazu twarzy ani na chwilę. Był cholernie zadowolony i było to widać.

– A spotkaliśmy się dzisiaj w ten sposób, by świętować nasze wspólne zwycięstwo – kontynuował spokojnie i wszyscy ponownie skupili na nim całą swoją uwagę. A warto wspomnieć, że obecni byli naprawdę wszyscy członkowie. Oprócz jednej Suiren. Jednak i to już niedługo miało ulec zmianie.

– Państwo Deszczu jest nasze. Walczyliśmy i wygraliśmy. Ale; to dopiero początek naszej długiej drogi. Przed nami kolejne państwa. Ta wojna dopiero się rozpoczyna!

Madara powtórzył gest z uniesieniem szklanki.

– Za zwycięstwo! Za Akatsuki!

Wszyscy, choć początkowo różnie nastawieni do tego całego świętowania, teraz poczuli nieoczekiwaną dumę i to szczególne trzepotanie serca. Faktycznie wygrali. I dalej zamierzali wygrywać.

Wznieśli swoje własne szklanki.

– Za zwycięstwo! Za Akatsuki!

Sakura spojrzała kątem oka na Itachiego. Uchiha podłapał jej zielone spojrzenie, tak różne od spojrzenia Suiren i wygiął lekko wargi.

– Za zwycięstwo – szepnął i skinąwszy w jej stronę głową, upił łyk złotego szampana. Haruno uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi.

I twój szybki powrót, Suiren.


C.D.N.

*****

Witam wszystkich cieplutko!

Kochani, pierwsza sprawa, to okładki! Jesteście naprawdę wspaniali! Otrzymałam cudowne propozycje i za jakieś pół godziny opublikuję specjalną notkę, w której zadecydujecie, które z tych cudów zostanie oficjalną okładką Legendy.

A druga sprawa to Świąteczne Q&A!

W naszym cudownym kjuendeju jak zawsze biorą udział wszyscy bohaterowie Legendy, więc pytania możecie zadawać do kogo tylko chcecie. Do mnie również :)

Pytać oczywiście możecie o wszystko. Radzę jednak uważać na pytania odnośnie dalszych losów Legendy, bo te mogą zostać ocenzurowane, albo zasypane śniegiem xd

A za pomysł na ten mały speszal dziękuję    która ostatnio pod Urodzinowym Galimatiasem zostawiła pokaźną listę pytań, które również wezmę pod uwagę :D

~Igu



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro