LXVI. Nowy rok
ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY SZÓSTY
NOWY ROK
Dzisiaj kilka słów przed rozdziałem! Po pierwsze; przepraszam za obsuwę, ale studiuję i ten tydzień był dość ciężki, jeśli chodzi o wolny czas. Po drugie; sam rozdział był trochę kłopotliwy w napisaniu. Ogólnie rzecz biorąc, cały tekst to jedna scena, więc zastosowałam tu troszkę inny koncept. Mam jednak nadzieję, że się sprawdzi XD
A tymczasem pozdrawiam cieplutko i zapraszam do komentowania! ~Igu
*****
Ponad 2 tygodnie później (31 grudnia)
Wczesne popołudnie
Ciemność spowijała całą okolicę, a z nieba spływał biały chłód. W ponurym budynku więzienia panowała niczym niezmącona cisza.
Był sylwester. Jednak tutaj, w tym miejscu, nikt nie świętował nadejścia nowego roku. Ani nawet końca starego.
Tsunade podniosła powoli miodowy wzrok na idącego obok niej mężczyznę. Tokugawa Noda, tutejszy Naczelnik, był wysokim brunetem po czterdziestce, o oczach i minie samego diabła. I gdy go tak obserwowała spod na wpół przymkniętych oczu – jego żołnierski krok i wyprostowane plecy – to pomyślała mimowolnie, że w żadnym wypadku nie chciałaby mieć go za swojego wroga. Więźniowie z całą pewnością nie mieli z nim łatwego życia. Ale cóż; swoimi czynami nie zasługiwali na nic lepszego.
Ten zakład zbierał wszystkich tych, którzy tylko dziwnym zrządzeniem losu nie otrzymali kary śmierci. Najgorsi z najgorszych. A wraz z nimi, ona, Suiren Uzumaki.
– Co z nią? – zapytała w pewnym momencie, gdy ruszyli wzdłuż długiego, zimnego korytarza pełnego cel. – Nie sprawia problemów?
– Na tę chwilę przebywa w izolatce – odparł na to spokojnie Tokugawa, zakładając ręce za plecami i zerkając na Tsunade kątem oka.
– Zrobiła coś? – Sanninka zmarszczyła nieznacznie brwi, ale Noda ku jej zdumieniu uśmiechnął się jedynie kącikiem ust.
– I tak, i nie.
Dotarli do końca korytarza i skierowali się w stronę stromych, metalowych schodów.
– To znaczy?
– Regulamin nie zabrania proponowania personelowi usług seksualnych, ani nie przewiduje kar za obrażanie współwięźniów, dopóki w użyciu pozostają jedynie słowa.
– Och. – Tsunade zamrugała zaskoczona. Ale w sumie czego ona oczekiwała? Że Suiren tak bez najmniejszego problemu podda się resocjalizacji? Marzenie ściętej głowy.
Piąta Hokage westchnęła cicho ze zrezygnowaniem, by za chwilę odchrząknąć z lekkim zakłopotaniem.
– ... panu też proponowała?
– Ze wzbudzającą zawstydzenie determinacją – przytaknął niewzruszenie Tokugawa. – Swoją drogą, ta kobieta ma niesłychany talent do uderzania tam, gdzie najbardziej boli. W przeciągu doby nastawiła przeciwko sobie całe więzienie. Musieliśmy zabronić jej korzystania ze stołówki i deptaka.
– I dlatego właśnie trafiła do izolatki? – spytała spokojnie Tsunade, przymykając na chwilę oczy. Naczelnik znów zerknął na nią kątem oka.
– Nie, do izolatki trafiła dopiero dwanaście dni temu.
– Dlaczego?
– Próbowała popełnić samobójstwo.
– Co takiego?! – Tsunade zatrzymała się gwałtownie, spoglądając na Node zszokowana. – Przecież jest nieśmiertelna, dlaczego w takim razie na litość Mędrca–
– Choć jest nieśmiertelna, jej stan zdrowia pozostawia wiele do życzenia – odparł na to obojętnie Tokugawa i również się zatrzymał. Spojrzał jednocześnie na Tsunade z góry i zmrużył nieznacznie oczy.
– By móc zapewnić jej odpowiednią opiekę medyczną i mieć nad nią stałą kontrolę musieliśmy przenieść ją do izolatki. W moim więzieniu nie będzie żadnych samobójców.
Tsunade jeszcze przez chwilę wpatrywała się w mężczyznę z szokiem wymalowanym na twarzy, ale już po kilku sekundach jej spojrzenie stwardniało, a brwi ściągnęły się gniewnie.
– Już ja z nią porozmawiam – syknęła sama do siebie, jedynie gdzieś w podświadomości zdając sobie sprawę, że zabrzmiała odrobinę jak jej matka.
– Co do tego, zanim ruszymy w dalszą drogę – odezwał się na to niespodziewanie Noda, a Tsunade spojrzała na niego uważnie.
– Tak?
– Dwa tygodnie temu Suiren Uzumaki otrzymała pewną przesyłkę.
– Przesyłkę? – Piąta zamrugała zdziwiona. – I nikt mnie o tym nie poinformował?
– Cóż – Tokugawa odwrócił wzrok i spojrzał w kierunku, w którym zmierzali. – Przesyłka nie wzbudziła naszych podejrzeń. Choć przesłano ją anonimowo, spełniała wszelkie wymogi regulaminu.
– Co w takim razie...
– Bukiet kwiatów. – Tokugawa Noda wrócił spojrzeniem do Tsunade i wykrzywił lekko wargi. – Dokładniej rzecz biorąc, to bukiet frezji. Była do niego dołączona karteczka z krótką wiadomością. "Spróbuj upleść z nich wianek, a następnym, co dostaniesz, będzie origami."
Tsunade posłała mu zupełnie zdezorientowane spojrzenie. Coś tu było zupełnie nie tak. Frezje w symbolice kwiatów oznaczały szacunek, ale i zachętę do flirtu, co zupełnie kłóciło się z tym dziwacznym zdaniem. Piąta zmarszczyła nieco brwi. Domyślała się, że tym, kto przekazał bukiet był Kasai, bo któż, by inny, ale kto dokładnie był nadawcą? Ze względu na wymowę kwiatów, Naruto z całą pewnością nie. Jednakże z tego, co Tsunade wiedziała, to ani Sora, ani Yoru nie pozostawali z Suiren w takich stosunkach. Czy możliwe w takim razie, by bukiet pochodził od...
– Jak Suiren na to zareagowała? – spytała cicho, a Tokugawa przymknął na moment oczy, jakby przypominał sobie tamten dzień.
– Była zaskoczona. Jednak po przeczytaniu wiadomości–
***
Suiren wpatrywała się zszokowana w bukiet śnieżnobiałych frezji, jakby widziała coś podobnego pierwszy raz w życiu. Podniosła jednocześnie spojrzenie na Tokugawe, który przyniósł kwiaty osobiście. Jej wargi delikatnie drgnęły.
– No proszę, proszę – odezwała się nonszalancko, podchodząc spokojnie do krat celi i opierając się o nie. – To mnie pan teraz zaskoczył. Jeszcze nikt nie przyniósł mi kwiatów przed pójściem do łóżka.
Noda wykrzywił nieznacznie wargi na jej słowa, a Suiren zmrużyła lekko oczy.
Lubiła tego faceta. Jako jedyny w tym cholernym więzieniu nie traktował jej jak zła koniecznego, a przy tym ani razu nie dał się nabrać na jej słowne gierki. A co dodatkowo działało na jego plus, w niczym nie pozostawał jej dłużny. Swoim podejściem przypominał jej odrobinę Sasoriego, chociaż w przeciwieństwie do marionetkarza, Tokugawa nie przeklinał i zwracał się do niej tylko formalnie.
– Pani wybaczy – odpowiedział jej swoim zwykłym, spokojnym tonem. – Kwiaty nie są ode mnie. Jeśli jednak kiedykolwiek pomyślę o zdradzeniu swojej żony, będzie pani pierwszą, która się o tym dowie.
– Schlebia mi pan. – Suiren uśmiechnęła się piekielnie. – Od kogo w takim razie jest ten bukiet?
– To raczej pani powinna nas o tym uświadomić. Nadawca nie raczył zostawić na siebie namiaru.
Tokugawa zbliżył się do celi, na co strażnik otworzył przed nim wejście. Mężczyzna natychmiast wszedł do środka, nie okazując choćby iskierki strachu przed nieobliczalną kobietą. Była tu zaledwie parę dni, ale zdążyła już wyrobić sobie dość nieprzychylną sławę.
– Nie? – Suiren zamrugała zdziwiona. W pierwszym odruchu pomyślała, że autorem przesyłki był Sora, ale on nie ukrywałby swojej tożsamości. A jeśli nie on, to w takim razie...
– Może ta karteczka coś wyjaśni. – Noda podał jej kwiaty razem z małym arkusikiem papieru.
W jednej chwili Uzumaki poczuła, jak robi jej się gorąco.
Wszędzie rozpoznałaby ten charakter pisma. Nie było mowy o pomyłce.
"Spróbuj upleść z nich wianek, a następnym, co dostaniesz, będzie origami."
Madara. Suiren uśmiechnęła się mimowolnie, ściskając mocniej kwiaty. Zaraz też rozpromieniła się bardziej i roześmiała serdecznie. Nie kpiąco, nie ironicznie, ale szczerze i radośnie. Doprawdy. Co ten mężczyzna z nią robił? Jeszcze śmiał jej grozić, że złoży jej cenną kartę w jakieś origami! Ha! Jeśli w rzeczy samej nie przyjdzie po nią w zbroi – już mu podaruje tego konia – to ją popamięta. I to na bardzo, bardzo długo.
– Wie pani od kogo to? – Tokugawa przyglądał jej się przez cały czas z wysoko uniesionymi brwiami. Suiren podniosła na niego roziskrzone spojrzenie.
– Nie mam najmniejszego pojęcia.
***
– Skłamała? – Tsunade nachmurzyła się, na co Tokugawa skinął krótko głową.
– Bez wątpienia. Jednakże – Noda odchrząknął krótko – proszę mi wybaczyć te słowa, Hokage-sama, ale to wyglądało na coś naprawdę istotnego. Powiadomiono nas co prawda, że poza kuzynem nie posiada nikogo bliskiego, ale jeśli pozostaje z kimś w takim związku, to może warto byłoby pozwolić na widzenie? To oczywiście więzienie i wszyscy tu obecni więźniowie są przestępcami klasy S, ale – spojrzenie mężczyzny nagle złagodniało – nawet tacy jak oni potrafią kochać.
– Nie.
– Tsunade-sama – Noda uniósł na nią wzrok, ale blondynka ruszyła nieoczekiwanie, wyprzedzając go.
– Zapewniam pana, Noda-san, że Suiren Uzumaki nie pozostaje z nikim w takim związku.
Serce biło w niej gwałtownie, jakby chciało się wyrwać z piersi. Co to wszystko miało znaczyć? Suiren spotykała się z kimś? Nie, to nie mogła być prawda. Inaczej Naruto, by o tym wiedział. Suiren nigdy nie ukrywała przed nim swojego związku z Sorą, ani ich późniejszego zerwania. Jednak jeśli Naruto nie wiedział, to musiała być całkiem świeża sprawa. Ale Uzumaki ostatnie miesiące spędziła w Akatsuki. Gdzie w takim razie miałaby... Tsunade zatrzymała się gwałtownie przed metalowymi drzwiami na samym końcu korytarza, przy których przysypiał niski strażnik. Na jej przybycie poderwał się jednak z prostego krzesła i wyprostował jak struna, salutując przy tym z miną zastraszonego królika.
– Hokage-sama! – zawołał gromko, by za chwilę pozdrowić również Tokugawe, który pojawił się dosłownie trzy sekundy później.
Tsunade jednak zamiast odpowiedzieć, wpatrzyła się ślepo w drzwi naprzeciwko siebie.
Czy Suiren związała się z kimś z Akatsuki? Jeśli tak, to... czy to dlatego postanowiła zostać w organizacji? Dlatego zdradziła Naruto? Z powodu miłości?
Piąta przywołała mimowolnie w myślach wszystkich wymienionych członków Brzasku, starając się odgadnąć, kto też mógł nadać tajemnicze frezje. Kto...
– Mówiła coś dzisiaj? – Z zamyślenia wyrwało Tsunade rzeczowe pytanie Tokugawy, skierowane w stronę strażnika. Ten, gdy tylko zrozumiał, że nie zostanie zrugany za zasypianie w pracy, wyraźnie się rozluźnił i zaprzeczył krótko.
– Nic, a nic. Jak zwykle podziękowała jedynie za jedzenie, sir – oznajmił, prostując się i splatając ramiona za plecami.
– Nie mówi? – wtrąciła się na to Tsunade z lekkim zdziwieniem.
– Przestała mówić wraz z przeniesieniem jej do izolatki – odpowiedział spokojnie Noda. – Podejrzewamy, że ma nam za złe udaremnienie samobójstwa.
Tsunade westchnęła mimowolnie.
– Otwórzcie. Chcę z nią porozmawiać.
***
Suiren westchnęła cicho, spoglądając w bok na mały stoliczek, na którym ustawiono szary wazon z bukietem od Madary. Był już co prawda zupełnie zwiędnięty i zaczynał pachnieć zgnilizną, ale nie pozwalała go wyrzucić. Chciała mieć go najdłużej, jak się tylko dało. Chciała naocznie widzieć dowód tego, że za tymi grubymi ścianami ktoś na nią czekał.
Izolatka, w której przebywała, była malutka. Zaledwie dwa metry na dwa. Mieściła się tu tylko prosta prycza i ten maleńki stoliczek. No i stojak z tą idiotyczną kroplówką.
Suiren spojrzała nieprzychylnie na miejsce wkłucia, w którym tkwił wbity wenflon. Powiodła spojrzeniem po przeźroczystej rurce, która wsączała w jej ciało jakieś cholerne witaminy, czy inne badziewia, które nie pozwalały jej umrzeć. Cokolwiek to było, odnosiło skutek i choć Suiren nie śniła o niczym innym poza śmiercią, ta nie nadchodziła.
Żyła nieprzerwanie od trzydziestu sześciu dni, co dawało już ponad pięć tygodni. Miała dość.
Dopiero teraz zaczynała pojmować, co Orochimaru miał na myśli twierdząc, że jej organizm będzie dążył do śmierci. Choć piła i jadła, jej ciało umierało z niegasnącego pragnienia. Cały czas była senna, nie miała na nic siły i wszystko ją bolało, chociaż medycy pracujący w więzieniu potwierdzili niejednokrotnie, że fizycznie nic jej nie dolegało. A mimo to, wciąż miała wrażenie, że umiera. Powolutku, wyżerana od środka, gnijąca w samych fundamentach. Wyglądało na to, że skoro jej ciało nie mogło umrzeć same z siebie, to postanowiło wykończyć ją psychicznie.
Suiren uśmiechnęła się mimowolnie na tę krótką myśl. W tej samej chwili usłyszała zgrzyt otwieranych drzwi.
Uniosła powoli brwi w wyrazie zdumienia. To nie była jeszcze pora kolacji. Czy w takim razie ktoś przyszedł ją odwiedzić? Może Tokugawa? Suiren uśmiechnęła się odruchowo kącikiem ust. Zaraz jednak uśmiech spełzł jej z twarzy, gdy ujrzała na progu Piątą Hokage we własnej osobie.
– Och? – Zmrużyła ostrzegawczo swoje szmaragdowe oczy i podciągnęła prawą nogę na cienki materac, którym wyłożona była prycza. Oplatając łydkę prawym ramieniem, oparła brodę na kolanie i przechyliła nieco głowę. – To mój prezent noworoczny?
***
– Suiren.
– Tsunade.
Obie kobiety powzięły swoje miażdżące spojrzenia i zastygły w cichej walce o dominację. Powietrze wydawało się zgęstnieć, a temperatura spaść o kilka dobrych stopni. I nie wiadomo ile, by tak trwały, gdyby nie Noda.
Mężczyzna odchrząknął spokojnie, przymykając przy tym oczy.
– Hokage-sama, drzwi dla bezpieczeństwa pozostaną otwarte – poinformował je rzeczowo i uchylił nieco powieki. – Pozostanę na zewnątrz w pewnej odległości, więc nie krępujcie się rozmową.
– Kto, by się krępował? – prychnęła na to nagle Suiren, nie zmieniając swojej lekceważącej pozy. Odchyliła jedynie bardziej głowę i zmrużyła bardziej oczy. Jedno z niesfornych krwistoczerwonych pasm włosów zsunęło się z jej ramienia i opadło swobodnie do przodu.
– Oczywiście. – Tsunade, ani na chwilę nie spuściła z niej spojrzenia. – Nie mamy przecież nic do ukrycia, prawda, Suiren?
– Nic, a nic. – Suiren odezwała się dopiero, gdy Tokugawa opuścił pomieszczenie i razem ze strażnikiem oddalił się na kilka metrów. Żaden z nich nie obawiał się zostawić Tsunade samej z Suiren. Uzumaki mogła sobie być nieśmiertelną, ale to właśnie Ślimacza Księżniczka posiadała tytuł najsilniejszej żyjącej kunoichi na świecie. Nie zdobyła go fartem – bo tego akurat miała w swym życiu najmniej.
Suiren wyraźnie spochmurniała. Z Tsunade łączyła ją bardzo specyficzna więź. Po tym, jak Sui przybyła do Konohy w poszukiwaniu Naruto, to właśnie ona była tą, która jako pierwsza uwierzyła w jej słowa i pomogła zlokalizować blondyna. Suiren, choć nigdy tego nie planowała, nie potrafiła przejść obok niej obojętnie i przy następnej okazji zaprosiła ją na drinka do baru.
Piąta nie do końca chciała się z nią wtedy spotkać. Była wobec niej nieufna i zdystansowana. Wysłuchała jednak jej historii i tego, jak wyglądało życie pod jarzmem Orochimaru. To właśnie tamtej nocy Suiren dowiedziała się o niej pierwszej rzeczy, która stworzyła między nimi nić porozumienia.
Tsunade znała Orochimaru. Wychowywała się przy nim i walczyła z nim ramię w ramię. I choć obecnie nic już ich nie łączyło, to wciąż pozostawał ważnym elementem jej przeszłości. Tak jak na tę chwilę stanowił teraźniejszość Suiren.
Potem jeszcze nie raz się spotykały i z czasem stały się sobie bliskie. Jednakże ilekroć Suiren zastanawiała się nad zdefiniowaniem roli Tsunade w swoim życiu, to nigdy nie potrafiła znaleźć odpowiedniego terminu. Każdy wydawał się tak samo bliski prawdy, co żaden. Tsunade była niczym najlepsza przyjaciółka, której była w stanie w stanie zdradzić dosłownie wszystko. Była też niczym najukochańsza matka, której ufała bezgranicznie i wierzyła, że tylko jej może powierzyć Naruto. Aż w końcu, była jak najdroższa babcia, która w każdej chwili służyła jej radą i ciepłym ramieniem.
Była ważna.
A teraz?
Suiren podniosła spojrzenie na tę zimną, obcą kobietę i uśmiechnęła się drwiąco. Czy kiedykolwiek, cokolwiek je łączyło?
***
– Suiren, słyszałam, że dostałaś kwiaty.
Tsunade podeszła w jej stronę dwa kroki i zatrzymała się na samym środku małej izolatki. Przeniosła jednocześnie miodowe spojrzenie na zwiędnięty bukiet.
– Od kogo je dostałaś?
– Od swojego cichego wielbiciela. – Suiren wygięła ironicznie wargi, mrużąc wyzywająco oczy.
– Kim on jest?
– Nie wiem. Przecież to cichy wielbiciel. – Uzumaki przymknęła powieki i westchnęła cicho, jakby nie potrafiła uwierzyć, że Hokage pyta ją właśnie o to.
– Suiren, czy jesteś w związku z kimś z Akatsuki? – Tsunade w mgnieniu oka przeniosła na nią uważne, jastrzębie spojrzenie. Nie chciała uronić ani pół sekundy z jej reakcji.
– Skąd taki pomysł? – Ani jeden mięsień nie drgnął na jej bladej twarzy, a oczy pozostały tak samo drwiące, jak zawsze. – Z kim niby miałabym się związać?
– To ja musiałabym cię o to zapytać, prawda? – Tsunade ani na chwilę nie dała się zbić z tropu. – To ty spędziłaś z nimi tyle miesięcy.
– Spędziłam – przytaknęła spokojnie Suiren. – Najpierw jako szpieg, a potem jako jeniec. Nie znajduję w tym zbyt wiele czasu na jakieś romanse.
Uzumaki prychnęła cicho, jakby sama myśl o skierowaniu swoich uczuć wobec któregoś z brzaskowiczów była nad wyraz poroniona i nie do pomyślenia. Opuściła jednocześnie nogę i zsuwając się na samą krawędź pryczy, podparła się o nią rękoma.
– Skąd w ogóle pomysł, że mogę z kimś być? – Suiren zmrużyła wolno oczy. – Przez kwiaty?
– Sama chyba przyznasz, że to niecodzienna sytuacja. – Tsunade skrzyżowała ręce na swoich ogromnych piersiach i ściągnęła usta w cienką linię. Czerwonowłosa jedynie wzruszyła ramionami.
– Nie wiem, kto je przysłał. Równie dobrze mógł być to Sora. Odnowiliśmy ostatnio kontakt.
Ostatnie zdanie nie wydawało się bezczelnym kłamstwem, co Tsunade odrobinę zdezorientowało.
– Odnowiliście? Po tym wszystkim, co się stało? – zapytała, nim zdążyła się powstrzymać, a Suiren uniosła na nią zimne spojrzenie niemożliwie zielonych oczu.
– Potrzebowałam przebrania idąc do Akatsuki. Sora mi w tym pomógł – wyjaśniła beznamiętnie. – Poza tym, naprawdę pokonałaś całą tę drogę tylko po to, by zapytać mnie o kwiaty?
Na sam koniec jej ton ponownie wrócił do swojej ironicznej barwy, na co Tsunade mimowolnie się spięła.
– Nie. Nie po to – przyznała jednak, wobec czego Suiren odetchnęła zniecierpliwiona.
– Więc po co? Powiedziałam już wszystko–
– Czy to prawda, że Madara nie żyje?
Na dłuższą chwilę w małej izolatce zapadła dusząca cisza. Suiren ani na chwilę nie odwróciła od Tsunade zimnego spojrzenia. Zacisnęła jednak mocno usta, niemal przygryzając sobie język, by nie zdradzić się w swojej niemej panice. Dlaczego do cholery Hokage wciąż pytała o Madare? Czy nie przekonała jej, że Uchiha to tylko wymysł? Czy jej kłamstwa nie były tak perfekcyjne jak sądziła?
– Irytujące – wyrzuciła z siebie tak nieoczekiwanie, aż Tsunade lekko drgnęła.
– Co takiego? – zdziwiła się. Suiren zacisnęła mocniej palce na brzegu pryczy.
– Dlaczego wciąż o niego pytasz? – zapytała tak cichym i gniewnym tonem, że Tsunade dosłownie poczuła na karku oddech samej śmierci. Uniosła na to jednak tylko wyżej głowę, czując, że o to właśnie dotknęła czegoś, co leżało niebywale blisko prawdy. Znała Suiren. Potrafiła niemal bezbłędnie stwierdzić, kiedy młoda kobieta zmyślała, a kiedy nie mówiła całej prawdy. Przez dwa lata naprawdę zdążyła ją poznać. Dla dobra Naruto.
Tsunade wbiła czerwone paznokcie w swoje ramię, nie pozwalając, by bolesna rozterka zajaśniała w jej złotych oczach. Nigdy nie ufała Suiren. Nigdy, ani przez jedną sekundę, nie uwierzyła do końca w jej słowa. Od samego początku wiedziała, że Suiren nie jest tym, za kogo się podawała. Szybko jednak przekonała się, że sama Uzumaki nie zdawała sobie z tego sprawy. Suiren w rzeczy samej uważała się za kuzynkę Naruto i chciała dla niego jak najlepiej. Była nieśmiertelna i była gotowa umrzeć niezliczoną ilość razy, byle tylko ochronić jedno życie Naruto.
Tsunade wiedziała o tym wszystkim. I wiedziała, że choć Orochimaru po raz kolejny zakpił sobie z natury, czyniąc coś tak niemoralnego, to zrobił jednocześnie coś, co jej – jako Piątej Hokage – dawało do ręki niespodziewaną broń. Broń, którą mogła użyć do ochrony bliskiej osoby. A tych straciła w swoim życiu już zbyt wiele, by poczuć jakiekolwiek wyrzuty sumienia.
Suiren, począwszy od pierwszej sekundy ich spotkania aż po dzień dzisiejszy, była dla niej tylko bronią. Narzędziem. I niczym więcej.
Jej zamiłowanie do picia i hazardu zdawało się sprawiać, że wszyscy zbyt często zapominali, że ona również potrafiła perfekcyjnie kłamać.
– Ciągle tylko Madara i Madara. – Suiren podniosła gwałtownie na Tsunade rozognione spojrzenie. Coś w jej żołądku ścisnęła się spazmatycznie. Dlaczego ten cholerny mężczyzna pozwolił, by kwiaty od niego zwiędły? Dlaczego nie przysłał kolejnego bukietu? Dlaczego pozwolił, by nowy rok... dlaczego musiała witać go sama?
– O co wam wszystkim chodzi? Dlaczego to, czy on żyje, czy nie jest takie ważne?
Suiren podniosła się nagle z pryczy i wbiła w Tsunade wściekły wzrok.
– Przecież w Akatsuki jest tyle innych osób, których powinniście się obawiać! – warknęła chłodno. – Interesujecie się jakimś martwym idiotą, a bagatelizujecie fakt, że Itachi i Sasuke połączyli siły! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, Tsunade, co to znaczy dla Konohy? Czy choć przez jeden dzień swojej kadencji zastanowiłaś się, co tak bardzo ich niszczyło? I nigdy nie przyszło ci na myśl, że tym, co ich poróżniło, była właśnie ta twoja ukochana wioska?!
Tsunade zamrugała zaskoczona, opuszczając ramiona i cofając się, gdy Suiren postąpiła w jej stronę duży krok, unosząc rękę podłączoną do kroplówki.
– Interesuje cię tylko Madara, a ani razu nie zapytałaś mnie o Sakure! – Coś w zielonych oczach zabłyszczało niezdrowo, a w złotych zapłonęło w tej samej sekundzie.
– Nie waż się wspominać o Sakurze – syknęła ostrzegawczo Tsunade. – Ty jedna jesteś winna temu co–
– To ona powinna być dla ciebie teraz najważniejsza, dattebate!!! – ryknęła wściekle Suiren i wyrzuciła rękę w bok tak zamaszyście, że omal nie wyrwała sobie wenflonu. – Ona zdradziła tę twoją parszywą wioskę i wstąpiła do Akatsuki! To tym powinnaś się teraz martwić!
– Sakura pisała w liście– spróbowała znowu Tsunade, zaciskając jednocześnie dłonie w pięści, ale Suiren przerwała jej w pół słowa.
– Ale nie! Bo po co?! Ciebie obchodzi jedynie to, czy uda ci się mnie przyłapać na kolejnym kłamstwie! Jakby to była jakaś cholerna gra!
– Suiren – wysyczała Tsunade, ale Uzumaki już jej nie słyszała. Panika trawiła jej wnętrzności, a wspomnienie Madary paliło żywym ogniem.
– Tak mało dla ciebie znaczyła?! Ale o czym ja w ogóle mówię?! Dla ciebie wszyscy są tylko pionkami, których pozbywasz się, gdy stają się zbędni, pra–
Suiren poleciała gwałtownie do tyłu, wpadając na pryczę i uderzając plecami w ścianę, gdy Tsunade z całej siły uderzyła ją z pięści w twarz.
– Hokage-sama!!!
– Tsunade-sama!
Tokugawa i strażnik wpadli do izolatki, tylko po to, by zobaczyć, jak Tsunade stoi na środku pomieszczenia z twarzą wygiętą w przerażającym wyrazie dojmującego bólu. Suiren osunęła się tymczasem bezwładnie po ścianie i opadła na pryczę. Z roztrzaskanego na miazgę nosa tryskała świeża krew.
– Hoka– zaczął Tokugawa, ale Tsunade jakby w ogóle nie zarejestrowała jego pojawienia się. Cały czas wpatrywała się w Suiren szeroko otwartymi oczyma i dyszała ciężko.
– N-Nigdy – wychrypiała nagle, a jej głos zabrzmiał tak nieludzko, że Noda w tej samej chwili dostał drgawek – Nigdy, przenigdy, nie waż się mówić, że S-Sakura... że ktokolwiek... są moimi...
Suiren odsunęła nagle dłonie od swojej zakrwawionej twarzy i podniosła roziskrzony wzrok na Tsunade. Śmiech, który sekundę później wydostał się z jej gardła zmroził im wszystkim krew w żyłach. I śmiała się tak, dopóki lepka posoka nie zaczęła się cofać i zalewać jej drogi oddechowe. A Tsunade i Tokugawa mogli tylko patrzeć, jak śmiech zamiera na tych wykrzywionych drwiąco wargach, a Suiren milknie i umiera na ich oczach.
***
Kasai bujał się leniwie na piętach, stojąc tuż przed biurkiem rudowłosego Peina. Za nim, na miękkim fotelu siedział spokojnie Madara.
– Przybyłem, drogi panie~ – Kasai wyszczerzył się radośnie, bez najmniejszego strachu podejmując ciężkie spojrzenie tych bezdennie czarnych oczu. Lisi demon, aż się uśmiechnął w duchu. Ten facet miał w sobie wszystko, co on, jako youkai, sobie cenił.
– To widzę. – Madara zmrużył tymczasem nieco powieki i uśmiechnął się kącikiem ust. – Kto by pomyślał, że usłuchasz mojego rozkazu.
– Co mam zrobić? – zapytał na to demon beztrosko, a Uchiha skinął po prostu dłonią na blat biurka, na którym leżał wspaniały bukiet krwiście czerwonych róż; dokładnie dwudziestu jeden.
– Wiesz, gdzie masz je zanieść. Obyś tylko wyrobił się przed północą.
– Tak jest~
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro