Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXII. Decyzja


ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY DRUGI

DECYZJA


Suiren, ani przez jedną sekundę nie pomyślała o tym, by jakkolwiek zranić konoszan. I choć Sasuke i Kisame już tego nie widzieli, obie trąby powietrzne zamiast wprost na shinobi, pognały po obrzeżach polany, wyrywając kilka losowych drzew, ale nie czyniąc nikomu krzywdy.

Konoszanie z resztą też tego nie pojęli. Zamiast tego z trzech stron zaatakowali najstarszą Uzumaki.


Wielki, atramentowy wąż, chmara robaków, a ponadto dwie drewniane belki. Nawet ślepiec, by dostrzegł, że grupa uderzeniowa oprócz odbicia Sakury, miała jeszcze jeden cel – schwytanie Suiren. Z czego kobieta zdała sobie sprawę w chwili, w której Hinata, ta nieśmiała, zwykle niezdecydowana Hinata, wystąpiła odważnie przed Naruto, gotowa zablokować wszystkie jej punkty chakry. No cóż, Tsunade miała łeb na szyi, bo na chwilę obecną, był to najefektywniejszy sposób spacyfikowania dwudziestolatki.


Suiren uskoczyła gwałtownie w górę, składając przy tym jednocześnie pieczęć. Nabierając zaraz powietrza w płuca, wytrysnęła pod siebie strumień wody, który momentalnie sparaliżował owady Shino.

Kobieta nie ustrzegła się jednak przed wężem Saia, który chwycił ją w pół i ścisnął, omal nie łamiąc jej żeber.

– To jest cios poniżej pasa – syknęła mimowolnie. – Wąż? Przeciw córce gada?

Na szczęście stwór nie zablokował jej rąk, także wierzgnęła się dziko, zmuszając swoje ciało do takiego zgięcia, by dobyć swoich niezastąpionych wakizashi. Mając zaś swoje ostrza, w mgnieniu oka wydostała się z uścisku węża, by zeskoczyć następnie na belki Yamato, które tylko na to czekały.

Rozdwajając się, próbowały ją pochwycić i unieruchomić, ale Suiren nie koniecznie podobała się taka wizja. I jej niechęć względem Yamato miała tu swoje korzenie. (taki suchar, dop.aut.)

– Naruto! – krzyknęła zamiast tego i umykając zgrabnie drzewnemu elementowi, ruszyła pędem w stronę Naruto, a tym samym wprost w stronę Hinaty.

Uśmiechnęła się mimowolnie kącikiem ust, gdy znalazła się w zasięgu nastolatki.

– Nie pozwolę ci, Suiren-san. HAKKE SANJUNI SHO! – Hyuuga nie wahała się. A Suiren nie zamierzała uniknąć jej ataku.

Wydając z siebie dostatecznie zaskoczony okrzyk, wypuściła swoje wakizashi, gdy pierwsze dwa uderzenia dotarły do jej ciała. Osunęła się zaś na ziemie, gdy ostatnie sześnaście pozbawiły ją całej chakry i zamknęły jej obwody.

Konoha mogła świętować. Złapała Suiren Uzumaki, oskarżoną o przynależność do najgroźniejszej organizacji na świecie.



***



W Kraju Deszczu zawrzało.

Wraz z przybyciem Peina i Konan do stolicy państwa, zwanej Arashi*, w której to urzędował Pan Daimyo, rozpoczęło się piekło. Akatsuki chyba nie do końca zdawało sobie sprawę z zawiłości i siły polityki, jak i nie przewidziało, że przeciw nim uformują się aż dwie grupy, z czego każda  będzie posiadała własnego kandydata na opuszczone stanowisko. Nie wspominając już o tym, że każdy z nich miał pod swoją jurysdykcją całe oddziały shinobi.

Nikt nawet nie łudził się, że śmierć nie zbierze swojego żniwa. Wszyscy szykowali się do wojny.

Piątego grudnia o godzinie osiemnastej trzydzieści w całym Kraju Deszczu ogłoszono stan wojenny. Czarne wieści nie ominęły również Amegakure, które zostało postawione na równe nogi w tej samej godzinie. Wszyscy dorośli aż za dobrze pamiętali krwawe, wojenne czasy i ani przez chwilę nie wahali się przed położeniem swoich żyć na szali, w obronie swoich rodzin i Wioski, którą kochali. Samo Akatsuki również zostało zaangażowane.

– Sasori, Deidara udacie się do Peina. – Madara stał w gabinecie rudowłosego Lidera, przeglądając akurat wiadomość od Konan o dotychczasowych wydarzeniach. – Pomożecie im. Itachi, ty zostajesz tutaj.

Najstarszy Uchiha uniósł na moment wzrok, by spojrzeć na wyżej wspomnianego, na co Itachi skinął jedynie głową. Ostatecznie, od operacji wciąż minęło zbyt mało czasu, by mógł cokolwiek zrobić.

– Haruno zostanie z tobą, by mieć cię na oku. – Madara nawet nie zerknął na młodą nastolatkę, zamiast tego spoglądając od razu na Karin.

– Wasza trójka, Hebi, zostaniecie na miejscu i przegrupujecie się razem z shinobi z Ame. Ruszycie do walki razem z nimi.

– W-Walki? – Karin otworzyła szeroko oczy, ale zaraz uciekła wzrokiem w bok, przed przytłaczającym spojrzeniem Legendarnego Uchihy.

– Hidan i Kakuzu wrócą za dwa dni i dołączą do was. Wtedy też wyruszycie.

Madara już otworzył usta, by powiedzieć coś jeszcze, gdy wtem przerwało mu głośne otworzenie drzwi. Do pomieszczenia wtargnął zaś Kisame. Zaraz za nim wszedł natomiast Sasuke. Obaj mężczyźni wyglądali na poważnie złych.

– Już? – zdziwił się jedynie na ich widok Madara, zerkając przy okazji na drzwi, w logiczny sposób oczekując, że pojawi się w nich również Suiren. Której jednak nie było.

– A gdzie Sui– zaczął, nie przeczuwając jeszcze żadnych złych wieści. W końcu Suiren była nieśmiertelna. W przeciwieństwie do wszystkich innych, nie musiał obawiać się jej śmierci. Dopóki istniał świat, Suiren miała żyć i już zawsze do niego wracać.

– Nie ma jej – przerwał mu bezceremonialnie Sasuke i wymijając Kisame, stanął na samym środku gabinetu, zaraz obok Itachiego. – Konoha ją schwytała.



***



Piąty grudnia, choć niebywale burzliwy i pełen najróżniejszych wydarzeń, w końcu dobiegał końca. Było już grubo po dwudziestej drugiej i Grupa Uderzeniowa z Konohy zatrzymała się na upragniony postój. Wszyscy w mgnieniu oka podzielili między siebie warty, a także rozpalili ognisko. Korzystając jednocześnie, że zatrzymali się niedaleko cichego strumienia, Naruto, Sai, Kiba i Shino wybrali się, by nałapać trochę ryb. Reszta została przy ognisku, głównie po to, by pilnować pewnej istotnej osoby.

– Dalej będziesz odmawiała jedzenia? – spytał spokojnie Kakashi, podchodząc do siedzącej na ziemi Suiren i kucając przy niej. Kobieta siedziała po turecku, z zamkniętymi oczyma, a przy tym będąc niesłychanie poważną. Przez cały czas ubrana była w strój Akatsuki, ale jej ręce zostały wygięte do tyłu i mocno związane. Splot był o tyle skomplikowany, że sięgał wysoko, unieruchamiając całe jej ramiona. Jakby już samo to nie ograniczało dostatecznie jej ruchów, odebrano jej wakizashi, a także resztę sprzętu ninja. Nie wspominając o Hinacie, która nie odstępowała jej na krok, gotowa w każdej chwili ponownie zatkać wszystkie jej punkty chakry.

Suiren otworzyła wolno powieki na zadane pytanie i wykrzywiła lekko wargi.

– Podziękuję – odparła spokojnie, spoglądając na mężczyznę spod rzęs. Konoszanie nie posiadali do niej za grosz zaufania, przez cały dzień z pedantyczną starannością śledząc jej ruchy, a Kakashi ani na moment nie zasłonił swojego drugiego oka. Wiedział prawdopodobnie o jej miernych zdolnościach w genjutsu i liczył zapewne, że w razie jakichkolwiek sztuczek, uda mu się ją powstrzymać właśnie za pomocą sharingana. Z taką obstawą, ucieczka była wręcz niemożliwa.

Suiren uśmiechnęła się kącikiem ust.

W sumie może i byłaby możliwa, ale Suiren wcale na niej nie zależało. Nie chciała uciekać.

Poruszona słowami Naruto, jak i zdeterminowana, co do odciągnięcia konoszan od Kraju Deszczu, postanowiła poświęcić swoją wolność, by w choć minimalnym stopniu odpokutować swoje winy.

– Nie żebym szczególnie się przejmował – rzucił niespodziewanie Kakashi, a Suiren ponownie skupiła na nim swój szmaragdowy wzrok. – Bo nawet jeśli umrzesz z głodu, to dzięki swojej mocy powrócisz, ale jeśli masz w sobie choć trochę litości, to nie pozwól, by Naruto widział cię w takim stanie.

– W takim stanie? – Suiren uniosła brwi w wyrazie ironicznego zdumienia. – Widzi mnie w płaszczu Akatsuki i oskarżoną o taką ilość morderstw, że przeciętnego człowieka doprowadziłoby to do mdłości, a ty mówisz mi, że wzruszyłby go widok mojej śmierci?

Uzumaki prychnęła wyniośle, tłumiąc głęboko w sobie uczucie żalu i cichej rozpaczy. To wszystko było takie ciężkie.

– A sądzisz, że nie wzruszyłby? – Kakashi spojrzał na nią z uwagą, jakby oceniał, czy to, co mówiła pokrywało się z jej prawdziwymi odczuciami. – Tak słabo go znasz?

– Znam go doskonale. – Suiren przymknęła jedno oko i przechyliła lekko głowę. – Wiem chociażby, że nie umie łapać ryb i wróci znad strumienia nadąsany jak małe dziecko.

Hinata, która siedziała zaledwie kawałek od niej, zerknęła na nią katem oka ze zdziwioną miną. I zupełnie, jak gdyby na potwierdzenie słów czerwonowłosej, znad wody wrócili właśnie chłopcy, niosąc ze sobą długie patyki z ponabijanymi na nie rybami. I choć atmosfera była wyraźnie wesoła, to twarz Naruto zdobił niezadowolony grymas.

– Przysięgam, że jedną już prawie miałem, 'ttebayo! – mruknął, na co Kiba roześmiał się donośnie.

– Akurat! Przepłynęła ci między nogami, a ty nawet się nie zorientowałeś!

– Nie mówiłem o tej! – zaperzył się blondyn. – Mówiłem o tej, którą zabrał mi Shino!

– Nie miałeś szans jej złapać!

– Ja wcale nie– Naruto urwał gwałtownie w połowie, dopiero teraz orientując się z ich małej widowni, bo i Yamato, i Kakashi z Hinatą i Suiren im się przypatrywali.

Naruto przełknął wolno ślinę na widok miny Suiren, która wyrażała czystą satysfakcję. Na krótką chwilę, w której moczył nogi w cholernie zimnym strumieniu, zapomniał, że ona również tu była. Zapomniał również, że jego życie w zaledwie cztery miesiące stało się tak bardzo popieprzone.

Odwrócił wzrok i nie odezwał się słowem przez następne pół godziny, gdy piekli ryby nad ogniskiem.


I dopiero, gdy jedzenie było gotowe i wszyscy zabrali się za pałaszowanie, Naruto zabrał jeden z kijków i podszedł do Suiren. Siadając zaraz obok niej, zerknął na nią z ukosa, ale starsza Uzumaki w żaden sposób nie zareagowała na jego przybycie. Przez cały czas siedziała z zamkniętymi oczami i wydawała się medytować. Naruto, wykorzystując ten fakt, prześlizgnął błękitnym spojrzeniem po jej twarzy, aż dotarł do szerokiego kołnierza jej płaszcza. TEGO płaszcza. Tego samego, w który ubrany był dzisiaj Sasuke.

– Więc... – zaczął cicho, wpatrując się niemrawo w czerwone chmury otoczone białą lamówką. – ... Sasuke porzucił swoją zemstę?

– Nie inaczej – odparła równie cicho Suiren, nadal nie otwierając oczu. – On i Itachi pogodzili się.

Naruto zmarszczył na to nieznacznie brwi.

– Dlaczego, 'ttebayo? – mruknął, nic nie rozumiejąc. – Itachi przecież wymordo–

– To skomplikowana sprawa, Naruto. – Suiren uchyliła w końcu powieki i posłała mu poważne spojrzenie. – Skomplikowana i bardzo delikatna. Sakura musiała wiele poświęcić, by ją zrozumieć.

– Sakura. – Naruto podjął spojrzenie Suiren, marszcząc nieznacznie brwi. – Wiem, że Sasuke zawsze był dla niej najważniejszy, ale–

– Jeśli wiesz to, to zrozumiesz Sakure i jej decyzję. – Wzrok Suiren wyraźnie złagodniał. – Sakura pierwszy raz w życiu dostała szansę, by udowodnić siłę i wartość swojej miłości.

Chociaż nikt przy ognisku nie dał tego po sobie poznać, to każdy, co do jednego, wsłuchiwał się w ciche słowa najstarszej Uzumaki.

– A co z twoją miłością, Suiren? – Naruto znowu się nachmurzył. – Dlaczego wstąpiłaś do Aka–

– Nie powiem niczego, co mogłoby mi zaszkodzić, Naruto. Miej to na uwadze – przerwała mu spokojnie kobieta i przymknęła na powrót powieki. – Zeznawać będę za kilka dni i tylko przed sądem.

Naruto już otworzył usta, by coś powiedzieć, ale następne słowa Suiren sprawiły, że zamilkł zupełnie.

– Jednak chciałabym, byś pamiętał o jednej rzeczy, Naruto. Twoje życie było i jest dla mnie najważniejsze. To nigdy się nie zmieniło.


Tej nocy Naruto śnił o ich pierwszym spotkaniu i gdy o czwartej nad ranem Kakashi obudził go na wartę, oczy miał zaczerwienione od łez.



***



Po pustym korytarzu potoczył się trzask otwartych siłą drzwi. Madara, nie przejmując się tym jednak w żadnym stopniu, wszedł po prostu do pomieszczenia, które stanęło przed nim otworem – pokoju Suiren. Od razu sięgnął do włącznika i zapalił światło. Zaraz też rozejrzał się po skromnym wnętrzu.

Nieduży pokój nosił w sobie wyraźne ślady użytkowania, chociaż Suiren spędziła w nim zaledwie kilka nocy. Łóżko było pościelone, a na poduszce leżał złożony w kostkę butelkowozielony koc. Na krześle rozwieszono spory, biały ręcznik, a blat niedużej komody zdobiły dwie ramki ze zdjęciami. Jedno przedstawiało małą, bo ledwie jedenastoletnią Suiren siedzącą na ramionach Mao, w towarzystwie roześmianej serdecznie Fumiko, a drugie prezentowało szesnastoletnią Uzumaki wraz z Sorą, Yoru i Itsuko. Każdy z ich czwórki patrzył dumnie w obiektyw, ściskając w dłoni czarną opaskę ze znakiem białego kolibra.

Madara zatrzymał się na moment przy fotografiach, chłonąc w ciszy obrazy uśmiechniętej kobiety, zastanawiając się mimowolnie nad tym, kim były osoby uwiecznione razem z nią. Uniósł jednocześnie dłoń do zdjęcia z jedenastoletnią Suiren, przejeżdżając odruchowo palcem po jej falowanych rozkosznie włosach. Ciekaw był, jakby wyglądała w tej fryzurze teraz.

Przeszedł obok łóżka i przystanął przy biurku, na którym leżało kilka książek i zwoi, a także – o dziwo – z osiem różnych pędzli i tyle samo sporych słoików z podstawowymi farbami.

Uchiha zmarszczył nieznacznie brwi, przyglądając się tym akcesoriom i zachodząc w głowę, po co Su–

Madara obrócił się w bok i zamarł w pół kroku, otwierając szeroko oczy.

Cała ściana, na której znajdowały się drzwi, pokryta była wielkim malowidłem. Patrząc od lewej strony, od podłogi do sufitu rosło potężne, stare drzewo o długich, giętkich gałęziach, którymi poruszał niewidoczny wiatr. Deszcz szmaragdowych liści przetaczał się zwinnie dookoła drzwi, by tuż za nimi przejść płynnie w jasnoniebieskie fale. Kojący błękit pięknym ombre przechodził w ciemniejsze tony, aż do wzburzonego, niespokojnego granatu, który z kolei rozmywał się w potężne tornado. Całość wyglądała oszałamiająco.

Madara, który przyszedł tu w jakimś dziwnym odruchu serca, cofnął się mimowolnie i opadł bezwładnie na miękki materac łóżka. Wtedy też dojrzał coś jeszcze.

Na śnieżnobiałym suficie pysznił się obraz wielkiego, majestatycznego jastrzębia utkanego z płomieni, którego skrzydła zamiatały powietrze wprost w gałęzie drzewa.

To jastrząb był przyczyną tornada.


C.D.N.

*****

*Arashi - łac. burza

I tu od razu taka mała dygresja. W Naruto nie było zbyt wiele powiedziane na temat Daimyo; ani o tym, w jaki sposób żyją, ani o tym, ile mają realnej władzy. Także wszystko, co pojawi się w Legendzie w najbliższych rozdziałach, to jak zwykle moje luźne interpretacje i tego... Legenda to w pierwszej kolejności romans pomieszany z akcją, także polityka będzie tu odgrywać raczej drugorzędną rolę. Nie mniej, postaram się, żeby i na tym polu nie wiało nudą, więc...

Do napisania! ~Igu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro