Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXI. Twarzą w twarz


ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIERWSZY

TWARZĄ W TWARZ



5 grudnia

Godziny nocne


Gdzieś na granicy Deszczu i Ognia



Ta noc była bardzo niespokojna.

Grupa uderzeniowa z Konohy, tuż przed zmierzchem zorientowała się z brzaskowego powitania i naradzając się krótko między sobą, postanowiła przeczekać zbliżającą się noc i stanąć przed Suiren z samego rana. W tamtej chwili nie zdawali sobie jeszcze sprawy, ani z obecności Sasuke, ani z tego, jak całe spotkanie się potoczy.

Sama Suiren, choć przez cały dzień wydawała się tak samo spokojna i złośliwa jak zawsze, to w głębi ducha coraz bardziej obawiała się ponownego spotkania z Naruto. Aż za dobrze wiedziała, jak bardzo go zraniła i to na tyle różnych sposobów. Po pierwsze przystąpiła do Akatsuki, organizacji, która nie dość, że czyhała na jego życie, to odpowiadała również za zamordowanie Jiraiyi. A jakby tego było mało, porwała Sakurę i zabiła przy tym wielu konoszan.

Suiren nie liczyła na wiele. Domyślała się, że Naruto, jak bardzo pacyfistyczny i dobry, by nie był, znienawidził ją za te wszystkie przysporzone mu boleści. Jedynym czego nie była pewna, to tego, czy młody Uzumaki nienawidził jej na tyle, by być w stanie ją zabić. Co prawda, w jej przypadku było to dość niemiarodajne, ale dla samej Suiren stanowiło pewien wyznacznik.

Krótko mówiąc, jeśli Naruto będzie w stanie stanąć z nią do walki i nie cofnie się przed upuszczeniem jej krwi, oznaczać to będzie tylko jedno. Suiren bezpowrotnie straciła miejsce w jego sercu i domu. Straciła miejsce, do którego zawsze mogła wrócić, bez względu na cały świat.

To będzie dla niej koniec.



– Dawno go nie widziałaś?

Suiren, siedząca przy niedużym ognisku i wpatrująca się nieprzytomnie w jasne płomienie, podniosła nagle zdumiona głowę. To Sasuke przystanął obok niej z kilkoma gałęziami i spojrzał na nią z góry. Zaraz jednak odłożył drwa i po krótkiej chwili zawahania, przysiadł kawałek od niej.

– Naruto? – upewniła się wobec tego Suiren, nie do końca rozumiejąc intencje Uchihy, na co Sasuke zmarszczył niemal niezauważalnie brwi i skinął spokojnie głową. Uzumaki zastanowiła się na to. – Będą prawie cztery miesiące – odpowiedziała po kilku sekundach, a Sasuke aż otworzył szerzej oczy.

– Miesiące? – wypalił zaskoczony, nim zdążył się powstrzymać, a Suiren uśmiechnęła się niewyraźnie na jego reakcję.

– Tak, ostatni raz widzieliśmy się w połowie sierpnia – wyjaśniła, zerkając jednocześnie kątem oka na Kisame, który spał sobie w najlepsze. – Co prawda pisaliśmy ze sobą, ale to nie to samo.

– Ty... – Sasuke zniżył niespodziewanie głos do natarczywego szeptu, spoglądając jednocześnie w płomienie. Z jakiegoś powodu, odkąd dowiedział się o pokrewieństwie Naruto i Suiren, niejednokrotnie zastanawiał się nad ich relacją. Jedyne czego był pewny, to faktu, że za młodu Naruto nie miał zielonego pojęcia o posiadaniu jakiejkolwiek rodziny. Sam mu to w końcu wyrzucił tamtego pamiętnego dnia w Dolinie Końca. – ...co was dokładnie łączy?

Suiren spojrzała na niego zaskoczona. Raczej nie spodziewała się po nim czegoś podobnego. Nie mniej, odchrząknęła lekko i również spojrzała w płomienie.

– Jestem jego kuzynką od strony mamy – zaczęła ostrożnie i zmrużyła nieznacznie oczy. – Tak przynajmniej powiedział mi Orochimaru.

– Orochimaru? – Tym razem po tonie Sasuke nie słychać było żadnych konkretnych emocji, ale Suiren jakby podświadomie wyczuwając dezaprobatę, westchnęła cicho.

– Nie pamiętam swojej mamy, ani czasu spędzonego w Konoha. Byłam na to za mała. Nie mniej, w dniu moich trzynastych urodzin Orochimaru pokazał mi moje drzewo genealogiczne. Już wcześniej znałam swoje nazwisko, ale dopiero w tamtym momencie dowiedziałam się, że mam żyjącego kuzyna.

Suiren uśmiechnęła się nagle sama do siebie. Minęło już wiele lat odkąd opowiadała o tym komukolwiek. Ostatnią osobą był sam Naruto.

– To była dla mnie cudowna wiadomość – mieć biologiczną rodzinę. – Suiren podciągnęła nogi do góry i objęła je ramionami. – Postanowiłam, że jeśli kiedykolwiek uda mi się uciec z Dźwięku, to zrobię wszystko, by odnaleźć Naruto. Wiedziałam, że jest sierotą i że jest jinchuurikim, więc zamierzałam dać mu tyle miłości, ile tylko zdołam. Chciałam go chronić.

Sasuke słuchał jej spokojnego tonu i mimowolnie przypominał sobie wszystkie wspólne chwile spędzone z tym złotowłosym młotkiem. Dawno zdławione uczucia zapiekły go w gardle.

– Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, byłam kompletnie zaskoczona. – Kobieta prychnęła w pewnym momencie niekontrolowanie. – On wyglądał jak całkowite zaprzeczenie idei shinobi. Widać i słychać go było z daleka. Po naszej pierwszej rozmowie byłam jeszcze bardziej skonfundowana. Naruto był taki – Suiren pokręciła głową z niedowierzaniem – głośny. Był wszystkim tym, czego nie znałam w swoim życiu, a mimo tego... – Tym razem na jej twarzy wykwitł tak błogi uśmiech, że Sasuke, obserwujący ją kątem oka, omal nie zachłysnął się powietrzem.

– Mimo tego pokochałam go w tej samej godzinie. – Suiren owinęła się ciaśniej ramionami i oparła policzek na swoim kolanie, obracając twarz w stronę Sasuke. – Pokochałam go ponad wszystko inne na tym świecie i obiecałam chronić nawet po swojej śmierci.

Na sam koniec jej wargi rozciągnęły się w ironicznym uśmieszku, tak charakterystycznym dla niej, ale już po chwili w jej spojrzeniu pozostał jedynie smutek.

– Wiesz, Sasuke – westchnęła nagle – nigdy nie popierałam tego postanowienia Naruto, coby sprowadzić cię do Wioski.

Uchiha zamrugał na to zdumiony i odwrócił się w jej stronę zupełnie otwarcie. Był zaskoczony.

– Dlaczego? – spytał. Prędzej spodziewał się, że Suiren zgadzała się w tym aspekcie z Naruto.

– Bo uważam, że każdy powinien mieć prawo decydować się o swoim życiu. – Suiren zmrużyła nieco oczy. – O twojej chęci zemsty wiedziałam na długo przed poznaniem prawdy od Itachiego i byłam zdania, że powinieneś mieć prawo do tego, czego pragniesz; nawet do zemsty. Nie daje ona niczego, ale stwierdziłam, że sam musisz się o tym przekonać, niż uwierzyć komuś na słowo. Oczywiście sytuacja zmieniła się w momencie, gdy poznałam prawdę i zrozumiałam, że w rzeczywistości Itachi zmusił cię do takiej drogi. Podjęcie zemsty nie było twoją decyzją, a Itachiego. Odebrano ci wolę.

Suiren uniosła nieco głowę i oparła tym razem brodę o kolano.

– Ogólnie jednak rzecz biorąc, nadal sądzę, że decyzja powrotu do Konohy powinna należeć do ciebie. Naruto może tego pragnąć i może ukazać ci wszystkie zalety tej decyzji, ale powinna ona być zupełnie twoja. Tak jak Sakura podjęła decyzję o jej opuszczeniu.

W tym momencie Suiren wyraźnie manipulowała faktami, ale niestety, nie mogła pozwolić na to, by Sasuke choć na chwilę zwątpił w motywacje Haruno. Uchiha musiał być pewien samodzielności jej decyzji, by za jakiś czas samemu móc rozstrzygnąć parę istotnych spraw. Ostatecznie, Itachi nadal był chory. Do tego zbliżała się wojna. I choć już teraz śmierć stanowiła stały element ich życia, to niedługo miała spać z nimi w jednym łóżku.



Sasuke nie odezwał się po jej ostatnich słowach, w ciszy wpatrując się w płomienie. Musiał sobie to wszystko przemyśleć. Zwłaszcza to wszystko, co odnosiło się do pewnej różowowłosej kunoichi.

Suiren, rozumiejąc, że Uchiha potrzebuje chwili dla siebie, podniosła się do góry z cichym westchnieniem.

– Przyniosę jeszcze trochę drewna, strasznie piździ.

Przeciągając się lekko, już miała odejść od przyjemnie ciepłego ogniska, gdy niespodziewanie doszedł ją szum ptasich skrzydeł.

– Ech? – Suiren zadarła zaskoczona głowę, niemal od razu dostrzegając między nagimi koronami drzew kołującego jastrzębia. Wielki ptak już po chwili zanurkował w dół, wprost na nią. – Co do...

Uzumaki dosłownie w ostatniej chwili zrozumiała, co to oznaczało i wyciągnęła przed siebie rękę, by ptaszysko mogło spocząć na jej przedramieniu. Dobrze, że nawykła nosić swoje tytanowe ochraniacze, bo inaczej skończyłaby podziurawiona jak pierwszy lepszy ser.

– Wiadomość? – Sasuke uniósł na nią wzrok, marszcząc ostrożnie brwi. – Od Konohy?

– Nie – rzuciła na to zdumiona Suiren, zaraz wysupłując z małej saszetki na plecach jastrzębia list. – Od tego idioty.

– Naruto?

– Madary. – Usta Suiren drgnęły lekko w uśmiechu, zaraz jednak spoważniała. – Daimyo Deszczu nie żyje. Madara i Pein zamierzają wykorzystać to i przejąć władzę w kraju.

Uzumaki ściągnęła niezadowolona brwi.

– Kurwa mać.



***


Świt przyszedł stanowczo za wcześnie.

Równo o ósmej rano, Suiren, Kisame i Sasuke przystanęli na samym skraju niedużej polany w kształcie elipsy i czekali. Tak po prostu. Aż do momentu, w którym wyczuli zbliżające się w ich stronę skupiska chakry. Wtedy też Suiren wyszła przed linię drzew, by pokazać się wszystkim w całej swojej okazałości. W pełnym stroju Akatsuki, z włosami splecionymi w luźnego warkocza i z ironicznym spojrzeniem zielonych oczu.

– SUIREN! – Pierwszy wrzask pochodził od Naruto; jakżeby inaczej. Blondyn wypadł spomiędzy drzew niczym pomarańczowa strzała i dwoma, potężnymi susami znalazł się ledwo trzy metry od niej.

Coś w sercu starszej Uzumaki drgnęło boleśnie na widok jego rozwścieczonego spojrzenia.

– Jak mogłaś?! – ryknął Naruto, rozpościerając szeroko ramiona, jakby obrazował w ten sposób ogrom swojej rozpaczy. – Jak mogłaś, dattebayo?!

– Naruto! – Kakashi i Yamato pojawili się za nastolatkiem niczym jego półcienie, a nim minęły następne dwie sekundy, na polanie zjawili się pozostali. W tym pobladła Hinata.

– Naruto-kun – odezwała się drżąco, a Naruto drgnął lekko na dźwięk jej głosu. Obejrzał się jednocześnie przez ramię, tylko po to, by zobaczyć, jak Hyuuga uniosła niepewnie rękę i wskazała na przestrzeń za Suiren.

– Naruto-kun, Sasuke... – zająknęła się, a Uchiha, uznając to najwyraźniej za zaproszenie, wyszedł na polanę w towarzystwie rozbawionego Kisame.

– Sasuke?! – Naruto zdębiał zupełnie na widok swojego przyjaciela w stroju identycznym, co Suiren. – W-Wstąpiłeś do Akatsuki?

Coś w jego błękitnym spojrzeniu zadrżało.

– To znaczy, że zrobiłeś to? Zabiłeś... Itachiego?

– Nie zrobił tego – odezwała się w tym samym momencie Suiren, mrużąc przy tym oczy. – Itachi żyje i ma się doskonale.

– Żyje? – Kakashi posłał Suiren ostrożne spojrzenie. – Co to ma znaczyć?

– A na co to wam wygląda? – Uzumaki skrzyżowała ręce na piersiach z miną pełną wyższości. – Bracia Uchiha spotkali się, walczyli i doszli do porozumienia. A Sasuke wstąpił do Akatsuki, ponieważ popiera nasze idee.

– Wasze, 'ttebayo?! – parsknął na to gwałtownie Naruto, aż nim zatrzęsło. – Wasze, Suiren?! Od kiedy to popierasz Akatsuki? Od kiedy pragniesz mojej śmierci?

– Nie chcę twojej śmierci, Naruto – spoważniała w tej samej chwili Suiren, a drwiący uśmieszek opuścił jej twarz. – Nigdy nie życzyłam ci śmierci. Ani tobie, ani twoim bliskim. Tak mało mnie znasz?

– Bliskim! – prychnął na jej słowa Kiba. – A Sakura, to niby co, he?!

– Suiren, odpowiedz nam – wtrącił się jednocześnie Yamato. – Co się stało z Sakurą?

– Jest w Akatsuki. – Suiren wzruszyła niedbale ramionami, jakby to była najmniej istotna wiadomość. – I choć zabrałam ją siłą, Sakura przebywa w organizacji z własnej woli.

– W-Własnej?! – wszyscy w tym momencie spojrzeli na nią jak na skończoną idiotkę. 

– Co to niby ma znaczyć, dattebayo? – Ton Naruto obniżył się niebezpiecznie, ale Suiren sięgnęła jedynie do kieszeni swojego płaszcza i wyciągnęła z niej dwie rzeczy. Pierwszym był list w kopercie, a drugim był ochraniacz Sakury, z wyraźnym przekreśleniem znaku Konohy.

Na widok tego ostatniego Hinata pobladła niezdrowo, a Kiba zaklął paskudnie. Kakashi otworzył szeroko oczy, podobnie zresztą jak Sai, a Naruto pokręcił nieprzytomnie głową.

– Nie. Nie. Sakura nie mogła... Sakura...chan...

– Zabrałam Sakurę, by pomogła mi przerwać walkę Itachiego i Sasuke, a także, by uleczyła starszego z nich. – Suiren przez cały czas zwracała się bezpośrednio do Naruto, wpatrując się w jego twarz z ukrytą tęsknotą. – Sakura miała wybór – podkreśliła cicho, lecz dobitnie. – I dla dobra rodziny Uchiha podjęła decyzję o opuszczeniu Konohy i wstąpieniu do Akatsuki. Napisała do was list, w którym wszystko dokładnie wyjaśniła.

Suiren wyciągnęła przed siebie rękę z grubą kopertą, w której znajdowały się listy tak do Tsunade, Naruto i Kakashiego, jak i do rodziców Haruno. Ostateczne pożegnanie z Liściem. I choć Yamato i Kakashi patrzyli na Suiren podejrzliwie, Uzumaki, podobnie jak oni w tamtym momencie, nie miała zielonego pojęcia o czym dokładnie Sakura napisała do swoich bliskich.

Mimo wszystko ufała inteligencji dziewczyny i wiedziała, że Sakura nie zdradzi się w żaden sposób, zwłaszcza, że po wtajemniczeniu jej w plan Itachiego i Suiren, Haruno mogła mówić o sobie jako o podwójnym szpiegu. Choć zapewne na tę chwilę nie widziała jeszcze tego w takim świetle.

– Wasi specjaliści mogą ten list sprawdzić. – Jako że nikt nie wybrał się po kopertę, Suiren zmrużyła ostrożnie oczy. – Sakura napisała go samodzielnie i nie będąc pod żadnym przymusem.

Naruto drgnął niepewnie, by już po chwili pomimo protestu Kakashiego i Yamato, zbliżyć się do Suiren. Z miną skopanego szczeniaka uniósł rękę i odebrał list. Spojrzał jednocześnie Suiren prosto w oczy.

Kobieta aż się zachłysnęła pod jego przeszywającym spojrzeniem. Zraniła go. Bardzo.

– Nie wybaczę ci tego, Suiren – wyszeptał, a kobieta, zaciskając usta w cienką linię, pochyliła się w jego stronę.

– Nie proszę o wybaczenie, Naruto – odszepnęła równie spokojnie, choć jej serce zabiło w niej mocniej.

Sasuke i Kisame poruszyli się lekko, widząc tę scenę, ale zgodnie z ustalonym wcześniej planem, nie interweniowali.

– Nie wybaczę ci tej kartki, 'ttebayo – warknął na to nagle cicho Naruto, a Suiren zamrugała.

– Jakiej kartki? – zapytała, nim zdążyła się powstrzymać, na co Uzumaki przymknął oczy i prychnął niekontrolowanie. Zachowywał się jak nie on. Śmierć Jiraiyi strasznie go zmieniła.

Przepraszam. Naprawdę, Sui-chan? – Jej dotychczasowe zdrobnienie wymówił z cichą goryczą. – Tylko tyle? Przepraszam, dattebayo? Sakura napisała cały list, a ty, moja kuzynka, zostawiasz mi jedynie jakiegoś kwiatka i świstek papieru z "przepraszam"?

Nim Suiren pojęła, co się dzieje, Naruto chwycił ją za prawy nadgarstek i ścisnął boleśnie.

– Jak mogłaś mi to zrobić?! – krzyknął z rozpaczą wymieszaną ze wściekłością. Chyba sam nastolatek nie wiedział, czego w nim było więcej. – Nigdy, ani na chwilę, nie zwątpiłem w twoją miłość, do cholery! Wiedziałem, że Konoha nic dla ciebie nie znaczy. Ani babunia, ani nikt inny, ale wiedziałem! I wszystkim cały czas mówiłem, że mnie kochasz! Że nie zraniłabyś mnie w żaden sposób! Bo mi to obiecałaś, dattebayo! Nawet jak zabrałaś Sakurę, to wiedziałem, że musiał być jakiś powód i że jej nie skrzywdzisz!

– N-Naruto...

Wszyscy pochylili się jak do walki, ale Suiren ani w głowie było wykonać teraz jakichś ruch. Zamarła spanikowana, zszokowana słowami Naruto do głębi serca.

– Ja wiedziałem! Ale nikt inny nie! Babunia... Babunia... – Naruto zapowietrzył się malowniczo. – Nie wytłumaczyłaś, 'ttebayo! Jak mogłem cię bronić, jeśli nic nie wytłumaczyłaś?! Nigdy mi nic nie tłumaczysz! Wszystko zawsze trzymasz w tajemnicy i o wszystkim dowiaduję się ostatni! Tak mało masz do mnie zaufania?! Nawet się ze mną ostatni raz nie pożegnałaś! Chociaż wtedy cokolwiek w ogóle napisałaś!

– Naruto. – Jakiś niewysłowiony ciężar opuścił serce Suiren, gdy tylko słowa blondyna do niej dotarły. Jak zwykle ją zaskakiwał. Bo choć miał jej tak wiele za złe i był na nią wściekły, to wciąż ją kochał. Nadal miała w jego sercu miejsce. Może i mniej niż poprzednio, ale wciąż...

– J-Ja...

Sasuke otworzył szerzej oczy. Suiren ewidentnie zapomniała gdzie się znajdowała i zapomniała, że jej słów cały czas słuchał Kisame. Kisame, który w każdym calu popierał Madarę i wierzył, że Naruto jest dla niej nikim. Uchiha nie mógł pozwolić, by przez ten idiotyczny pokaz szczerości tego usuratonkachi Suiren palnęła coś, co pogrzebałoby całą ich czwórkę. A już zwłaszcza coś, co zagroziłoby Itachiemu.

Nim zastanowił się głębiej nad tym, co robi, aktywował przerażającego Mangekyo Sharingana. A nim zdążył zrobić cokolwiek jeszcze, Kakashi i Yamato wystartowali jak z procy.

– Naruto, odsuń się od niej! – wrzasnął Kiba, a Hinata w ułamku sekundy aktywowała swój byakugan.


Na polanie zakotłowało się. Kakashi aktywował chidori i rzucił się w stronę Sasuke, podczas gdy Yamato ruszył wprost na szarżującego Kisame. Chmara robaków wpadła zaś pomiędzy Suiren i Naruto, oddzielając ich od siebie, tylko po to, by dać Hinacie pole do popisu. Czerwonowłosa, doskonale wiedząc do czego doprowadziłoby stanięcie w zasięgu delikatnych dłoni Hyuugi, uskoczyła gwałtownie do tyłu, zrównując się jednocześnie z Kisame i Sasuke. Obaj mężczyźni, bez większego trudu odepchnęli w tej samej chwili swoich przeciwników i wszyscy ponownie się przegrupowali.

– Idźcie – syknęła nagle przez zęby Suiren, wpatrując się zmrużonymi oczyma w Naruto, stojącego tuż za Hinatą.

– Chyba zwariowałaś – prychnął Sasuke, otwierając szerzej oczy. – Nie poradzisz so–

– Nie mam ich zabić, tylko zmusić do odwrotu – prychnęła na to głośno Suiren, by zaraz zniżyć głos do szeptu. – Za kilka godzin Deszcz pogrąży się w wojnie domowej. Konoha nie może się o tym dowiedzieć. Nie możemy pozwolić im przekroczyć granicy.

... i trafić nieprzygotowanym na pole walki.

Sasuke bez większego trudu wyczytał z jej oczu niepokój. Wiedział, że słowa Naruto poruszyły w niej usilnie tłumione uczucia i nie była teraz w stanie choćby rozważyć innej opcji, jak tylko powstrzymanie Naruto za wszelką cenę.

– Zabezpieczymy z Sasuke granicę – postanowił w tym samym momencie Kisame. – Nikt się nie prześlizgnie.

– I o to chodzi – przytaknęła Suiren. – A cokolwiek tu się stanie, wrócę.

– W to nie wątpię, nie mamy tyle szczęścia. – Kisame wykrzywił drwiąco wargi, na co Uzumaki prychnęła.

– Zamieniasz się w Sasoriego.

– Ugh, teraz mnie obraziłaś.

– O to mi chodziło.

Z tymi słowami Suiren wystąpiła dwa kroki do przodu i wciąż nie spuszczając wzroku z Naruto, złożyła potrzebne pieczęci.

– Futon: Senpu no jutsu!

Dwie potężne trąby powietrzne wytrysnęły z jej wyciągniętych dłoni, w tej samej chwili, w której Sasuke i Kisame wycofali się w las.

I Uchiha i Hoshigaki zdawali się zapomnieć, że Orochimaru nie bez powodu nazywał Suiren wyjątkowo podłą i zakłamaną kobietą.

C.D.N.

*****

Okej, miało być częściej, a wyszły znowu dwa tygodnie. Etto... postaram się zmienić XD A tymczasem zapraszam cieplutko do komentowania :D

~Igu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro