LXI. Twarzą w twarz
ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIERWSZY
TWARZĄ W TWARZ
5 grudnia
Godziny nocne
Gdzieś na granicy Deszczu i Ognia
Ta noc była bardzo niespokojna.
Grupa uderzeniowa z Konohy, tuż przed zmierzchem zorientowała się z brzaskowego powitania i naradzając się krótko między sobą, postanowiła przeczekać zbliżającą się noc i stanąć przed Suiren z samego rana. W tamtej chwili nie zdawali sobie jeszcze sprawy, ani z obecności Sasuke, ani z tego, jak całe spotkanie się potoczy.
Sama Suiren, choć przez cały dzień wydawała się tak samo spokojna i złośliwa jak zawsze, to w głębi ducha coraz bardziej obawiała się ponownego spotkania z Naruto. Aż za dobrze wiedziała, jak bardzo go zraniła i to na tyle różnych sposobów. Po pierwsze przystąpiła do Akatsuki, organizacji, która nie dość, że czyhała na jego życie, to odpowiadała również za zamordowanie Jiraiyi. A jakby tego było mało, porwała Sakurę i zabiła przy tym wielu konoszan.
Suiren nie liczyła na wiele. Domyślała się, że Naruto, jak bardzo pacyfistyczny i dobry, by nie był, znienawidził ją za te wszystkie przysporzone mu boleści. Jedynym czego nie była pewna, to tego, czy młody Uzumaki nienawidził jej na tyle, by być w stanie ją zabić. Co prawda, w jej przypadku było to dość niemiarodajne, ale dla samej Suiren stanowiło pewien wyznacznik.
Krótko mówiąc, jeśli Naruto będzie w stanie stanąć z nią do walki i nie cofnie się przed upuszczeniem jej krwi, oznaczać to będzie tylko jedno. Suiren bezpowrotnie straciła miejsce w jego sercu i domu. Straciła miejsce, do którego zawsze mogła wrócić, bez względu na cały świat.
To będzie dla niej koniec.
– Dawno go nie widziałaś?
Suiren, siedząca przy niedużym ognisku i wpatrująca się nieprzytomnie w jasne płomienie, podniosła nagle zdumiona głowę. To Sasuke przystanął obok niej z kilkoma gałęziami i spojrzał na nią z góry. Zaraz jednak odłożył drwa i po krótkiej chwili zawahania, przysiadł kawałek od niej.
– Naruto? – upewniła się wobec tego Suiren, nie do końca rozumiejąc intencje Uchihy, na co Sasuke zmarszczył niemal niezauważalnie brwi i skinął spokojnie głową. Uzumaki zastanowiła się na to. – Będą prawie cztery miesiące – odpowiedziała po kilku sekundach, a Sasuke aż otworzył szerzej oczy.
– Miesiące? – wypalił zaskoczony, nim zdążył się powstrzymać, a Suiren uśmiechnęła się niewyraźnie na jego reakcję.
– Tak, ostatni raz widzieliśmy się w połowie sierpnia – wyjaśniła, zerkając jednocześnie kątem oka na Kisame, który spał sobie w najlepsze. – Co prawda pisaliśmy ze sobą, ale to nie to samo.
– Ty... – Sasuke zniżył niespodziewanie głos do natarczywego szeptu, spoglądając jednocześnie w płomienie. Z jakiegoś powodu, odkąd dowiedział się o pokrewieństwie Naruto i Suiren, niejednokrotnie zastanawiał się nad ich relacją. Jedyne czego był pewny, to faktu, że za młodu Naruto nie miał zielonego pojęcia o posiadaniu jakiejkolwiek rodziny. Sam mu to w końcu wyrzucił tamtego pamiętnego dnia w Dolinie Końca. – ...co was dokładnie łączy?
Suiren spojrzała na niego zaskoczona. Raczej nie spodziewała się po nim czegoś podobnego. Nie mniej, odchrząknęła lekko i również spojrzała w płomienie.
– Jestem jego kuzynką od strony mamy – zaczęła ostrożnie i zmrużyła nieznacznie oczy. – Tak przynajmniej powiedział mi Orochimaru.
– Orochimaru? – Tym razem po tonie Sasuke nie słychać było żadnych konkretnych emocji, ale Suiren jakby podświadomie wyczuwając dezaprobatę, westchnęła cicho.
– Nie pamiętam swojej mamy, ani czasu spędzonego w Konoha. Byłam na to za mała. Nie mniej, w dniu moich trzynastych urodzin Orochimaru pokazał mi moje drzewo genealogiczne. Już wcześniej znałam swoje nazwisko, ale dopiero w tamtym momencie dowiedziałam się, że mam żyjącego kuzyna.
Suiren uśmiechnęła się nagle sama do siebie. Minęło już wiele lat odkąd opowiadała o tym komukolwiek. Ostatnią osobą był sam Naruto.
– To była dla mnie cudowna wiadomość – mieć biologiczną rodzinę. – Suiren podciągnęła nogi do góry i objęła je ramionami. – Postanowiłam, że jeśli kiedykolwiek uda mi się uciec z Dźwięku, to zrobię wszystko, by odnaleźć Naruto. Wiedziałam, że jest sierotą i że jest jinchuurikim, więc zamierzałam dać mu tyle miłości, ile tylko zdołam. Chciałam go chronić.
Sasuke słuchał jej spokojnego tonu i mimowolnie przypominał sobie wszystkie wspólne chwile spędzone z tym złotowłosym młotkiem. Dawno zdławione uczucia zapiekły go w gardle.
– Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, byłam kompletnie zaskoczona. – Kobieta prychnęła w pewnym momencie niekontrolowanie. – On wyglądał jak całkowite zaprzeczenie idei shinobi. Widać i słychać go było z daleka. Po naszej pierwszej rozmowie byłam jeszcze bardziej skonfundowana. Naruto był taki – Suiren pokręciła głową z niedowierzaniem – głośny. Był wszystkim tym, czego nie znałam w swoim życiu, a mimo tego... – Tym razem na jej twarzy wykwitł tak błogi uśmiech, że Sasuke, obserwujący ją kątem oka, omal nie zachłysnął się powietrzem.
– Mimo tego pokochałam go w tej samej godzinie. – Suiren owinęła się ciaśniej ramionami i oparła policzek na swoim kolanie, obracając twarz w stronę Sasuke. – Pokochałam go ponad wszystko inne na tym świecie i obiecałam chronić nawet po swojej śmierci.
Na sam koniec jej wargi rozciągnęły się w ironicznym uśmieszku, tak charakterystycznym dla niej, ale już po chwili w jej spojrzeniu pozostał jedynie smutek.
– Wiesz, Sasuke – westchnęła nagle – nigdy nie popierałam tego postanowienia Naruto, coby sprowadzić cię do Wioski.
Uchiha zamrugał na to zdumiony i odwrócił się w jej stronę zupełnie otwarcie. Był zaskoczony.
– Dlaczego? – spytał. Prędzej spodziewał się, że Suiren zgadzała się w tym aspekcie z Naruto.
– Bo uważam, że każdy powinien mieć prawo decydować się o swoim życiu. – Suiren zmrużyła nieco oczy. – O twojej chęci zemsty wiedziałam na długo przed poznaniem prawdy od Itachiego i byłam zdania, że powinieneś mieć prawo do tego, czego pragniesz; nawet do zemsty. Nie daje ona niczego, ale stwierdziłam, że sam musisz się o tym przekonać, niż uwierzyć komuś na słowo. Oczywiście sytuacja zmieniła się w momencie, gdy poznałam prawdę i zrozumiałam, że w rzeczywistości Itachi zmusił cię do takiej drogi. Podjęcie zemsty nie było twoją decyzją, a Itachiego. Odebrano ci wolę.
Suiren uniosła nieco głowę i oparła tym razem brodę o kolano.
– Ogólnie jednak rzecz biorąc, nadal sądzę, że decyzja powrotu do Konohy powinna należeć do ciebie. Naruto może tego pragnąć i może ukazać ci wszystkie zalety tej decyzji, ale powinna ona być zupełnie twoja. Tak jak Sakura podjęła decyzję o jej opuszczeniu.
W tym momencie Suiren wyraźnie manipulowała faktami, ale niestety, nie mogła pozwolić na to, by Sasuke choć na chwilę zwątpił w motywacje Haruno. Uchiha musiał być pewien samodzielności jej decyzji, by za jakiś czas samemu móc rozstrzygnąć parę istotnych spraw. Ostatecznie, Itachi nadal był chory. Do tego zbliżała się wojna. I choć już teraz śmierć stanowiła stały element ich życia, to niedługo miała spać z nimi w jednym łóżku.
Sasuke nie odezwał się po jej ostatnich słowach, w ciszy wpatrując się w płomienie. Musiał sobie to wszystko przemyśleć. Zwłaszcza to wszystko, co odnosiło się do pewnej różowowłosej kunoichi.
Suiren, rozumiejąc, że Uchiha potrzebuje chwili dla siebie, podniosła się do góry z cichym westchnieniem.
– Przyniosę jeszcze trochę drewna, strasznie piździ.
Przeciągając się lekko, już miała odejść od przyjemnie ciepłego ogniska, gdy niespodziewanie doszedł ją szum ptasich skrzydeł.
– Ech? – Suiren zadarła zaskoczona głowę, niemal od razu dostrzegając między nagimi koronami drzew kołującego jastrzębia. Wielki ptak już po chwili zanurkował w dół, wprost na nią. – Co do...
Uzumaki dosłownie w ostatniej chwili zrozumiała, co to oznaczało i wyciągnęła przed siebie rękę, by ptaszysko mogło spocząć na jej przedramieniu. Dobrze, że nawykła nosić swoje tytanowe ochraniacze, bo inaczej skończyłaby podziurawiona jak pierwszy lepszy ser.
– Wiadomość? – Sasuke uniósł na nią wzrok, marszcząc ostrożnie brwi. – Od Konohy?
– Nie – rzuciła na to zdumiona Suiren, zaraz wysupłując z małej saszetki na plecach jastrzębia list. – Od tego idioty.
– Naruto?
– Madary. – Usta Suiren drgnęły lekko w uśmiechu, zaraz jednak spoważniała. – Daimyo Deszczu nie żyje. Madara i Pein zamierzają wykorzystać to i przejąć władzę w kraju.
Uzumaki ściągnęła niezadowolona brwi.
– Kurwa mać.
***
Świt przyszedł stanowczo za wcześnie.
Równo o ósmej rano, Suiren, Kisame i Sasuke przystanęli na samym skraju niedużej polany w kształcie elipsy i czekali. Tak po prostu. Aż do momentu, w którym wyczuli zbliżające się w ich stronę skupiska chakry. Wtedy też Suiren wyszła przed linię drzew, by pokazać się wszystkim w całej swojej okazałości. W pełnym stroju Akatsuki, z włosami splecionymi w luźnego warkocza i z ironicznym spojrzeniem zielonych oczu.
– SUIREN! – Pierwszy wrzask pochodził od Naruto; jakżeby inaczej. Blondyn wypadł spomiędzy drzew niczym pomarańczowa strzała i dwoma, potężnymi susami znalazł się ledwo trzy metry od niej.
Coś w sercu starszej Uzumaki drgnęło boleśnie na widok jego rozwścieczonego spojrzenia.
– Jak mogłaś?! – ryknął Naruto, rozpościerając szeroko ramiona, jakby obrazował w ten sposób ogrom swojej rozpaczy. – Jak mogłaś, dattebayo?!
– Naruto! – Kakashi i Yamato pojawili się za nastolatkiem niczym jego półcienie, a nim minęły następne dwie sekundy, na polanie zjawili się pozostali. W tym pobladła Hinata.
– Naruto-kun – odezwała się drżąco, a Naruto drgnął lekko na dźwięk jej głosu. Obejrzał się jednocześnie przez ramię, tylko po to, by zobaczyć, jak Hyuuga uniosła niepewnie rękę i wskazała na przestrzeń za Suiren.
– Naruto-kun, Sasuke... – zająknęła się, a Uchiha, uznając to najwyraźniej za zaproszenie, wyszedł na polanę w towarzystwie rozbawionego Kisame.
– Sasuke?! – Naruto zdębiał zupełnie na widok swojego przyjaciela w stroju identycznym, co Suiren. – W-Wstąpiłeś do Akatsuki?
Coś w jego błękitnym spojrzeniu zadrżało.
– To znaczy, że zrobiłeś to? Zabiłeś... Itachiego?
– Nie zrobił tego – odezwała się w tym samym momencie Suiren, mrużąc przy tym oczy. – Itachi żyje i ma się doskonale.
– Żyje? – Kakashi posłał Suiren ostrożne spojrzenie. – Co to ma znaczyć?
– A na co to wam wygląda? – Uzumaki skrzyżowała ręce na piersiach z miną pełną wyższości. – Bracia Uchiha spotkali się, walczyli i doszli do porozumienia. A Sasuke wstąpił do Akatsuki, ponieważ popiera nasze idee.
– Wasze, 'ttebayo?! – parsknął na to gwałtownie Naruto, aż nim zatrzęsło. – Wasze, Suiren?! Od kiedy to popierasz Akatsuki? Od kiedy pragniesz mojej śmierci?
– Nie chcę twojej śmierci, Naruto – spoważniała w tej samej chwili Suiren, a drwiący uśmieszek opuścił jej twarz. – Nigdy nie życzyłam ci śmierci. Ani tobie, ani twoim bliskim. Tak mało mnie znasz?
– Bliskim! – prychnął na jej słowa Kiba. – A Sakura, to niby co, he?!
– Suiren, odpowiedz nam – wtrącił się jednocześnie Yamato. – Co się stało z Sakurą?
– Jest w Akatsuki. – Suiren wzruszyła niedbale ramionami, jakby to była najmniej istotna wiadomość. – I choć zabrałam ją siłą, Sakura przebywa w organizacji z własnej woli.
– W-Własnej?! – wszyscy w tym momencie spojrzeli na nią jak na skończoną idiotkę.
– Co to niby ma znaczyć, dattebayo? – Ton Naruto obniżył się niebezpiecznie, ale Suiren sięgnęła jedynie do kieszeni swojego płaszcza i wyciągnęła z niej dwie rzeczy. Pierwszym był list w kopercie, a drugim był ochraniacz Sakury, z wyraźnym przekreśleniem znaku Konohy.
Na widok tego ostatniego Hinata pobladła niezdrowo, a Kiba zaklął paskudnie. Kakashi otworzył szeroko oczy, podobnie zresztą jak Sai, a Naruto pokręcił nieprzytomnie głową.
– Nie. Nie. Sakura nie mogła... Sakura...chan...
– Zabrałam Sakurę, by pomogła mi przerwać walkę Itachiego i Sasuke, a także, by uleczyła starszego z nich. – Suiren przez cały czas zwracała się bezpośrednio do Naruto, wpatrując się w jego twarz z ukrytą tęsknotą. – Sakura miała wybór – podkreśliła cicho, lecz dobitnie. – I dla dobra rodziny Uchiha podjęła decyzję o opuszczeniu Konohy i wstąpieniu do Akatsuki. Napisała do was list, w którym wszystko dokładnie wyjaśniła.
Suiren wyciągnęła przed siebie rękę z grubą kopertą, w której znajdowały się listy tak do Tsunade, Naruto i Kakashiego, jak i do rodziców Haruno. Ostateczne pożegnanie z Liściem. I choć Yamato i Kakashi patrzyli na Suiren podejrzliwie, Uzumaki, podobnie jak oni w tamtym momencie, nie miała zielonego pojęcia o czym dokładnie Sakura napisała do swoich bliskich.
Mimo wszystko ufała inteligencji dziewczyny i wiedziała, że Sakura nie zdradzi się w żaden sposób, zwłaszcza, że po wtajemniczeniu jej w plan Itachiego i Suiren, Haruno mogła mówić o sobie jako o podwójnym szpiegu. Choć zapewne na tę chwilę nie widziała jeszcze tego w takim świetle.
– Wasi specjaliści mogą ten list sprawdzić. – Jako że nikt nie wybrał się po kopertę, Suiren zmrużyła ostrożnie oczy. – Sakura napisała go samodzielnie i nie będąc pod żadnym przymusem.
Naruto drgnął niepewnie, by już po chwili pomimo protestu Kakashiego i Yamato, zbliżyć się do Suiren. Z miną skopanego szczeniaka uniósł rękę i odebrał list. Spojrzał jednocześnie Suiren prosto w oczy.
Kobieta aż się zachłysnęła pod jego przeszywającym spojrzeniem. Zraniła go. Bardzo.
– Nie wybaczę ci tego, Suiren – wyszeptał, a kobieta, zaciskając usta w cienką linię, pochyliła się w jego stronę.
– Nie proszę o wybaczenie, Naruto – odszepnęła równie spokojnie, choć jej serce zabiło w niej mocniej.
Sasuke i Kisame poruszyli się lekko, widząc tę scenę, ale zgodnie z ustalonym wcześniej planem, nie interweniowali.
– Nie wybaczę ci tej kartki, 'ttebayo – warknął na to nagle cicho Naruto, a Suiren zamrugała.
– Jakiej kartki? – zapytała, nim zdążyła się powstrzymać, na co Uzumaki przymknął oczy i prychnął niekontrolowanie. Zachowywał się jak nie on. Śmierć Jiraiyi strasznie go zmieniła.
– Przepraszam. Naprawdę, Sui-chan? – Jej dotychczasowe zdrobnienie wymówił z cichą goryczą. – Tylko tyle? Przepraszam, dattebayo? Sakura napisała cały list, a ty, moja kuzynka, zostawiasz mi jedynie jakiegoś kwiatka i świstek papieru z "przepraszam"?
Nim Suiren pojęła, co się dzieje, Naruto chwycił ją za prawy nadgarstek i ścisnął boleśnie.
– Jak mogłaś mi to zrobić?! – krzyknął z rozpaczą wymieszaną ze wściekłością. Chyba sam nastolatek nie wiedział, czego w nim było więcej. – Nigdy, ani na chwilę, nie zwątpiłem w twoją miłość, do cholery! Wiedziałem, że Konoha nic dla ciebie nie znaczy. Ani babunia, ani nikt inny, ale wiedziałem! I wszystkim cały czas mówiłem, że mnie kochasz! Że nie zraniłabyś mnie w żaden sposób! Bo mi to obiecałaś, dattebayo! Nawet jak zabrałaś Sakurę, to wiedziałem, że musiał być jakiś powód i że jej nie skrzywdzisz!
– N-Naruto...
Wszyscy pochylili się jak do walki, ale Suiren ani w głowie było wykonać teraz jakichś ruch. Zamarła spanikowana, zszokowana słowami Naruto do głębi serca.
– Ja wiedziałem! Ale nikt inny nie! Babunia... Babunia... – Naruto zapowietrzył się malowniczo. – Nie wytłumaczyłaś, 'ttebayo! Jak mogłem cię bronić, jeśli nic nie wytłumaczyłaś?! Nigdy mi nic nie tłumaczysz! Wszystko zawsze trzymasz w tajemnicy i o wszystkim dowiaduję się ostatni! Tak mało masz do mnie zaufania?! Nawet się ze mną ostatni raz nie pożegnałaś! Chociaż wtedy cokolwiek w ogóle napisałaś!
– Naruto. – Jakiś niewysłowiony ciężar opuścił serce Suiren, gdy tylko słowa blondyna do niej dotarły. Jak zwykle ją zaskakiwał. Bo choć miał jej tak wiele za złe i był na nią wściekły, to wciąż ją kochał. Nadal miała w jego sercu miejsce. Może i mniej niż poprzednio, ale wciąż...
– J-Ja...
Sasuke otworzył szerzej oczy. Suiren ewidentnie zapomniała gdzie się znajdowała i zapomniała, że jej słów cały czas słuchał Kisame. Kisame, który w każdym calu popierał Madarę i wierzył, że Naruto jest dla niej nikim. Uchiha nie mógł pozwolić, by przez ten idiotyczny pokaz szczerości tego usuratonkachi Suiren palnęła coś, co pogrzebałoby całą ich czwórkę. A już zwłaszcza coś, co zagroziłoby Itachiemu.
Nim zastanowił się głębiej nad tym, co robi, aktywował przerażającego Mangekyo Sharingana. A nim zdążył zrobić cokolwiek jeszcze, Kakashi i Yamato wystartowali jak z procy.
– Naruto, odsuń się od niej! – wrzasnął Kiba, a Hinata w ułamku sekundy aktywowała swój byakugan.
Na polanie zakotłowało się. Kakashi aktywował chidori i rzucił się w stronę Sasuke, podczas gdy Yamato ruszył wprost na szarżującego Kisame. Chmara robaków wpadła zaś pomiędzy Suiren i Naruto, oddzielając ich od siebie, tylko po to, by dać Hinacie pole do popisu. Czerwonowłosa, doskonale wiedząc do czego doprowadziłoby stanięcie w zasięgu delikatnych dłoni Hyuugi, uskoczyła gwałtownie do tyłu, zrównując się jednocześnie z Kisame i Sasuke. Obaj mężczyźni, bez większego trudu odepchnęli w tej samej chwili swoich przeciwników i wszyscy ponownie się przegrupowali.
– Idźcie – syknęła nagle przez zęby Suiren, wpatrując się zmrużonymi oczyma w Naruto, stojącego tuż za Hinatą.
– Chyba zwariowałaś – prychnął Sasuke, otwierając szerzej oczy. – Nie poradzisz so–
– Nie mam ich zabić, tylko zmusić do odwrotu – prychnęła na to głośno Suiren, by zaraz zniżyć głos do szeptu. – Za kilka godzin Deszcz pogrąży się w wojnie domowej. Konoha nie może się o tym dowiedzieć. Nie możemy pozwolić im przekroczyć granicy.
... i trafić nieprzygotowanym na pole walki.
Sasuke bez większego trudu wyczytał z jej oczu niepokój. Wiedział, że słowa Naruto poruszyły w niej usilnie tłumione uczucia i nie była teraz w stanie choćby rozważyć innej opcji, jak tylko powstrzymanie Naruto za wszelką cenę.
– Zabezpieczymy z Sasuke granicę – postanowił w tym samym momencie Kisame. – Nikt się nie prześlizgnie.
– I o to chodzi – przytaknęła Suiren. – A cokolwiek tu się stanie, wrócę.
– W to nie wątpię, nie mamy tyle szczęścia. – Kisame wykrzywił drwiąco wargi, na co Uzumaki prychnęła.
– Zamieniasz się w Sasoriego.
– Ugh, teraz mnie obraziłaś.
– O to mi chodziło.
Z tymi słowami Suiren wystąpiła dwa kroki do przodu i wciąż nie spuszczając wzroku z Naruto, złożyła potrzebne pieczęci.
– Futon: Senpu no jutsu!
Dwie potężne trąby powietrzne wytrysnęły z jej wyciągniętych dłoni, w tej samej chwili, w której Sasuke i Kisame wycofali się w las.
I Uchiha i Hoshigaki zdawali się zapomnieć, że Orochimaru nie bez powodu nazywał Suiren wyjątkowo podłą i zakłamaną kobietą.
C.D.N.
*****
Okej, miało być częściej, a wyszły znowu dwa tygodnie. Etto... postaram się zmienić XD A tymczasem zapraszam cieplutko do komentowania :D
~Igu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro